Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 4 (58), s. 44–45. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Podobno zdarzyło się, że pewna filozofująca niewiasta napisała do Bertranda Russella list, w którym zarzucała mu, że adresat nie podziela solipsyzmu. Pogląd ten jest zaś, zdaniem autorki, całkowicie słuszny. Russell miał odpowiedzieć, że skoro on istnieje tylko jako wyobrażenie w umyśle autorki listu, to nie powinna ona mieć trudności z przekonaniem go do trafności swego poglądu. Historyjka ta dobrze oddaje tradycyjny problem z solipsyzmem. Z jednej strony pogląd, że istnieję tylko ja (czy też Ja, aczkolwiek pojawiają się oczywiste problemy z solipsystycznym rozumieniem podmiotu transcendentalnego) i moje wrażenia, wydaje się totalnie absurdalny – jako sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem i nauką, które nie bez powodu podpowiadają, że istnieje bardzo wiele obiektów poza mną samym (każdym podmiotem poznawczym) i moimi (wszystkich podmiotów) treściami mentalnymi. Z drugiej zaś strony, jeśli ktoś akceptuje solipsyzm, nie sposób obalić jego (jej) wiary w trafność tego poglądu filozoficznego, ponieważ z założenia nie ma nikogo, kto mógłby to uczynić, skoro nie istnieje nikt poza podmiotem. Tedy każda krytyka rozważanego stanowiska jest chybiona. Do tej drugiej kwestii jeszcze wrócę, bo byłoby bardzo źle, gdyby solipsyzm był immunizowany przed krytyką.
Tytuł niniejszego tekstu został zaczerpnięty z Traktatu Ludwiga Wittgensteina (teza 5.62). Zdanie „[…] granice języka […] oznaczają granice mego świata” jest poprzedzone takim sformułowaniem: „To […], co solipsyzm ma na myśli, jest całkiem słuszne, tylko nie da się tego powiedzieć: to się widzi” (s. 64). W związku z tym nasuwają się dwie krytyczne uwagi. Po pierwsze zdanie o granicach języka i świata wcale nie implikuje ich jedyności. Mówiąc inaczej, nawet jeśli granice mojego języka są granicami mojego świata, to ten stan rzeczy nie wyklucza istnienia innych podmiotów, które sądzą podobnie na temat granic swoich światów. Pogląd Wittgensteina nie wyklucza również tego, że różne podmioty mogą się wzajemnie komunikować, chyba że dołączy się założenie o nieprzekładalności języków kształtowanych przez owe podmiotowe istności. W samej rzeczy Wittgenstein na pewno chciał coś przekazać swoim czytelnikom i uczynił to. Można argumentować, że autor Traktatu w ogóle nie był solipsystą, gdyż nigdzie nie stwierdził, że istnieje tylko on i jego wrażenia. Wyrażając to w jego języku: nie stwierdził, że jedynymi granicami świata są granice jego języka.
Uwaga druga dotyczy słuszności solipsyzmu jako poglądu filozoficznego. (Wittgensteinowi można od razu zarzucić niekonsekwencję, ponieważ wbrew swojemu wyraźnemu oświadczeniu orzekł o trafności tego, „co solipsyzm ma na myśli”; można mu też zarzucić operowanie niejasnym językiem, ponieważ nie jest zbyt transparentne, co to znaczy widzieć, ale nie móc powiedzieć tego, co się widzi). Krytyka solipsyzmu wyraża się w zdaniu:
K: „To, co powiada solipsyzm, jest fałszywe, ponieważ istnieje wiele podmiotów wrażeń”. Załóżmy, że K jest komentowane przez solipsystę. Może on zauważyć, że zawarte w nim uzasadnienie nie ma żadnego znaczenia dla trafności solipsyzmu, ponieważ operuje innym pojęciem istnienia, które w ogóle nie jest wyrażalne w jego (solipsysty) języku. W ten sposób w pewnym sensie wracamy do początku i tezy, że solipsyzm jest nieobalalny. Russell wyśmiał takie rozumowanie w odpowiedzi na wspomniany na początku list, ale być może właśnie to miał na myśli (na serio) Wittgenstein, mówiąc, że słuszność solipsyzmu się widzi, tj. nie można jej nie dostrzec. Nie widać jednak żadnego powodu, aby również solipsysta nie traktował poważnie K, nawet jeśli się nie zgadza, by tak rzec, z antysolipsyzmem. Na pewno może powiedzieć, że zdanie „Nie istnieję” byłoby absurdalne w jego ustach, bo skoro je wypowiedział, to istnieje, ale to żadna rewelacja, ponieważ także antysolipsysta ma pełne prawo do podobnego poglądu. Trudno też przyjąć, że teza solipsyzmu jest tautologią, a skoro tak, to można próbować obalić pogląd, że istnieję tylko ja (Ja) i moje wrażenia.
Jak dobrze wiadomo, obalanie poglądów filozoficznych nie jest łatwe. Krytyka takiego lub innego stanowiska zazwyczaj jest możliwa, aczkolwiek prawie zawsze pojawiają się problemy z jej konkluzywnością. Jakie pojęcie istnienia funkcjonuje w solipsyzmie? Odpowiedź jest prosta, mianowicie takie, jak u George’a Berkeleya, tj. (*) esse = percipi („Istnieć to tyle, co być postrzeganym”). W samej rzeczy, solipsyzm jest uważany za radykalizację Berkeleyowskiego idealizmu subiektywnego. Jeśli tak, to można zastosować analizę przeprowadzoną przez Kazimierza Ajdukiewicza wobec formuły (*), wyrażającej równość istnienia i spostrzegania. Potraktujmy esse jako kategorię semantyczną, natomiast percipi jako pojęcie syntaktyczne. Jeśli tak, to (*) proponuje definiowanie semantyki w składni, a to, w związku z tzw. twierdzeniami limitacyjnymi (twierdzenie Gödla o niezupełności, twierdzenie Tarskiego o niedefiniowalności prawdy), jest niemożliwe. Można teraz wyjaśnić status sformułowania tezy Wittgensteina o słuszności solipsyzmu. Jest to teza metajęzykowa na temat solipsyzmu, jako przedmiotowej teorii ontologiczno-epistemologicznej. Nawet jeśli trafność solipsyzmu „widzi się” na poziomie przedmiotowym, to można ją orzec na metaprzedmiotowym – z tym, że błędność tego poglądu też wymaga analizy metateoretycznej, np. takiej, jaką zaproponował Ajdukiewicz. Czy solipsysta musi akceptować tę krytykę? Oczywiście, że nie, bo dalej może utrzymywać, że operuje innym językiem. Wszelako jeśli tak uczyni, powinien odrzucić poważną część metamatematyki, a to cena nader wysoka.
Warto doczytać:
- L. Wittgenstein, Tractatus logico-philosophicus, tłum. B. Wolniewicz, Warszawa 2004.
Jan Woleński – emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Członek PAN, PAU i Międzynarodowego Instytutu Filozofii. Interesuje się wszystkimi działami filozofii, jego hobby to opera i piłka nożna.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Lubomira Platta
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Skomentuj