Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 6 (54), s. 21–23. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Coraz częściej dają się słyszeć głosy twierdzące, że powinniśmy przestać się rozmnażać. Bywa to uzasadniane na wiele sposobów. Jedni powołują się na zmiany klimatyczne, inni na niespokojną sytuację polityczną. Tego rodzaju argumenty bazują na faktach empirycznych: na podstawie pewnego zbioru danych przewiduje się, że Ziemia może w przyszłości nie być zdatna do życia. Istnieje jednak jeszcze jeden, mniej znany rodzaj argumentacji antynatalistycznej, który nie odnosi się do empirii, lecz próbuje dojść do antynatalistycznej konkluzji na podstawie twierdzeń o apriorycznie poznawalnych własnościach cierpienia i przyjemności. To tym argumentem zajmiemy się w niniejszym tekście. Rozważenie go pozwala zobaczyć, jak skomplikowaną i fascynującą dziedziną jest etyka prokreacyjna.
Przyjemności i cierpienia istot (nie)istniejących
Zanim jednak przejdziemy do argumentacji antynatalistycznej, warto zarysować jej kontekst. Dla antynatalistów kluczowe są pewne założenia na temat przyjemności i cierpienia, warto więc choć pokrótce wyjaśnić, jaką rolę te dwie kategorie odgrywają w rozważaniach nad decyzjami moralnymi, a w szczególności prokreacyjnymi. Choć antynataliści często posługują się słowem „ból” zamiast „cierpienie”, będziemy trzymać się tutaj tego drugiego, by podkreślić jego związek z wartościowaniem.
Załóżmy zatem, że przyczynianie się do doznawania przez innych przyjemności lub cierpienia ma odpowiednio dodatnią lub ujemną wartość moralną. Założenie to wydaje się niekontrowersyjne. Dla przykładu: wielu z nas uważa, że przyczynianie się do odczuwania cierpienia przez osoby żyjące w ubóstwie w krajach Globalnego Południa lub tolerowanie takiego stanu rzeczy jest moralnie złe. Analogicznie przyczynianie się do przyjemności ludzi wokół nas uważane jest za moralnie dobre.
Sytuacja jest zatem jasna w przypadku wartości promowania przyjemności i przeciwdziałania cierpieniu istot istniejących. Wątpliwości pojawiają się jednak, gdy wejdziemy w kontekst prokreacyjny. Jak wskazywali tacy teoretycy jak David Heyd (w książce Genethics: Moral Issues in the Creation of People), sytuacje tworzenia nowych istot nie dają się ująć w ramy tradycyjnych teorii moralnych. Sytuacje owe stanowią skomplikowany przypadek, ponieważ dotyczą nie tylko tego, czy ktoś zostanie skrzywdzony lub odniesie korzyść, ale też tego, czy w ogóle będzie istniał.
W przypadku decyzji, które podejmujemy na co dzień, sprawa jest prosta: bierzemy pod uwagę jedynie to, jak wpłyną one na istoty wokół nas. Zadajemy sobie pytanie, czy na przykład spowodują cierpienie, sprawiając, że istoty te znajdą się w gorszej sytuacji, niż były. Przypadek prokreacji stawia nas jednak przed specyficznymi problemami. Co bowiem jeśli stworzymy szczęśliwą istotę – czy możemy powiedzieć, że odniosła ona korzyść z przyjścia na świat, skoro w innym wypadku by nie istniała? A co jeśli zdecydujemy się jej nie stwarzać – czy zostanie ona skrzywdzona, skoro pozbawiamy ją możliwości przeżycia przyjemności, których mogłaby doznać? Kto jednak został skrzywdzony, jeśli nikt nie istnieje?
Powyższe problemy spędzają sen z powiek współczesnym etykom prokreacyjnym. Właśnie na tym tle przedstawimy koncepcję najsłynniejszego współczesnego antynatalisty – Davida Benatara.
Benatar o asymetrii przyjemności i cierpienia
W swojej głośnej książce Najlepiej – nie urodzić się. Istnienie jako źródło krzywdy Benatar proponuje uzasadnienie moralnego zakazu prokreacji m.in. za pomocą argumentu, który odwołuje się do apriorycznych własności cierpienia i przyjemności. Kluczowa dla Benatara jest asymetria braku przyjemności i cierpienia. Autor tak to tłumaczy:
Nie podlega dyskusji, że:
1) obecność bólu jest zła,
i że
2) obecność przyjemności jest dobra.
Jednak równie symetrycznej analizy nie da się zastosować w przypadku braku bólu i przyjemności, gdyż wydaje mi się prawdą, że:
3) brak bólu jest dobry, nawet jeśli nie ma nikogo, kto by z tego dobra korzystał,
podczas gdy
4) brak przyjemności nie jest zły, chyba że jest ktoś, kogo się tej przyjemności pozbawia (Benatar 2022, s. 40).
Aby zrozumieć tę propozycję, wyobraźmy sobie następujące dwa przykłady:
Karolina i Andrzej myślą o dziecku. Istnieje jednak wysokie prawdopodobieństwo, że gdyby powołali dziecko do istnienia, byłoby ono dotknięte przez przypadłość medyczną, która zmieniłaby jego życie w pasmo nieukojonego cierpienia. Karolina i Andrzej w związku z tym rezygnują z prokreacji.
Anna i Monika również myślą o dziecku – chciałyby skorzystać z banku spermy. Mają wszelkie powody ku temu, by uważać, że gdyby zdecydowały się na dziecko, wiodłoby ono życie pełne przyjemności i szczęścia. Anna i Monika jednak ostatecznie nie decydują się na dziecko.
Według Benatara pomiędzy powyższymi sytuacjami zaszłaby istotna różnica. Ani potencjalne nieszczęśliwe dziecko Karoliny i Andrzeja, ani potencjalne szczęśliwe dziecko Anny i Moniki nie istnieje. Jednak choć brak cierpienia dziecka Karoliny i Andrzeja jest dobry, brak przyjemności dziecka Anny i Moniki jedynie „nie jest zły”. Istnieje zatem asymetria pomiędzy dwoma kategoriami dobrostanu: o ile brak cierpienia jest dobry i tym samym lepszy niż jego obecność, o tyle brak przyjemności nie jest wcale zły ani w żaden sposób gorszy niż jej obecność. Mówiąc krótko: im mniej cierpienia na świecie, tym lepiej, ale ilość przyjemności niczego nie zmienia.
W zamyśle Benatara taka ocena aksjologiczna ma służyć uzasadnieniu antynatalizmu. Zastanówmy się bowiem, jak wygląda życie przeciętnego człowieka na ziemi. Nawet jeśli ma on szansę przeżyć pewne przyjemności, niewątpliwie przeżywa też jakieś cierpienia. Czy zatem para, która wie, że jej przyszłe dziecko z pewnością będzie przeżywać przynajmniej jakieś cierpienia, powinna powoływać je do istnienia? Zdaniem Benatara odpowiedź jest jednoznacznie negatywna. Rezygnacja z prokreacji oszczędza dziecku wielu cierpień – a brak cierpienia jest dobry. Oczywiście, uniemożliwia ona także potencjalnym przyjemnościom materializację; to jednak nie ma znaczenia, bo brak przyjemności nie jest wcale zły. Mówiąc inaczej: oszczędzenie cierpienia ma znaczenie moralne, ale niezrealizowanie przyjemności nie ma żadnego.
W powyższym rozumowaniu kryją się jednak problemy, które jak w soczewce obrazują specyficzny kontekst decyzji prokreacyjnych. Zacznijmy od rzekomej pozytywnej wartości braku cierpienia. Wypada zapytać, dla kogo ów brak cierpienia jest dobry. Wszak istota, której cierpienia oszczędziliśmy, nie istnieje. W jaki sposób zatem coś może być dobre dla niej, na co Benatar nalega? Ten problematyczny aspekt koncepcji Benatara zauważyło wielu współczesnych etyków, m.in. Jeff McMahan czy Elisabeth Harman.
Załóżmy jednak, że udało nam się uzasadnić, że brak cierpienia potencjalnego dziecka Karoliny i Andrzeja jest dla niego dobry. W takim wypadku pojawia się pytanie, dlaczego zatem brak przyjemności, których dziecko Anny i Moniki mogłoby doznać, nie jest zły. Trudno znaleźć przekonującą odpowiedź dla tak przedstawionej asymetrii, na co również zwracali uwagę zarówno McMahan, jak i Harman.
Czy zatem argumentacja antynatalistyczna może być przekonująca? Powyższe problemy pokazują, że rozumowanie Benatara jest oparte na wielu wątpliwych założeniach. Twierdzenie o asymetrycznej naturze braku przyjemności i cierpienia nie wydaje się wystarczająco uzasadnione, a i same sądy na temat dobrostanu istot, których nie ma, pozostają co najmniej kontrowersyjne. Analiza argumentacji antynatalistycznej pokazuje zatem jak na dłoni, jak skomplikowana, ale i fascynująca jest etyka powoływania nowych istot do istnienia.
Warto doczytać:
- D. Benatar, Najlepiej – nie urodzić się. Istnienie jako źródło krzywdy, tłum. P. Gołębiowski, Kraków 2022.
- E. Harman, Critical Study David Benatar. Better Never To Have Been: The Harm of Coming into Existence (Oxford: Oxford University Press, 2006), „Noûs” 2009, t. 43, nr 4, s. 776–785.
- D. Heyd, Genethics: Moral Issues in the Creation of People, 1992.
- J. McMahan, Asymmetries in the Morality of Causing People to Exist, [w:] Harming Future Persons, D. Wasserman and M. Roberts (eds.), s. 49–68.
Ida Miczke – absolwentka filozofii, studentka bioetyki (w ramach MISH UW). Interesuje się etyką i metaetyką. W wolnym czasie chodzi do kina i do teatru.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Paulina Belcarz
Tak, Jezus mówił: Błogosławione łona, które nie rodziły i piersi, które nie karmiły. Lepiej jest się bowiem nie narodzić. Tak samo pisał Król Kohelet. Jednak największą karą w Biblii jest wymazanie z księgi żyjących, tzn. całkowita anulacja czyjegoś istnienia, co wydaje się być innym konceptem niż tzw. Gehenna (jezioro ognia, miejsce spalania śmieci i zwłok ukrzyżowanych osób). Wielokrotnie Bóg grozi tym rodzajem kary, który jest jeszcze dotkliwszy niż potop czy ogień z nieba lub to co spotkało żonę Lota. Jest to bowiem anulowanie istnienia bądź rodu, w historii która już miała miejsce.
„Istnieje jednak wysokie prawdopodobieństwo, że gdyby powołali dziecko do istnienia, byłoby ono dotknięte przez przypadłość medyczną, która zmieniłaby jego życie w pasmo nieukojonego cierpienia.”
Nasze życie nie medyczną, lecz metafizyczną przypadłością jest, lub bywa, prawdziwie dotknięte — a wszystkie tego typu dyskusje nawet tego nie dotykają 😉
Artykuł dobry, grafika … nieadekwatna, bo w takich związkach brak potomstwa to sprawa naturalna.