Artykuł

Jan Woleński: Społeczna i historyczna uniwersalność pracy

Rozwój handlu, a więc rodzaju pracy, wymusił wprowadzenie zera i liczb ujemnych, ponieważ zaistniała potrzeba określania bilansu handlowego. Równolegle następował rozwój języka stosowanego do opisu pracy i jej rodzajów. Choć szczegóły tych procesów są rozmaicie rekonstruowane i wyjaśniane, to musiały być związane z wytwarzaniem dóbr materialnych niezbędnych do funkcjonowania społeczeństwa.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 5 (59), s. 38–39. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Praca uszlachetnia”, „bez pracy nie ma kołaczy”, „pochwała życia pracowitego”, „praca naukowa”, „praca domowa”, „praca najemna”, „praca przymusowa”, „prace społeczne”, „bezrobotny” (człowiek bez roboty, czyli pracy), „zatrudniony” (czyli ktoś, kto ma pracę, „pracownik”), „praca kobiet i dzieci”, „inteligencja pracująca”, „Partia Pracy”, „praca magisterska”, „praca doktorska”, „praca habilitacyjna”, „norma pracy”, „oferta pracy”, „praca fizyczna” (mierzona w dżulach; równa zmianie energii), „praca fizyczna i praca umysłowa”, „praca niewolnicza”, „praca udawana”, „praca twórcza”, „praca artystyczna”, „wystawa prac Wyspiańskiego”, „pracuś” – to tylko niektóre zwroty oddające konteksty, w których pojawia się termin „praca” i słowa pokrewne, np. czasownik „pracować”, przymiotnik „pracowity” czy imiesłów „pracujący”. Wedle Słownika języka polskiego (red. M. Szymczak, Warszawa 1978–1981, t. 3) praca w sensie ogólnym to „świadoma, celowa działalność człowieka zmierzająca do wytworzenia określonych dóbr materialnych lub kulturalnych, będąca podstawą i warunkiem istnienia i rozwoju społeczeństwa”. Nie wszystkie wymienione konteksty podpadają pod powyższą definicję, np. praca mierzona w dżulach czy praca udawana. Nie wdając się w rozważania, czy podana definicja pracy jest za wąska, czy za szeroka, wypada zauważyć, że w jej przypadku mamy do czynienia z typowym pojęciem rodzinnym w rozumieniu Ludwiga Wittgensteina, tj. urobionym wedle sieci krzyżujących się podobieństw. Filozof nawiązujący do tradycji Kazimierza Twardowskiego może zauważyć, że pracę można rozumieć bądź jako czynność, bądź jako wytwór.

Zacytowana słownikowa definicja pracy ma wyraźne pozytywne zabarwienie aksjologiczne, ponieważ podkreśla się w niej, że wytwory pracy są „podstawą i warunkiem istnienia i rozwoju społeczeństwa”. Pesymista społeczny może jednak tutaj zauważyć, że przyszłość ludzkości wcale nie musi być różowa, a globalna katastrofa ludzkości, jeśli nastąpi, będzie spowodowana przez aplikację wytworów pracy. Pomijając spekulacje na ten temat, łatwo zauważyć, że przywołane konteksty wskazują na fundamentalną rolę pracy, jej przemian i regulacji prawnych w kształtowaniu społecznych, zwłaszcza ekonomicznych i politycznych, warunków życia grup ludzkich. Zmiana pracy niewolniczej w wykonywaną przez chłopa pańszczyźnianego oznaczała prawdziwą rewolucję. Jeszcze większą było rozpowszechnienie się pracy najemnej, co miało miejsce w ustroju kapitalistycznym. Protesty przeciwko wykorzystywaniu kobiet i dzieci do pracy przypominającej niewolniczą przyczyniły się do powstania ogólnego ruchu socjaldemokratycznego na rzecz godziwego uregulowania sytuacji robotników najemnych (socjaldemokracja brytyjska nieprzypadkowo nazwała się Partią Pracy). Choć marksizm okazał się nietrafionym programem społecznym, to teza Karola Marksa, że wyzysk polega na przywłaszczaniu sobie wartości dodatkowej, wypływającej z różnicy pomiędzy wartością towaru a wartością pracy potrzebnej do jego wytworzenia, była ważnym elementem krytyki kapitalizmu. Historia USA nieodłącznie związana jest z walką abo­licjonistów przeciwko niewolnictwu, którego głównym elementem było wyjątkowo brutalne wykorzystywanie fizycznej pracy czarnoskórych mieszkańców Ameryki Północnej (dzisiaj mówi się „Afroamerykanów”). Nazistowski system pracy przymusowej został uznany za zbrodniczy, a jego organizatorzy byli sądzeni w powojennych procesach przeciwko zbrodniarzom wojennym. Thorsten Veblen opracował teorię klasy próżniaczej, gardzącej pracą produkcyjną na rzecz hipertrofii (nadmiernego wzrostu) konsumpcji, i uznał, że postawa owej klasy zagraża „zdrowemu” rozwojowi społecznemu.

Z historycznego punktu widzenia praca była prawdopodobnie generatorem bardzo ważnych elementów życia społecznego. Rezultaty pracy musiały być jakoś zapisywane i porównywane. Najstarsze dokumenty „rachunkowe”, np. nacięcia na kościach, są interpretowane jako oznaczenia liczby rozmaitych obiektów. Nim powstał system licze­nia za pomocą liczb naturalnych, pasterze musieli porównywać liczbę sztuk bydła lub owiec wyprowadzanych na pastwiska z liczbą przyprowadzanych. Najprostszym sposobem było stawianie kresek, a potem porównywanie dwóch zbiorów. Wiadomo, że system liczenia stosowany przez niektóre ludy afrykańskie lub amazońskie zawiera kilka początkowych liczb naturalnych, a potem jest „dużo”. To jednak wcale nie uniemożliwia porównywania wielkości zbiorów. Rozwój handlu, a więc rodzaju pracy, wymusił wprowadzenie zera i liczb ujemnych, ponieważ zaistniała potrzeba określania bilansu handlowego, łącznie z sytuacją, gdy „wychodził na zero” lub był ujemny. Równolegle następował rozwój języka stosowanego do opisu pracy i jej rodzajów. Choć szczegóły tych procesów są rozmaicie rekonstruowane i wyjaśniane (np. niektórzy uważają, że umiejętność prostego liczenia poprzedziła wynalezienie pisma), to musiały być związane z wytwarzaniem dóbr materialnych niezbędnych do funkcjonowania społeczeństwa.

Rola, jaką refleksja nad pracą odgrywa dla aksjologii społecznej, jest oczywista. Wniosek, jaki wypływa z poprzedniego akapitu i może być ważny dla filo­zofii matematyki oraz filozofii języka, to stwierdzenie, że kształtowanie się początków matematyki i języka miało związek z pracą, w tym z jej postępującym różnicowaniem. Jeśli rzeczywiście było tak, że systemy liczbowe i język pojawiły się na skutek potrzeby komunikowania i kodowania wyników pracy, jest to punkt dla stanowiska empiryzmu genetycznego. Podobnie można interpretować geodezyjne początki geometrii. Jesteśmy jednak na terenie filozofii, gdzie nic nie bywa ostatecznie rozstrzygnięte. Pojawienie się metody dedukcyjnej i abstrakcyjnej matematyki w szkole Pitagorasa było jedną z dróg prowadzących do platonizmu. Zwolennicy tego ostatniego poglądu powiadają, że nawet jeśli uznać empiryczną genezę liczenia i mówienia, to nie ona stanowi o istocie tego, co abstrakcyjne. I tak dochodzimy do fundamentalnego problemu relacji rozumu do doświadczenia. Może dzieje pracy jakoś przyczynią się do jego rozjaśnienia.


Jan Woleński – emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie. Członek PAN, PAU i Międzynarodowego Instytutu Filozofii. Interesuje się wszystkimi działami filozofii, jego hobby to opera i piłka nożna.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0.

W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Lubomira Platta


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Najnowszy numer filozofuj "Kłamstwo"

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy