Prawdomówność w przypadkach, których nie można uniknąć, jest obowiązkiem człowieka w stosunku do każdego innego, jakakolwiek nie miałaby z tego wyniknąć niekorzyść dla którejś z osób; i mimo że twierdzeniem fałszywym nie czynię nic złego temu, kto bezprawnie na mnie nastaje, niemniej popełniam fałsz, czym sprzeciwiam się najgłębszej istocie obowiązku w o g ó l n o ś c i; fałsz ten może być zatem nazwany kłamstwem (choć nie w sensie prawnym). Sprawiam bowiem, że w stopniu, jaki zależy ode mnie, wszelkie możliwe twierdzenia (deklaracje) stają się niewiarygodne, a zatem i wszelkie prawa zagwarantowane umowami stają się niczym i tracą moc, a to z kolei oznacza nieprawość wobec człowieczeństwa w ogóle.
W ten sposób do kłamstwa, jeśli zdefiniujemy je jako złożoną rozmyślnie nieprawdziwą deklarację, nie trzeba już dodatku (którego żądają w swej definicji juryści), że musi ono komuś wyrządzić krzywdę (mendacium est falsiloquium in praeiudicum alterius). Albowiem kłamstwo zawsze wyrządza krzywdę, nawet jeśli nie komuś w szczególności, to jednak zawsze ludzkości w ogóle, jako że czyni ono źródło prawa czymś bezużytecznym.
I. Kant, O domniemanym prawie do kłamstwa z pobudek miłości ludzkiej, tłum. A.Grzeliński, D. Pakalski, „Filo–Sofija” 2002, nr 1(2), s. 165–169.
Ilustracja na podstawie: samakarov, freepik.com, (licencja); Immanuel Kant, A. Neumann, wikicommons (domena publiczna)
Aktualnie zbieramy na wydanie numeru F! poświęconego kłamstwu i uzupełnionego o Dodatek specjalny o Kancie. Dołącz się i Ty!
Prowadzenie portalu filozofuj.eu – finansowanie
Projekt dofinansowany ze środków budżetu państwa, przyznanych przez Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach Programu „Społeczna Odpowiedzialność Nauki II”.
Skomentuj