Nastaje jesień. Kojarzy mi się ona nieodłącznie z moim przedszkolem, krasnalem Hałabałą, kasztanami, złotymi liśćmi i jeżem. Same pozytywne skojarzenia. Ale czy dzieci wszystkich epok myślały o jesieni podobnie?
Jeż nie zawsze był postrzegany pozytywnie. Ma kolce, pełza po ziemi i nosi jabłko – czy to nie wystarczający powód, aby skojarzyć go z wężem, diabłem i kuszeniem Ewy? Tak postrzegali go w każdym razie pierwsi chrześcijanie, co może nas współcześnie zaskakiwać (aluzje do tego czyni: Fizjolog, I 14 i III 24).
Podobnie jest w edukacji. Czasem nasze działanie wydaje się nam jednoznacznie pozytywne, bo mamy dobre chęci, ale w rzeczywistości może wywoływać skutki jednoznacznie negatywne. Pozostając w kręgu symboliki jeża, przytoczę bajkę Arthura Schopenhauera, aby na jej przykładzie zademonstrować, jak ważne jest zachowanie w edukacji umiaru, balansu, złotego środka.
Oto stado jeżozwierzy stłoczyło się pewnego mroźnego dnia zimowego w zbitą gromadkę, aby przez wzajemne ogrzanie ustrzec się przed przemarznięciem. Wkrótce jednak odczuły nawzajem swe kolce, co kazało im się znowu od siebie oddalić. Gdy potrzeba ogrzania znowu je ku sobie przywiodła, to drugie zło się powtórzyło, tak że miotały się między oboma cierpieniami, aż odkryły w końcu pośrednią odległość, w jakiej mogły najlepiej znosić swoją obecność. (Arthur Schopenhauer, Metafizyka życia i śmierci, 400, tłum. Józef Marzęcki, Łódź 1995, s. 104)
Mówiąc krótko, jeże były przekonane, że dla swojego ocalenia muszą się natychmiast scalić w gromadę – dla wspólnego ocalenia, potrzeba spontanicznego scalenia. Tymczasem spodziewane ocalenie przyniosło niespodziewane okaleczenie. Tym, co jeże uratowało, był „złoty środek”, balans pomiędzy ciepłem a zimnem.
Żeby odnieść to do życia – jak kochamy, to przytulamy. Ale pewnego dnia to przytulanie przemieni się w zatulanie. Zatulamy naszą miłość na śmierć. I jeśli nawet nie zatulimy wprost drugiej osoby na śmierć, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że zatulimy, w sensie zabijemy, łączące nas uczucia. I często rzeczywiście tak się dzieje – zatulona miłość umiera. Zachodzimy wtedy w głowę, jak mogło do tego dojść, przecież mieliśmy tyle miłości dla drugiej osoby, przecież ją tak mocno z całego serca codziennie przytulaliśmy. Okazuje się jednak, że zatulenie stało się z wolna zawłaszczaniem przestrzeni drugiej osoby, jej zamykaniem w przytuleniu, niczym w więzieniu. Kwiat miłości, by kwitnąć potrzebuje przestrzeni i światła, potrzebuje wolności. Nie możemy zatem cały czas stać nad kwiatem i zasłaniać mu słońca, bo zwiędnie. Czasami trzeba zrobić krok do tyłu, cofnąć się, wstrzymać i poczekać na reakcję drugiej osoby, dać drugiej osobie więcej światła, przestrzeni, wolności. Poczekać, a nie czekaniem wymuszać tę reakcję, na której nam zależy. Dać drugiemu tyle czasu, ile go on sam potrzebuje, a nie ile my jesteśmy gotowi cierpliwie poczekać.
Nie inaczej ma się rzecz w edukacji. Chcemy – bez wątpienia powodowani dobrem uczniów – wzbudzić w nich kreatywność, aktywność, zaangażowanie. Chcemy też uchronić ich przed niepowodzeniem, porażką, upadkiem. Te intencje wzbudzają w nas postawę troskliwości. Jednak nasza troska potrafi być tak troskliwa, że może dostarczać trosk uczniowi. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy nasza spontaniczna troska zaczyna wyprzedzać działanie ucznia. Tak się o niego troszczymy, że chwila jego milczenia powoduje od razu nasze zatroskanie i ruszamy mu z pomocą. Uczeń jeszcze nic nie zrobił, on jeszcze nic nie powiedział, nawet nie powiedział, że potrzebuje pomocy, a my już ruszamy mu jej udzielić. W ten sposób wpychamy go w sytuację, w której rzekomo tej pomocy potrzebuje. Aż w końcu rzeczywiście zacznie jej potrzebować, skoro go nauczyliśmy, że wszystko musi robić z naszą pomocą.
Wiem, że diabeł kusi. W takich jednak chwilach, kiedy uczeń milczy, powinniśmy pozwolić milczeniu wybrzmieć. Poczekać, odczekać, zostawić ucznia w jego ciszy. Nie oceniać tej ciszy. Nie wymuszać jego reakcji ostentacyjnym wyczekiwaniem. Dać mu czas. Dać czas, to znaczy nie mierzyć i nie oceniać czasu jego reakcji. A mówiąc po ludzku: kiedy on miał coś wymyślić, skoro nie daliśmy mu czasu na myślenie?
Nasza troska o ucznia jest szlachetna. Pamiętajmy jednak, że i bez naszej troski będzie on żyć. Więcej! Musimy go tak kształcić, aby umiał żyć właśnie bez naszej troski, aby przede wszystkim umiał się zatroszczyć sam o siebie. Kształcenie winno zawsze być kształceniem ku samodzielności.
Jarosław Marek Spychała – w latach 2013–2015 dyrektor School of Form na Uniwersytecie SWPS Poznań, 2015–2016 dyrektor Centrum Kultury w Żyrardowie, od 2016 wykładowca na Uniwersytecie w Konstancji (Niemcy). Naukowo interesuje się historią filozofii i religii, a szczególnie zjawiskiem przenikania się religii i filozofii w zakresie wyobrażeń o pośmiertnych losach człowieka oraz ich wpływem na kształt poczucia sensu życia we współczesnych społeczeństwach zachodnioeuropejskich. Autor publikacji naukowych i popularnonaukowych z zakresu filozofii i historii religii, m.in: Jaskinia. Droga rebeliantów, Legenda apolińska w życiu i działalności Platona, Herakles, Jezus Chrystus i Lord Vader na rozstajnych drogach, Bulletproof – platońskie przesłanie ΛΕΓΩ-ΛΟΓΟΣ, ΛΕΓΩ-ΛΟΓΟΣ: czytać, myśleć, mówić, LEGO-LOGOS: Dlaczego Tales patrzył w niebo?, Orfeusz i orficy – zarys problematyki, Zarys historii kultu Izydy w świecie grecko-rzymskim, Kłopoty wyznawców Izydy na terenie Rzymu w roku 58 p.n.e. Tłumacz z języków nowożytnych i klasycznych, m.in.: Heidegger-Jaspers Korespondencja, Bernhard Waldenfels, Odpowiedź na to, co obce. Główne rysy fenomenologii responsywnej, Olympiodor Żywot Platona (z greki), Apulejusz z Madaury Żywot Platona (z łaciny).
Diabeł. Jeże mają mocne wątroby i są też motywem w powieści Andrzeja Sapkowskiego pt. “Wiedźmin”.
Diabeł bardziej kojarzy mi się z słowem greckim “dia”. Jego etymologia miałaby przypominać herb Nowej Soli a w rzeczywistości sprawia mi etymologia tego słowa problem:
διά: siła sprawcza
βάλω, βιβάζω (bibázō, biba, viva)
διατάζω
διάβολος
czasownik: διά, βάλω (válo)
To jak się okazuje prawdopodobnie nie jest słowo na bóstwo, a tak jak w przypadku Szatana określenie podmiotu. Co innego “Zły”.
Zły to człowiek, np. morderca. Jak w modlitwie “chroń nas ode złego”.
“Jak się człowiek spieszy…”