Edukacja filozoficzna Filozofia dla dzieci Filozofia w szkole Wywiady

Intelektualne potyczki z dziećmi w wydaniu Pana Filozofa w Paski [wywiad] 

wywiad z buckleyem
O filozofowaniu z dziećmi z Jasonem Buckleyem z The Philosophy Man w Londynie rozmawia Łukasz Krzywoń.

Jakiś czas temu wywiadu udzielał nam Twój przyjaciel Tom Bigglestone. Dlatego jesteśmy szczęśliwi, mogąc tym razem porozmawiać Tobą, założycielem The Philosophy Man, jednej z wiodących organizacji prowadzących filozoficzne dociekania z dziećmi w Wielkiej Brytanii. Czy możesz nam krótko powiedzieć, jak długo się tym zajmujesz i co zainspirowało Cię do filozofowania z dziećmi? Jakie jest filozoficzne tło Twojej pracy?

P4C [Philosophy for Children – red.] związałem się około 11 lat temu, w 2009 roku. Uczyłem w szkole na Canvey Island. W szkole nia działo się za dobrze. Jeden z kolegów, nauczyciel angielskiego, zaprosił mnie na sesję P4C. I to miejsce było jak oaza cywilizacji, spokoju, dialogu, przyjemności i myślenia w środku raczej chaotycznej i niezorganizowanej szkoły. Wtedy pomyślałem: „O mój Boże, dlaczego nie robię tego od lat?”. Potem szybko odbyłem wszystkie kursy, jakie mogłem. Przypomniałem sobie też wtedy, że kiedy byłem studentem w Cambridge, ukończyłem kurs prowadzony przez Rogera Sutcliffa [konsultant Thinking Schools International, współzarządza portalem www.p4c.com – red.]. Filozofię kończyłem właśnie w Cambridge, gdzie teraz mieszkam. Faktycznie odbyłem jeden z pierwszych kursów Rogera. Ale minęło tyle lat, od kiedy zacząłem uczyć, że prawie zapomniałem, że kiedykolwiek ukończyłem ten kurs. Więc nie miałem okazji ćwiczyć. Robię to w takiej czy innej formie od co najmniej 10 lat, ale myślę, że tak naprawdę po raz pierwszy zetknąłem się z tą metodą jeszcze wcześniej, w 1995 roku.

Jak działa The Philosophy Men? Czym się na co dzień zajmujesz?

Działam na różne sposoby. Od wielu lat prowadzę biuletyn, który właściwie zapoczątkował moją działalność. Biuletyn jest wysyłany do 17500 nauczycieli na całym świecie w 93 różnych krajach. Regularnie wysyłam nowy kontent: opowieści, filmiki i inne podobne rzeczy. Dla filozoficznych nowicjuszy wysyłam materiały w określonej kolejności, od momentu, kiedy się zarejestrują. Przez trzy lub cztery miesiące otrzymują materiały, które mają pomóc im przyzwyczaić się do tematu, a także nowe rzeczy, które wydaję. Niektórzy z nich kupują książki, które napisałem dawno temu, takie jak Pocket P4C, a niektórzy te nowsze. Moim głównym sposobem na zarabianie na życie, jest prowadzenie warsztatów i szkoleń dla nauczycieli w szkołach. Czasem są to standardowe szkolenia, ale częściej wygląda to tak, że pracuję w szkole z dziećmi w ciągu dnia, podczas gdy nauczyciele obserwują moją pracę, moje metody, a potem dopiero szkolę personel. Myślę, że jest to naprawdę cenną rzeczą, aby zobaczyć doświadczonego moderatora w akcji.

Jaka była Twoja największa przeszkoda, kiedy zaczynałeś? Jak sobie z tym poradziłeś?

Przypuszczam, że największą przeszkodą dla mnie było to, że po pierwszych sześciu miesiącach, od kiedy zacząłem, skończył mi się kontrakt. Musiałem więc od razu znaleźć jakieś grupy, z którymi mógłbym pracować, aby dalej rozwijać swoją praktykę, a także zarabiać na życie. Zorganizowałem więc warsztaty przeznaczone dla szczególnie uzdolnionych dzieci. Była to praca z 20 uczniami starszych klas szkoły podstawowej przez jeden dzień. Tak to się zaczęło. A potem dzięki między innymi biuletynowi miałem coraz więcej szkoleń w szkołach podstawowych. Dotarcie do tych grup dzieci jest największym wyzwaniem na początku.

Czy uważasz, że w ostatnich latach zmieniło się postrzeganie filozofowania z dziećmi w społeczeństwie? To wciąż nie jest mainstream, prawda?

Tak, nie jest to jeszcze mainstream. Ale mimo to jest sporo szkół w Wielkiej Brytanii, które miały okazję tego przynajmniej spróbować. Zdziwiłbym się, gdyby było wiele szkół podstawowych, w których dyrektor nie słyszał przynajmniej o filozofii dla dzieci. Nawet jeśli większość pracowników nie prowadzi takich zajęć, w szkole jest ktoś, kto przynajmniej przeszedł szkolenie. Jest świadomość tej możliwości. Nawet tam, gdzie się tego nie praktykuje, wciąż jest dużo świadomości i dużo dobrej woli. Każdy, z kim rozmawiam, odpowiada po prostu: „Och, to wspaniałe, co za fajny sposób zarabiania na życie”. Ludzie są do tego bardzo entuzjastycznie nastawieni. Niestety wciąż brakuje szkół, które angażują się w to na tyle, by robić to dobrze. Tak więc dzieje się dużo, ale większość z tego jest na niskim poziomie. Szkoły nie poświęcają na to wystarczająco dużo czasu, a także nie zdają sobie sprawy, jak wielu szkoleń potrzebują nauczyciele, aby przestawić się na taki sposób pracy.

Myślisz, że filozofia z dziećmi stanie się kiedyś częścią głównego nurtu edukacji, czy na zawsze zostanie na jej obrzeżach?

To, co stanie się bardziej powszechne, to podejście do sztuki wyrażania się, wypowiadania, ponieważ istnieje w tym zakresie ogromny problem, przynajmniej w Wielkiej Brytanii. Coraz więcej dzieci ma opóźnienia w mowie lub nie ma okazji usłyszeć prawidłowej mowy w domu, częściowo w wyniku zaniedbań rodziców, którzy są bardziej skoncentrowani na wszelkiego rodzaju sprzętach niż na dzieciach. Więc tam otwiera się pole dla wielkich nierówności. W związku z tym szkoły będą coraz bardziej starały się organizować konstruktywne rozmowy w klasie. Myślę, że filozofia dla dzieci jest jednym z najlepszych sposobów osiągnięcia tego celu. Myślę też, że filozofia staje się coraz bardziej istotna w kulturze. I myślę, że będzie stawać się taka szczególnie w ciągu najbliższych miesięcy. Widzę, że np. na forach internetowych pojawia się dużo szersza filozoficzna społeczność.

Szkolisz nauczycieli, aby pomóc im uwzględnić dociekania filozoficzne w ramach przedmiotów, których uczą. Czy myślisz, że później im się to udaje?

To zależy. Powiedziałbym, że w każdej szkole, do której przyjdę, nawet jeśli spędzę tam tylko jeden dzień, ok. 25% personelu po prostu to pokocha. Głównie to są ludzie, których styl nauczania jest luźniejszy i łatwiej dostosowują się do tego sposobu pracy. Wszystko, czego potrzebują, to pokazać im, jak to mają robić, a potem będą chcieli to robić jak najwięcej. To są entuzjaści. Ale żeby zachęcić do tego całą szkołę, trzeba wracać i pokazywać ludziom jeszcze raz, ponieważ w każdej szkole jest mieszanka entuzjastów i tych, którzy stawiają pewien opór. Niektórzy z tych „opozycjonistów” nigdy nie będą chcieli tego robić, ponieważ ich sposób nauczania polega w dużej mierze na kontroli, strukturze, posłuszeństwie i działając tak, mogą być bardzo skutecznymi wychowawcami. Nauczanie w taki sposób, jaki proponuję jest tak daleko poza ich strefami komfortu, że trudno im zobaczyć jego wartość. Czasami spotykałem ludzi, którzy naprawdę chcieliby być w tym dobrzy, ale wiedzą też, że nigdy nie będą, ponieważ przyjęcie innego sposobu nauczania jest dla nich naprawdę trudne. Więc nawet jeśli uznają wartość takiego prowadzenia zajęć przez kogoś innego, dla nich samych jest to zbyt duża zmiana. A więc im bardziej się zaangażujesz w pracę z nauczycielami, tym więcej osób możesz za sobą porwać.

Czy uważasz, że nie jest to dodatkowe obciążenie dla ich i tak już napiętych planów nauczania? Jak usprawiedliwić stosowanie dociekań filozoficznych w szkole, w klasie?

Można zastosować dwa podejścia. Jednym z nich jest próba udowodnienia, że ​​filozofia dla dzieci zasługuje na swój własny, święty, oddzielny kawałek czasu, aby po prostu robić rzeczy, które są czysto filozoficzne i nie muszą zasługiwać na swoje miejsce w programie nauczania. Lub możesz spróbować osadzić dociekania filozoficzne w tym, co ludzie już robią. Ja poszedłem bardziej w tym drugim kierunku, ponieważ stwierdziłem, że i tak niewiele szkół chce poświęcić na to czas. Jeśli nauczyciel nie ma wykształcenia filozoficznego, bardzo trudno jest mu ułożyć serię lekcji i naprawdę uzyskać coś, co jest rodzajem zajęć filozoficznych istniejących samodzielnie, a nie filozoficznymi pytaniami do tematów, które już realizują. Dlatego zamierzam szkolić nauczycieli, aby szukali tematów filozoficznych i pytań filozoficznych w ramach tematów, które już realizują. Ale także po to, by zachęcić ich do poświęcenia czasu zarezerwowanego tylko na filozofię. Więc kiedy mają czas na filozofię, umieszczają w niej elementy programu nauczania, który właśnie przerabiają. To lepsze niż stwierdzenie, że filozofia ma się znaleźć we wszystkim, co robią, ponieważ wtedy nie dzieje się nic.

Kiedy pisałem swoją książkę, w pewnym sensie starałem się wykazać, że niekoniecznie trzeba być filozofem, aby prowadzić z dziećmi dociekanie filozoficzne, ale też niekoniecznie każdy filozof dałby sobie radę. Opinie są nieco podzielone w środowisku zawodowym P4C. Jakie jest Twoje zdanie? 

Myślę, że najważniejsze jest nastawienie filozoficzne. Tak więc, możesz być filozofem o bardzo niefilozoficznym usposobieniu, kimś, kto prawdopodobnie uzyskał tytuł na czołowym wydziale filozoficznym, będąc jednocześnie osobą w rodzaju „historyka idei”. Osobą, która jest bardzo dobra w przytaczaniu argumentów i ich krytyce oraz w tym, jak się one ze sobą krzyżują. Ale możesz nie mieć intelektualnej ciekawości, by badać pomysły w sposób organiczny. Ale równie dobrze może być ktoś, kto nie ma wykształcenia filozoficznego, ale kto jest z natury bardzo ciekawy poznawczo, chętny do głębszego zastanawiania się, chętny do logicznego i krytycznego myślenia, lubiący rozważać i bawić się pomysłami. To jest bardziej filozoficzne usposobienie: skłonność do filozoficznego dialogu w formie zabawy. Myślę, że bez tego nie da się obejść. Jeśli czytasz filozofię, jeśli znasz filozofię, nie ma wątpliwości, że to pomaga. Nie rozumiem, jak ktokolwiek mógłby być prawdziwym „czarodziejem” w tego rodzaju sprawach i nie byłby na tyle ciekawy, by przynajmniej przeczytać jakieś filozoficzne teksty. To nie miałoby sensu. Nie sądzę, że naprawdę masz pojęcie, czym jest filozofia, jeśli nie masz ochoty dowiedzieć się o niej więcej, gdy już się w to zaangażujesz.

To bardzo podobne do tego, co próbowałem powiedzieć w mojej książce. A jak myślisz, co czyni kogoś dobrym facylitatorem?

Myślę, że najważniejsza jest umiejętność słuchania (ale takiego słuchania naprawdę) tego, co mówią dzieci. Mówię tu raczej o słuchaniu niż o nasłuchiwaniu (by usłyszeć coś, co się chce usłyszeć). Chodzi o słuchanie tego, co naprawdę mówią dzieci, zamiast wyczekiwania okazji do wstawienia jakiejś filozoficznej perełki, która ciebie tylko interesuje albo chciałbyś, by podobna pojawiła się w dyskusji. Ponieważ nasłuchujesz z nastawieniem tylko na to, możesz przegapić coś naprawdę interesującego, ponieważ nie jesteś otwarty na to, co mówią dzieci. Czekasz tylko, żeby dopasowały się do scenariusza. Myślę, że słuchanie jest niezwykle ważne. Kolejną rzeczą, która moim zdaniem jest bardzo ważna, jest pewnego rodzaju chęć do zabawy. Jestem bardzo zabawnym facylitatorem. Myślę, że tak bardzo lubię wykonywać tego rodzaju pracę, ponieważ daje mi to okazję do zabawy z dziećmi. Trochę intelektualnie, ale też z humorem. Naprawdę lubię być z nimi obecnym w 100%, co moim zdaniem jest przywilejem tego rodzaju zajęć. Daję im swoją pełną uwagę. Jestem obecny w tym samym momencie co oni. Wszyscy jesteśmy zanurzeni w tym samym wspólnym doświadczeniu. Nie muszę myśleć o tym, jak to ocenić lub jak to pasuje do szerszego schematu pracy i to jest mój przywilej. Jeśli chcesz się tym zajmować, musisz wygospodarować sobie czas, w którym możesz być z nimi w pełni obecny. Baw się z nimi, odpowiadaj, słuchaj, a to sprawi, że ​​będziesz dobrym facylitatorem i sprawi, że zajęcia z tobą będą przyjemne dla dzieci.

Interesujące. Poruszyłeś tutaj ważną kwestię. Zauważyłem to również w mojej pracy, ponieważ nie jestem nauczycielem i chodzę do szkół ze swoimi umiejętnościami, pomysłami i swoim sposobem no to,  jak przeprowadzić zajęcia. Ja też uważam się za zabawnego facylitatora. Zastanawiam się więc tylko, czy nie jest to coś, w co trudno „wejść” niektórym nauczycielom, kiedy siedzą z dziećmi przez cały dzień w tej samej klasie pięć dni w tygodniu?

Bardzo trudno! Jednym ze sposobów polecanych dla szkół wprowadzających P4C w swoim programie jest zamiana klas dla nauczycieli na czas prowadzenia tych zajęć. To wspaniały sposób, by stworzyć okazję do innego rodzaju kontaktu z dziećmi. Sam nie mam dzieci, jestem tylko wujem. Kiedy przychodzę do szkoły, mam tą dziwną „wujkowatą” rolę, nie muszę martwić się szczególnie o zarządzenie zachowaniem w klasie, ponieważ jestem ˜„nowością” i dzieci zazwyczaj się nie zgrywają. Zaczynamy od zera, a nasze zajęcia nie mają w pewnym sensie związku z tym, co wydarzyło się przez resztę dnia. Tak więc moje relacje z nimi są nieco inne. I to prawdopodobnie pomaga mi być bardziej zabawnym. Więc być może to jest sposób, żeby filozofia mogła się wyróżniać. Jeśli przeważnie spędzasz czas z własną klasą, to po prostu na ten czas zamień się klasami z innym nauczycielem. To może pozwolić na nieco inne relacje z tymi dziećmi. Chociaż niektórzy nauczyciele mają taki cudowny kontakt z własnymi klasami. Widziałem też nauczycieli, których uważam za absolutnie znakomitych praktyków, bardzo miłych ludzi, którzy mają także bardzo fajne, zabawne relacje ze swoimi dziećmi, którzy pracowali z marionetkami, kiedy robili P4C, i robili inne rzeczy, które uznałbym za bardzo dobre praktyki, ale mimo to w momencie, kiedy ich obserwowałem, w pewnym sensie wracali do zwykłego sposobu nauczania. Nie byli w stanie oprzeć się tej chwili, w której można było coś wtrącić, by czegoś nauczyć, aby nie wrócić do trybu instruowania dzieci. To po prostu tak nie działa. To zupełnie inne światy.

Natknąłem się na dwa główne obozy w badaniach filozoficznych z dziećmi. Jeden kładzie duży nacisk na formułowanie pytań przez uczniów. Reprezentanci drugiego natomiast po prostu zadają wcześniej przygotowane pytania filozoficzne podczas zajęć. Wydaje mi się, że twoje podejście jest dość wyważone. Co o tym myślisz?

Dlaczego chcemy skłaniać dzieci do tworzenia własnych pytań? Kiedy dzieci tworzą własne pytania, są wtedy odpowiedzialne za własną naukę i są tymi pytaniami zainteresowane. Ale jeśli z formułowania pytań robisz osobny etap zajęć, to dość często staje się to raczej nudnym rytuałem. Jest to też ogromna przeszkoda na wczesnych etapach zajęć, ponieważ dzieciaki zadają po prostu bzdurne pytania. Są też ludzie, którzy powiedzieliby: „Nie ma czegoś takiego jak pytanie o bzdury. W każdym pytaniu jest filozofia”. Cóż, w takim przypadku to, co robisz, polega na tym, że sam wkładasz tam filozofię. Zastanawiasz się nad ich pytaniem i wprowadzasz swoje filozoficzne rozumienie pytania. A to nie jest przyjęcie ich pytania. Przypomina to jakiś rodzaj magicznej sztuczki, więc równie dobrze możesz być szczery i po prostu powiedzieć: „Słuchajcie, zadam wam pytanie. Jeśli podczas dyskusji zadacie nowe pytanie i uznacie, że jest ono bardziej interesujące niż moje, bardzo chętnie się z wami bim zajmę”. Albo mogę też stworzyć nowe pytanie w reakcji na to, co mówią dzieci. Zbliżyłem się do bardzo podobnego podejścia, które proponuje The Philosophy Foundation. Wystarczy zadać dzieciom pytanie, aby rozpocząć dyskusję, ponieważ oszczędza to dużo czasu. A potem miej uszy otwarte na wszelkie pojawiające się dodatkowe pytania, kiedy okazuje się, że to właśnie o tym dzieci chcą rozmawiać. Wtedy jest to filozoficznie owocne. Wolałbym zachęcić ich do tworzenia pytań pod koniec dyskusji, kiedy rozmowa jest „soczysta” filozoficznie i wszystko „wrze”. Mogę wnieść wtedy jakiś nowy bodziec do zadawanych przez nie pytań. Chcę uszanować ich myślenie. Ale nie chcę tego robić przez mój pryzmat. Chcę to robić poprzez słuchanie  tego, co mają do powiedzenia.

Niedawno zacząłeś także kontaktować się z rodzicami i skłoniłeś szkoły do ​​wysyłania tych „lepkich pytań” do domu. Osobiście jako rodzic pokochałem ten pomysł. Jak to działa? Dlaczego chcesz angażować rodziców?

Zainspirowała mnie do tego Julie Mahon, która pracuje w szkole podstawowej Latin Green. Wysyłała do domu dzieci naklejki (stąd „lepkie pytania”)  i podzieliła się tym pomysłem ze mną. Pomyślałem, że to fantastyczne. A rodzicom i dzieciom naprawdę się to podoba. Kiedy odwiedzam szkoły, które to robią, dzieci zadają mi te pytania, pamiętają je słowo w słowo. Jednym z powodów, dla których szczególnie mi się to podoba, jest to, że istnieje wiele badań nad tzw. „Million Word Gap” [badania różnic między dziećmi, którym czyta się kilka książek dziennie a tymi, którym nie czyta się w ogóle – przyp. Łukasz Krzywoń]. Tak więc różnica między zasobem słów dzieci, które słyszą wiele rozmów w domu przed pójściem do szkoły, a zasobem słów tych, które słyszą mało, może wynosić nawet ponad milion słów. Ale podczas bardziej drobiazgowych badań ustalono, że nie chodzi tylko o liczbę słów, którą usłyszały, ale ważniejsza jest liczba rozmów, w które były zaangażowane. Tak więc w uboższych rodzinach (to oczywiście tylko uogólnienie) mówi się mniej, i więcej mówi się w formie nakazów: „Weź płaszcz, zrób to, nie rób tego!”. Mniej z rozmów ma charakter eksploracyjny, zaangażowany. „Lepkie pytania” to sposób na ułatwienie rodzicom takiego zaangażowania. Dzieci wracają do domu z naklejką, mogą porozmawiać z mamą, tatą, dziadkami, rodzeństwem, a następnie wrócić do szkoły kolejnego dnia lub w poniedziałek rano (jeśli robią to w weekend) i kontynuować dyskusję w klasie. Inną korzyścią jest to, że wysłanie cotygodniowych naklejek angażuje tych nauczycieli „opozycjonistów”, o których mówiłem wcześniej. Zwiększa się więc częstotliwość ekspozycji na tego rodzaju myślenie, co jest naprawdę ważne.

Czy masz przykład jakiegoś „lepkiego pytania” na czas COVID‑a w domu?

Kiedy przeglądałem pytania, by opublikować je w naszym biuletynie, wiele z nich zaczynało mieć taki mroczny, nowy wydźwięk. Naprawdę szukałem takich pytań, które mógłbym udostępnić i które nie brzmiałyby mrocznie, np. „czy mógłbyś myśleniem uczynić się szczęśliwym?”. Niektóre z pytań dla dzieci na wczesnym etapie szkoły podstawowej brzmiały: „Gdybyś miał tajne drzwi, dokąd by one prowadziły?”, „Czy dorosłym należy kazać sprzątać pokoje?”, „W jaki sposób dzieci są lepsze od dorosłych ? ”, „Czy rząd powinien mówić ludziom, co mają robić? ”, „Czy rząd powinien powstrzymywać nas od robienia rzeczy, które są dla nas złe?”. Wiele z tych pytań miało ten nowy wydźwięk z powodu czasów, w których przyszło nam żyć.

Czy praca z dziećmi, dociekanie z nimi ważnych kwestii, pomaga ci osobiście wieść lepsze życie, czy też, jak chciałby Sokrates, bardziej przemyślane życie?

Bez wchodzenia w to, o czym mówił Sokrates, myślę, że uprawianie filozofii z dziećmi, szczególnie w tym momencie,  jest po prostu niesamowitą frajdą. Nie ma dosłownie niczego, na czym wolałbym spędzić mój czas, niż prowadzenie filozoficznych dociekań z dziećmi online, ze względu na ten rodzaj energii, bycie wystawionym na tę siłę życiową, którą dostajesz dzięki pracy z grupą dzieci. Uważam to za wspaniały sposób przebywania z młodymi ludźmi. Filozofia jest bardzo pomocna w każdym dniu tygodnia. Moja codzienna praca polega na chodzeniu do szkoły i przeprowadzaniu pięciu lub sześciu sesji z dziećmi, a potem z nauczycielami. Mogę to robić każdego dnia. Żałuję, że muszę przy tym prowadzić firmę, żeby móc to robić, bo to trochę nudne, ale bycie z dziećmi i uprawianie filozofii jest absolutną rozkoszą, jeśli chodzi o jej wpływ na mnie. Co więcej, jeśli chodzi o wpływ filozofowania z dziećmi na moją osobę? Dzieci czasami mówią rzeczy, które włączam później do mojej osobistej filozofii życiowej. Myślę, że to chroni też przed umysłową stagnacją, ponieważ ciągle spotykam się z różnymi punktami widzenia.

Oto pytanie od jednego z naszych czytelników. Co mogą zrobić rodzice, aby przekonać swoje dzieci, że filozofia to mądrość, a nie tylko strata czasu?

Jedna analogia, której używam, choć czysto instrumentalna, to odwołanie do obrazu biegaczy, którzy trenują, biegając po piasku. Nie robią tego dlatego, że potem będą ścigać się na piasku, ale dlatego, że bieganie po piasku jest trudniejsze niż bieganie po zwartej powierzchni. Jeśli więc trenujesz bieganie po piasku, bieganie po normalnej powierzchni staje się stosunkowo łatwe. A zatem przez analogię, próbując odpowiedzieć na naprawdę trudne pytania, wyostrzasz swoje myślenie. I kiedy potem chodzi o bardziej zwyczajne, przyziemne pytania, to poszukiwani na nie odpowiedzi jest stosunkowo łatwe. A jeśli chodzi o nieinstrumentalną wartość, myślę, że najważniejszą sprawą jest to, jak filozofia i uprawianie filozofii łączą się z ludzkim rozwojem. Chociaż może to być mniej jasne dla niektórych ludzi, ludzie lepiej prosperują i się rozwijają dzięki filozofowaniu. Jeśli chcesz być szczęśliwszy jako człowiek, nie wystarczy po prostu coś robić. Można łatwo dać się wciągnąć i zacząć poświęcać dużo czasu i wysiłku na rzeczy, które w rzeczywistości nie przynoszą ci dużo szczęścia. Może to prowadzić do uzależnień, destrukcyjnych relacji itd. Tak więc zdolność do dystansu wobec codzienności i głębszego myślenia o tym, co jest ważne i co ma znaczenie zwiększa szanse na dobre samopoczucie i jak sądzę, szansę na dobre życie. Czy wrócimy do Sokratesa i ponownie zbadamy życie? Myślę, że wracamy tu do Sokratesa i pytania o bezmyślne życie. Myślę, że nie o to chodzi, że bezmyślne życie nie jest warte życia, ale że bezmyślne życie jest prawdopodobnie mniej warte życia. Można wieść bezmyślne życie i po prostu dzięki szczęściu lub dlatego, że mamy naturalnie radosne usposobienie, wszystko będzie ok. Ale to się dzieje przez przypadek. To się nie dzieje, ponieważ jest nieprzemyślane. Natomiast jeśli jesteś optymistą, jeśli chodzi o siłę rozumu, wiesz, że rozmyślając o czymkolwiek, możesz myśleć o tym lepiej. Obejmuje to oczywiście możliwość myślenia o własnym życiu. Dlatego też zajmuję się filozofią. Ponieważ poprzez rozmowę z innymi, wyrażasz to, co myślisz, dowiadujesz się tym samym, co sam tak naprawdę myślisz. Przeświadczenie, że najpierw myślisz o rzeczach, a następnie wyrażasz swoje myśli, jest, jak sądzę, w większości przypadków fałszywe. To właśnie dopiero w trakcie wyrażania myśli dowiadujesz się, co myślisz. Najpierw jest wypowiedź, a dopiero później „zasysamy” ją z powrotem do naszych głów i robimy z tego coś osobistego. To poprzez dialog dowiadujemy się, co myślimy.

Powiedziałeś, że sam nie jesteś rodzicem, ale czy masz jakieś pomysły, jak rodzice mogą podjąć się filozofowania z dziećmi i jak prowadzić z nimi dociekania jeden do jednego. Jakieś sugestie? 

Moja najważniejsza rada to zabawa w „adwokata diabła”, tak aby niezależnie od odpowiedzi dziecka na konkretne pytanie argumentować przeciwnie. Czasami pomaga też bycie naprawdę szczególnie upartym w swojej opinii lub posiadani opinii, która jest po prostu absurdalna i zmuszenie w ten sposób dzieci do przekonywania cię, że tak nie jest. Mając miskę zupy możesz powiedzieć: „To jest mój nowy kapelusz. Jak myślisz, czy to kapelusz, czy to miska na zupę? Dlaczego moja miska na zupę nie może być kapeluszem?”. Po prostu dyskutuj i myślę, że dzieciom naprawdę się to spodoba. To trochę jak intelektualna zabawa w walkę z dziećmi. To wspaniały sposób i dzieciom naprawdę się to podoba. Zabawa ta ma swoje własne zasady, własną „etykę”, tak jak w przypadku prawdziwej walki: nie używasz siły fizycznej, aby całkowicie przytłoczyć dziecko, pozwalasz mu cieszyć się wysiłkiem odpychania się i testowania własnej siły. Podobnie, jeśli robisz coś w rodzaju intelektualnej „bójki” z dzieckiem: nie rzucasz argumentów, wykorzystując wszytskie swoje zdolności umysłowe i doświadczenie, które masz, ale dajesz mu coś do przezwyciężenia, spierania się. Dzieci mogą cieszyć się poczuciem, że mają nad tobą jakąś jednorazową przewagę itd. Więc moja rada to spróbuj takiej intelektualnej bójki. Myślę, że to ciekawe podejście.

Nie wspomnieliśmy jeszcze o Mr Spot (Panu Kropce) i Mr Stripe (Panu Pasku). Opowiedz nam krótko o tym projekcie.

Spot and Stripe zainspirowane było moją codzienną rozrywką. Kiedyś oglądałem nagranie wideo o szachach Serba Mato Jelicia. Opowiadał on codziennie o partiach szachów i te opowieści zawsze zaczynały się i kończyły dokładnie w ten sam sposób. Osoba ta niezawodnie produkowała jedno wideo dziennie. Kiedy to oglądałem, pomyślałem: „Jak mógłbym zrobić to samo z filozofią dla dzieci? Jak mogę stworzyć ciekawe krótkie filmy, które dają to satysfakcjonujące uczucie rozpoczęcia i zakończenia w ten sam sposób?”. Stąd właśnie pochodzi Spot i Stripe. Są to więc dwie postaci, które lubią zadawać pytania, a potem się ze sobą nie zgadzać. Zawsze mają różne punkty widzenia. To, co robią, to rozpoczynanie kłótni. Może to być coś w rodzaju: „Czy dobrze jest odkryć miejsce, w którym nikt nigdy wcześniej nie był?” Spot będzie na to wszystko odpowiadał z chęcią, a Stripe będzie naprawdę bojaźliwy. Albo może to być coś znacznie poważniejszego, na przykład: „Jeśli zła osoba stworzyła naprawdę dobrą sztukę, to czy można się nią cieszyć?” itd. Potem tak przekomarzają się wzajemnie, a na końcu pytają: „Co ty o tym myślisz?”. I obaj mówią: „Hmmmm…”. Tak zawsze kończą. To cudowne, kiedy chodzę do szkoły, a czasami dzieci mówią: „Och, jesteś Pan Stripe?”. Jestem wówczas bliżej czucia się celebrytą niż kiedykolwiek!

Wywiad przeprowadził i przetłumaczył Łukasz Krzywoń

Jason Buckley – od około dziesięciu prowadzę zajęcia i szkolenia z filozofii dla dzieci. Kiedy byłem nauczycielem języka angielskiego w liceum, ulubioną częścią mojej pracy było odwiedzanie klas siódmych, aby opowiadać filozoficzne historie i prowadzić dyskusje. Pewnego razu jeden z chłopców powiedział: „Yay! To człowiek filozofii!” i nazwa została. Moje hobby, improwizowana komedia i storytelling, wprowadzam do zajęć z filozofii, tak aby była to forma intelektualnej i integrującej zabawy dla dzieci (i dorosłych), która jest jednocześnie „głęboką” zabawą. Prowadzę stronę www.thephilosophyman.com, gdzie po subskrypcji na blogu otrzymać można bezpłatny, cotygodniowy biuletyn zawierający pomysły na nauczanie. Prowadzę również sesje filozofii Zoom dla dzieci i dorosłych za pośrednictwem portali www.p4he.org i www.giftcourses.co.uk.

 

Łukasz KrzywońŁukasz Krzywoń – magister filozofii, absolwent Uniwersytetu Śląskiego. Autor podręcznika do prowadzenia filozoficznych dociekań z dziećmi i młodzieżą pt. Filozofuj z dziećmi, który został wydany w styczniu 2019 r. przez Wydawnictwo Academicon. Od 2004 r. mieszka w Irlandii. Od wielu lat pracuje tam z dziećmi i z młodzieżą, prowadząc m.in. dociekania filozoficzne w szkołach. Specjalista od filozofii dla dzieci z The Philosophy Foundation w Londynie i aktywny członek europejskiego stowarzyszenia SOPHIA, promującego filozofowanie z dziećmi. Obecnie uczy o ochronie środowiska w szkołach dla Green-Schools Ireland. Organizuje też kółka bębniarskie, męskie kręgi, uczy polinezyjskiego Sasa, chińskiego Tai Chi, maluje artystyczne murale wraz z różnymi grupami tworzy artystyczne mandale, uczy praktyki uważności i relaksacji. Jego praca magisterska Ukryty Blask ukazała się drukiem w roku 2005.

Po więcej informacji na temat filozofowania z dziećmi zajrzyj do naszego działu Filozofia dla dzieci.

 

Ilustracja: Jason Buckley, szkoła podstawowa Stivicihall, zdjęcie autorstwa Stephena Wellsa, www.clarityproductionsmedia.com

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

2 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Interesująca inicjatywa. Sądzę jednak, że filozofia to zbyt trudna dziedzina dla dzieci. Jeżeli coś tam zrozumieją to piąte przez dziesiąte.

  • Tylko żeby z tego nowej wojny /ulicznej/ albo kolejnej rewolucji neomarxistowskiej/postpostmodernistycznej i kulturowej nie było jak ma to dziś miejsce m.in. w UK, UE, USA, Skandynawii! I jeszcze nie w Polsce, jeszcze, choć początki sexualne/sexistowskie i deprawacyjne już są…
    Strach się bać! Danger?!

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy