Edukacja filozoficzna

Jarosław Marek Spychała: Wielbłąd, lew i dziecko na drodze ku kreatywności

wielblad
Przytoczę z pamięci zasłyszaną niegdyś historyjkę. Pewna dziewczynka sprawiała w szkole kłopoty i nie najlepiej też się uczyła. Jedyne lekcje, które sprawiały jej radość, to lekcje rysunku – w całości oddawała się rysowaniu i zapominała o bożym świecie. Pewnego dnia zaciekawiona nauczycielka zapytała dziewczynkę: „Co tam rysujesz?”. Dziewczynka odparła: „Twarz Boga”. Nauczycielka nie umiała ukryć swojego zdziwienia: „Ale ludzie przecież nie wiedzą, jak wygląda Bóg”. Dziewczynka na to: „Za chwilę się dowiedzą”.

Nauczanie kreatywności stało się teraz bardzo ważne w szkołach, popularne, wręcz modne, a nawet wymagane. I dobrze! Mam jednak nieodparte wrażenie, być może mylne, że jakby każdego zapytać, jak ową kreatywność pojmuje, to mogłoby się okazać, że mamy różne jej wykładnie. Intuicyjnie czujemy, że jest ona związana z pomysłowym, twórczym myśleniem – ale czym różni się twórcze myślenie od myślenia kreatywnego? Kiedy myślenie jest nie tylko twórcze, lecz także kreatywne? Kiedy człowiek jest tylko twórczy, a kiedy aż kreatywny? Czy twórczy jest artysta, malarz, muzyk, a ktoś kreatywny to ktoś, kto może jeszcze więcej? Czy tego typu rozróżnienia i pytania są w ogóle zasadne? Wydaje się, że potoczne rozumie słowa kreatywność jest nieco szersze niż słowa twórczość i wskazuje na bardziej praktyczny wymiar kreatywności. Od człowieka twórczego oczekujemy raczej, że będzie on artystą tworzącym sztukę, np. obrazy i wiersze, natomiast nie oczekujemy tego od kogoś, kogo określamy mianem kreatywnego. Gotowi jesteśmy nazwać kogoś kreatywnym, nawet jeśli będzie zupełnie pozbawiony artystycznych talentów, ale będzie potrafił szybko i skutecznie rozwiązywać problem – np. jak ten, kto wpadł na pomysł, że wystarczy spuścić powietrze z kół tira, aby mógł przejechać pod wiaduktem, zamiast przebudowywać wiadukt, rozładowywać samochód, czy objechać wiadukt inną trasą. Takiego człowieka nie nazwiemy artystą, czy człowiekiem twórczym, ale nie odmówimy mu też kreatywności. 

Być może zamiast odpowiedzieć na pytanie, czym jest kreatywność, łatwiej jest nam odpowiedzieć na pytanie, do czego jej potrzebujemy? Na ogół chyba wszyscy skłaniają się ku przekonaniu, że kreatywność jest ważna i potrzebna w życiu, że jak ktoś jest kreatywny, to lepiej radzi sobie w szkole, w pracy, w życiu itd. Bycie kreatywnym ma być odpowiedzią na wszelkie potencjalne wyzwania, jakie mogą stanąć przed uczniem, pracownikiem, człowiekiem dorosłym. Czy w tym kontekście kreatywność nie jawiłaby się nam jako samodzielność, a może samowystarczalność lub zaradność? Pozostawiając na boku kwestie zdefiniowania kreatywności, nasuwa się pytanie, jak zatem nauczyć tej kompetencji, od której tak dużo oczekujemy? Czy rzeczywiście trzeba jej nauczać? Czy w ogóle można jej nauczyć?

Szukając odpowiedzi na te pytania podążę tropem intuicji, którą dostrzegam w metaforze przemiany autorstwa Fryderyka Nietzschego. W swoim dziele pt. To rzekł Zaratustra Nietzsche opisuje rozwój ducha ludzkiego, który dokonuje się na drodze trzech przemian, trzech stadiów: wielbłąd, lew, dziecko. Każda z tych przemian charakteryzuje inne nastawienia człowieka do życia, daje mu inne możliwości twórcze. Oto zaczyna Nietzsche:

Trzy przemiany nazwę wam ducha: jak duch staje się wielbłądem, wielbłąd lwem, a wreszcie dzieckiem lew. Niejeden ciężar przydany jest duchowi, silnemu, jucznemu duchowi, pełnemu głębokiej czci: tego, co ciężkie i najcięższe, pożąda jego siła. Co jest ciężkie? – tak pyta juczny duch, tak przyklęka podobny wielbłądowi i pragnie być dobrze objuczony. Co jest najcięższe, o bohaterowie? – tak pyta juczny duch, abym wziął to na siebie i rad był z mojej siły. Czyż nie to: poniżyć się, aby ból zadać własnej pysze? Kazać błysnąć własnej głupocie, aby zakpić ze swojej mądrości? A może to: porzucić wspólną sprawę, gdy ta święci zwycięstwo? Wspinać się na wysokie góry, aby skusić kusiciela? A może to: żywić się żołędziami i trawą poznania i gwoli prawdy cierpieć głód na duszy? A może to: w chorobie odesłać pocieszających do domu, a przyjaźń zawrzeć z głuchymi, którzy nie usłyszą nigdy, czego chcesz? A może to: wstąpić do brudnej wody, jeśli to woda prawdy, i nie odpędzać zimnych żab i gorących ropuch? A może to: miłować tych, którzy nami gardzą, i rękę podać upiorowi, gdy nas chce nastraszyć? Wszystko, co najcięższe, juczny duch bierze na siebie; podobny wielbłądowi, który spieszy na pustynię objuczony, on też spieszy na swoją pustynię” (Fryderyk Nietzsche, To rzekł Zaratustra, tłum. S. Lisiecka i Z. Jaskuła, Wydawnictwo OD DO, Łódź 2012, s. 25).

Ujmując to krótko, wielbłąd symbolizuje bycie powolnym, spolegliwym, podporządkowanie się wszystkiemu, godzenie się na wszystko, wręcz brak własnego zdania, własnego myślenia. Wielbłąd odpowiada postawie szkolnej, zawodowej i życiowej człowieka, który niewolniczo i bezrefleksyjnie podporządkowuje się zastanej rzeczywistości. Robi wszystko to, co mu się karze i jak mu się karze. Nigdy tego nie kwestionuje, nigdy o to nie pyta. Człowiek ten może być dramatycznie nieszczęśliwy w tej sytuacji, jednak nigdy nie odważy się ani tego powiedzieć, ani tym bardziej z tym walczyć – będzie cierpieć w lęku, milczeniu i samotności. 

Ale pewnego dnia nawet najbardziej zastraszany i osamotniony może „pęknąć”, „eksplodować” niczym dynamit. Powiada zatem Nietzsche dalej:

…na pustyni najsamotniejszej dokonuje się druga przemiana: lwem staje się tutaj duch, chce, by wolność padła jego łupem, panem chce być na swojej pustyni. Tu szuka sobie ostatniego pana; wrogiem chce być jemu i swemu ostatniemu bogu, o zwycięstwo chce walczyć z wielkim smokiem. Kimże jest ów wielki smok, którego duch nie chce już nazywać panem i bogiem? „Powinieneś” zwie się ten wielki smok. Ale duch lwa mówi: „Chcę”, „Powinieneś” zagradza mu drogę, iskrzący się złotem łuskowiec, a na każdej łusce lśni złociście: „Powinieneś”. Tysiącletnie wartości lśnią na tych łuskach, a zatem powiada najmocarniejszy ze wszystkich smoków: „Wielka wartość rzeczy – ona to – lśni na mnie. Wielka wartość została już stworzona, a wszelka stworzona wartość to ja. Zaprawdę, nie powinno już istnieć żadne «Chcę»” – tak rzecze smok. Bracia moi, na cóż lew potrzebny w duchu? Czyż nie wystarcza juczne zwierzę, pełne wyrzeczenia i głębokiej czci? Tworzyć nowe wartości: tego i lew jeszcze nie potrafi. Ale stworzyć sobie wolność dla nowego tworzenia. Oto, co potrafi moc lwa. Stworzyć sobie wolność i święte Nie, nawet wobec powinności: do tego, bracia moi, trzeba lwa. Zdobyć sobie prawo do nowych wartości – to jest najstraszliwsza zdobycz dla jucznego i pełnego głębokiej czci ducha. Zaprawdę, grabież to dla niego, grabieżcy to rzecz. Jako największą świętość miłował on niegdyś „Powinieneś”; teraz w największej nawet świętości musi odnaleźć szaleństwo i samowolę, aby wolność zagrabić swojej miłości: lwa trzeba do tej grabieży (F. Nietzsche, To rzekł Zaratustra, s. 25–26).

A więc nawet w najsłabszym może przebudzić się moc. Nawet najsłabszy może „wybuchnąć”. Nawet najsłabszy może zdobyć się na odwagę. Pewnego dnia człowiek się po prostu buntuje. Nie godzi się już dłużej na swój los. Nie chce być już dłużej poddany woli inny. Nie chce być „popychadłem”, „ofiarą”, „ciamajdą”. Nagle człowiek taki zrywa kajdany strachu, które więziły go w niemocy. W zalęknionym wielbłądzie przebudził się lew. Ryk lwa jest takim zaskoczeniem dla świata, że świat chowa się w sobie. Świat się nie spodziewał, że wielbłąd odważnie zaryczy. Teraz to świat skulił się ze strachu. 

Oto lew wywalczył sobie wolność, ale co ma z tą wolnością począć? Lew dobrze radzi sobie w stanie walki o wolność, ale gdy już tę zdobędzie, to nie bardzo umie się w niej odnaleźć, bo nie ma już z kim i o co walczyć. Lew jest odważny, silny, waleczny, ale nie jest twórczy — nie umie zrobić użytku z wolności. Ryk lwa to za mało, aby coś stworzyć. Do tego trzeba innego stanu ducha. Kontynuuje zatem Nietzsche:

Ale powiedzcie, bracia moi, cóż takiego potrafi dziecko, czego nawet lew nie potrafi? Czemu lew-grabieżca musi stać się jeszcze dzieckiem? Niewinnością jest dziecko i zapomnieniem, rozpoczynaniem od nowa, grą, kołem, co samo z siebie się toczy, pierwszym ruchem i świętym, wymówionym „tak”. Do gry tworzenia, bracia moi, trzeba świętego mówienia „tak”. Swojej woli chce oto duch, swój świat zdobywa sobie zagubiony w świecie. Trzy przemiany nazwałem wam ducha: jak duch stał się wielbłądem, wielbłąd lwem, a wreszcie dzieckiem lew – to rzekł Zaratustra (F. Nietzsche, To rzekł Zaratustra, s. 26).

I oto się okazuje, że z pozoru małe i bezradne dziecko może więcej niż wielbłąd i lew razem wzięci. Tak jak wielbłąd jest więźniem strachu, tak lew jest więźniem odwagi. Pierwszy sądzi, że wciąż musi służyć, drugi, że wciąż musi walczyć. W ten sposób, żaden nie jest wolny w swoim wyborze, żaden nie tworzy niczego nowego, gdyż każdy zajęty jest czymś innym – wielbłąd służbą (utrwalaniem porządku świata) a lew walką (niszczeniem porządku świata), ale nie tworzeniem nowego świata. 

Dziecko nie wie, jak musi się zachowywać w świecie. Dziecko nie wie, że musi służyć lub walczyć. Dziecko jest światem zdziwione. Dziecko wyciąga rękę do świata, aby go podziwiać. Dziecko chce, więc czyni. Może jest trochę niegrzeczne, może jest trochę naiwne, ale to właśnie czyni je wolnym, to daje dziecku siłę tworzenia świata, siłę tworzenia, które jest ponad służbą i walką.Nie zdążyliśmy jeszcze powiedzieć dziecku, że tego nie wolno robić, że tak nie wolno robić, że to a to powinno się robić, że tak powinno się robić. I właśnie dlatego dziecko stworzyło coś, co dla nas było niewykonalne. I o to, jak sądzę, chodzi w edukacji — nie uczyć dziecka „niewykonalności”. Gwoli przykładu odwołam się do sceny z filmu Batman – mroczny rycerz powstaje. Pewna złodziejka podszywa się pod służącą i wykrada zawartość sejfu Bruce’a Wayne’a. Właściciel przyłapuje jednak kobietę i zdziwiony zauważa: „Powiedziano mi, że szyfr sejfu jest nie do złamania”. Na to odpowiada mu złodziejka: „Ups, nikt mi nie powiedział, że ten szyfr jest nie do złamania”. Innymi słowy, chodzi o to, aby nie mówić dziecku, że jakiś szyfr jest nie do złamania. 

A zatem, w pracy szkolnej nie idzie tyle o nauczanie kreatywności, ile o niedopuszczenie do jej utraty. Nie tyle trzeba nauczać kreatywności, ile bardziej trzeba ją pielęgnować. Dziecko jest kreatywne naturalnie, spontanicznie. Kryje się ona w każdym dziecięcym czynie. Nawet za pozornymi gryzmołkami wspomnianej dziewczynki. Musimy tylko uważnie patrzeć i słuchać, aby jej nie przegapić. Dlatego w naszej edukacyjnej pracy powinniśmy podążać za dzieckiem tak, jak czytelnik podąża za Alicją w krainie czarów. 

Warto doczytać:

Fryderyk Nietzsche, To rzekł Zaratustra, tłum. S. Lisiecka i Z. Jaskuła, Wydawnictwo OD DO, Łódź 2012.

Jarosław Marek Spychała, Jaskinia. Droga rebeliantów, Wydawnictwo TAKO, Toruń 2019.

 

Ilustracja: Pixabay.com


Jarosław Spychała

Jarosław Marek Spychała – w latach 2013–2015 dyrektor School of Form na Uniwersytecie SWPS Poznań, 2015–2016 dyrektor Centrum Kultury w Żyrardowie, od 2016 wykładowca na Uniwersytecie w Konstancji (Niemcy). Naukowo interesuje się historią filozofii i religii, a szczególnie zjawiskiem przenikania się religii i filozofii w zakresie wyobrażeń o pośmiertnych losach człowieka oraz ich wpływem na kształt poczucia sensu życia we współczesnych społeczeństwach zachodnioeuropejskich. Autor publikacji naukowych i popularnonaukowych z zakresu filozofii i historii religii, m.in: Jaskinia. Droga rebeliantówLegenda apolińska w życiu i działalności PlatonaHerakles, Jezus Chrystus i Lord Vader na rozstajnych drogachBulletproof – platońskie przesłanie ΛΕΓΩ-ΛΟΓΟΣΛΕΓΩ-ΛΟΓΟΣ: czytać, myśleć, mówićLEGO-LOGOS: Dlaczego Tales patrzył w niebo?Orfeusz i orficy – zarys problematykiZarys historii kultu Izydy w świecie grecko-rzymskimKłopoty wyznawców Izydy na terenie Rzymu w roku 58 p.n.e. Tłumacz z języków nowożytnych i klasycznych, m.in.: Heidegger-Jaspers Korespondencja, Bernhard Waldenfels, Odpowiedź na to, co obce. Główne rysy fenomenologii responsywnej, Olympiodor Żywot Platona (z greki), Apulejusz z Madaury Żywot Platona (z łaciny).

 

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

3 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Do Autora, FN nie był żadnym filozofem, ani historykiem filozofii, to był jedynie filolog z ambicjami, aforysta,bajkopisarz, literat z tym swoim pseudo dzielkiem, zaratustra, pajacyk i guru dla współczesnych ateistów, racjonalistów i innych pożytecznych marxistowskich idiotów. Naprawdę! Szkoda na niego czasu i atlasu! Zatem kiepskie to jest exemplum oraz punkt wyjściowy do rozważań, analiz etc.!
    Z pozdrowieniami!

    • Nie chcę dalej za bardzo znęcać nad FN, ale wie PAN jak on skończył /psychiatryk, pomieszanie zmysłów, opętanie?!, jadł swe exkrementa etc./, jego spuścizna poetycka (?!), miała przez wiele lat fatalne poetyckie właśnie tłumaczenia. W ogóle dziś nie wiemy, co pochodziło od niego, a co od jego siostry, która skutecznie prawdopodobnie skorygowala jego twórczość, nadając jej specyficzny, osobliwy i miły jemu/jej charakter…
      RIP jemu i jego admiratorom! Amen.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy