Artykuł Felieton

Jan Woleński: Dobre życie, złe życie

dwóch starszych mężczyzn na ławce
Istotny problem dobrego i złego życia dotyczy bardziej indywidualnych ludzi niż ich zbiorowości. Jednak im więcej ludzi ma dobre życie w danej zbiorowości, tym ma ona większe szanse na przetrwanie w zadowalającej kondycji.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2025 nr 2 (62), s. 40–41. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


W filozofii (i gdzie indziej) często jest tak, że aby zanalizować pewne pojęcie, trzeba wziąć pod uwagę jego przeciwieństwo, np. definicja nakazu od razu prowadzi do określenia zakazu, ponieważ jeśli a jest nakazane, to nie-a jest zakazane. Podobnie, jeśli a jest dobre, to nie-a jest złe i na odwrót – jeśli a jest złe, to nie-a jest dobre. Epikur był prawdopodobnie pierwszy, który to dostrzegł. Uważał, że dobro polega na doznawaniu przyjemności, a zło na cierpieniu. Cierpimy, ponieważ boimy się bogów, lękamy się śmierci i bólu, a także nie wiemy, jak uzyskać dobro. Wedle Epikura bogowie nie zajmują się światem, a więc nie ma powodu, aby się ich obawiać, śmierć jest nieuchwytna (kiedy my jesteśmy, nie ma śmierci, a kiedy jest śmierć, nie ma nas), ból można pokonać przyjemnością intelektualną, a zasady normatywnej etyki epikurejskiej uczą, jak zrealizować dobro (przyjemność) w codziennym życiu. Biorąc pod uwagę tytułowe zagadnienie, można stwierdzić, że dobre życie polega na braku cierpienia.

Jest tu jednak pewna zagwozdka logiczna. Niewątpliwie brak cierpienia to konieczny warunek dobra (pomijam dość bałamutne stwierdzenia typu: „cierpienie uszlachetnia” i zdarzające się postawy masochistyczne), ale możemy zapytać, czy też wystarczający. Jeśli zachodziłoby to drugie, dobro byłoby równoważne z nie-złem i na odwrót, nie-dobro – ze złem. Logika aksjologiczna byłaby dwuwartościowa. Tymczasem wydaje się, że mogą istnieć takie sytuacje, które nie są ani dobre, ani złe, tj. są nie-dobre i nie-złe. Tak jest w wypadku wielu zjawisk naturalnych, np. trudno powiedzieć, że wysokość Giewontu jest dobra lub zła z punktu widzenia ludzkiej kondycji moralnej. Nie znaczy to, że stan natury jest zawsze obojętny aksjologicznie, np. liczba drzew w Puszczy Białowieskiej może mieć znaczenie dla dobrego lub złego życia ludzkiego. Kwestia owej trzeciej możliwości, tj. równoczesnego nie-dobra i nie-zła, jest problemem dla wszystkich definicji zła jako braku dobra. Nie przeczy to tezie, że gdyby nie było pierwszego, to dobro byłoby trudno identyfikowalne.

Koncepcja Epikura wydaje się nieadekwatna z psychologicznego i socjologicznego punktu widzenia. Sam jej twórca ponoć dzielnie pokonywał chorobę dzięki intensywnym rozmyślaniom filozoficznym, ale trudno tego oczekiwać (wymagać) od każdego człowieka. Indywidualne przypadki są nadzwyczaj zróżnicowane i trudno je podciągnąć pod jeden wzorzec. Prawdopodobnie każdy człowiek doznaje jakiegoś cierpienia w swoim życiu, ale to nie przesądza o tym, że jego życie jest złe. Podobnie ludzie bardzo cierpiący, np. w Auschwitz, czasem spotykali się z dobrocią, nawet ze strony swoich prześladowców, ale to nie czyniło ich życia dobrym. Zapewne jest tak, że o jakości życia w aspekcie jego dobra lub zła przeważnie decyduje bilans zysków (tego, co dobre) i strat (tego, co złe) w dłuższym okresie. Bywa jednak tak, że jeden tragiczny wypadek, np. powodujący ciężkie kalectwo, potrafi zmienić dobre życie w coś bardzo złego. Trudno w tych kwestiach o jakieś porównania. Czy himalaista, który odniósł wiele sukcesów we wspinaczce, ale żył tylko 30 lat, miał lepsze życie od urzędnika bankowego, który zmarł w bardzo podeszłym wieku, lecz niczym się wcześniej nie wyróżniał? A może powinniśmy powiedzieć, że jeden i drugi mieli dobre życie, ale w kontekście sytuacji życiowych, w których się znaleźli. To, co trudno zrozumieć i zaakceptować, polega na dystrybucji dobrego i złego życia w ramach ludzkości. Prawdopodobnie jest tak, że większość ludzi ma dobre życie (być może w jakimś ograniczonym czy minimalnym sensie), ponieważ inaczej nasz gatunek by nie przetrwał. Niemniej jest rzeczą tajemniczą, dlaczego akty ludobójstwa dotykają pewne narody czy grupy. Trudno powiedzieć, że ofiary tureckiego mordu na Ormianach czy hitlerowskiego na Żydach miały dobry koniec życia.

Poczucie jakości życia zależy też od czynników psychologicznych. Podam dwa przykłady. Kiedyś uczestniczyłem w spotkaniu z prawdziwym bohaterem II wojny światowej, bardzo aktywnym uczestnikiem konspiracji w Polsce. Po wojnie mieszkał w Wielkiej Brytanii (i to być może uchroniło go przed represjami w PRL‑u), ale wrócił do kraju już w XXI w., by spędzić tu ostatnie lata życia. Z jego wypowiedzi wynikało, że uważał swoje życie za bardzo dobre. Stwierdził, że należał do wyjątkowego pokolenia, jakie już nigdy nie pojawi się w przyszłości. W trakcie dyskusji zapytałem go, czy gdyby np. obecnie wybuchła wojna i Polska znalazła się pod okupacją, to Polacy zachowaliby się inaczej niż pokolenie walczące w latach 1939–1945. W odpowiedzi powtórzył słowa o wyjątkowym pokoleniu. Widać było, że świadomość roli (rzeczywiście chwalebnej), jaką odegrał w historii, decydowała nie tylko o bardzo wysokim wartościowaniu własnego żywota jako dobrego, ale również o raczej umiarkowanej ocenie tego, co może przydarzyć się innemu pokoleniu. Drugi przykład jest zgoła inny, aczkolwiek też dotyczy osoby o bardzo wysokim poczuciu własnej wartości. Jest to ktoś, kto przepracował kilkadziesiąt lat na wyższej uczelni, zakończył swoją karierę akademicką na stanowisku starszego wykładowcy (z doktoratem), ma wielkie ambicje literackie (opublikował trzy książki, które nie stały się bestsellerami) i publicystyczne (w mediach społecznościowych pisuje listy do Donalda Trumpa, Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska czy rabina Michaela Schudricha). Absolutnie nie można powiedzieć, że ten człowiek ma złe życie – jest wręcz przeciwnie. Wszelako sposób, w jaki sam siebie przedstawia, świadczy o wyjątkowym narcyzmie, zresztą deprecjonującym innych.

Powyższe, z konieczności skrótowe, uwagi sugerują, że faktycznie istotny problem dobrego i złego życia dotyczy bardziej indywidualnych ludzi niż ich zbiorowości. Jest jednak i tak, że im więcej ludzi ma dobre życie w danej zbiorowości, tym ma ona większe szanse na przetrwanie w zadowalającej kondycji. I to jest może najważniejsza lekcja z rozważań o tym, czym jest dobre życie i jaką spełnia rolę.


Jan Woleński – emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Członek PAN, PAU i Międzynarodowego Instytutu Filozofii. Interesuje się wszystkimi działami filozofii, jego hobby to opera i piłka nożna.

 

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0.

W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Lubomira Platta


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy