Artykuł Filozofia polityki

Jacek Jaśtal: Czy obywatele Utopii mogą obejść się bez utopii?

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 3 (33), s. 28–29. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Starałem się odkryć to pierwsze ogniwo błędu i ukazać tę pierwszą rozbieżność, która zawsze oddala od prawdy naszych Moralistów i Prawodawców. Posłuchajcie ich wszystkich. Jako niezachwiane prawo i podstawę swoich systemów przedstawią wam to doniosłe zdanie: „Człowiek rodzi się zły i występny”. „Nie – powiadają niektórzy – człowiek nie rodzi się zły, lecz sytuacja, w jakiej znajduje się na tym świecie, sama struktura jego bytu, wydaje go na łup nieuniknionego zepsucia”.

Ponieważ wszyscy w to wierzą, nikt nie wyobraża sobie nawet, że może być inaczej; stąd też nikt nie wpadł na pomysł, że można postawić i rozwiązać taki oto wspaniały problem:

Znaleźć taki układ stosunków, przy którym byłoby rzeczą niemożliwą, żeby człowiek mógł być zepsuty czy zły; albo przynajmniej minima de malis.

E.-G. Morelly, Kodeks natury czyli prawdziwy duch jej praw, przeł. D. Malewska, Warszawa 1953, s. 8–9.

Morelly, prawdopodobnie nauczyciel na głębokiej prowincji Francji czasów Ludwika XV, nie należy do pierwszoplanowych postaci Oświecenia. Prawie nic nie wiadomo o jego życiu, nie jest też wcale absolutnie pewne, że przypisywane mu książki są rzeczywiście jego autorstwa. Długo uważano na przykład, że Kodeks wyszedł spod pióra Diderota, choć przeciętny styl i zagmatwany układ tego dzieła nie wskazują na talent tej miary. Mimo wszystko jednak warto pamiętać o Morellym: nawet bardzo przeciętne książki mogą wyznaczać zupełnie nowe kierunki rozwoju fundamentalnych idei.

Dwa lata przed opublikowaniem Kodeksu, w roku 1753 został wydany przez tego samego autora poemat heroiczny Rozbicie wysp pływających albo Bazyliada słynnego Pilpai. Autor tej utopii, występujący jako M***, podaje się we wstępie jedynie za tłumacza dzieła, które przypadkowo odkrył w Indiach, biorąc udział w ataku na Delhi. Literackie motywy są jednak dość swobodnie zaczerpnięte także z tekstów arabskich i latynoskich, które w licznych przeróbkach krążyły wówczas po Francji. Bazyliada jest typową utopią podróżniczą – oto autor dociera do kraju idealnego, o systemie społecznym, który likwiduje konflikty, zachęca do umiarkowania i współpracy oraz umożliwia osiągniecie pełnej harmonii. Krajem rządzi król, który nie jest jednak autorytarnym władcą, ale łagodnym oświeconym prawodawcą. Naczelnym prawem jest natomiast ograniczenie własności prywatnej.

Ponieważ Bazyliada spotkała się z ostrą krytyką, jej autor przygotował nowe dzieło, tym razem bardziej teoretyczne, nieposługujące się wprost sposobem narracji i obrazami typowymi dla literatury utopijnej. Utopia przyjmuje tu zupełnie nową postać: idealnego kodeksu normującego życie społeczne. Ta zmiana okazuje się bardzo znacząca. Typowe utopie podróżnicze, jak zauważa B. Baczko w klasycznej już pracy Światła utopii, opisują świat niejako równoległy do naszego, świat o własnej strukturze, własnej historii (a raczej ahistoryczności) i własnej kulturze, jedną z wielu możliwych realizacji życia społecznego. Takie utopie są grą intelektualną, swoistymi wariacjami na temat organizacji państwa. Utopia Kodeksu jest natomiast przede wszystkim wizją zmiany, jaką powinna przejść konkretna społeczność realnych jego czytelników. Postulat zmiany zakłada jednak, że stan aktualny jest daleki od doskonałości, ponieważ jego historia przebiegała nie tak, jak powinna. Takie ujęcie w centrum uwagi stawia zło i problem postępu w dziejach. Uznaje, że utopia nie jest zwykłą grą wyobraźni, ale realnym projektem ostatecznego rozwiązania problemu zła poprzez aktywną modyfikację kierunku przeobrażeń społecznych. Opisane w utopii szczęście ludzkości nie jest już tylko abstrakcyjną ideą pełniącą rolę swoistego lustra zbiorowości, ale realnym celem dążeń. Wystarczy tylko wskazać przyczynę niepowodzeń historii ludzkości i ją wyeliminować. Morelly ma tu gotową, brzemienną w skutki odpowiedź: całe zło bierze się z własności prywatnej. Wraz z jej eliminacją nie tylko znikną konfliktowe żądze, ale także zbędna okaże się silna władza polityczna. Tak oto rodzi się idea ostatecznego celu historii – idea społeczeństwa komunistycznego.

Dziś, bogatsi w tragiczne doświadczenia XX w., nie jesteśmy skłonni wierzyć w historyczny postęp moralny, a już na pewno nie wierzymy, że ów postęp dokonuje się poprzez realizację komunistycznych utopii. Na czym jednak polegał błąd Morelly’ego i jemu podobnych? Trudno wszak odmówić ich postulatom pewnego rysu szlachetności.

Emil Cioran, papież współczesnych mizantropów, moralnych pesymistów i demaskatorów wszelkich społecznych iluzji, w gruncie rzeczy podziela punkt wyjścia Morelly’ego. Także jego zdaniem zło społeczne wiąże się z nędzą i skalaniem, jakie niesie bogactwo. Owa nędza nie jest jednak czymś przypadkowym, ale wprost wynika z ludzkiej natury. A „w utopijnych opowieściach najbardziej uderza brak wyczucia, brak psychologicznego instynktu. Ludzie w nich występujący są automatami, stworzeniami całkowicie wymyślonymi bądź symbolami: nie ma nikogo prawdziwego” (Historia i utopia, przeł. M. Bieńczyk, Warszawa 2008, s. 119 i nn.). Członkowie utopijnych społeczeństw są nie tylko marionetkami, przede wszystkim są niemal idealnie dobrzy. Taka konstatacja może wynikać jedynie z niewiedzy na temat prawdziwej natury człowieka: „Siebie poznajemy w chwili, w której zaczyna się nasz upadek (…). Aby móc lepiej pojąć własny lub czyjś upadek, należy przejść przez zło i, gdy trzeba, w nie się zanurzyć; w jaki sposób osiągnąć to w owych miastach i na Wyspach, z których zło usunięte jest z zasady i z racji Stanu? (…) [Utopia jest] wroga anomalii, bezkształtowi, nieregularności, dąży do utwierdzenia tego, co jednorodne, typowe, powtarzalne i ortodoksyjne. Ale życie jest zerwaniem, kacerstwem, naruszeniem norm materii” (s. 120 i nn.). Podstawowy błąd utopii bierze się zatem z negacji fundamentalnego zła i zredukowaniem go do zła przypadkowego.

Na tym jednak nie koniec problemów z utopiami. Są one niezbędne, by jakoś radzić sobie z owym złem radykalnym: musimy mieć jakieś wizje nieosiągniętego szczęścia, by działać. „Potrafimy działać tylko w urzeczeniu tym, co niemożliwe (…); społeczeństwu niezdolnemu do wytworzenia utopii i poświęcenia się jej grożą skleroza i ruina. Mądrość nieulegająca żadnym porywom zaleca szczęście dane, które już istnieje; człowiek je odrzuca i właśnie ta jedna odmowa czyni zeń zwierzę historyczne, to znaczy amatora szczęścia wyobrażonego” (s. 114 i nn.).

Oto prawdziwy paradoks myślenia utopijnego: jego niedorzeczność polega na założeniu, że opisane w utopii społeczeństwo własnych utopii już potrzebować nie będzie.


Jacek Jaśtal – doktor hab. filozofii, pracuje na Politechnice Krakowskiej. Zajmuje się metaetyką oraz historią etyki i moralności. Wolne chwile poświęca na czytanie książek historycznych oraz słuchanie muzyki operowej. Pasjonat długodystansowych wypraw rowerowych.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Małgorzata Uglik

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

2 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Dzisiaj nową Utopię serwują nam: polityczna poprawność /PC/, marxistowski postpostmodernizm /neo/, lewica /komunizm, komuna, socyalizm, demoracja/, mniejszości sexualne /homosexualne, pederastyczne, pedofilskie etc./, mniejszości religijne, narodowe, imigranckie /islamskie, muzułmańskie, czarne, kolorowe etc./… Wizje obecne w literaturze utopijnej czy SF realizują się nam live real in life. Niestety. Koniec jest bliski. Apokalipsa.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy