Artykuł Historia filozofii średniowiecznej Historia filozofii starożytnej

John Marenbon: Dlaczego nadal warto czytać Boecjusza?

Marenbon Boecjusz
Wierzący i niewierzący szukają wskazań, jak żyć w obliczu naszej śmiertelności. Odpowiedź Boecjusza-autora ma charakter złożony i wielostronny, przez co O pocieszeniu... jest nawet bliższe dzisiejszym czytelnikom, niż jemu współczesnym.

Download (PDF, 4.32MB)


Przez niemal tysiąclecie O pocieszeniu, jakie daje filozofia było w Europie bestsellerem. Czytali je nie tylko ci, którzy mogli zrozumieć pochodzący z VI w. łaciński oryginał, ale także ci, którzy mieli dostęp do jednego z wielu tłumaczeń: na staro- i średnioangielski, starofrancuski, staro-wysoko-niemiecki, włoski, hiszpański i wiele innych języków, w tym grecki i hebrajski. Chociaż nauczanie uniwersyteckie ukształtowały teksty Arystotelesa, a myśl Augustyna była wszechobecna, to w okresie między 800 a 1600 r. żadne dzieło filozoficzne nie mogło się równać z O pocieszeniu… pod względem atrakcyjności – i to nie tylko wśród elit intelektualnych, ale też u szerszej publiki. Jednak obecnie ta książka jest domeną uczonych mediewistów. Wydaje się, że w przeciwieństwie do dialogów Platona czy Medytacji Kartezjusza przestała oddziaływać na filozofię. Wystarczy jednak, że będzie czytana w swoim historycznym i literackim kontekście, a zacznie oddziaływać na nowo. O pocieszeniu… jest dużo subtelniejszym dziełem, niż się wydaje. Podczas gdy średniowieczni czytelnicy reagowali głównie na jego bardziej oczywiste elementy, to jego ukryta złożoność i niuanse mogą przyciągnąć uwagę współczesnych.

Na dworze Teodoryka

O pocieszeniu… jest owocem dramatycznych wydarzeń, które autor przypłacił życiem. Boecjusz, urodzony ok. 476 roku po Chrystusie, należał do bogatej i szacownej rzymskiej rodziny; spędził większość życia ciesząc się przywilejami swojej klasy: uczestniczył w ceremoniach Senatu, dzięki znajomości greckiej kultury pisał dzieła i komentarze z zakresu matematyki, muzyki i logiki, a także – choć nie był księdzem – brał udział w sporach teologicznych. Niestety, jego narodziny przypadły na początek rządów Ostrogotów w Italii. Teodoryk, ich król, chciał wprawdzie dobrych relacji z rdzennymi rzymskimi arystokratami, ci jednak stanowili dla niego zagrożenie. Na początku lat 20. V wieku zaproponował Boecjuszowi stanowisko ministra dworu, czyli najważniejszego urzędnika króla. Boecjusz przyjął propozycję, ale zapał do zwalczania korupcji szybko przysporzył mu wrogów. Teodoryk dał wiarę pogłoskom, że jego minister spiskował przeciw niemu. Uznany za winnego zdrady i innych zarzutów, Boecjusz został uwięziony i oczekiwał na egzekucję. To właśnie wtedy napisał O pocieszeniu…, którego tło stanowi jego własny los skazańca.

Fortuna i Bóg

Dzieło to ma formę dialogu między Boecjuszem-Więźniem a Filozofią, uosobioną jako piękna kobieta, która zjawia się w jego celi. Dyskusja toczy się prozą, ale przeplatają ją fragmenty poezji, które podsumowują, komentują, rozwijają lub wprowadzają nowy punkt widzenia do przewodniego toku argumentacji.

Na początku Boecjusz-Więzień może tylko opłakiwać nagłą utratę pomyślności i szeroko wyjaśniać Filozofii niesprawiedliwość wytoczonych przeciw niemu zarzutów. Filozofia nie współczuje mu; jak mówi, gdyby tylko miał w pamięci jej nauki, powstrzymałby się od oskarżeń, że Bóg nie interesuje się ludźmi oraz że dobrzy cierpią, a złym się powodzi. Następnie Filozofia odpowiada na oba zarzuty Boecjusza.

W zarysie jej argument jest następujący. Filozofia, jak lekarz, zaczyna od łagodnych środków, a potem, gdy pacjent jest już gotowy, stosuje silniejszy medykament. Rozpoczyna od wykazania, że Więzień nie powinien winić Fortuny za utratę darów, które od niej otrzymał, oraz że te dary i tak nie są prawdziwymi dobrami. Koło Fortuny toczy się nieuchronnie: nikt nie może oczekiwać, że zawsze będzie na szczycie, ciesząc się najlepszym, co życie ma do zaoferowania. Stopniowo Filozofia prowadzi Więźnia do odkrycia, że wszelkie dobro pochodzi z jednego źródła – najwyższego dobra, które jest tożsame z Bogiem. Tylko dzięki przylgnięciu do tego dobra można być prawdziwie szczęśliwym.

Powtarzając argument Platona z dialogu Gorgiasz, Filozofia wyjaśnia, że czyniąc dobro zdobywamy to, czego pragniemy i osiągamy szczęście, a czyniąc rzeczy niegodziwe, skazujemy się na nieszczęście. Zatem, w rzeczywistości ani dobrzy nie są uciśnieni, ani niegodziwym się nie powodzi. Bóg naprawdę troszczy się o ludzkość: ludzie, dążąc do zjednoczenia z Nim, mogą osiągnąć szczęście. Ponadto, jak dodaje Filozofia, Bóg czuwa opatrznościowo nad ludźmi, choć jego cele w tym zakresie są często ukryte.

Odpowiedź Boecjusza-Więźnia ma postać problemu logicznego: jeżeli Bóg zna wszystkie przyszłe zdarzenia (jak wynika z opisu Jego opatrzności), to w jaki sposób zdarzenia mogą być przygodne? Jeśli nie ma przygodności i wszystko dzieje się z konieczności, to nie istnieje odpowiedzialność moralna za dobre lub złe działanie; jeśli wszystko jest już ustalone, to nie ma miejsca na wybór. Filozofia odpowiada za pomocą złożonego argumentu: wykorzystując pogląd, że Bóg istnieje w wieczności, której nie mierzy czas, stwierdza, że przyszłe zdarzenia mogą jednocześnie być przygodne i poznane przez Boga jako konieczne.

Przemilczane wątki chrześcijańskie

Najbardziej uderza w całej tej dyskusji nie to, co się w niej mówi, lecz to, co zostaje przemilczane. Boecjusz to chrześcijanin, który spodziewa się śmierci, ale w O pocieszeniu… brak wątków wyraźnie chrześcijańskich. Filozofia przedstawia i wykorzystuje wyłącznie tradycję filozofii pogańskiej – sięgającą Platona, Arystotelesa i wcześniejszych autorów – praktykowaną wciąż za czasów Boecjusza w platońskich szkołach Aten i Aleksandrii; Więzień także nie wybiega poza tę perspektywę. Średniowieczni czytelnicy O pocieszeniu… dostrzegali to, ale z reguły nie przeszkadzało im to w lekturze tekstu.

Ówcześni myśliciele zawsze mieli skłonność do utożsamiania boga Arystotelesa i starożytnych platoników z Bogiem chrześcijaństwa. Niektórzy czytelnicy, w tym wydawcy O pocieszeniu…, a także Alkuin na początku IX wieku, nadali tekstowi wyraźnie biblijny charakter, utożsamiając Filozofię z Salomonową Mądrością. Większość czytelników zadowalała się jednak uznaniem, że doktryny wyrażone w tym dziele są zgodne z chrześcijaństwem, nawet jeśli nie wspomina się o nim wprost. Świat kulturowy dzieła wydawał się im zwodniczo znajomy; przypisywali jego autorowi łatwe uzgodnienie starożytnej filozofii i wiary chrześcijańskiej – im samym przychodziło ono łatwo, ponieważ dzielił ich znaczny dystans czasowy od starożytności, ale nie było łatwe dla Boecjusza, który żył w czasach ostrzejszego konfliktu.

Istniały jednak wyjątki. Bovo, żyjący w X wieku opat w Corvey, ogłosił pogański charakter doktryny O pocieszeniu…, a w wieku XIV Geoffrey Chaucer, miłośnik i tłumacz tego dzieła, subtelnie wykorzystał to dzieło do pokazania, w jaki sposób pogańscy bohaterowie (Tezeusz w Opowieści rycerza i Troilus w Troilusie i Criseydzie) używają lub, częściej, nadużywają filozofii. Chaucer wydaje się być jednym z nielicznych, którzy w tamtych czasach dostrzegli wagę wybrania przez Boecjusza na autorytet pogańskiej postaci Filozofii. Znaczenie tego wyboru powinno być oczywiste dla dzisiejszych czytelników, nie znajdujących się pod wpływem iluzji pokrewieństwa kulturowego, a korzystających z najnowszych badań.

Wiemy, że istnienie pogańskiej filozofii było dla Boecjusza i adresatów jego dzieła czymś aktualnym – i, jakkolwiek byli chrześcijanami, to także świadomie strzegli starodawnej, przedchrześcijańskiej tradycji nauczania, prawa i obyczajów. Wybór postaci reprezentującej pogańską filozofię na autorytet, który prowadzi dyskusję z uwięzionym chrześcijaninem, był dla nich wyznacznikiem sposobu rozumienia O pocieszeniu… Byłoby ono widziane jako dzieło dotyczące relacji między tradycją filozofii starożytnej a wiarą chrześcijańską oraz – co bardziej wymagające – jako stawiające pytanie podobne do tego, które zadają dialogi Platona na temat procesu i egzekucji Sokratesa: jak nadać sens życiu w obliczu szybko zbliżającej się śmierci, korzystając z pomocy wykształcenia filozoficznego, a bez oczywistego pocieszenia płynącego z wiary chrześcijańskiej.

To pytanie wciąż nas nurtuje. Wierzący i niewierzący szukają wskazań, jak żyć w obliczu naszej śmiertelności. Odpowiedź Boecjusza-autora ma charakter złożony i wielostronny, przez co O pocieszeniu… jest nawet bliższe dzisiejszym czytelnikom, niż jemu współczesnym.

Proste odczytanie O pocieszeniu… traktuje argument Filozofii jako rozstrzygający i przyjęty przez zarówno Boecjusza-Więźnia, jak i autora. W takim ujęciu dzieło to, podobnie jak dialogi Platona o egzekucji Sokratesa, jest śmiałym przesłaniem o mocy ludzkiego rozumu nawet w obliczu śmierci. Lecz – to samo można powiedzieć o Fedonie Platona – główne argumenty filozoficzne będą się wydawać raczej zbyt słabe, by uzasadnić takie przesłanie, zwłaszcza w oczach współczesnego czytelnika. Jest jednak powód, by takie proste odczytanie O pocieszeniu… uznać za nietrafne.

Czy dzieło Boecjusza jest satyrą?

Starożytni czytelnicy byli bardzo czuli na gatunek dzieła. Gatunek stanowił wskazówkę na temat sposobu, w jaki autor chciał, by czytano jego dzieło. Pisząc O pocieszeniu… na przemian prozą i wierszem, Boecjusz dał do zrozumienia, że jest to satyra menippejska. W książce Ancient Menippean Satire [Starożytna satyra menippejska] (1993) Joel Relihan wykazał, że ten gatunek wyśmiewa autorytety. Zatem, czytelnicy O pocieszeniu… mogą oczekiwać, że nauczanie Filozofii nie będzie traktowane z pełnym szacunkiem. Kierując się tym wskazaniem, w książce The Prisoner’s Philosophy [Filozofia więźnia] (2007) Relihan proponuje interpretację, która różni się zdecydowanie od tej, którą zaproponowaliśmy wyżej. Według niego Filozofii nie udaje się pocieszyć Więźnia, a Boecjusz odsłania tym samym słabość ludzkich rozumowań. Ukryte przesłanie jest takie, że tylko wiara chrześcijańska daje takie pocieszenie, jakiego Boecjusz-Więzień błędnie szukał u Filozofii.

Takie odczytanie traktuje całą argumentację filozoficzną zawartą w O pocieszeniu… jako czystą retorykę, którą Boecjusz-autor stworzył tylko po to, by obnażyć jej ułomność; właściwe przesłanie dzieła jest zaś wyrażone jedynie pośrednio. Trudno się z tym zgodzić. Czy Boecjusz, który poświęcił swoje życie filozofii, naprawdę potraktowałby argumenty w taki sposób? W szczególności, dlaczego miałby w zakończeniu dzieła przedstawiać skomplikowany argument dotyczący boskiej przedwiedzy i przygodności – stanowiący bez wątpienia jego największe i najoryginalniejsze osiągnięcie – jeśli jego celem było wyłącznie pokazanie niedoskonałości filozofii, a nie jej zdolności do niesienia pociechy? Chociaż interpretacja Relihana porusza ważne sprawy, to ostatecznie nie przekonuje.

Bardziej wiarygodny jest pogląd, że Boecjusz-autor rzeczywiście chciał, by racje Filozofii potraktowano serio, i dołożył wszelkich starań, by wypowiadane przez nią argumenty były poprawne. Zarazem chciał jednak wskazać, że taki wywód nie odkrywa pełni prawdy, i osiągnął to, pozostawiając pewne napięcia w strukturze argumentacyjnej O pocieszeniu… jako całości. Są trzy główne, wzajemnie powiązane obszary napięć: ludzkie szczęście, opatrzność i cierpienie dobrych, ludzka wolność.

Szczęście

Przez znaczną część dzieła (nie tylko wtedy, gdy zaleca początkowe, proste lekarstwa) Filozofia rozwija złożony pogląd na ludzkie szczęście. Odmawia wartości wielu darom losu, których ludzie najbardziej szukają: bogactwom, urzędom, królestwom, sławie i przyjemnościom zmysłowym. Uznaje poszukiwanie takich dóbr za źle ukierunkowaną próbę zdobycia dóbr prawdziwych: samowystarczalności, szacunku, mocy, trwałej sławy i radości. Posiadanie tych prawdziwych dóbr, których nie da się odebrać nawet komuś takiemu, jak Więzień, stanowi klucz do szczęścia; prawdziwą wartość mają również niektóre dary losu, takie jak kochani przez nas ludzie. Jednakże, w połowie dzieła Filozofia proponuje zupełnie inną koncepcję szczęścia: zdobywa się je nie przez posiadanie złożonego zestawu dóbr, ale dzięki dobru najwyższemu, które jest czymś jednym i utożsamia się z Bogiem. Każde z dóbr jednostkowych, jakie ludzie zwykle cenią, jest samo w sobie bezwartościowe i odwraca ich od dążenia do prawdziwego dobra.

Z takim podejściem znakomicie współgra zaczerpnięte z Gorgiasza wyjaśnienie tego, że dobrzy nie cierpią, a złym się nie powodzi: Bóg nie interweniuje w bieg wydarzeń, ani ich nie układa. To raczej ludzie mogą osiągnąć szczęście przez przylgnięcie do Boga, najwyższego Dobra, jako celu; mogą też karać siebie, gdy odwracają się od Niego, żyjąc nikczemnie – a nawet, jak podkreśla Filozofia, grozi im całkowita utrata istnienia. Tu jednak Boecjusz-Więzień, dotychczas akceptujący wywód Filozofii, sprzeciwia się rażąco sprzecznym z intuicją konsekwencjom tego poglądu. „Nikt mądry – mówi Więzień – nie chciałby wygnania, biedy i niesławy zamiast życia we własnym mieście w dostatku, poważaniu i sile” (Boecjusz, O pocieszeniu, jakie daje filozofia, tłum. G. Kurylewicz i M. Antczak, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2018, IV, s. 5).

Zagadka Opatrzności

Choć Filozofia mogłaby z łatwością powtórzyć w odpowiedzi swoje tezy i oskarżyć Więźnia o ich niezrozumienie, to jednak postanawia porzucić swoje wcześniejsze argumenty i, jak już wspomniałem, wypracowuje inny pogląd na boską opatrzność: bieg historii został tak ułożony przez boski rozum, żeby ocalić dobro, a pozbyć się zła. Kiedy wydaje się, że sprawy ludzi niegodziwych układają się pomyślnie, jest w tym boski cel: może ma im to pomóc w ostatecznym nawróceniu, może krzywda, którą wyrządzają innym jest karą, na którą ci inni zasługują, a może jest to próba, której zostają poddani dobrzy po to, by stali się jeszcze lepsi.

Filozofia wyłącza ludzką wolną wolę spod kontroli tak opisanej opatrzności. Dlatego tak ważny jest kolejny, ostatni zarzut Boecjusza-Więźnia: boskiej przedwiedzy nie da się pogodzić z przygodnością przyszłych zdarzeń. Doskonałość Boga wymaga, by był On wszechwiedzący. Zatem zna nie tylko to, co się stało lub się dzieje, ale także to, co się stanie – w tym przyszłe poruszenia mojej woli. Jednak jeśli Bóg wie, czego będę chciał jutro, na przykład, że będę chciał się napić kawy po przebudzeniu, to wydaje się, że nie mam wolności, by chcieć czegoś przeciwnego.

Dlatego zagrożenie, jakie dla przygodności stanowi przedwiedza boska, jest tak poważne. Uderza ona w wolność woli, a zatem – przynajmniej według Boecjusza i wielu innych filozofów – uderza także w podstawy odpowiedzialności moralnej. Filozofia daje rozbudowaną odpowiedź na ten problem i odpowiada na zarzuty, jakie Boecjusz-Więzień zgłasza do różnych rozwiązań. Jednak nawet jeśli jej odpowiedź jest zadowalająca, to Filozofia staje przed kolejną, poważniejszą trudnością.

Wiedza boska

Boecjusz-Więzień stwierdza na marginesie, że wiedza Boga w bardzo istotny sposób różni się od wiedzy ludzkiej – a Filozofia to potwierdza. Kiedy wiemy, że stan rzeczy jest taki a taki, to tak jest niezależnie od naszych przekonań. Nasze przekonania mogą bowiem stanowić wiedzę wtedy, gdy poprawnie odzwierciedlają stan rzeczy. Jednak w odniesieniu do Boga stan rzeczy jest taki a taki dlatego, że On wie, iż tak jest. Boska wiedza nie tyle odzwierciedla stan rzeczy, co go powoduje. Zatem nawet jeśli da się uchylić zarzut dotyczący boskiej przedwiedzy, to pozostaje trudność następująca: skoro Bóg zna naszą wolę, to właśnie Bóg, a nie my, sprawia, że chcemy tak, jak chcemy. Pod koniec dzieła O pocieszeniu… Filozofia twierdzi, że jej rozwiązanie problemu przedwiedzy usuwa i tę trudność, ale zamiast podać argument stwierdza jedynie: „Bo potęga Jego wiedzy, która ogarnia wszystkie rzeczy w jednym obecnym poznaniu, ustanawia miarę dla wszystkiego i nie jest nic dłużna późniejszym zdarzeniom” (Boecjusz, O pocieszeniu…, V, s. 5).

Być może Boecjusz-autor nie był świadom tych napięć w strukturze argumentacyjnej O pocieszeniu…; biorąc pod uwagę to, że pisał swoje dzieło w oczekiwaniu na egzekucję, mógł nie mieć czasu, by dokładnie wszystko rozważyć czy wprowadzić poprawki. Jednak biorąc pod uwagę zwłaszcza wybór gatunku, który kwestionuje autorytety, bardziej prawdopodobne jest, że te napięcia są zamierzone i mają wskazywać, iż Filozofia jest w stanie pocieszyć nawet skazanego chrześcijanina Boecjusza, ale tylko do pewnego stopnia. Czysto rozumowa, ludzka spekulacja może uchwycić dużo, ale nie daje w pełni spójnego rozumienia tego, jak harmonizują ze sobą poszczególne elementy uporządkowanego przez Boga wszechświata. Narracja Boecjusza-autora ma w zamyśle skłonić Więźnia do wyjścia poza czysto filozoficzne pocieszenie – ale ten krok nie jawi się jako odrzucenie filozofii, ale raczej jej dopełnienie; jest zapowiedziany przez samą Filozofię, która więcej niż raz wspomina o własnej niedoskonałości jako nauczycielki.

Boecjuszowy relatywizm

Za taką interpretacją przemawia często pomijana cecha rozważań o boskiej przedwiedzy. Dyskusja między Więźniem a Filozofią ukazuje sedno problemu: przyszłe zdarzenia przygodne są ze swej natury niepewne i nieustalone, a można znać tylko to, co pewne i ustalone. Nawet jeśli Bóg zawsze dobrze przewiduje przyszłe zdarzenia, to powiedzieć, że je zna – musi być fałszem. Filozofia krytykuje tę konkluzję formułując bardzo zaskakującą zasadę: „każda rzecz jest poznawana nie poprzez swój wpływ, lecz raczej zgodnie ze zdolnością podmiotu poznającego” (Boecjusz, O pocieszeniu…, V, s. 4).. Ta, użyta w dyskusji, zasada, relatywizuje wiedzę do jej posiadacza, zgodnie z jego ­możliwościami poznawczymi. Nasze cielesne zmysły, nasz intelekt i intelekt boski uchwytują dany przedmiot na różne sposoby i osiągają różne prawdy, co byłoby nie do pogodzenia bez relatywizacji. Byt ludzki jest jednostką, kiedy poznają go zmysły – ale jest powszechnikiem, kiedy ujmuje go rozum; wybór, którego jutro dokonam za pomocą mojej wolnej woli, jest z perspektywy mojej (i innych ludzi) zdarzeniem przygodnym – ale zdarzeniem koniecznym, gdy z punktu widzenia wieczności ogląda go Bóg.

Jednak w przeciwieństwie do większości dzisiejszych relatywizmów, ten Boecjuszowy jest hierarchiczny: rozum uchwytuje rzeczywistość lepiej niż zmysły, a Boski intelekt – lepiej niż rozum. Ten hierarchiczny relatywizm wymaga od ludzi postawy epistemicznej pokory: powinniśmy zachować niepewność co do naszych możliwości poznania prawdy. Jakkolwiek bardzo możemy cenić ludzki rozum, powinniśmy także mieć na uwadze, że ze swej natury jest on ograniczony oraz że ostateczne wyjaśnienie wszechświata jest możliwe tylko dla posiadacza władzy poznawczej doskonalszej niż nasza.

Średniowieczne odczytania O pocieszeniu… Boecjusza raczej zmniejszały siłę jego przesłania, zbyt łatwo uzgadniając argumenty dzieła z kulturą chrześcijańską, którą ludzie tamtych czasów dzielili z autorem. Dzisiejsi czytelnicy mają do dzieła dystans, który umożliwia odczytanie go w kontekście czasów Boecjusza i odkrycie, ile jego sposób myślenia ma wspólnego z naszym. Możemy potraktować O pocieszeniu… zarówno jako śmiałą obronę ludzkiego rozumu w obliczu niesprawiedliwości i spodziewanej, gwałtownej śmierci, jak i odkrycie niedoskonałości rozumu. Boecjusz-Więzień otrzymuje od Filozofii pewne pocieszenie (choć więcej pouczenia), natomiast najważniejszą lekcją, której się uczy, jest epistemiczna pokora.

Tłumaczył Michał Buraczewski


Why Read Boethius Today?, „Aeon” 9 października 2020, link. Przekład za zgodą Autora i Wydawcy.


John Marenbon – Profesor filozofii Uniwersytetu w Cambridge oraz Uniwersytetu Pekińskiego, członek Akademii Brytyjskiej, autor m.in. książek Boethius (2003), Medieval Philosophy: An Historical and Philosophical Introduction (2007) i Pagans and Philosophers (2015).

Ilustracja: Wikimedia Commons, CC0

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy