Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 3 (57), s. 23–25. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Racjonalność poznawcza to ważna kategoria epistemologiczna. Nierzadko przyjmuje się, że jej kryteria kształtowały się w ramach refleksji nad nauką. Czy rzeczywiście nauka dostarcza paradygmatycznego wzorca racjonalności?
Słowa „racjonalność” używa się na wiele różnych, choć spokrewnionych ze sobą, sposobów. Można któryś z nich wybrać jako podstawowy – nie jako ten, który oddawałby domniemaną istotę racjonalności, ale jako ten, który dla prowadzonych rozważań będzie wyznaczał układ odniesienia.
Naszym życiem kierują pewne pragnienia i lęki. Z jednymi przyszliśmy na świat, inne są wynikiem procesu socjalizacji i tego, co nam się dotąd wydarzyło. Z jednej strony chcemy coś osiągnąć, z drugiej – uniknąć zagrożeń, a w jakimś stopniu od naszych starań zależy, w jakiej mierze uda nam się jedno i drugie. Trzeba podjąć pewne decyzje, wybrać sposoby postępowania – i to można uczynić mądrze bądź głupio, a inaczej mówiąc – być w wyborze środków racjonalną(-ym) bądź nieracjonalną(-ym). Wybieramy spośród sposobów postępowania dostępnych w danym czasie na rynku idei, sporadycznie tylko się zdarza, że ktoś odkrywa nowy sposób.
Rozważmy prosty przykład. Niegdyś w Europie podczas burzy, aby chronić się przed uderzeniem pioruna, bito w dzwony kościelne, zapalano w domach gromnice itd. Niczego innego nie dało się wymyślić. W 1750 r. pojawiły się wieści o badaniach Benjamina Franklina nad elektrycznością i wynalezionym przez niego piorunochronie. Odtąd można było wybierać: czy, zgodnie z wierzeniami oraz zwyczajami przodków, uważać pioruny za przejaw gniewu Bożego i szukać zabezpieczenia w modlitwie, czy uznać je za wyładowania elektryczne i zabezpieczać domy żelaznym drutem, który rozciągniemy nad dachem, a jeden z końców zakopiemy w ziemi.
Badania Franklina umożliwiło to, że kilkadziesiąt lat wcześniej narodziła się fizyka nowożytna, wzorzec przekonań, które ostatecznie określono mianem „naukowych”. Ten przełom znalazł swoją kontynuację. W I połowie XVIII w. do zakresu udanych zastosowań fizyki włączono elektryczność, w II połowie XVIII w. narodziła się chemia, a w XIX w. – geologia, termodynamika i elektrodynamika, a wreszcie biologia. (Pomijam w tym zestawieniu matematykę, absolutnie podstawowy składnik naukowych stylów myślowych, która sama nie dostarcza wiedzy o przyrodzie).
Do XVIII w. wynalazki – w technice, rolnictwie i medycynie – powstawały na podstawie wiedzy potocznej, jaką w trakcie praktyki zawodowej zyskują wytwórcy. Od XIX w. nie dokonano bodaj ani jednego ważnego wynalazku, który nie byłby udanym zastosowaniem zgromadzonej wcześniej wiedzy naukowej. Wielki przełom nastąpił w ciągu czterdziestu lat poprzedzających wybuch I wojny światowej, gdy zbudowano pierwsze elektrownie i silniki benzynowe, bakteryjna teoria chorób zakaźnych doprowadziła do wynalezienia pierwszych szczepionek, odkrycie promieni X umożliwiło m.in. podjęcie walki z gruźlicą, odkrycia Fritza Habera pozwoliły zaś na uzyskanie nawozów azotowych. Postępy nauk, skutkujące kolejnymi wynalazkami, trwają do dziś. Rezultaty są uderzające: w 1900 r. średnia długość życia ludzkiego wynosiła 32 lata (prawie połowa dzieci umierała, a niewielu dorosłych dożywało sześćdziesiątki), dziś wynosi 73. Żyło nas wtedy 1,6 miliarda, a większość głodowała, dziś jest nas 8 miliardów, a żywności mamy więcej, niż potrzebujemy. Ponad połowa ludzkości żyje w krajach mniej lub bardziej demokratycznych. Drastycznie zmniejszył się procent tych, którzy są ofiarami wojen. Najcięższe prace fizyczne wykonują za nas maszyny, mamy płatne urlopy i wolne soboty.
Przynajmniej jeśli chodzi o nasze pragnienia doczesne i unikanie doczesnych zagrożeń, nie mamy zatem lepszej alternatywy niż przyjęcie naukowego obrazu świata. W tym sensie racjonalność naukowa jest wzorcem wszelkiej racjonalności. Gdy konkurują ze sobą przekonania na pewien temat, racjonalnie jest wybrać te, które spełniają kryteria naukowości (a w praktyce – które głoszą naukowcy zatrudnieni na najlepszych uniwersytetach). Gdy naukowych przekonań na dany temat brak, racjonalne jest wspieranie tych, którzy prowadzą stosowne badania.
Czy model racjonalności poznawczej właściwy dla nauki daje się bez korekt, niekiedy istotnych, stosować w innych dziedzinach?
Poza tym, że chcemy żyć dostatnio, długo, bezpiecznie itd., musimy dokonywać wielu innych wyborów: czy zawrzeć związek małżeński, a jeśli tak, to z kim; jaką partię polityczną poprzeć, a może samemu włączyć się w jej działalność itd. Tu nauki przyrodnicze nam nie pomogą, a psychologia i socjologia nadal nie zyskały statusu naukowego. Czy, jeśli zyskają, pomogą nam w dokonywaniu racjonalnych wyborów osobistych lub politycznych, nie sposób przewidzieć. (Tu rodzi się koszmarna wizja ludzi sprowadzonych do rangi automatów, „naukowo” sterowanych przez grupę cwaniaków).
Uleganie na co dzień naszym pragnieniom i lękom wiedzie nas do zachowań, które mamy skłonność uznawać za irracjonalne. Czy można uczynić je bardziej racjonalnymi na podstawie wiedzy potocznej, a może czegoś, co nazywa się mądrością życiową? Zarówno znana nam (bo naukowo zbadana) historia ludzkości, jak i refleksja nad obecnym stanem świata ludzkiego nie pozwalają nam na optymizm pod tym względem.
Do jakich sfer, poza wymienionymi w Pana pracy Spór o racjonalność naukową: od Poincarego do Laudana, dałoby się stosować tę kategorię?
Nie wiemy, czy na faktach doczesnych sprawy się kończą. Religie zapewniają nas, że jest coś więcej – i tylko dla tego czegoś warto żyć. Ale czy możemy w racjonalny sposób wybrać któreś z wierzeń religijnych?
Argumenty Blaise’a Pascala odwołujące się do spełnionych proroctw i do cudów nie wytrzymują konfrontacji z badaniami naukowymi. Pozostaje zakład Pascala: jeśli uwierzysz, masz szansę zyskać nawet nieskończenie wiele, a jeśli się przy tym pomylisz, to niewiele stracisz (bo np. doczesne przyjemności, z których katolicyzm każe ci zrezygnować, są w gruncie rzeczy bezwartościowe). Ale rachunek zysków i strat, jaki Pascal prowadzi, opiera się na całej serii wątpliwych założeń (np. że Bóg, jeśli jest, to zbawia tych, którzy w niego uwierzyli). Codzienne doświadczenia aż nadto dobitnie świadczą o tym, że niemal wszyscy ludzie uważający się za religijnych są tacy dlatego, że jako dzieci przyzwyczaili się do uczestniczenia w obrzędach religijnych – takich, w jakich uczestniczyli ich rodzice czy wychowawcy. Takie przyzwyczajenie nie ma nic wspólnego z jakkolwiek pojętą racjonalnością.
Badania naukowe, np. nad historycznością opowieści biblijnych, rozwiały wiele złudzeń, które niegdyś uchodziły za ważne składniki doktryn religijnych. W takich sytuacjach racjonalna jest rezygnacja z tych wierzeń i albo odrzucenie danej religii, albo jej modyfikacja, tak aby uzgodnić doktrynę z wiedzą naukową.
Można przyjąć, że dysponujemy rozmaitymi modelami racjonalności. Nie znaczy to jednak, że kategorię racjonalności da się zastosować do każdej dziedziny kultury (działania ludzkiego). Jaki jest pogląd Pana Profesora w tej kwestii?
Częścią naszego życia bywa sztuka: tworzenie dzieł literackich, malarskich czy muzycznych bądź obcowanie z tymi, które stworzyli inni. Chciałbym utrzymać rozróżnienie na sztukę „wysoką” i „niską”, ale tak czy inaczej nie sądzę, aby wybory artystyczne mogły mieć coś wspólnego z jakkolwiek pojętą racjonalnością.
W dyskusji nad nauką występuje nierzadko kategoria pseudonauki. Czy w przypadku domen określanych tym mianem (np. astrologia, parapsychologia) można zasadnie mówić o stosowaniu w nich kategorii racjonalności?
Nadal na rynku idei krążą poglądy pseudonaukowe, na półkach księgarskich pełno jest książek z zakresu parapsychologii, magii, okultyzmu itp. Żywienie takich poglądów zaspokaja psychiczne potrzeby wielu ludzi. Natury tych potrzeb nadal nie udało się naukowo zrozumieć, ale wszystko wskazuje na to, że pseudonaukowe style myślowe będą się utrzymywać, tym zaś, którzy myślą naukowo, pozostaje życzliwie się z tym pogodzić. Jednocześnie należy uświadamiać komu się da, że poglądy pseudonaukowe są, z punktu widzenia naukowego obrazu świata, głęboko nieracjonalne, a z utylitarystycznego punktu widzenia bywają szkodliwe (np. ruchy antyszczepionkowe).
Filozofia jest sferą, w ramach której zajmujemy się poznaniem i działaniem. Czy ta domena wymaga swoistego modelu racjonalności poznawczej i praktycznej? Dodatkowa trudność w przypadku filozofii wiąże się z tym, że w jej obrębie notorycznie mamy do czynienia z odmiennymi opcjami metafilozoficznymi. Czy w takiej sytuacji można by budować model uniwersalny racjonalności?
Poza tym, że ludzie prowadzą badania naukowe, obcują ze sztuką, uczestniczą w praktykach religijnych czy w życiu politycznym, niekiedy też filozofują. Systemy filozoficzne, jakie powstały i powstają, są tak różne, że nie ma sensu pytać o racjonalność filozoficzną. Można pytać o racjonalność np. badań fenomenologicznych, ale też z ograniczeniami, bo nie ma jednej fenomenologii, ale cała rodzina poglądów i metod obejmowanych tą nazwą z uwagi na rozmaite pokrewieństwa między nimi.
Czy wybór między odmiennymi modelami racjonalności musi być arbitralną opcją, czy też może być jakoś motywowany?
„Racjonalność uniwersalna, ona sama w swojej istocie, nie powstająca i nie ginąca, nie rozwijająca się i nie więdnąca, a wszystko, co w jakiejkolwiek dziedzinie racjonalne, uczestniczy w niej jakoś tak, że choć nasze sposoby życia i kultura wciąż podlegają zmianom, to tej racjonalności żadna zmiana nie dotyka” – wykorzystałem tu opowieść o pięknie z Platońskiej Uczty – oto marzenie senne filozofów. Podobnie jak inne tego rodzaju marzenia nigdy się ono nie ziści, a wszystko, co nam pozostaje, to po wittgensteinowsku się leczyć ze skłonności do takich marzeń.
Wojciech Sady – ukończył w 1977 r. fizykę na Uniwersytecie Warszawskim, natomiast doktorat, habilitację i tytuł profesorski uzyskał na podstawie prac z filozofii nauki; od 2001 profesor nauk humanistycznych. Obecnie pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Śląskiego. Studiuje historię fizyki i stara się na tej podstawie zrozumieć, jak i dlaczego rozwija się wiedza naukowa. Napisał też cztery tomy z serii Dzieje religii, filozofii i nauki, obecnie pracuje nad piątym, obejmującym okres od 1650 do 1750 r. Od 2022 r. swoje wykłady umieszcza na YouTube, @wojciechsady480. Gdy może, wędruje z namiotem po Beskidach i innych miejscach, najlepiej odludnych.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Agnieszka Zaniewska
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Tytuł jest prawdą, zgoda.
Jednak w praktyce to wiele przykładów jak np. odkrycie papierosów może doprowadzić do zagłady całej ludzkości.
To przerażające.
Wiele gatunków wymarło bądź wymiera, a nasz gatunek nic z tym nie robi. Podam przykład: jadąc autostradą zastanawiałem się czy aby przypadkiem nie osłaniać drogi zakrzywionymi plastikowymi osłonami, aby ochraniać owady które wlatują na samochód.
Takie osłony pomogłyby, tyle pieniędzy zostało zagospodarowanych w budowę autostrady a jej wygląd mógłby być dowolny. Gdyby Niemcy to budowali, może pomyśleliby o tym.
Podobnie zacząłem się zastanawiać, czemu na torach ginie tyle dzikiej zwierzyny? Brakło pieniędzy na osłony, które mogłyby chronić przed deszczem?
Na chwilę też chciałbym znowu wspomnieć o autostradach. Skoro są tam pasy, wydające odgłosy szczekania psa podobne do płyt winylowych w działaniu to równie dobrze ten teren mógłby wyglądać dowolnie.
A skoro tak, to powinień jak najlepiej.