Fragment z klasyka

Izydora Dąmbska: Zawodność rozumienia

Źródło: Izydora Dąmbska, W sprawie pojęcia rozumienia, [w:] Znaki i myśli. Wybór pism z semiotyki, teorii nauki i historii filozofii, Warszawa 1975, s. 55–56.


[…] Skłonna jestem twierdzić, że rozumienie jest formą poznawania zawodną i że to wynika z samej tego poznawania istoty. Rozumienie tekstu pisanego czy mówionego jest zawsze pewną jego subiektywną interpretacją, uwarunkowaną z jednej strony całą wieloznacznością i niejasnością mowy ludzkiej, z drugiej indywidualnymi własnościami określonego tekstu i subiektywnym stylem myślenia rozumiejącego. Wie o tym każdy tłumacz, jak przy najrzetelniejszym wysiłku wniknięcia w tekst rozmaicie ów tekst można rozumieć. Wystarczy na próbę dać do przetłumaczenia ten sam ustęp kilku ludziom jednako dobrze znającym język oryginału albo i samemu ten sam ustęp przetłumaczyć parę razy w pewnych odstępach czasu. Przekłady będą na pewno mniej lub bardziej różne i zawsze pozostanie jakiś osad nieprzekładalności. Traduttore traditore, choćby nie wiem, jak chciał być wierny.

Wielorakie są tego przyczyny i nieraz o nich mówiono. Prócz zasadniczej nieprzekładalności języków wchodzi w grę indywidualny styl myślenia każdego człowieka, który każe mu rozumieć tekst na gruncie mniej lub bardziej uświadomionych założeń natury poznawczej i emocjonalnej; wchodzą w grę swoiste własności tłumaczonego tekstu, do których zrozumienia niezbędna jest dokładna znajomość czasu i środowiska, w którym tekst tłumaczony powstawał. Wchodzą w grę jakże nieuchwytne czynniki pozaintelektualne, związane z emocjonalnym zabarwieniem dzieła, odmiennym nieraz u twórcy aniżeli u tłumacza.

Podobne trudności wiążą się z rozumieniem wyrazów cudzych stanów czy dyspozycji duchowych. Wieloznaczność tych wyrazów, odrębność struktur psychicznych, świadome lub nieświadome symulacje stają w poprzek naszym wysiłkom rozumienia cudzej duszy. Jeśli to rozumienie pojmiemy w duchu Diltheya jako naśladowcze przeżywanie cudzych stanów, czyli żywe wyobrażanie ich sobie i przejmowanie się nimi (coś jak w grze aktora na scenie), to zauważyć trzeba, że uzasadnione żywić można wątpliwości, czy naprawdę cudze życie psychiczne zdoła ktoś zrozumieć. Jakże bowiem przeżywać naśladowczo coś, co dane jest bezpośrednio tylko komuś innemu? Co uprawnia nas do założenia, że te stany, które w nas się zjawiają jako wynik naśladowania, są do stanów owej osoby podobne? Jeśli podstawą tego naśladowania przeżyć jest stan emocjonalny wczuwania się w psychikę drugiej osoby, to jakiej bliskości duchowej trzeba, by kogoś naprawdę rozumieć? Tysiączne nieporozumienia w obcowaniu z ludźmi świadczą, jak zawodna jest ta metoda poznania.

Nie zajmując się szczegółowo w każdej grupie przypadków pokazywaniem powątpiewalności wyników poznawczych rozumienia, wskażę tylko wspólne jej tło. W każdej swej postaci rozumienie jest pewnym interpretacyjnym ujmowaniem stosunków między tym, co mamy rozumieć, a tym, co mu nadaje sens. Wszelka zaś interpretacja zakłada momenty subiektywistycznej oceny, czyniąc tym samym wyniki swe zawodnymi. Wiedzą o tym dobrze chociażby historycy, których robota w znacznej mierze zawisła od rozumienia źródeł i rozumienia spraw ludzkich dusz. Wiedzą, jak rozumienie epok i wydarzeń zależy od każdoczesnych ocen i założeń natury poznawczej tych, którzy przeszłość odtwarzają, a raczej konstruują na nowo. Rozumienie historyczne, samo dla siebie tworzące przedmiot ważnych epistemologicznych zagadnień, jaskrawo uzmysławia zawodność i powątpiewalność tej metody poznania.

Czy wobec tego, że to poznanie jest zawodne, że jak można by jaskrawo rzecz sformułować, rozumiejąc, naprawdę nie rozumiemy, trzeba z tej metody rezygnować? Wydaje mi się, że nie. Wszak nie wydaje się ta metoda o wiele bardziej zawodna od innych metod aposteriorycznych i metod poznawczych stosowanych w praktyce życia. Gdy na podstawie danych doświadczenia zmysłowego wnosimy coś o przebiegu zjawisk przyrody, zachodzi również analogiczna pośredniość poznania, czyniąca je zawodnym. Wniosek metodologiczny z tych uwag sceptycznych tylko ten, by zdając sobie sprawę z zasadniczej powątpiewalności wyników rozumienia, być gotowym poddawać je rewizji i kontroli i uświadamiać sobie ich charakter hipotetyczny i roboczy. Wystarcza do działania, jak mawiali sceptycy – brać pod uwagę to, co nam się wydaje, choć nie możemy być pewni, czy naprawdę jest tak, jak się nam wydaje, i choć na pewno często nie jest tak, jak nam się wydaje.


Pobierz tekst w PDF.


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Najnowszy numer filozofuj "Kłamstwo"

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy