Antropologia Opinie Publicystyka

Jan Kłos: Bo czym różni się dzik od człowieka?

Powyższe pytanie zostało sformułowane pod koniec minionego roku w przestrzeni publicznej. Uważam, że jest to bodaj najbardziej dramatyczne pytanie, jakie mogłem usłyszeć w XXI wieku. Jego dramatyzm nie polega na tym, że oto odsłania nam jakąś tragiczną tajemnicę, której nie jesteśmy w stanie rozwikłać, choć pilnie tego potrzebujemy, ale na tym, że w intencji pytającego jest ono w istocie retoryczne. Pytanie, które już w intencji pytającego zawiera tezę i odpowiedź: że nie różni się niczym. Po takich pytaniach zwykle zapada niezręczna cisza. Wiszą w powietrzu jak gradowa chmura, potem opadają na zdumionych i przygniatają ich swoich ciężarem. Mają w sobie coś przemożnego i przytłaczającego. Kiedyś Fukuyama ogłosił koniec historii, bo padła żelazna kurtyna. Oto teraz możemy żyć w spokoju i opływać w dobrobycie, bo naszą jedyną troską pozostaje rozwój gospodarczy. Skończyła się walka świata zachodniego kapitalizmu ze światem wschodniego internacjonalizmu. Udało nam się zlikwidować zarzewie wieloletniego konfliktu. Teraz jednak już wiemy, że autor się mylił i w błędzie byli ci, co mu uwierzyli. Pomimo tak pomyślnych wiatrów historii nadal pozostają powody do niepokojów. Raz po raz wybuchają w różnych częściach świata. Teraz jednak poczułem wręcz huraganowe uderzenie, bo nawet fundamenty się usunęły, na których można by wesprzeć stopy.

Dotarliśmy istotnie do zdumiewającego momentu, w którym wyłania się tak radykalna kruchość, że jak delikatnie by nie dotknąć, i tak się stłucze. Do czasu, w którym zacierane są już nie tylko różnice międzypokoleniowe – do tego już przywykliśmy – międzypłciowe, wiadomo, ale nawet różnice międzygatunkowe. Nowożytny walec zglajszachtowania niestrudzenie prze do przodu. Wleczemy też za sobą stałą sprzeczność – jak cień, który nie chce się oderwać od idącego – bo z jednej strony podkreśla się przecież niezakłóconą wolność samoekspresji, a z drugiej nieustannie narzuca jakiś obowiązujący model tej ekspresji. Przemoc, mniej lub bardziej ukryta, towarzyszy nam na co dzień.

Skoro już od dłuższego czasu grzmiało, to nic dziwnego, że w końcu zaczyna padać. Mieliśmy niepokojące sygnały od dłuższego czasu. A to pojawiały się pomysły praw obywatelskich dla zwierząt, a to słyszeliśmy jakże śmiałe deklaracje, by w imię troski o dobrobyt naszej planety przestać się rozmnażać. Swoją drogą przy takim postulacie narzuca się jakże oczywiste pytanie: dla kogo mamy dbać o planetę, skoro nie chcemy się rozmnażać?

No ale czym różni się dzik od człowieka? Patrzę na rozwój cywilizacji, na dzieła Platona i Arystotelesa, św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, Leibniza i Kanta, na śmiałe dokonania odkrywców i wynalazców, przyglądam się skomplikowanej plątaninie nut wielkich dzieł muzycznych, z których spływa na mnie świat dźwięków, podziwiam obrazy w galeriach i harmonię rzeźb, patrzę na wzniosłe formy architektoniczne – i mówię nieśmiało: człowiek jest bytem rozumnym i wolnym. Dzięki rozumowi i wolności tworzy dzieła kultury.

Mój oponent zaraz zakrzyknie: „Spójrz jednak na szubienice i miejsca kaźni, bezsensowne wojny i krwawe konflikty, kominy krematoriów i druty kolczaste, niezrozumiałe zbrodnie i chore ambicje, bezcelowe wyprawy i podboje – i ty to nazywasz rozumnością i wolnością?!” Podobną debatę wiedli ze sobą biskup oraz umierający rewolucjonista w powieści Nędznicy Victora Hugo. Istotnie, odpowiem nieco skonfundowany, człowiek nie zawsze dobrze korzysta z darów, jakimi został obdarzony. Statystycznie rzecz ujmując, może nawet rzadko. Często też działa nierozumnie i nie tak, jak moglibyśmy się tego spodziewać po nim jako bycie rozumnym i wolnym. Muszę się też zgodzić, że na płaszczyźnie biologicznej istotnie dzik niewiele różni się od człowieka. Jest przecież ssakiem, posiada podobne do naszych organy wewnętrzne. Z tego, co mi wiadomo, nawet wymiar serca dzika przypomina serce człowieka. W żyłach dzika płynie dzikowa krew, tak jak w żyłach człowieka płynie ludzka. Dostarcza ona tlen do dzikowych komórek, zupełnie tak samo, jak ludzka krew przenosi tlen do komórek ludzkich. Być może dzikowi nawet burczy w brzuchu, gdy jest głodny, choć tego nie wiem na pewno.

To wszystko napełniło mnie smutkiem, a pytanie o tak ważnym egzystencjalnie potencjale spotężniało. Ponieważ jednak bardzo pragnąłem uratować człowieka przed zdziczeniem, więc zacząłem się gorączkowo rozglądać, myśląc: „przecież musi być jakieś wyjście”. I wtedy je znalazłem, i to nawet dwa. Jedno teologiczne, które z pewnością pytającego nie usatysfakcjonuje. Ano tylko człowiek, pomyślałem, został stworzony na obraz i podobieństwo Boże. Przejdźmy jeszcze parę kroków dalej. Ponieważ Bóg jest Osobą, to i człowiek – stworzony na Jego obraz – jest osobą. A dzik, jak mi się zdaje, osobą nie jest.

Skoro jednak to rozwiązanie nie wszystkich zadowoli (jak powyżej podejrzewałem), to weźmy się do sprawy filozoficznie. Pozostaniemy zatem na gruncie naszych naturalnych uposażeń rozumowych. Tutaj będziemy się posługiwali jedynie wnioskami, które z wcześniejszych przesłanek wynikają. Zobaczmy, do czego dojdziemy, jeśli dzik poda racicę człowiekowi. W literaturze mamy już taki przypadek. Wystarczy przywołać ostatnią scenę Folwarku zwierzęcego Orwella, w której człowiek się ześwinił, a świnia uczłowieczyła. I, jak wiadomo, los pozostałych zwierząt był marny, bo nie było wiadomo, kto jest kim.

Przyjrzyjmy się tedy konsekwencjom tak niefrasobliwego myślenia i tak śmiałych tez. Skoro dzik niczym się nie różni od człowieka, to znaczy, że dzik – podobnie jak człowiek – może się zachowywać moralnie lub niemoralnie. Powinien więc być zdolny do stosowania odpowiednich kodeksów postępowania. Nic jednak nie wiadomo, żeby dzik potrafił czytać. (Wprawdzie czytałem kiedyś bardzo pouczającą bajkę francuską o pewnym byku, który postanowił skończyć z byczym życiem i wkroczyć na drogę oświecenia. Najpierw poznał litery, potem nauczył się czytać, a na koniec zabrał się do poważnych dzieł i głębokich roztrząsań. Doszło do tego, że kiedy krowy, zgodnie z odwiecznym krowim obyczajem, ruszały na pastwisko, on postanowił pozostać w oborze i rozmyślać. Schudł, zmizerniał i w końcu padł z głodu i nadmiaru myśli.) Nigdy też nie słyszałem o dzikowo-ludzkiej komunikacji. Póki co – i nie widać, żeby to uległo zmianie – nie mamy sposobu, by się z dzikiem komunikować. Nawet nie wiem, czy zwierzęta komunikują się między sobą na płaszczyźnie międzygatunkowej. Wprawdzie słyszymy o niezmiernie interesujących przyjaźniach psa z kotem (wbrew znanemu porzekadłu). Oglądałem też filmy przyrodnicze, w których widziałem, jak krzyk ptaków był dla małp znakiem, że zbliża się lampart. To im ratowało życie. Czy jednak odpowiednia wysokość dźwięku i jego modulacja to nie za mało, żeby uznać takie przypadki za komunikację? Człowiek też przecież zupełnie automatycznie reaguje, gdy słyszy czyjś krzyk. Jego organizm się mobilizuje, podnosi się poziom adrenaliny, choć jeszcze zupełnie nie wiadomo, o co konkretnie chodzi.

Sytuacja jeszcze się bardziej komplikuje, kiedy pomyślimy na przykład o dzikowej odpowiedzialności karnej. Skoro dzik nie różni się od człowieka, to nieobce mu są też ścieżki przestępcze. Czemu miałby być na wykroczenia uodporniony? Za wykroczenia wobec prawa, co do którego przecież nie wiemy, czy dzik jest w stanie je poznać i zrozumieć, mogą go spotkać konsekwencje karne. I żadne protesty ekologów tu nie pomogą – dzik wszak już został między ludzi zaliczony. I jeśli wkroczył na drogę przestępstwa, powinien ponieść karę, której srogość będzie uzależniona od ciężaru winy. Ostatecznie więc winien znaleźć się za kratkami. Chyba że i w świat dzikowy wejdzie korupcja (casus: Orwell). Skoro nie jest na nią odporny świat ludzki, czemu miałby być odporny świat dzika? I oto przekupiony sędzia-dzik (bo dziki w świecie ludzkim przejmują nie tylko ludzkie funkcje, ale także ludzkie sposoby tzw. radzenia sobie w życiu) na radykalną mowę oskarżycielską „chrum” dzika-prokuratora odpowie dwuznacznym „chrum, chrum” – że to niby niska szkodliwość społeczna itd. – i dzik-przestępca wychodzi na wolność, za nic mając sprawiedliwość (i ludzką, i dzikową).

Póki dzik jest dzikiem, a nie człowiekiem, może sobie do woli (ludzkiej oczywiście) hasać po polach i w lasach z immunitetem zwierzęcej niewinności. Jeśli jednak dzik zostanie zrównany z człowiekiem, to zaręczam, że dzik szybko zdziczeje. Na razie tylko człowiek ma szansę zdziczeć. Wcale nie jestem pewny, czy gdybyśmy mogli dzika zapytać, zali chciałby może wstąpić na ludzką drogę, otrzymalibyśmy odpowiedź pozytywną. Czy ktoś już pytał? I czy była to próbka reprezentatywna? Trzeba by przeprowadzić solidne badania socjologiczne wśród dzików. Niech to będzie prawdziwie demokratyczne zbadanie sprawy. Dzikowi się w świecie ludzkim też demokracja należy.


Jan Kłos – pracownik Katolic­kiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, interesuje się doktrynami społeczno-politycznymi, środkami masowego przekazu, systemem politycznym Stanów Zjednoczonych. Laureat Nagrody im. Michaela Novaka za rok 2006. Autor wielu publikacji, m.in. książki Kryzys cywilizacji europejskiej wobec chrześcijaństwa w myśli Juana Donoso Cortésa (Lublin: Wydawnictwo Academicon, 2017).

 

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy