Tekst ukazał się w Sokrates i syreny. 55 podróży filozoficznych po świecie podksiężycowym i nadksiężycowym, s. 110–111. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Wielkie powodzenie Polikratesa nie uszło uwagi Amazysa, owszem, budziło w nim troskę. A kiedy coraz bardziej rosło, napisał tej treści list, który posłał do Samos: „Amazys tak mówi do Polikratesa. Wprawdzie przyjemnie jest dowiedzieć się, że miłemu przyjacielowi dobrze się dzieje, mnie jednak nie podoba się twoje wielkie szczęście, bo wiem, jak zazdrosne jest bóstwo. Dlatego wolałbym, żeby mnie samemu i tym, którzy przypadają mi do serca, w jednym przedsięwzięciu szczęściło się, a w drugim się nie wiodło i żeby tak moje życie przebiegało raczej wśród zmiennych okoliczności niż w stałym szczęściu. Bo o nikim jeszcze nie słyszałem i nie wiem, żeby w końcu całkiem nędznie nie zszedł ze świata, jeśli we wszystkim miał powodzenie. Więc posłuchaj mnie teraz i wobec twego szczęścia tak sobie postąp: pomyśl, co uznajesz za twą najbardziej wartościową rzecz i czego strata sprawi twemu sercu największy ból; to odrzucić od siebie, tak żeby więcej nie dostało się między ludzi. I jeżeli odtąd twoje szczęście jeszcze nie będzie się przeplatało z cierpieniem, staraj się dalej w podany przeze mnie sposób temu zaradzić”.
Skoro Polikrates to przeczytał i rozważył, jak dobra jest rada Amazysa, szukał wśród swoich klejnotów takiego, którego strata najbardziej zasmuciłaby jego serce, i wtedy znalazł następujący: miał on złoty sygnet ze szmaragdem, który zawsze nosił, dzieło Teodorasa z Samos, syna Teleklesa. Ponieważ więc postanowił go odrzucić, tak uczynił. Zaopatrzył w załogę pięćdziesięciowiosłowiec i sam wszedł na jego pokład. Potem kazał wypłynąć na pełne morze, a kiedy był już daleko od wyspy, zdjął sygnet i wrzucił go do morza w oczach wszystkich towarzyszów okrętowych. Uczyniwszy to, odpłynął z powrotem, a kiedy znalazł się w domu, czuł się nieszczęśliwy.
Ale w pięć lub sześć dni później oto co mu się zdarzyło. Pewien rybak schwytał wielką i piękną rybę, którą uznał za odpowiednią jako podarunek dla władcy. Zaniósł więc ją przed bramę pałacu i powiedział, że chce być dopuszczony do Polikratesa. Gdy mu się to udało, ofiarował rybę, mówiąc: „Królu, kiedym ją schwytał, nie uważałem za rzecz słuszną zanieść ją na rynek, choć żyję z pracy mych rąk, lecz wydała mi się godną ciebie i twojej dostojności; dlatego tobie ją przynoszę w darze”. Polikrates, ucieszony tymi słowami, odpowiedział: „Bardzo dobrze uczyniłeś, zasługujesz na podwójną wdzięczność, za twoją mowę i za twój dar, a my zapraszamy cię na ucztę”. Rybak wysoko to sobie cenił i poszedł do domu, słudzy zaś pokrajali rybę i znaleźli w jej brzuchu sygnet Polikratesa. Ledwie go ujrzeli, zaraz go wydobyli i zanieśli uradowani do Polikratesa, a wręczając mu sygnet opowiedzieli, jak się on znalazł. Temu przyszło na myśl, że jest to boskie zrządzenie; opisał więc wszystko w liście, co zrobił i co go spotkało, i list ten kazał zanieść do Egiptu.
Gdy Amazys przeczytał pismo Polikratesa, zrozumiał, że niemożliwe jest, aby jeden człowiek uchronił drugiego przed złowrogim losem i że Polikrates, który we wszystkim ma powodzenie i nawet odrzucone rzeczy odnajduje, niedobrze skończy.
Przełożył Seweryn Hammer
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
Skomentuj