Artykuł Estetyka

Jerzy Luty: Sztuka, piękno a ewolucja

luty baner
Czy sztuka i ludzkie preferencje estetyczne są ekspresją biologicznej natury, czy raczej kulturową „zasłoną”? Czy pełniły istotną funkcję w naszej ewolucyjnej historii, czy może są serią praktyk, które wprawdzie dają ludziom satysfakcję, ale pełnią mało istotną rolę w historii naszego gatunku? Czy możemy mówić o uniwersalnych wyznacznikach estetycznych? Na te i podobne pytania stara się odpowiedzieć stosunkowo młoda, dynamicznie rozwijająca się dyscyplina – estetyka ewolucyjna.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2018 nr 1 (19), s. 12–14. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku  PDF.


Dyscyplina ta wpisuje się w szerszy trend obecny w naukach humanistycznych – produktywne zastosowanie idei ewolucyjnych w naukach szczegółowych. To z kolei wpisuje się w ogólniejszą tendencję „biologizacji” humanistyki, wyłaniania się „trzeciej kultury” czy realizacji idei „konsiliencji” nauk przyrodniczych i humanistycznych.

Estetyka ewolucyjna zakłada, że sztuka jest czymś uniwersalnym w społecznościach ludzkich, przetrwała kilkadziesiąt tysięcy pokoleń, pomimo wielkiej różnorodności i kombinacji zachowań przyjmuje te same główne formy (muzyka i taniec; manualne tworzenie wizualnych kompozycji; opowiadanie historii i poezja), zwykle wiąże się też z wysokimi kosztami czasu, energii czy rzadkich materiałów. Wywołuje również silne emocje, które są ewolucyjnymi wskaźnikami, że coś ma znaczenie dla organizmu.

Wychodząc od tych założeń, a podążając tropem wyznaczonym przez Arystotelesa, Hume’a i Darwina oraz jego kontynuatorów, estetycy ewolucyjni odwołują się do dokonań nauk etologicznych i kognitywnych oraz zastanawiają się, czy sztuka jest jedną z adaptacji ewolucyjnych, które pomogły człowiekowi prehistorycznemu w przetrwaniu, na równi ze strachem przed pająkami, instynktem macierzyńskim czy zdolnością do widzenia głębi. Czy też może stanowi jedynie produkt uboczny innych adaptacji, takich jak pogoń za statusem, estetyczna przyjemność doświadczania otoczenia i zdolność do wytwarzania przedmiotów praktycznego użytku.

Nietrudno zauważyć, że perspektywa ewolucyjna w estetyce stoi w opozycji do tych teorii estetycznych, które posiłkują się wyjaśnieniami historycznymi, socjologicznymi czy kulturowymi, gdyż stara się dowieść, że ludzkie preferencje estetyczne nie są (jak twierdzą np. estetycy moderny) „konstrukcjami społecznymi”, lecz uniwersalnymi, międzykulturowymi cechami ewolucyjnymi, ukształtowanymi przez dobór naturalny i płciowy.

Z punktu widzenia teoretyka i filozofa sztuki najbardziej interesujące poznawczo są: problem wiarygodności naukowej hipotez ewolucyjnych, adaptacyjna funkcja kiczu, a także zachodzące pod wpływem perspektywy ewolucyjnej zmiany w obrębie samego pojęcia sztuki.

Psychologia ewolucyjna jako paradygmat

Kwestia pierwsza sprowadza się przede wszystkim do właściwego zrozumienia pojęcia adaptacji (tzw. spór o adaptacjonizm) oraz problemów metodologicznych, pojawiających się w obrębie psychologii ewolucyjnej (z której dokonań, obok neuronauk, czerpie estetyka ewolucyjna).

Ta stosunkowo młoda dyscyplina, mająca swe źródła w latach 80. ubiegłego wieku, w odróżnieniu od psychologii poznawczej opiera się na założeniu, że ludzki umysł, preferencje i strategie zachowań powstały już w plestocenie jako biologiczne adaptacje do warunków wymagających rozwiązywania problemów życiowych (tzw. modularna teoria umysłu). Badacze starają się zrozumieć, jakie funkcje spełniały wówczas – w kontekście przetrwania i reprodukcji – różne mechanizmy umysłu.

W ostatnim czasie sporą popularność zyskuje koncepcja podkreślająca adaptacyjny walor płynności poznawczej ludzkiego umysłu. Termin ten jest głównie używany do odróżnienia umysłu współczesnego homo sapiens (ok. 50 tys. lat temu) od umysłu jego ewolucyjnych prehistorycznych przodków (neandertalczyków i homo erectus). Poznawcza płynność pojawiła się u człowieka prawdopodobnie w wyniku ewolucji modularnego umysłu jego przodków w wyniku łączenia różnych sposobów przetwarzania wiedzy i użycia narzędzi. Jej efektem mogło być pojawienie się elementów kultury wyższej, takich jak sztuka, religia czy bardziej skomplikowane formy organizacji społecznej.

Wpływ paradygmatu psychologii ewolucyjnej na estetykę najlepiej ilustruje słynny eksperyment artystyczno-socjologiczny rosyjskich artystów V. Komara i A. Melamida, w ramach którego okazało się, że bez względu na pochodzenie większości osób badanych podobały się obrazy przedstawiające przestrzenny widok aż po horyzont, staw lub jezioro, zwierzęta i ludzi, a także otwarte przestrzenie pokryte niską (lub skoszoną) trawą, na której znajdują się kępy krzewów i drzew. Tym preferencjom odpowiadają emanujące kiczem krajobrazy, jakie można zobaczyć na niemal każdym ilustrowanym kalendarzu ściennym pod każdą szerokością geograficzną.

Uniwersalny krajobraz, który zapewnia przetrwanie

W świetle wyjaśnienia ewolucyjnego ludzkie reakcje na pejzaże są tak uniwersalne, ponieważ wynikają z utrwalonych ewolucyjnie instynktów, ukształtowanych w okresie plejstocenu (200 tys.–20 tys. lat temu), kluczowych w tym okresie dla ludzkiego przetrwania (z drugiej strony jedna z konkurencyjnych hipotez głosi, że powszechność gustów jest pochodną globalnej popularności przemysłu kalendarzowego). Na potwierdzenie tezy ewolucyjnej można podać wyniki badań przeprowadzonych kilka lat wcześniej przez dwoje biologów, którzy w jednym z testów przedstawili ludziom z różnych krajów i w różnym wieku kilka klasycznych rodzajów krajobrazu, m.in.: las liściasty, las tropikalny, otwartą ­sawannę z drzewami, las iglasty oraz pustynię. Wśród ludzi dorosłych żadna z wyżej wymienionych kategorii nie została wskazana jako ulubiona (wyjątkiem był krajobraz pustynny, który był najniżej w rankingu), natomiast po przeprowadzeniu eksperymentu wśród małych dzieci wyraźnie preferowanym krajobrazem okazała się sawanna z drzewami – a dokładnie krajobraz ze wschodniej Afryki, gdzie miała miejsce wczesna ludzka ewolucja. Poza upodobaniem do sawanny stwierdzono również ogólną preferencję do krajobrazów zawierających wodę, otwarte i zalesione powierzchnie (sygnalizujące miejsca do ukrywania się oraz do gry w chowanego), drzewa z rozgałęzieniami usytuowanymi tuż nad ziemią (dające możliwość ucieczki) z owocami rosnącymi metr lub dwa nad ziemią oraz krajobrazów z bezpośrednią obecnością zwierząt łownych. Niezwykła zbieżność z efektami eksperymentu rosyjskich artystów.

Na pytanie, dlaczego krajobraz sawanny jest preferowany, odpowiedź wydaje się prosta – w czasach prehistorycznych taki właśnie habitat był gwarantem przetrwania: unikania drapieżników i zdobywania pożywienia, a jako preferowany i pożądany zapisał się w naszej gatunkowej pamięci ewolucyjnej w postaci adaptacyjnego odruchu, instynktu: dobrze się kojarzy, wywołuje pozytywne emocje – zwłaszcza u dzieci, wciąż nieskażonych socjalizacją i edukacją z zakresu estetyki.

Jako przysłowiowe „jelenie na rykowisku”, tego typu obrazy są formą – pogardzanego przez akademików, elitarnych artystów i znawców kanonów – kiczu, objawu erozji smaku i zaniku dystansu estetycznego. Kiczu, który na gruncie psychologii ewolucyjnej jawi się jako pochodna wrodzonego mechanizmu umysłowego, odpowiadającego nie tylko za dobre samopoczucie naszych ewolucyjnych przodków, ale i za ich sukces adaptacyjny i reprodukcyjny.

Czy skłonność do kiczu jest adaptacyjna?

Co ciekawe, dziś zarówno skłonność do kiczu, jak i preferencje „sawanniane” w doborze krajobrazu wydają się nie mieć już wartości adaptacyjnej. Wynika to z prawa tzw. ewolucyjnej inercji ludzkiego umysłu, zgodnie z którym procesy ewolucyjne przebiegają znacznie wolniej niż – dajmy na to – zmiany kulturowe. Ponieważ rozwój cywilizacyjny w ostatnich kilku tysiącach lat znacznie przyspieszył, nasze ewoluujące umysły zwyczajnie za nimi nie nadążają. Nasze „sawanniane” obwody mózgowe, ukształtowane jeszcze w czasach plejstocenu, są niedostosowane do warunków, w których obecnie żyjemy. A zatem to, co kiedyś stanowiło adaptację do środowiska, dziś do niczego nam się nie przydaje, a może wręcz stanowić przeszkodę w normalnym funkcjonowaniu. O przykłady nietrudno: naturalna ludzka skłonność do słodkiego i tłustego pokarmu, przydatna w czasach ograniczonych zasobów na afrykańskiej sawannie, dziś odpowiada za epidemię otyłości i problemy zdrowotne, a instynktowny strach przed pająkami, który pomagał naszym ewolucyjnym przodkom uniknąć śmiertelnych ukąszeń, nie służy już niczemu (ponieważ zagrożenie zniknęło), poza wątpliwą przyjemnością robienia z siebie pośmiewiska.

Podobnie jest z ewolucyjnymi „smyczami” naszych preferencji estetycznych. „Uniwersalne kanony piękna” nie pełnią już funkcji adaptacyjnej, a jedynie ograniczają naszą twórczą ekspansję w środowiskach przetworzonych sztucznie. Naturalna dziecięca skłonność do kiczu jest powszechnie znana, a objawia się choćby w popularności seriali telewizyjnych (które żerują na naszej ewolucyjnej skłonności do podróży w fikcyjne światy), kreskówek, programów w rodzaju „talent show”, romantycznych komedii czy gier komputerowych, przeładowanych kolorami, hipersymetrycznymi twarzami i elementami „sawannopodobnymi”. Skłonność ta jest świetną pożywką dla przemysłu medialnego, sprawnie eksploatującego nasze „sawanniane” umysły poprzez zręczne pociąganie za jego ewolucyjne „smycze”.

Wyniki badań na temat gustów estetycznych dzieci i młodzieży polskiej w odniesieniu do różnych odmian malarstwa tylko potęgują to wrażenie. W badaniu przetestowano dzieci w trzech kategoriach wiekowych: 5–7 lat, 8–13 lat oraz 14–19 lat, pokazując im różnego rodzaju krajobrazy: od abstrakcyjnego pejzażu Leona Tarasewicza przez obrazy Gustava Klimta, El Greca i Vincenta van Gogha aż po „hiperkiczowate” (jak je określiła badaczka) obrazy Komara i Melamida; przedstawiano im dzieła sztuki wysokiej (np. obrazy Jacksona Pollocka i Pabla Picassa), obrazy klasyczne (jak Narodziny Wenus Botticellego) oraz kicz obecny w takich obrazach jak Zebra Sophie Harding czy Psy grające w karty Coolidge’a. Efekt? Skłonność do kiczu nie przechodzi badanym nawet w liceum, a więc wtedy, gdy młodym ludziom powinny zostać wpojone podstawy sztuki wysokiej. Tylko nieco więcej licealistów niż przedszkolaków doceniło Pollocka, van Gogha i El Greca – nie była to jednak różnica znacząca. Nie powinno więc nikogo dziwić, że po gry komputerowe i inne gadżety popkultury sięga młodzież właściwie w każdym wieku. A hasło „być wiecznie młodym” nabiera nieoczekiwanie nowego wymiaru.


Jerzy Luty – filozof i estetyk, Akademia Wojsk Lądowych we Wrocławiu. Autor książek: John Cage. Filozofia muzycznego przypadku (2011) i Etyka wybranych zawodów zaufania publicznego (2013), Sztuka jako adaptacja (2018). Zajmuje się estetyką ewolucyjną. Napastnik w drużynach piłki amatorskiej: AWL Kadra, Visionica i No Mercy. Prywatnie: tata Bartka.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: mode_list

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Z całym szacunkiem do autora, ale w tym tekście chyba trochę odleciał. Z lektury wniosek jest taki, że dzieci wybierają kicz, który nawiązuje do obrazu sawanny, bo ewolucyjnie taki prezentowany obraz zapewniał najlepsze przetrwanie. Nie za bardzo mi się chce wierzyć by jakiś biolog ewolucyjny pod tym się podpisał, raczej uśmieszek się pojawi na jego twarzy. Z sawanną nie mamy do czynienia od ponad 5 tys. lat, więc chyba coś by się ewolucyjnie zmieniło przez ten okres. Wydaje mi się, że na te wybory ma raczej wpływ czynnik kulturowy, sawannę wybierają dlatego, bo kojarzy im się, ze słonikami i jest to obraz najbardziej różnorodny. Osobiście czasem mnie śmieszy doszukiwanie się we wszystkim poważnych znamion ewolucji.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy