Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 2 (50), s. 48–49. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Basia i Kasia są bliźniaczkami. Gdy mają dobry humor, czasem ubierają się i malują tak samo. Trudno je wtedy odróżnić. Mówią podobnym głosem, uśmiechają się podobnie i wykonują te same gesty. Bawią je te same proste gagi. W parku siadają na ławce i czekają, aż obok będzie przechodzić chłopiec z zapalonym papierosem. Wtedy Kasia się uśmiecha, wyciąga własnego papierosa i pyta: „Czy mogę sobie od pańskiego odpalić?”. Chłopiec sięga do kieszeni po zapalniczkę, ale Basia mówi na to: „Nie trzeba. Lepiej smakuje ogień od ognia”. Chłopiec się gubi. Czy to ta dziewczyna prosiła go przed chwilą o ogień, czy to ta druga? Nie jest pewien. Podsuwa zapalonego papierosa tej, która na to czeka. Wtedy obie się śmieją. Ale jak to było naprawdę? Czy on pomylił te dwie dziewczyny? Czy mu się przewidziało, że najpierw zagadnęła go ta pierwsza, która teraz patrzy na komin za płotem i nie ma papierosa w ręce? Czy one szybko zamieniły się miejscami? Chłopiec robi głupią minę i szybko zmyka. Sprawa jest pozornie zamknięta. Ale dla filozofii żadna prosta sprawa nie jest nigdy definitywnie zamknięta.
Chłopiec nie jest pewien. Czy miał do czynienia z dwiema dziewczynami, czy z jedną z nich w ogóle nie miał do czynienia? Odwraca się i widzi, że na ławce siedzą obie i obie się dziwnie uśmiechają. Jedna pali, druga nie. Ale czy pali ta, która wzięła ogień, czy ta, która się nie ruszała? Nie jest pewien. To jest inteligentny chłopiec, więc musi zdecydować, czy jest materialistą, czy funkcjonalistą. Na pewno dziewczyny były dwie i teraz obie tam siedzą. Ale co je odróżnia? Osobne ciała, czy osobny styl zachowania? Czy obie na zmianę robią te same rzeczy, czy jest inaczej – jedna jest niema i sztywna, a druga jest rozbawiona i wiercipięta. Jeśli chłopiec zdecyduje, że jest materialistą, to musi powiedzieć tak: „To, co one robią, nie ma znaczenia. Każda może robić to, co chce. Z lewej jest jedna, z prawej jest druga. Poza tym są nieodróżnialne, bo to są bliźniaczki. Przecież żadna z nich nie staje się tą drugą tylko dlatego, że zacznie ją naśladować. Naszą tożsamość wyznacza nasze ciało”. Ale jeśli chłopiec zdecyduje, że jest funkcjonalistą, to powie coś innego: „Co tu ma ciało do rzeczy? Przecież one są identyczne. One się nie odróżniają przez ciało, tylko przez zachowanie: jedna jest wiercipięta i intrygantka, druga jest spokojna i lekko senna. Pierwsza szuka ognia, ale nie chce przypalić od zapalniczki. Druga siedzi i patrzy z rozbawioną minką. Potem się zamieniają miejscami albo nie, to nie ma znaczenia. Jedna chce ognia, a druga nie. Nie muszą się zmieniać miejscami. Ta żwawa siedzi tam, gdzie jedna z sióstr jest żwawsza, a flegmatyczka siedzi tam, gdzie jedna z sióstr jest ospała. Dopóki nie mają identycznego sposobu zachowania, ich temperament równie dobrze je różnicuje jak miejsce, na którym siedzą”.
Który opis świata jest lepszy? Materialistyczny czy funkcjonalistyczny? To zależy od tego, czy ten chłopiec jest potencjalnym monogamistą i czy lubi spokojne dziewczyny czy rozhasane. Jeśli jest monogamistą, to raczej uzna, że liczy się to, gdzie kto siedzi, a nie to, jak kto się zachowuje. Jeśli natomiast lubi dziewczyny rozrywkowe, to powie, że podoba mu się ta, która grymasi z papierosem, ale czy to jest zawsze ta sama w sensie materialnym, czy raz jedna, a raz druga, nie ma dla niego większego znaczenia.
Czy bank może rozumować podobnie? Wyobraźmy sobie, że Basia i Kasia chcą otworzyć wspólne konto i razem spłacać obciążenia. Mogłyby po prostu otworzyć wspólne konto, ale podejrzewają, że w banku będą robić im trudności. Szczególnie jeśli zobaczą, że są bliźniaczkami. Zatem Basia idzie sama do banku i na swój dowód otwiera sobie konto. Po pół roku każe sobie wypłacić pięć tysięcy przy okienku. Na razie wszystko jest ok. Miesiąc później Kasia idzie do banku z dowodem Basi i każe sobie wypłacić dwa tysiące. Wszystko idzie bez kłopotu. Ale nagle znalazł się ten chłopiec z papierosem i pyta: „Ty jesteś Kasia?” – „Tak”. – „I ty na dowód Basi wypłaciłaś sobie pieniądze? No wiesz? To było oszustwo”. Kasia mówi: „Żadne oszustwo. Wzięłam swoje pieniądze ze swojego konta. Pieniędzy Basi nie ruszyłam. Zdjęcie się zgadza i nazwisko się zgadza. Tylko imię się nie zgadza. Ale kasjerka mnie nie pytała o imię, tylko patrzyła na mnie, ty mała głowo, a ja jestem do Basi podobna tak, jak do samej siebie. Idź teraz”. Kasia wraca do domu i mówi: „Słuchaj, spotkałam w banku tego facia z papierosem. Gapił się na mnie. Musimy się umówić. Dziś przez jedną godzinę ja byłam tobą, a ty mną. OK?” – „Oczywiście. Albo to pierwszy raz?” – „Brawo. Zatem, jeśli nikt nie stwierdził, że było inaczej, a nikt nie stwierdził, że było inaczej, to faktem było to, co ustalimy, że było faktem”. – „Kasiu, czy ty chcesz mieć dwóję z filozofii? Fakty to fakty, a zmyślenia to zmyślenia. Prawda?” – „No dobrze. Ja tam byłam, a nie ty. Ale oszustwa nie było. Wzięłam moje pieniądze z naszego konta, prawda? Tak. I nie masz mi za złe. Prawda? Tak. Posłużyłam się twoim dowodem i nie masz mi tego za złe, prawda?” – „Nieprawda. Mam ci za złe, ale ci wybaczam, choć zrobiłaś głupio. I pamiętaj, nie wolno tego więcej robić”. – „Ale ty jesteś pedantka”. – „Nie jestem pedantka, tylko wiem, że istnieją fakty społeczne. Używałaś zawłaszczonego dowodu tożsamości. Za to jest przewidziana kara. Żaden sąd tej kary nie uchyli, ponieważ prawo zabrania posługiwania się nie swoim dowodem tożsamości. Oszustwo prawne pozostaje wykroczeniem, nawet jeśli nie ma osoby poszkodowanej. Nasza tożsamość jest ściśle określona z dokładnością do realnie istniejących osób na świecie. W tym sensie każdy może być tylko sobą, a nie kimś innym. Nie wolno nam naszej tożsamości pożyczać, tajnie zmieniać, gmatwać, mnożyć lub likwidować. Zresztą to jest najczęściej niewykonalne. Ale nawet gdy jest wykonalne, to pozostaje karalne. Kropka”.
Teraz możemy podsumować. Autentyczność jest formalnie bardzo ważna. Musimy być w stanie ściśle określać tożsamość tych przedmiotów, których nie wolno mylić ze sobą. Ale czy autentyczność ma jakąś wartość nieumowną, wewnętrzną, samą w sobie? To się wydaje wątpliwe. Ja nie jestem stokroć więcej wart tylko przez to, że jestem unikalny, niepowtarzalny i różny od każdego poza mną z dokładnością do wszystkich ludzi istniejących w świecie. Istnieją oczywiście osoby, dla którym jestem ponadto kimś ważnym autentycznie i unikalnie. To moi przyjaciele, bliscy znajomi, moja rodzina i może psy, które lubią mój zapach. Ale czy odniósłbym jakąś stratę prestiżową lub emocjonalną, gdyby nagle te wszystkie osoby i stwory ustaliły, że jestem wymienny z dokładnością do pięciu osób na świecie? Moim zdaniem nie. Pod warunkiem, że te osoby byłyby zawsze gdzieś daleko ode mnie: w Meksyku, Kenii, na Kamczatce lub Zanzibarze. Nic by mi to nie szkodziło, gdybym miał gdzieś na świecie cztery identyczne fizycznie sobowtóry. Byleby nigdy nie dochodziło do pomieszania mojej osoby z tamtymi. Autentyczność w sensie unikalności jest przeszacowana. Natomiast w sensie niewymienialności jest bardzo ważna.
Jacek Hołówka – ur. w 1943 r. we Lwowie. Emerytowany profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Redaktor „Przeglądu Filozoficznego”. Zajmuje się filozofią analityczną, moralną i polityczną. Hobby: opera (sam nie śpiewa), kolarstwo amatorskie (jeździ).
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Mira Zyśko
Skomentuj