Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 2 (56), s. 47–49. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Wstając, Fernanda znajdowała gotowe śniadanie i wychodziła z sypialni tylko po to, żeby zabrać jedzenie, które Aureliano zostawił jej na piecu, i zanosiła talerz do jadalni, żeby zjeść na lnianych obrusach, wśród kandelabrów, siedząc na głównym miejscu przy stole, naprzeciw piętnastu pustych krzeseł. Nawet w tych warunkach nie dzielili z sobą samotności, lecz żyli każde w swojej, sprzątając własny pokój, podczas gdy pajęczyna przyprószała róże, tapetowała belki i ściany.
G. G. Marquez, Sto lat samotności, tłum. G. Grudzińska, K. Wojciechowska, Kraków 2023, s. 394.
G. G. Marquez: Tak naprawdę nie znam nikogo, kto w jakiś sposób nie czułby się samotny. Takie jest znaczenie samotności, która mnie interesuje. Obawiam się, że to zabrzmi jak coś metafizycznego, zachowawczego, że wyjdę na kogoś kompletnie innego, niż naprawdę jestem, kim naprawdę chcę być, ale uważam, że człowiek jest zupełnie sam.
M. Vargas Llosa: Uważasz, że to cecha ludzkiego charakteru?
G. G. Marquez: Uważam, że to zasadniczy element natury ludzkiej.
G. G. Marquez, M. V. Llosa, Dwie samotności. Dialog Mistrzów, tłum. A. Rurarz, Warszawa–Kraków 2021, s. 38.
Bohaterowie Gabriela Garcii Marqueza żyją we własnych światach, które nieustannie się ze sobą zderzają, ale nigdy nie przenikają. Oszałamiające bogactwo ludzkich indywiduów reprezentowanych przez kolejne pokolenia rodu Buendiów, którego dzieje opowiada Sto lat samotności, uświadamia nam po raz kolejny, jak bardzo się różnimy i jak trudno różnice te zrozumieć i zaakceptować. Jak nasza wewnętrznie doświadczana indywidualna tożsamość trudna jest do pogodzenia z koniecznością dzielenia losu z innymi ludźmi i wpasowania się w warunki życia społeczności. Bez względu na to, czy samotność jest przymusowym zesłaniem, czy dobrowolnym wyborem, u jej podstaw tkwi właśnie ta fundamentalna sprzeczność. Jak pogodzić radykalną odrębność osoby – z całą nieprzeniknioną złożonością jej wewnętrznych przeżyć, indywidualnych pragnień, motywacji i wartości oraz sposobów ich ekspresji – z dojmującą potrzebą opartej na wzajemnej akceptacji więzi z drugim człowiekiem? Jeśli Marquez ma rację, twierdząc, że życie człowieka jest nieusuwalnie naznaczone samotnością, to właśnie dlatego, że konkretne „ja” jest ze swej istoty niemożliwe do zrozumienia przez żadne inne „ja”.
Rozważania nad powodami tego niezrozumienia oraz sposobami jego ewentualnego przezwyciężenia wypełniają nieprzeliczone tomy dzieł literackich i filozoficznych. W naturalny sposób stały się też jednym z najważniejszych tematów badań psychologicznych. Zainteresowanie nauki tym problemem ma po części charakter bardzo praktyczny – by sprawnie działać, konieczne jest przewidywanie zachowania innych. Ale by móc przewidywać, trzeba zrozumieć mechanizmy reagowania i decydowania, a to z kolei wymaga przypisania osobom pewnych cech. W ten sposób problem relacji interpersonalnych stał się problemem tzw. atrybucji – by wyjaśnić zachowania danej osoby, najlepiej przypisać jej pewne trwałe rysy charakteru. Szybko jednak okazało się, że owa atrybucja nie może być obiektywna – zależy od priorytetów i doświadczeń życiowych osoby jej dokonującej i ma charakter upraszczający. Nie muszę dogłębnie rozumieć życia wewnętrznego mechanika, żeby go przekonać, by szybko usunął nietypową awarię w moim samochodzie. Zazwyczaj wystarczy, jeśli poprzestanę na przypisaniu mu typowej chęci zarobku. Jak to nie zadziała, to sięgnę po coś bardziej subtelnego, np. odwołam się do jego potencjalnej ciekawości, ambicji lub współczucia. W takich sytuacjach skupiamy się na własnych celach, a nie na innych osobach. Czy jednak w ogóle jesteśmy zdolni do tego, by – przynajmniej niekiedy i w stosunku do niektórych osób – wyjść poza te naturalne ograniczenia i pragmatyczne uproszczenia? Czy jest możliwe obiektywne poznanie innych?
Postawienie tego pytania prowadzi do fundamentalnych sporów metodologicznych w psychologii. Behawioryści na przykład uznali, że zachowując rygory poznania naukowego, nic nie można powiedzieć o wewnętrznym życiu człowieka. Można jedynie opisywać zależności pomiędzy bodźcami a reakcjami. Inne nurty są mniej rygorystyczne i wskazują pewne adekwatne metody poznania – np. introspekcję, psychoanalizę czy badanie procesów mentalnych w ramach paradygmatu kognitywistycznego lub psychologii społecznej. Zawsze jednak w końcu mowa jest o pewnych typach, a nie o konkretnych osobach.
Dlatego filozofowie o mniej analitycznym, a bardziej metafizycznym czy egzystencjalnym nastawieniu dopatrują się w takich metodach nieuprawnionej redukcji osoby do przedmiotu. Klasyfikując przyczyny i cechy osobowości w ramach uporządkowanych schematów, nauki społeczne eliminują niepowtarzalną głębię indywidualnej tożsamości. Ale, jak twierdzą wspomniani filozofowie, jej poznanie jest jednak możliwe. Wymaga to tylko odwołania się do innych kategorii, np. „wczucia” (czyli – jak pisze Edmund Husserl – „uchwycenia obiektywnego ducha”), „spostrzeżenia wewnętrznego” (Max Scheler), „komunikacji egzystencjalnej” (Karl Jaspers) czy „sytuacji dialogicznej” (filozofia spotkania). By jednak te akty nie miały charakteru uprzedmiatawiającego, musi im towarzyszyć gotowość do otwarcia się po stronie osoby poznawanej. W ten sposób zarówno tęsknota za pełnym wyrażeniem siebie, jak i gotowość do zrozumienia innych zostaje ostatecznie utożsamiona z miłością. Tak też jest u Marqueza – jedyną drogą do przezwyciężenia samotności staje się miłość, która jednak z istoty jest czymś tak wyjątkowym, że gdy się w końcu zdarza, od razu staje się destrukcyjna i kończy dzieje rodu Buendia. Jak widać, ta tęsknota do zespolenia ma ostatecznie rys mistyczny. Docieramy tu do granic poznania, a zrozumienie innych staje się nieosiągalnym celem, z którego nie można jednak zrezygnować, ponieważ inaczej nie sposób zachować wiary w sens ludzkiej egzystencji. To – jak zapewne powiedziałby Leszek Kołakowski – organizujący naszą egzystencję mit.
Zderzenie z mitem rozumienia bywa jednak bolesne. Sam Marquez przekonał się o tym bardzo dobitnie. Zaraz po ukazaniu się Stu lat samotności (1967) w Limie odbyła się ważna publiczna debata pomiędzy jej autorem a wybitnym peruwiańskim pisarzem Mariem Vargasem Llosą. Od tego momentu pisarze bardzo się zaprzyjaźnili. W kolejnych latach, doceniając wzajemnie swoją twórczość, dzielili się swoimi pisarskimi i życiowymi doświadczeniami emigrantów, a także często po prostu spędzali razem czas i się wspierali. Llosa napisał nawet o twórczości Marqueza rozprawę, na podstawie której uzyskał doktorat w Madrycie. W lutym 1976 r. obaj mieli być jurorami na festiwalu filmowym w Meksyku. Gdy na sali kinowej Marquez rozwarł ramiona w radosnym geście powitania przyjaciela, uchodzący za wzór kultury osobistej i elegancji Llosa bez słowa wyjaśnienia wymierzył Kolumbijczykowi prawy sierpowy, który powalił go na ziemię. Od tej pory nigdy się więcej się nie spotkali, nigdy też nie wyjaśnili, jakie były przyczyny tego zajścia. Biografom obu noblistów (Marquez – 1982, Llosa – 2010) pozostają tylko domysły. Niektórzy sugerują, że poszło o poglądy polityczne Marqueza, który zaczął publicznie angażować się po stronie rewolucji kubańskiej. Inni wskazują raczej na kwestie osobiste. Małżeństwo Llosy przechodziło wtedy kryzys, a Marquez chyba starał się wspierać psychicznie przyjaciela i doradzał jej, jak zabezpieczyć się na wypadek rozwodu. Wydaje się natomiast pewne, że żaden z pisarzy nie starał się zrozumieć drugiego: obaj zamykali się w kręgu własnych uczuć, doznań i wyobrażeń. Pewnie dlatego opublikowany dopiero w roku 2019 zapis ich debaty z 1967 r. nosi tytuł Dwie samotności.
Warto doczytać:
- G. B. Moskowitz, Zrozumieć siebie i innych. Psychologia poznania społecznego, tłum. A. Sawicka-Chrapkowicz, J. Suchecki, Gdańsk 2009.
- A. Węgrzecki, O poznawaniu drugiego człowieka, Kraków 1992.
Jacek Jaśtal – dr hab. filozofii, pracuje na Politechnice Krakowskiej. Zajmuje się metaetyką oraz historią etyki i moralności. Wolne chwile poświęca na czytanie książek historycznych oraz słuchanie muzyki operowej. Pasjonat długodystansowych wypraw rowerowych.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Małgorzata Uglik
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Skomentuj