Artykuł Felieton

Jan Woleński: Kopernik, Darwin, Turing

Co ma wspólnego heliocentryczny model Układu Słonecznego, teoria ewolucji biologicznej i eksperyment Alana Turinga, mający jego zdaniem potwierdzać, że nie ma różnicy pomiędzy komputerem a ludzkim umysłem, czyli że sztuczna inteligencja w niczym nie ustępuje naturalnej? Formułując tytuł, nie miałem na myśli tego, że koncepcje Mikołaja Kopernika i Karola Darwina jakoś przyczyniły się do wspomnianego poglądu Turinga pod względem rzeczowym, ale raczej to, że reakcja na te wszystkie trzy wydarzenia w historii nauki była początkowo negatywna, przy czym w przypadku dwóch pierwszych był to stan przejściowy, a jak będzie w przypadku trzeciego, to dopiero przyszłość pokaże.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 1 (55), s. 44–45. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Kopernik odrzucił pogląd, że Ziemia jest centralnym punktem Kosmosu, bytującym pod niezmiennymi niebiosami. Geocentryczny punkt widzenia dawał człowiekowi, traktowanemu jako byt stworzony na obraz i podobieństwo Boga, uzasadnienie dla biblijnego hasła „Czyńcie sobie ziemię poddaną”. W świetle heliocentryzmu na osłodę pozostało przekonanie, że w świecie przyrody homo sapiens (czyli byt rozumny) zajmuje pozycję nie tylko wyróżnioną, ale wręcz wyjątkową, choć ten rodzaj homocentryzmu nie zapobiegł atakom na model kopernikański, prowadzonym nie tylko z czysto teologicznego punktu widzenia. W końcu teoria Kopernika została zaakceptowana zarówno przez astronomów, jak i przez zwykłych ludzi, a obecnie uważa się ją za jedną z najważniejszych rewolucji w historii nauki.

Dla Kartezjusza, teoretyka rozumności, zwierzęta były tylko bezdusznymi mechanizmami. Darwin zakwestionował część stanowiska kopernikańsko-kartezjańskiego w tym sensie, że włączył gatunek ludzki w jednolity system przyrody i przyjął, że ogólne prawa ewolucji stosują się także do homo sapiens. Wprawdzie wczesna teoria ewolucji była wstrzemięźliwa w przyznawaniu zwierzętom pozaludzkim przymiotu racjonalnego umysłu (chociaż nie zaprzeczała, że mają inne zdolności psychiczne), ale szybko została oskarżona o degradację człowieczej doskonałości, głównie z uwagi na to, że wywodziła genezę naszego gatunku od innych istot żywych. Sam Darwin był pytany o to, czy pochodzi od małpy po mieczu czy po kądzieli. Teoria ewolucji też została w końcu zaakceptowana, chociaż od czasu do czasu spotyka się zarzuty przeciwko niej. Można jednak przyjąć, że nie zmienią one poglądu, iż człowiek jako byt biologiczny należy bez reszty do naturalnego świata przyrody. Na osłodę, by powtórzyć tezę wygłoszoną wcześniej, pozostał pogląd, że tylko ludzie jako ludzie mają rozum (umysł).

Konstruowanie rozmaitych narzędzi wspomagających ludzkie czynności mentalne, zwłaszcza obliczeniowe, jest stare jak świat. Na początku były to nacięcia na kościach lub patykach, węzełki na sznurkach, potem abakusy i bardziej skomplikowane liczydła, a jeszcze później kasy fiskalne i kalkulatory. Wraz z ich powstawaniem pojawiały się koncepcje uniwersalnej kombinatoryki umożliwiającej arytmetyczne rozwiązanie każdego problemu, a proponenci takich procedur (Ramon Lullus w XIII w., a w XVII w. John Napier, Blaise Pascal i Gottfried Leibniz) myśleli także o maszynach umożliwiających takie kalkulacje. Dalszy postęp miał miejsce w XIX w., gdy (podaję tylko kilka nazwisk) Abraham Stern (polski Żyd z Hrubieszowa), Charles Babbage i Willgodt Odhner zbudowali mechanizmy wykonujące działania arytmetyczne i zapisujące ich wyniki. Pojawiły się też wtedy spekulacje na temat stosunku tego rodzaju maszyn do możliwości rozumu ludzkiego. Przez długi czas przeważał pogląd, że mechanizm jest tylko wsparciem dla człowieka i może realizować tylko to, do czego został zaprojektowany. Wprawdzie prędkość obliczeniowa mózgu (umysłu) ludzkiego jest ograniczona i w tym sensie np. analityczna maszyna Babbage’a czy kalkulator sprawiają, że możliwe jest szybsze wykonywanie dodawania, mnożenia itd., ale tylko umysł ludzki jest matematycznie twórczy i ma unikalną sprawność dowodzenia twierdzeń. Skoro tak, to maszyna może tylko naśladować człowieka, natomiast nie jest w stanie go zastąpić bez reszty.

Alan Turing podał słynny argument za tym, że komputer jest porównywalny z człowiekiem także pod względem twórczości. Test Turinga zakłada, że mamy trzy obiekty, mianowicie A (człowieka) oraz parę złożoną z B i C, w której jeden element jest człowiekiem, a drugi komputerem – A nie zna, by tak rzec, tożsamości B i C. Jego zadaniem jest ustalenie za pomocą serii pytań rozstrzygnięcia, tj. takich, na jakie odpowiada się „tak” lub „nie”, który obiekt z pary {B, C} jest maszyną, a który człowiekiem. Turing udowodnił, że pytanie to jest nierozstrzygalne za pomocą skończonej sekwencji kroków, z czego ma wynikać, że nie ma zasadniczej różnicy pomiędzy zasadami pracy umysłu ludzkiego a zasadami działania komputera. Ta teza, wypowiedziana dokładnie w połowie XX w., została zakwestionowana z rozmaitych powodów, także takich, które przyświecały krytykom kopernikanizmu i darwinizmu, twierdzono bowiem, że Turing degraduje umysł i duchowość, tj. istotowe składniki osoby ludzkiej. Bardziej techniczne argumenty wskazywały na to, że pytania w teście Turinga są ograniczone, że komputer tylko naśladuje człowieka oraz że komputerowi brakuje woli i uczuć. Jeśli chodzi o to pierwsze (tylko naśladownictwo), to z biegiem czasu pojawiły się mechanizmy korygujące to, co osiągnął człowiek, oraz wykraczające poza programy, czyli działające niedeterministycznie. Dzisiaj teza głosząca, że komputer tylko naśladuje człowieka, jeśli chodzi o czynności rozumne, jest częściej odrzucana niż przyjmowana.

Bardziej skomplikowany jest problem komputerowych aktów woli i uczuć. Na razie jest tak, że komputery są zbudowane z części nieorganicznych, ale możemy zadać pytanie, co wtedy, gdy powstaną (a trudno to wykluczyć) hybrydy mechaniczno-biologiczne, np. przez implementację do maszyn żywych komórek, w szczególności nerwowych. Czy można wytyczyć jakąś granicę pomiędzy takim obiektem a człowiekiem? Przyszłość pokaże, czy pogląd Turinga będzie tylko fantazją, ale na razie wypada przypomnieć, że pod koniec XIX w. uważano, że największym osiągnięciem nadchodzącego stulecia będzie zbudowanie okrętu przebywającego drogę z Southampton do Nowego Jorku w kilka dni. Szybko okazało się, że historia wynalazków potoczyła się zgoła inaczej. To dobra lekcja co do kwestii rozważanej w niniejszym artykule, ale wszelkie kategoryczne przewidywania są ryzykowne. Niemniej jednak cały czas trzeba pamiętać o losach przyswajania koncepcji rzekomo degradujących homo sapiens.


Jan Woleński – emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Członek PAN, PAU i Międzynarodowego Instytutu Filozofii. Interesuje się wszystkimi działami filozofii, jego hobby to opera i piłka nożna.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: ChatGPT


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy