Artykuł Ontologia

Harold Noonan: Czy królowa Elżbieta II mogłaby mieć innych rodziców?

Czy królowa Elżbieta II mogła mieć innych rodziców? Czy drewniany stół, przy którym siedzę, mógł zostać zrobiony z innego drewna niż to, z którego faktycznie powstał? Jeśli nie uważasz, że jest to możliwe, obstajesz przy tezie o konieczności pochodzenia: że Królowa z konieczności miała tych rodziców, których miała, i że ów stół z konieczności powstał z danego oryginalnego kawałka drewna.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 1 (31), s. 12–14. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Konieczność pochodzenia jest tematem ożywionej debaty, odkąd Saul Kripke podjął go po raz pierwszy w swojej książce Nazywanie i konieczność (opublikowanej w 1972 roku). By zobaczyć, dlaczego jest ona tak ważna, musimy zarysować kontekst, w którym się pojawiła.

Modalność a analityczność

Znaczna część książki poświęcona jest obronie pojęcia własności modalnej: idei, że pewien obiekt jest koniecznie lub możliwie taki a taki. Kripke często skupia się na zrozumiałości kontrastu między własnościami koniecznymi (czy też istotnymi) a nie-koniecznymi (przygodnymi). Wynika to ze słynnego zakwestionowania tego rozróżnienia przez Quine’a. Krytyka Quine’a zaczyna się od stwierdzenia, że jedyne pojęcie konieczności, jako „trybu bezwarunkowej prawdziwości”, jakie moglibyśmy w ogóle zrozumieć, to pojęcie analityczności, czyli prawdziwości na podstawie znaczenia – a więc własności zdań, a nie przedmiotów w świecie. Nie ma sensu więc pytać, czy jakaś rzecz, rozważana całkowicie niezależnie od jakiegokolwiek jej opisu, posiada jakieś własności z konieczności. Jest, być może, prawdą analityczną, że 9 jest większe od 7 (w każdym razie jest to matematyczna konieczność), a nie jest prawdą analityczną, że liczba planet jest większa od 7, choć wynosi ona 9 (a przynajmniej taka była, gdy Quine pisał na ten temat; od tego czasu klasyfikacje astronomów się zmieniły). Jeśli uznamy, że „z konieczności” jest tylko skrótem od „jest prawdą analityczną, że”, to zdanie „z konieczności 9 jest większe od 7” jest prawdą, a zdanie „z konieczności liczba planet jest większa od 7” nie jest prawdą. Jednak pytanie, czy samo 9, czyli liczba planet, jest takie, że z konieczności jest większe od 7, nie ma sensu. Jeśli jednak pytanie o to, czy rzecz może z konieczności być większa od 7, nie ma sensu, to predykat „jest z konieczności większe od 7”, który ma denotować własność przedmiotu, sam też nie ma sensu.

Alternatywą do stanowiska Quine’a jest odrzucenie wyjaśnienia konieczności w terminach analityczności i przyjęcie, że jest to jakaś własność świata. Quine jednak wzgardza tym „Arystotelesowskim esencjalizmem”, który, choć uświęcony tradycją, jest „z pewnością nie do obrony”. W odpowiedzi Kripke broni tego „z pewnością nie do obrony” stanowiska, odwołując się do zdrowego rozsądku:

Jest rzeczą bardzo daleką od prawdy, że ta idea […] jest koncepcją niemającą żadnej treści intuicyjnej, koncepcją nic nieznaczącą dla zwykłego człowieka. Załóżmy, że ktoś mówi, wskazując na Nixona: „Oto facet, który mógłby przegrać”. Ktoś inny zaś powiada: „O nie, jeśli opisujesz go jako »Nixona«, to mógłby przegrać, lecz oczywiście, gdy się go opisuje jako zwycięzcę, to nie jest prawdą, że mógłby przegrać”. Otóż, kto jest tu filozofem? Czy człowiek bez intuicji? Jeśli ktoś sądzi, że pojęcie własności koniecznej czy przygodnej jest pojęciem stworzonym przez filozofa, pozbawionym treści intuicyjnej, jest w błędzie.
[S. Kripke, Nazywanie i konieczność, Warszawa 2001, s. 44]

Kripke idzie dalej. Nie tylko uważa, że ma to sens, ale również że przedmioty posiadają nietrywialny zakres koniecznych własności. Wydaje się, że to prawda. Jest tak samo zdroworozsądkowe to, że Nixon nie mógłby być liczbą pierwszą, jak i to, że nie mógł przegrać. Wydaje się więc, że zdrowy rozsądek wspiera umiarkowany, nietrywialny esencjalizm, zgodnie z którym przedmioty posiadają pewne, choć nie wszystkie, swoje nietrywialne własności z konieczności. Takie jest stanowisko Kripkego.

Intuicje stojące za koniecznością pochodzenia

Wyjątkowy status tezy o konieczności pochodzenia bierze się stąd, że jest ona jedyną tezą esencjalistyczną, za którą Kripke faktycznie podaje jakiś argument. Również odwołuje się do intuicji. Mówi, że królowa nie mogłaby być biologiczną córką państwa Trumanów:

Mogliby oni mieć dziecko przypominające ją co do wielu własności. Być może […] nawet dziecko, które faktycznie zostało królową Anglii […]. Nie byłaby to jednak sytuacja, w której ta właśnie kobieta, którą nazywamy „Elżbietą II”, jest dzieckiem pana i pani Truman […]. Jak osoba pochodząca od innych rodziców, z całkowicie innej spermy i komórek jajowych, mogłaby być tą właśnie kobietą? Można wyobrazić sobie, mając daną kobietę, że rozmaite rzeczy w jej życiu mogłyby się zmienić […] Możliwe jest więc, że choć urodziła się z tych rodziców, nigdy nie została królową. […] Ale jej urodzenie z innych rodziców jest właśnie trudniej sobie wyobrazić. Wydaje mi się, że cokolwiek pochodzi z innego źródła, nie jest tym przedmiotem.
[S. Kripke, Nazywanie i konieczność, s. 112–113]

Powszechnie uważa się, że odwołanie Kripkego do intuicji ma pewne znaczenie. Nie wiadomo jednak, jak wielkie. Dummet sugeruje, że „możemy całkiem rozsądnie zastanawiać się, jak zmieniłoby się zapatrywanie na życie Franza Kafki, gdyby nie urodził się w rodzinie żydowskiej i nie odebrał żydowskiego wychowania”. Wiggins w taki sposób wyraża wątpliwość co do konieczności pochodzenia:

Być może spekulant musi być w stanie odeprzeć zarzut, że stracił przedmiot swoich rozważań [Juliusza Cezara], gdy zmienił jego rodziców czy pochodzenie. Ale zadam teraz pytanie: czy nie może on odeprzeć tego zarzutu, stwierdzając, że zastanawia się nad tym, jak miałby się ten mężczyzna, którego Brutus zabił w 44 r. n.e., gdyby jego ojcem był, na przykład, Mariusz?
[D. Wiggins, Sameness and substance, Oxford 1980, s. 116]

Zastanawianie się nad tym, co by było, gdyby się miało innych rodziców, jest bardzo powszechnym zjawiskiem: „gdybym był synem króla, miałbym więcej możliwości w życiu”.

Również gdy myślimy o pochodzeniu bardziej ogólnie, ta uwaga znajduje zastosowanie. W odpowiednim kontekście jest rzeczą naturalną powiedzieć, że ten sam budynek mógł zostać zbudowany z innych cegieł itd. Doskonale rozumiemy Davida Lewisa, gdy mówi:

załóżmy, że fabryka otrzymała zamówienie na miednice jeden dzień później. Wytworzono by ten sam plastik, ale stałby się on koszami na śmieci. Miednice powstałyby następnego dnia z innego plastiku.
[D. Lewis, On the plurality of worlds, s. 252]

Mamy więc zderzenie różnych intuicji. W związku z tym intuicje Kripkego nie mogą być wystarczającym uzasadnieniem dla jego tezy.

Argument za koniecznością pochodzenia

Podaje on jednak kilka argumentów za nią. Najbardziej znany z nich wygląda następująco:

Niech „B” będzie nazwą (ścisłym wyrażeniem oznaczającym) stołu, niech „A” będzie nazwą tego kawałka drewna, z którego stół faktycznie pochodzi. Niech „C” nazywa inny kawałek drewna. Załóżmy zatem, że B został zrobiony z A, tak jak w rzeczywistym świecie, ale zarazem inny stół D został równocześnie zrobiony z C. […] Otóż w tej sytuacji B≠D; stąd, gdyby nawet D został zrobiony sam przez się, a z A nie zostałby zrobiony żaden stół, D nie byłby B.
[S. Kripke, Nazywanie i konieczność, s. 114]

Argument ten był przedmiotem dogłębnych analiz. Większość komentatorów interpretuje go w ten sposób, że przyjmuje przesłankę „wystarczalności pochodzenia” dla tożsamości stołu, czyli zasadę, która znaczy mniej więcej tyle, że jeśli stół mógł być zrobiony z pewnego konkretnego kawałka materii, to żaden inny stół nie mógł być zrobiony w całości z tego kawałka materii. Jeśli więc powstały dwa stoły, B z jednego kawałka materii i D z innego, to oczywiście pierwszy byłby B, a drugi nie. Więc nawet jeśli powstałby tylko stół z drugiego kawałka materii, to niezależnie od tego, jak bardzo byłby podobny do B, to nie byłby on B, ponieważ zgodnie z tezą o wystarczalności pochodzenia jest to D, który jest niezaprzeczalnie różny od B (a coś nie może być różne od czegoś w jednej sytuacji, a tożsame w innej).

Argument wydaje się więc zakładać zasadę wystarczalności pochodzenia, to znaczy, że dowolny stół, który nie został oryginalnie wykonany z pewnego konkretnego kawałka materii, z konieczności nie jest, w dowolnej sytuacji, wykonany z tego kawałka materii. Ale jest to esencjalistyczna zasada, którą Quine by odrzucił. To, czy można podać argument za koniecznością pochodzenia, który nie zakładałby takiego czy innego rodzaju esencjalizmu, jest kluczowym pytaniem w obszernej literaturze.
Być może najważniejsze przeciwne stanowisko, rozwinięte od czasu, kiedy Kripke pisał, to Davida Lewisa interpretacja zdań modalnych na temat indywiduów (modalnych zdań de re). Dla Kripkego to, czy pochodzenie jest konieczne, jest kwestią faktów. Lewis zaś uważa, ogólnie rzecz biorąc, że twierdzenia modalne dotyczące indywiduów nie wyznaczają przez samą swoją treść sądów, których prawdziwość można jednoznacznie ocenić. Raczej można powiedzieć, że zawsze istotny jest kontekst. Tak więc odpowiedź na pytanie, czy królowa mogłaby mieć innych rodziców albo czy stół mógłby pochodzić z innego kawałka drewna, jest taka, że nie można podać żadnej odpowiedzi niezależnej od kontekstu.

Taka byłaby też odpowiedź Quine’a. Wydaje się więc, że po pięćdziesięciu latach debaty powróciliśmy do punktu wyjścia, wciąż bez rozwiązania.

Tłumaczenie: Elżbieta Drozdowska


Harold Noonan – profesor na wydziale filozofii Uniwersytetu w Nottingham. Specjalizuje się w filozofii umysłu, filozofii języka oraz logice filozoficznej. Autor monografii poświęconych tożsamości osobowej, filozofii Hume’a oraz Fregego. W wolnym czasie bada historię wczesnego chrześcijaństwa, uwielbia też pływanie.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

 

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Ślepe są te uliczki “logiki filozoficznej” (?!) z pretensjonalnym przykładami lewicowego antymyślenia. To już jest jakaś choroba, paranoja albo co najmniej obsesja. Nowy szeryf z N.?! Jak Robin Hood?! Cha cha.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy