Artykuł Etyka

Jacek Hołówka: Granice śmiechu

Ale nie tylko wady duchowe są zależne od woli, lecz także błędy fizyczne niektórych ludzi, których też ganimy; nikt bowiem nie gani tych, co są brzydcy z natury, ganimy jednak takich, którzy są nimi przez brak ćwiczeń i zaniedbanie. Podobnie się rzecz ma z chorobą i ułomnościami; bo nikt nie lżyłby niewidomego od urodzenia lub skutkiem choroby lub uderzenia, lecz raczej litowałby się nad nim; każdy natomiast zganiłby człowieka, który stracił wzrok z powodu opilstwa lub innego nieumiarkowania. Arystoteles, Etyka Nikomachejska (14a22)

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 1 (25), s. 44–45. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Tu tkwi – moim zdaniem – zasadnicza odpowiedź na pytanie, kiedy śmiech jest nie na miejscu. Jest tak wtedy, gdy śmiech jest napaścią na kogoś niezaczepnego i wyraża złośliwą chęć utrącenia go przez wyszydzanie słabości, które powstały niezależnie od jego woli. I odwrotnie, dopuszczalny jest taki śmiech, który wprawdzie kogoś szykanuje i uciera mu nosa, ale utrąca go dlatego, że ów ktoś żąda dla siebie większego uznania niż to, na które zasługuje. Wyśmiewanie to ujawnienie śmieszności, czyli chęci puszenia się i chorobliwego zakochania w sobie przy braku uroku, inteligencji, siły i wielu innych istotnych zalet. Śmiech koryguje i wychowuje, wskazuje każdemu jego miejsce. Spycha na bok pyszałków, ujawnia naiwność przemądrzałych, zniechęca słabych do obrażania silniejszych, odbiera poczucie pewności siebie uzurpatorom, sprowadza zbyt ambitnych na ziemię i przywołuje nachalnych do porządku. Stawia w krytycznym świetle tych, którzy się pysznią tanią i krzykliwą elegancją.

Reguły dopuszczalnego wyszydzania testowane są na co dzień przez opowiadanie dowcipów. W środowisku ludzi młodych, otwartych na zmiany i nonszalanckich wolno opowiadać dowcipy szorstkie, dokuczliwe i wulgarne. W środowisku ludzi nastawionych konserwatywnie akceptowane są tylko żarty ostrożne, łagodne i pozbawione obraźliwych aluzji. Śmiechem i dowcipami testuje się zakres społecznej tolerancji na ubliżanie. Gdy żartowniś tryska humorem, ale otoczenie udaje, że go nie słyszy i stara się od niego odsunąć, to społeczny przekaz jest jasny. Jego żarty są prymitywne i niedopuszczalne. Ponadto z zasady nie wyśmiewamy ludzi aktualnie siedzących koło nas, także nie urągamy nieobecnym, jeśli ich postawę charakteryzuje powściągliwość, spokój, samokrytycyzm i życzliwość dla innych. Ośmieszamy natomiast chętnie tych, którzy są szczególnie pobłażliwi wobec siebie i ślepi na własne wady. Jednak nie ośmieszamy oszustów, kłamców, bandytów, złodziei i morderców. Ich osądzamy i wtrącamy do więzienia. Ośmieszamy leni, niezdary, pieniaczy, upartych dogmatyków, mądrali i nudziarzy.

Rozpatrzmy przykłady. W Internecie (50 of the most offensive jokes: funny – Reddit) znajduje się zbiór ryzykownych dowcipów, które mają w sobie coś świeżego, ale zawierają też dużo abstrakcyjnego okrucieństwa. Czy są to dopuszczalne dowcipy? Uwaga – daję odpowiedź: dobry dowcip spełnia dwa warunki. Po pierwsze, przeważa w nim świeżość skojarzeń nad siłą wyrażonego okrucieństwem, i po drugie, nie uraża tych uczuć u słuchaczy, które powinny być szanowane.

Przypadek 1. (świeżość przeważa nad okrucieństwem, które jest jawnie zmyślone i niewiarygodne, czyli ten żart dopuszczalny): Mój dziadek powiedział: „Twoje pokolenie za bardzo polega na nowych technologiach.” „Nieprawda – odpowiedziałem – to Twoje pokolenie za bardzo polega na nowych technologiach” i wyłączyłem mu system podtrzymywania życia.

Przypadek 2. (jest tu niespodziane skojarzenie, ale żart jest nierealny i odrażająco okrutny, czyli niedopuszczalny): „Wiesz, że mój brat jest kaleką i nie ma obu dłoni?”. „Tak wiem”. „Wyobraź sobie, że w szkole dali mu na prezent parę rękawiczek”. „Nie żartuj; to jak on sobie rozwinie ten prezent z opakowania?”.

Przypadek 3. (chyba świeżość i okrucieństwo są tu zrównoważone; żart dopuszczalny pod warunkiem, że ktoś natychmiast puści wulgarny dowcip na temat mężczyzn): Czym się różni seks z żywą żoną od seksu ze zmarłą? – W łóżku niczym, ale w kuchni wzrasta stos niezmytych naczyń. (Wolno buczeć.)

Jeśli ktoś po tym wyliczeniu czuje się urażony i dotknięty, to tytułem samoumartwienia podam teraz pięć dowcipów o filozofach. To są najgorsze dowcipy, jakie znam (Top 10 Philo­sophy Jokes, Psychology Today, by Neel Burton M.D.).

Przypadek 1. (nudny i niewinny): Kartezjusz bierze na obiad Jeanne, swoją narzeczoną, do najlepszej restauracji w mieście. Prosi, by przyjaciółka wybrała wino. Ona wskazuje na butelkę najdroższego burgunda. Kartezjusz mówi: „Nie myślę” i znika.

Ten dowcip jest wysilony i bez żadnej świeżości. W istocie, to nie jest żaden dowcip, tylko aluzja. Kartezjusz znika, ponieważ dla niego dowodem istnienia jest logiczna niemożliwość popadnięcia w stan wątpliwości, jeśli się nie istnieje. Zatem kto wątpi, ten choćby wątpił w swoje istnienie, musi istnieć. To jest dość elementarny, ale ciekawy i pouczający paradoks. Kartezjusz mówi jednak o wątpieniu, nie o dowolnej myśli. A już z pewnością nie mówi, że jeśli ktoś przestaje myśleć na chwilę, to przestaje istnieć. A najzupełniej nie twierdzi, że jeśli ktoś powie „nie myślę” w sensie: „nie sądzę, że to dostaniesz”, to natychmiast znika. Ten niby-dowcip szerzy zamieszanie myślowe i nie jest zabawny.

Przypadek 2. (może niewinny, ale głupi): „Ilu potrzeba marksistów, żeby wkręcić jedną żarówkę?…”. Ten niby-dowcip opowiada się na temat Polaków, Murzynów, Greków i Włochów. Nie opowiada się go na temat Niemców i Francuzów. Mnie to zróżnicowanie wydaje się bardziej zabawne niż sam dowcip. Odpowiedź na postawione pytanie – jeśli ktoś nie wie – brzmi: „Trzech. Jeden stoi na taborecie, dwóch pozostałych podnosi taboret do góry i tak obraca taboretem, żeby żarówka wkręciła się w obsadkę”. W wersji szydzącej z marksistów pointa jest inna. Odpowiedź brzmi: „Zero, ponieważ wszystko, co się wkręca, samo się wkręca, gdyż ma w sobie zawiązek rewolucji”. W pierwszej chwili trudno pojąć, o co chodzi. Otóż to jest kalambur. Wykorzystuje się w nim podwójne znaczenie słowa revolution, które może znaczyć albo „obrót”, albo „rewolucja”. Pewni ludzie reagują szczerą radością, jeśli cokolwiek zrozumieją, i już sam ten fakt wydaje się im dowcipny. Biedacy.

Przypadek 3. (wymuszony, skomplikowany, naiwny): Pewien filozof ma szofera. Szofer z nudów chodzi na jego wykłady. Po roku mówi: „Może ja raz spróbuję zostać filozofem? Jak pan dostanie następne zaproszenie, to ja pana zawiozę na miejsce, ale potem zamienimy się rolami i ja wystąpię z wykładem. Może nie z wykładem, tylko od razu poproszę o pytania”. Filozof się zgadza i jadą. Pierwsze pytanie jest od razu dość trudne: „Czy istnieje epistemologiczna meta-narracja, która pozostaje w zgodzie z teleologiczną koncepcją wszechświata?”. Zapytany tylko na chwilę traci głowę: „To proste pytanie – może na nie nawet odpowiedzieć mój szofer”.

Nie wiem, co to jest. Żart z żargonu filozoficznego, z ról społecznych, z poziomu zarobków profesorów filozofii, z ambicji zawodowych szoferów? Cokolwiek to jest, jest kompletnie nieudane.

Wniosek mam jeden. Szkoda, że nie ma dowcipów na temat opowiadaczy głupich dowcipów. Może zresztą ci opowiadacze są tak nudni, że na ich temat nie da się powiedzieć nic świeżego. A pastwić się nad nimi też nie warto. Mają wspaniały immunitet.


Jacek Hołówka – ur. w 1943 r. we Lwowie. Emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Obecnie profesor filozofii w Pedagogium w Warszawie. Redaktor „Przeglądu Filozoficznego”. Zajmuje się filozofią analityczną, moralną i polityczną. Hobby: opera (sam nie śpiewa), kolarstwo amatorskie (jeździ).

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Małgorzata Uglik

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

2 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Z ostatnią oceną dowcipu nie zgadzam się (nr 3), dowcip jest przykładem na strategiczne myślenie, nie tylko wśród filozofów, ale też wśród szoferów.

    • Z Piotrem się nie zgadzam , że nie zgadza się z opinią na temat dowcipu #3 . Owszem jest przykładem na prezentację cwanej inteligencji . Nie jest śmieszny bo jest nudny — za dłuuugi jak na tak mało przewrotną puentę.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy