Artykuł Filozofia prawa

Jacek Jaśtal: Czy rzeka może być osobą?

Zmiany w systemie prawodawczym nie pozostają też bez wpływu na filozofię: czy koniecznie musimy myśleć o sobie jako o odrębnej, metafizycznej całości? Skoro ujęcie osoby prawnej jako konstrukcji wystarcza, by uporządkować nasze interakcje, może lepiej porzucić metafizyczne wizje jako zbędne i błędne zarazem i uznać, że osoba w sensie źródłowym, pozaprawnym także jest jedynie jakimś społecznym konstruktem?

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2018 nr 4 (22), s. 41–42. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Komu lub czemu przyznawana jest osobowość prawna, determinowane jest przez prawodawcę, który teoretycznie może nadać osobowość prawną każdemu obiektowi, któremu zechce. Osoba prawna jest tylko fikcją prawną, odnoszącą się do ludzi lub nie-ludzi, na podstawie której system prawny decyduje o nadaniu praw lub nakładaniu obowiązków. […] Nadanie statusu osobowego rzece oznacza, że nie jest już ona przedmiotem, ale zostaje przekształcona w osobę prawną, która posiada prawa i obowiązki i która może egzekwować swoje prawa w stosunku do innych osób prawnych.
[A. Hutchison, The Whanganui River as a Legal Person, „Alternative Law Review” 2014, vol. 39/3]

Większości czytelników nieobeznanych z problematyką prawną nadanie rzece statusu osoby prawnej – jak miało to miejsce w Nowej Zelandii w 2014 r. – wyda się zapewne ekstrawagancją, na którą mogą sobie pozwolić jedynie zamożne kraje pozbawione poważniejszych problemów. Niektórzy uznają to nawet za oczywisty przejaw pożałowania godnego antyhumanizmu i dowód na odejście współczesnego świata od swoich cywilizacyjnych korzeni. Sprawa nie jest jednak aż tak prosta.

Zacznijmy od pojęcia osoby prawnej. W historii filozofii dominowało stanowisko głoszące, że bycie osobą jest wynikiem posiadania jakichś obiektywnych cech, które posiadać mogą jedynie ludzie. Jednak prawnicy od czasów starożytnych, mając na uwadze kłopoty z jednoznacznym wskazaniem tych cech oraz praktyczny wymiar prawa, ograniczali się zazwyczaj do uznania, że osoba to ktoś lub coś, co może być stroną stosunków prawnych, może posiadać uprawnienia i obowiązki. Uprawnienia te i obowiązki mogą jednak być w różnych sytuacjach różne, co prowadzi do różnicowania osób prawnych. Co więcej, dość szybko okazało się, że niezbędne jest uznanie za osoby prawne bytów, które nie są osobami fizycznymi, takich jak firmy, spółki, państwa i cały szereg innych instytucji. Jak głoszą niektórzy, wypracowanie takiej konstrukcji prawnej było wręcz milowym krokiem w dziejach ludzkości. Ze względu na mnogość takich podmiotów wygodniej jest ostatecznie uznać, że osoba fizyczna jest po prostu rodzajem osoby prawnej, a nie odwrotnie.

Kolejny krok polega na wyróżnieniu grupy podmiotów, które mają jedynie bierną zdolność bycia podmiotem: posiadają tylko uprawnienia, nie posiadając zobowiązań (na przykład osoby upośledzone czy niemowlęta). Co jednak decyduje o tym, że osoba posiada prawa? Rywalizują tu dwa ujęcia – jedno z nich głosi, że osoba posiada interesy, które powinny być chronione, drugie, że może wyrażać swoją wolę, co także przez system prawny powinno być respektowane. Pierwsze z nich wydaje się nieco szersze, łatwiej bowiem za jego pomocą uzasadnić np. prawa osób nieświadomych.

Aby uporządkować wszystkie te wątki, kategorie i związane z nimi wątpliwości, w drugiej połowie XX w. prawnicy zaczęli odwoływać się do koncepcji tzw. fikcji prawnej: byty, do których odnoszą się terminy prawne, mają charakter fikcyjny, a prawo jest kwestią konwencji. I taki właśnie charakter ma status bycia osobą prawną, która tworzona jest przez akt przypisania jej pewnych uprawnień lub obowiązków. Akt ten z kolei, jako efekt ścierania się różnych interesów i punktów widzenia, wypracowywany jest w debacie publicznej zmierzającej do osiągnięcia kompromisu.

Wróćmy teraz do naszej rzeki. Spór o Whanganui pomiędzy plemionami Maorysów, rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii, a nowozelandzkim rządem toczył się od lat 30. XX w. Dorzecze Whanganui stanowi pierwotny teren Maorysów, który po skolonizowaniu Wyspy Północnej przez Europejczyków stał się bardzo atrakcyjnym rejonem osadniczym, a dziś także rekreacyjnym. Z punktu widzenia Maorysów rzecz nie dotyczy jednak tylko prawa własności. Whanganui jest dla nich rodzajem duchowej, mitycznej istoty, ­posiadającej autonomiczną wartość, z której czerpie cała wspólnota. I właśnie owa wartość powinna być szczególnie chroniona. Jak jednak przełożyć oczekiwania Maorysów na pojęcia zachodniego systemu prawa? Po wielu dekadach ustalono, że najdogodniej będzie uznać rzekę za osobę prawną. Nie stoi to przecież w logicznej sprzeczności z systemem prawa, które uznaje bierne prawa podmiotowe osób prawnych, a niewątpliwie pozwoli rzekę lepiej chronić. Co więcej, nawet jeśli odrzucimy koncepcję fikcji prawnej i przyjmiemy bardziej tradycyjną koncepcję niefizycznej osoby prawnej (np. korporacji), która głosi, że ostatecznie ochrona jej praw da się sprowadzić do ochrony praw stanowiących ją osób fizycznych, także nie popadniemy w sprzeczność – wszak prawa i interes rzeki można interpretować jako prawa i interesy osób, które poprzez tradycję swojej wspólnoty są z nią szczególnie związane.

Nadanie osobowości prawnej rzece okazało się najlepszym sposobem zapewnienia jej całościowej ochrony z jednoczesnym poszanowaniem szczególnych więzi łączących Maorysów z rzeką. Dziś tego rodzaju przykładów jest już więcej. Wyjście poza antropocentryczną koncepcję osoby prawnej okazuje się koniecznością nie tylko z powodów ochrony naszej ekosfery. Zapewne już niedługo zaroi się wokół nas od różnego rodzaju autonomicznych systemów wykonujących zadania związane także z obowiązkami. Jeśli odpowiedzialność może ponosić firma, to dlaczego nie na przykład samochód bez kierowcy, który spowodował wypadek? Rozszerzenie pojęcia osoby prawnej może okazać się niezbędne, by poradzić sobie z tego rodzaju problemami.

Zmiany w systemie prawodawczym nie pozostają też bez wpływu na filozofię: czy koniecznie musimy myśleć o sobie jako o odrębnej, metafizycznej całości? Skoro ujęcie osoby prawnej jako konstrukcji wystarcza, by uporządkować nasze interakcje, może lepiej porzucić metafizyczne wizje jako zbędne i błędne zarazem i uznać, że osoba w sensie źródłowym, pozaprawnym także jest jedynie jakimś społecznym konstruktem?

Jak powszechnie wiadomo, łacińskie pojęcie persona pochodzi od nazwy maski (po grecku prosopon), za którą kryli się greccy aktorzy na scenie (dla oszczędności w przedstawieniu brało udział najwyżej trzech aktorów, a skonwencjonalizowanych masek było ponad 70). Osoba to pewna rola, jaką pełnię ze względu na konkretną sytuację. Naiwny jednak, kto sądzi, że kiedyś spoza licznych masek owo „ja” się wreszcie wyłoni, mignie choć na chwilę – być może ono bez jakiejś maski istnieć po prostu nie może.


Jacek Jaśtal – doktor hab. filozofii, pracuje na Politechnice Krakowskiej. Zajmuje się metaetyką oraz historią etyki i moralności. Wolne chwile poświęca na czytanie książek historycznych oraz słuchanie muzyki operowej. Pasjonat długodystansowych wypraw rowerowych.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Fot.: Some rights reserved by Duane Wilkins, CC BY 3.0

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy