Artykuł Historia filozofii starożytnej Lekcja filozofii Ontologia

Jacek Wojtysiak: #7. Arystoteles

Arystoteles forma materia substancja
Fragment podstawy programowej do filozofii: Uczeń objaśnia teorię możności i aktu jako próbę pogodzenia wariabilizmu i statyzmu; przedstawia teorię materii i formy jako próbę pogodzenia materializmu (naturalizmu) i platonizmu (antynaturalizmu); próbuje odpowiedzieć na pytanie „kim jest człowiek?” oraz w jego kontekście wyjaśnia koncepcję człowieka jako jedności ciała i duszy; omawia jedno z innych ponadczasowych osiągnięć filozofii Arystotelesa.

Tekst ukazał się w „Filozofuj” 2019 nr 2 (26), s. 48–50. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Kompromis

Dotychczasowe lekcje filozofii, choć – jak mam nadzieję – interesujące, mogły rozdrażnić wasze umysły. Rozumiem, że trudno nie denerwować się, skoro wiecie już, że filozofia to gmatwanina sporów. Jedni filozofowie mówią, że bytów jest wiele, inni – że dokładnie jeden. Jedni twierdzą, że wszystko się zmienia, inni – że ruch jest niemożliwy. Dla jednych rzeczywistość to wyłącznie zbiór konkretnych bytów fizycznych, dla innych – są one jedynie odbiciem przedmiotów idealnych. Co gorsza, nawet my sami jesteśmy przedmiotem kontrowersji: dla jednych człowiek to tylko sprawne zwierzę, dla innych – istota, która swym umysłem przewyższa świat przyrody. Podsumowując, filozofia – jak powiadał pod koniec XVIII wieku wielki niemiecki filozof, Immanuel Kant – to „pole bitwy niekończących się nigdy sporów”.

Czy można jakoś te spory zakończyć? Czy można pogodzić zwaśnione strony? Czy można znaleźć filozoficzny kompromis? Tak. Pierwszy wielki kompromis filozoficzny zaproponował (żyjący w latach 384/383–322 przed Chr.) Arystoteles ze Stagiry – uczeń Platona, wychowawca Aleksandra Macedońskiego, założyciel szkoły filozoficznej, którą od nazwy pobliskiej świątyni Apollina Likejosa (Apollina Wilczego) nazwano „Liceum”.

Teoria bogatego wieszaka

Jak Arystoteles budował filozoficzny kompromis? Otóż rozpatrując racje zwaśnionych stron, starał się wyłuskać ziarno prawdy każdej z nich. Następnie zaś tworzył teorię, w której oba „ziarna” mogły ze sobą harmonijnie współwystępować.

By zrozumieć metodę Arystotelesa, weźmy dla przykładu spór wariabilizmu ze statyzmem. Z jednej strony Arystoteles akceptował twierdzenie Heraklita, że wszystko jest w ruchu. Zmienność jest przecież czymś, co najbardziej „rzuca się w oczy”, kiedy patrzymy na świat. Z drugiej strony jednak Arystoteles rozumiał argument Parmenidesa, że zmienność jest niemożliwa. Jeśli para powstaje z ciekłej wody, to znaczy, że powstaje z czegoś, czym nie jest; niemożliwe jednak, by para powstawała z nie-pary, tak jak byt z niebytu.

Jak Arystoteles pogodził Heraklita z Parmenidesem? Pierwszemu przyznał rację w tym, że ruch istnieje, choć nie w tym, że wszystko jest zmienne. Z drugim zaś zgodził się w tym, że byt nie może powstać z niebytu, choć nie w tym, że powstawanie pary wodnej musimy interpretować jako przejście z niebytu do bytu. Natomiast filozoficznym narzędziem zharmonizowania „ziaren prawdy” obu myślicieli miały być dwie wielkie teorie Arystotelesa: teoria substancji i przypadłości oraz teoria aktu i możności. Spróbujmy je wytłumaczyć.

Określona porcja wody – wzięta w swym stałym składzie chemicznym – jest substancją (łac. sub – pod, stare – stać), czyli czymś, co trwa pomimo zmian lub stoi pod nimi. Natomiast stany skupienia wody są jej przypadłościami, czyli czymś, co wodzie tylko zmiennie przypada lub przysługuje. Woda raz jest cieczą, raz parą, a raz lodem – znaczy to, że jej przypadłości zmieniają się lub wymieniają. Natomiast woda sama – jako pewna porcja molekuł o stałym składzie H2O – nie zmienia się aż do swego rozpadu.

Zauważmy dodatkowo, że woda w temperaturze pokojowej ma (wyznaczoną przez relacje tworzących ją cząsteczek) przypadłość bycia cieczą. Arystoteles by powiedział: ona aktualnie jest cieczą. Z drugiej jednak strony wiemy, że pod wpływem odpowiedniego ogrzewania stanie się parą. Skoro tak, to już teraz woda ma zdolność do osiągnięcia gazowego stanu skupienia. Tę realną zdolność substancji do nabycia lub utraty jakiejś przypadłości Arystoteles nazwał potencjalnością lub możnością. Każda substancja – na mocy tego, czym jest – dysponuje pewnym repertuarem swych możności, które w określonych okolicznościach mogą się aktualizować lub, inaczej mówiąc, stawać aktami. Dzięki temu sytuacja, w której woda ze stanu ciekłego przeszła w stan gazowy, nie jest przemianą niebytu w byt, lecz przemianą słabszej postaci bytu (możności) w jej postać silniejszą (akt).

Obie wyjaśnione tu pokrótce teorie tworzą obraz świata Arystotelesa. Według niego świat to zbiór substancji, czyli w sobie niezmiennych rzeczy, które niejako stoją pod zmieniającymi się na nich przypadłościami. Każdą substancję zaś charakteryzuje odpowiedni zestaw możności, z których część (pod wpływem rozmaitych czynników) staje się aktualna. „Życie” każdej substancji można opisać jako wymianę przypadłości lub jako ich aktualizowanie – aktualizowanie możności, które w substancji „tkwią”.

Do czego zgodnie z powyższymi teoriami można porównać substancję? Proponuję porównanie jej do wieszaka. Na wieszaku można przecież (jak przypadłości na substancji) zamiennie zawieszać różne ubrania, ale tylko te, na które kształt i masa wieszaka pozwalają. Skoro jednak wszystkie przypadłości, które aktualnie substancji nie przysługują, potencjalnie w niej tkwią – ów wieszak musi być bogaty w ukryte w nim ubrania. Niech to więc będzie wieszak ze schowkiem, z którego od czasu do czasu wychodzą na jaw i zawieszają się na nim nowe partie odzieży, chowając stare z powrotem do środka.

Nieodrodny uczeń

O Arystotelesie powiedziano, że był „najbardziej nieodrodnym spośród uczniów Platona”. Rzeczywiście, Arystoteles, budując swą filozofię kompromisu, potraktował swego mistrza tylko jako jednego z uczestników filozoficznej debaty. Innymi słowy, Arystoteles uważał, że jego zadaniem nie jest rozwijanie systemu Platona, lecz pogodzenie ziaren prawdy tego systemu z ziarnami prawdy systemów przeciwnych. Skoro Platon sądził, że istnieje odrębny świat niematerialnych idei, a niemal większość innych filozofów twierdziła, że tak nie jest, Arystoteles podjął się trudu pogodzenia Platona z jego przeciwnikami. W ten sposób powstała kolejna kluczowa teoria Arystotelesa – teoria materii i formy.

Materia i forma to trzecia para pojęć, która według Arystotelesa pozwala nam głębiej zrozumieć otaczające nas byty. Jednostronność myślenia polega właśnie na tym, że koncentrujemy się na poszczególnych członach tych par, a nie na parach wziętych w całości. W przypadku pary materia–forma możemy powiedzieć, że jedni filozofowie (w pewnym uproszczeniu patronuje im Demokryt) dostrzegali w świecie wyłącznie konkretne fizyczne rzeczy i ich części, natomiast inni (oczywiście za Platonem) potraktowali te rzeczy tylko jako odbicia idealnych wzorców lub modeli. Pierwsi rozumieli świat w kategorii materii, a drudzy – form (lub idei). Pierwsi mieli rację w tym sensie, że nie doświadczamy niczego innego poza zmieniającymi się konkretnymi ciałami. Drudzy z kolei mieli rację w tym sensie, że te ciała układają się w pewien porządek: można je dzielić na rodzaje i gatunki, można rozpoznawać prawidłowości ich działania, można wreszcie określać je za pomocą geometrycznych schematów.

Pomysł Arystotelesa – pomysł pogodzenia obu powyższych ujęć – polegał na przyjęciu, że każda substancja, jaką napotykamy w przyrodzie, jest jakby połączeniem materii i formy. Każdą substancję można bowiem rozpatrywać w aspekcie jej konkretności, złożoności i fizyczności – za wszystkie te właściwości „odpowiada” materia. Z drugiej jednak strony każda substancja jest egzemplarzem jakiegoś ogólnego gatunku (np. Burek jest psem), jest funkcjonalną jednością swych części (Burek to coś więcej niż zlepek komórek, tkanek lub organów), jest jakby ucieleśnieniem pewnej idei (Burek to idea psa „zanurzona” w pewnym kawałku materii) – a ogólność, jedność oraz idealność to wyznaczniki formy. Innymi słowy: każda substancja istnieje dzięki współgrze konkretności i ogólności, wielorakiej złożoności i jedności, fizyczności oraz idealności, czyli dzięki harmonijnemu współwystępowaniu materii i formy. Pogląd ten (od greckich słów: hyle – drzewo, materia i morfé – kształt, forma) nazwano hylemorfizmem.

Arystoteles obrazował swą teorię za pomocą przykładu rzeźby. Rzeźba składa się z pewnego konkretnego materiału oraz kształtu, który został mu nadany. Podobnie jest w przyrodzie: każda rzecz jest z czegoś (materia) oraz ma pewien kształt (forma). Przy czym nie chodzi tu przede wszystkim o kształt fizyczny, lecz o kształt szerzej rozumiany: o sposób zorganizowania i działania rzeczy, który jest ostatecznie wyznaczony przez gatunek, do którego rzecz należy. Stąd inną formę – a tym samym i sposób funkcjonowania i działania – mają psy, inną koty, a jeszcze inną kamienie. Nie ma jednak idealnego psa, kota ani kamienia. Po prostu wszystkie poszczególne psy dzielą formę psa, a różnicują je porcje materii, dzięki którym po jednej stronie ulicy biegnie pies Burek, a po drugiej – pies Kerub. Podobnie jest z kotami, kamieniami itd.

Synteza człowieka – człowiek syntezy

Zapytacie teraz: a co z człowiekiem? Czy on też jest połączeniem lub syntezą materii i formy? Arystoteles odpowiedziałby: tak. Dodałby jednak, że forma człowieka ma wyjątkowy charakter. Dlatego nazywał ją duszą rozumną: duszą (gr. psyché, łac. anima – dech, życie), gdyż organizuje ciało ludzkie jako żywy organizm, a rozumną – gdyż organizuje je jako istotę zdolną do intelektualnego poznania. Właśnie w tej zdolności, którą utożsamiał z umiejętnością swoistego przyswajania form otaczających rzeczy, Arystoteles doszukiwał się specyfiki człowieka. I to tak wielkiej, że ludzki intelekt nazywał wręcz boskim. Czy oznacza to, że intelekt może przetrwać rozpad ciała i osiągnąć jakąś postać nieśmiertelności? Na te pytania Filozof nie odpowiedział, pozostawiając swym następcom otwartą drogę do rozmaitych spekulacji.

Wpływ Arystotelesa na przyszłe pokolenia myślicieli okazał się ogromny. Był on bowiem filozofem wielkiej syntezy w podwójnym tego słowa znaczeniu. Po pierwsze, dzięki metodzie tworzenia kompromisu lub szukania złotego środka między opozycyjnymi opcjami Arystoteles połączył w jedno niemal całą dotychczasową filozofię starożytną. Po drugie, w swych pismach poruszył zagadnienia prawie wszystkich dyscyplin filozofii i – co więcej – zebrał ogromną ilość wiedzy spoza filozofii. Nic więc dziwnego, że Arystoteles aż do nowożytności stał się, niekiedy ze szkodą dla rozwoju nauki, autorytetem dla większości uczonych. Dla nas zaś wciąż może pozostać mistrzem sztuki myślenia – myślenia wielostronnego
i wyważonego.


Jacek Wojtysiak – profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Autor podręczników do filozofii: Pochwała ciekawości oraz Filozofia i życie. W pracy naukowej tropi dwa słowa: być i dlaczego. Poza tym lubi leniuchować na łonie rodziny, czytać Biblię, słuchać muzyki barokowej i kontemplować przyrodę. Uzależniony od słowa drukowanego i od dyskutowania ze wszystkimi o wszystkim. Hobby: zbieranie czapek z różnych możliwych światów.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Hanna Urbankowska

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

3 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Ciekawe i odmienne jest w przypadku Arystotelesa, iż podchodził on do filozofii i traktował ją w sposób całościowy. Nie był jak dziś przeważnie historykiem f, czy logikiem, czyli kimś jednak już spoza tej obecnie najpowszechniej rozumianej. F była dla niego całym, jednorodnym obrazem człowieka, ludzkości i świata. On porządkował te mozaikę, składał, wyjaśniał i tłumaczył. Oczywiście patrzył na części składowe, ale jako na fragment większej całości, którą należy połączyć z innymi. Wtedy to wszystko zyskuje sens, znaczenie i wartość poznawczą, wewnętrzną logikę i swoje przeznaczenie!
    Obecnie nauka nam się rozpadła na części, składniki niezależne i nie współistniejące, stąd panuje w niej pewien regres a właściwie zastój, co najmniej. Otwieramy drzwi na rympal, lub otwarte albo dawno zamurowane. Choć narzędzia mamy niewspółmiernie doskonalsze, nowocześniejsze do tych sprzed tysięcy lat! Dorobek ludzkiego umysłu siłą rzeczy także nam się równie powiększył, chcą nie chcąc, siłą rzeczy i czasem wbrew nam.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy