Felieton Potęga niesmaku

Justyna Melonowska: Poglądy analfabetów na literaturę

Melonowska czarne l
Felieton jest to, jak wiadomo, utwór lekki. Krótki, zwięzły, osobisty, odnoszący się do bieżących faktów, ale… lekki w formie. I oto przyszedł mój czas, by się wdrożyć do tego gatunku literackiego i ogłaszać czasem felieton na łamach „Filozofuj!”.

Download (PDF, 1.36MB)


Cóż jednak, jeśli autor jest człowiekiem lekkości na ogół pozbawionym, wyraźniej zaś ciężkawym, do tego pesymistą i stawia tylko niepomyślne diagnozy? Otóż zda mi się, że może on i powinien naświetlić Czytelnikowi sekret pewnego typu przyjaźni. Pesymizm jego bowiem nie wynika z jakichś predylekcji naturalnych (dajmy na to, z wrodzonej melancholii), ale jest pochodną stosunku, jaki ustalił się między nim a dookolną rzeczywistością. Ogólne niezadowolenie, którego doświadcza, jest zatem pochodną jego tęsknot, a przede wszystkim zapoznanych dziś form uczestnictwa. Uczestnictwa czyjego i w czym? To właśnie zamierzam wyjaśnić.

Podczas słynnego procesu o nieobyczajność, jaki został wytoczony Oscarowi Wilde’owi przez ojca jego kochanka, miał ponoć miejsce taki epizod. Oto prokurator przesłuchując pisarza pyta go: „A czegóż to człowiek prosty dowiedziałby się z pańskich książek? Co, dla przykładu, mógłby o nich sądzić analfabeta?”. Na to Wilde odpowiedział po prostu: „Poglądy analfabetów na literaturę nie są miarodajne”. Powody mojego pesymizmu – z którego się tu zwierzam, ale też który szczerze Czytelnikowi reklamuję – są streszczone w tym zdaniu. Zjawiska takie, jak obserwowana przez nas obecnie kultura gumkowania przeszłości Zachodu (kolonizatorskiej, sprzyjającej niewolnictwu, ale rzecz jasna również mizoginicznej i supremacyjnej na tysiąc innych sposobów) są tylko silnym przejawem tej cichej, stałej i ugruntowanej tendencji, jaką wyraża pogląd współczesnego „Zachodniaka” na przeszłość własnej cywilizacji. Niestety sąd ten często waży tyle, ile pogląd analfabety na literaturę. Pozostawiając historykom klarowanie kwestii historycznych, sama chcę przekonać Czytelnika do zawarcia pewnej podstawowej, źródłowej zgody z własną tradycją, posługując się innym narzędziem. Chodzi mi tu o „krytyczną filozofię historii” Henri-Irenée Marrou – niegdyś bardzo wpływowego historyka francuskiego, w Polsce znanego chyba głównie ze swej znakomitej, klasycznej już Historii wychowania w starożytności. Marrou domagał się tego, by każdy historyk był jednocześnie trochę filozofem, ale też, by każdy uczestnik naszego kręgu cywilizacyjnego był trochę historykiem.

Kluczowe pojęcie dla swej koncepcji – axiologai – zaczerpnął on od Herodota. Chodzi o „jednostki sensu” – aktywne i mobilizujące w przeszłych epokach, nadające kierunek wyborom ludzi ówcześnie żyjącym. Poznać (daną) historię, to poznać właśnie owe axiologai. Pytać zaś o ich znaczenie współczesne i zdolność mobilizowania dziś, to próbować przywieść historię do mówienia. Tak właśnie i nie inaczej dokonuje się wysiłek uobecniania przeszłości, z którego dopiero wynika możliwość naszego w niej uczestnictwa. Ono zaś jest – wierzył Marrou, a ja jego przekonanie podzielam – przywilejem. Jak to jednak z przywilejami bywa, komponują się one z elitarystycznym rozumieniem danej kwestii. Jeśliby każdy zasługiwał na dany przywilej, stałby się on prawem bądź roszczeniem. Dla kogo zatem przywilej poznania historycznego i uczestnictwa w biegu pokoleń zjednoczonych przynależnością do określonej wspólnoty historycznej? Jest ono dla tego, kto spełnia warunek przyjaźni:

Jeżeli rozumienie jest […] dialektyką Mnie i Innego […], to zakłada ona istnienie szerokiej podstawy braterskiego porozumienia pomiędzy podmiotem i przedmiotem, pomiędzy historykiem i źródłem (a mówiąc dokładniej: także człowiekiem, który objawia się poprzez źródło, znak). W jaki sposób można rozumieć bez tej dyspozycji wewnętrznej, która czyni nas wrażliwymi i współczującymi wobec innego, pozwala nam odczuwać jego emocje, przemyśleć jego myśli i to w takim samym kontekście jak on – jednym słowem, być w komunii z innym. Termin sympatii jest w takim razie nawet niewystarczający. Pomiędzy historykiem a jego obiektem mamy do czynienia z przyjaźnią, która powinna zostać nawiązana, o ile historyk chce zrozumieć, ponieważ, według pięknej formuły Augustyna, «nie można nikogo poznać inaczej jak przez przyjaźń», et nemo nisi per amicitiam cognoscitur.

[H.-I. Marrou, O poznaniu historycznym, Kęty, Wyd. Marek Derewiecki 2011, s. 103]

Jeśli zatem do historii podchodzi się z postawą niechęci, osądu i pretensji, to niemożliwe jest uchwycenie axiologai, niemożliwe jest sprawienie, by historia przemówiła, a skoro nie może przemówić, nie może się też bronić. Ten jednak, który w kwerendę historyczną wnosi przyjaźń, pokorę i zaciekawienie jest wynagrodzony po tysiąckroć. Dobiega go bowiem symfonia głosów, które nawołują go i pragną wciągnąć w rozmowę. Wówczas jednak jego powinnością jest z jednakim zainteresowaniem z każdym z tych świadków rozmawiać. Prawo do jego pełnej uwagi ma tak święty Augustyn, jak Julian z Eklanum, donatyści, pelagianie i wszyscy polemiści autora Confessiones.

Nie każdy jednak może poznać wszystko. Jeśli jakiś ordo amoris jest dla nas zamknięty, jeśli nie umiemy go spenetrować, jeśli nie umiemy się zaprzyjaźnić, to nie możemy też zrozumieć. A nie rozumiejąc, nie powinniśmy osądzać. Stąd też, pisał Marrou, katolik nie napisze w pełni wartościowej biografii Woltera, a wolterysta Gibbon, całkowicie niepogodzony z chrześcijaństwem, nie mógł był prawidłowo opisać dziejów chrześcijaństwa. Innymi słowy istnieją granice naszych kompetencji w nasłuchiwaniu axiologai i warto się z nimi godzić. Z tego nie wynika jednak, że niechęć, pretensja i wyrzut zastępujące skrupulatne poznanie historyczne tej czy innej kwestii jest cnotą. Barbarzyństwo jest tylko barbarzyństwem: niewłączeniem we wspólnotę jednego języka cywilizacyjnego, w którym wieść można spory, a czasem ich zaniechać. Zresztą… im głębsze poznanie, tym mniejsza chęć palenia ksiąg i obalania pomników. Akty barbarzyństwa najczęściej są tylko i aż dziełem zatrważającej ignorancji.

Co się zaś tyczy ludzi włączonych, penetrujących przeszłe axiologai i zajętych prowadzeniem rozmowy z każdym, z kim dzielą jakiś podstawowy porządek miłowania, to żyją oni w otoczeniu osobowości nieraz aż nadto bogatych i – bywa – męczących. Każda z nich ma jednak to coś, co dziś występuje w formie powszechnie dostępnych zamienników: charakter.

Po takim poznaniu, jakie przebaczenie? – chce się parafrazować Eliota. Czy możemy wybaczyć historii? A jakie przebaczenie po niepoznaniu? Czy zasłużymy na jej przebaczenie? A może po wszystkim będziemy „płakać, szeptać «zaczniemy od nowa»”? Cóż, na razie próżno oczekiwać, że staniemy się zdolni do odczuwania żalu. Ta niezdolność jest pierwszym i niezawodnym wyróżnikiem barbarzyńcy. Szloch dzikusa? Oto na co czekamy.


Justyna Melonowska – doktor filozofii, psycholog. Adiunkt w Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Członkini European Society of Women in Theological Research. Autorka monografii Ordo amoris, amor ordinis. Emancypacja w konserwatyzmie (2018) i Osob(n)a: kobieta a personalizm Karola Wojtyły – Jana Pawła II. Doktryna i rewizja (2016). Obecnie na wydanie oczekują dwa zbiory jej rozpraw, esejów i polemik poświęconych problemowi religii i walki (Pisma MachabejskiePisma Jakubowe). Jej zainteresowania badawcze dotyczą filozofii osoby, rozumienia ortodoksji religijnej w katolicyzmie XXXXI wieku, procesów emancypacyjnych, przyszłości i zmierzchu Zachodu. Publikowała w „Więzi”, „Gazecie Wyborczej”, „Newsweeku”, „Kulturze Liberalnej”, „Tygodniku Powszechnym” i in. Od 2017 roku autorka pisma na rzecz ortodoksji „Christianitas”.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Ilustracja: DarkWorkX


Kolejny felieton za miesiąc.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy