Artykuł Felieton

Jacek Jaśtal: Wielka iluzja

Jastal baner
Gdzie kończy się troska o czyjeś dobro, a zaczyna zwyczajne kłamstwo? Na ile lęki o dobro wspólne uzasadniają manipulację? Skąd wziąć odwagę, by wyzbyć się iluzji?

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2016 nr 3 (9), s. 35. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Srogi, stary dyktator António de Oliveira Salazar ciągle nie jest świadom, że od piętnastu miesięcy nie jest już premierem […] i zapewne nigdy się tego nie dowie. W całej Portugalii nie ma człowieka, który byłby na tyle odważny, by powiedzieć staremu człowiekowi, że jego trzydziestosześcioletnie rządy dobiegły końca. Zadanie ochrony Salazara przed odkryciem tej prawdy spadło głównie na gospodynię dyktatora, donę Marię, oraz jego osobistego lekarza

– donosił 19 grudnia 1969 roku z Lizbony amerykański „Time”.

Ta groteskowa sytuacja trwała prawie dwa lata. Pod koniec lata 1968 roku 79-letni dyktator Portugalii, twórca nacjonalistyczno-konserwatywnego, policyjnego, a z biegiem czasu coraz mniej wydolnego ekonomicznie systemu, nazwanego dumnie Estado Novo (Nowe Państwo), doznał lekkiego wylewu. Po operacji w oficjalnym biuletynie medycznym obwieszczono, że już wkrótce Salazar powróci do pracy. Drugi wylew, który nastąpił kilka dni później, okazał się znacznie cięższy. Marionetkowy prezydent, admirał Américo Tomás, zdał sobie sprawę, że dni dyktatora są policzone i zdecydował się podjąć pierwszą samodzielną decyzję polityczną w swoim życiu: skorzystał z prerogatyw, jakie dawała mu konstytucja, i wyznaczył nowego premiera, Marcelo Caetano.

Ku zaskoczeniu lekarzy i polityków stan dyktatora zaczął się jednak znacząco poprawiać. Zdezorientowany Tomás polecił, by nie informować chorego o zmianie na stanowisku premiera. Na początku 1969 roku Salazar poczuł się na tyle dobrze, że powrócił do swojej rezydencji, zaczął przyjmować gości, zagłosował w kolejnych wyborach, spotkał się nawet z pewnym zagranicznym dziennikarzem, którego zaskoczyła wciąż świetna, acz powolna francuszczyzna chorego. Nielicznych rozmówców zadziwiał sprawnością pamięci i klarownością wypowiedzi, choć zdawał sobie sprawę, że jest jeszcze stanowczo zbyt słaby, by powrócić do normalnych rządowych obowiązków. Mocno jednak wierzył, że wyzdrowieje, jakby dla dobra państwa śmierć miała w zwyczaju omijać takich jak on.

By utrzymywać Salazara w przekonaniu, że dalej sprawuje władzę, konieczne okazało się stworzenie całego systemu iluzji: w przygotowywanych dla niego porannych prasówkach pomijano informacje o Caetano i ważnych sprawach państwa, starannie dobierano gości, tworzono wrażenie konsultowania z nim niektórych decyzji. Jednocześnie portugalskie media zaczęły przedstawiać stan zdrowia wodza jako gorszy, niż był w rzeczywistości. Posunięto się nawet do zmanipulowania telewizyjnego przemówienia do narodu, jakie nagrał z okazji swoich osiemdziesiątych urodzin, tak by głos wydał się słabszy. W końcu w maju 1969 r. Tomás podjął próbę wyjawienia dyktatorowi prawdy. Ponieważ bał się, jak chory zareaguje, poprosił, by zrobił to jego lekarz i przyjaciel. Ten z kolei przerzucił ów obowiązek na donę Marię, która od lat prowadziła dom Salazara. Dona Maria nie potrafiła jednak się przełamać, a jej decyzja uzyskała ostatecznie aprobatę Caetano. I tak przedstawienie trwało aż do śmierci Salazara w lecie 1970 roku. Estado Novo przetrwało kilka lat dłużej – zmiotła je dopiero Rewolucja Goździków w kwietniu 1974 r.

Kłamiemy i kłamać będziemy: by nie urazić innych, by się nie załamali, by mieli motywację do działania, na przykład do walki z chorobą, by uniknąć drobnych utarczek lub by upraszczać nasze relacje. Tworzymy iluzje, wierząc, że służą dobrej sprawie. Owe iluzje niepostrzeżenie zamieniają się jednak w systemy wzajemnego oszukiwania, nakładają się na siebie i potęgują, wciągają nas jak ukryte bagna. Czy w ogóle warto wchodzić w tę grę? I najważniejsze: jak rozpoznać, że nasz w miarę zdrowy ogląd staje się powoli całkowicie oderwaną od rzeczywistości fantasmagorią?

Może właśnie po to potrzebni są prawdziwi przyjaciele. I ta odrobina odwagi, by pogodzić się z tym, co nieuniknione…


Jacek Jaśtal – dr hab. filozofii, pracuje na Politechnice Krakowskiej. Zajmuje się metaetyką oraz historią etyki i moralności. Wolne chwile poświęca na czytanie książek historycznych oraz słuchanie muzyki operowej. Pasjonat długodystansowych wypraw rowerowych.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 PolskaW pełnej wersji graficznej można go przeczytać > tutaj.

< Powrót do spisu treści numeru.

Najnowszy numer filozofuj "Kłamstwo"

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy