Tekst jest internetowym dodatkiem do „Filozofuj!” 2016 nr 3 (9).
Ania: Cześć kochanie, długo na mnie czekasz?
Tomek: Dość długo. Zamówiłem ci już kawę, ale wystygła.
Ania: Och, wiedziałeś przecież, że mogę się spóźnić. Taki jesteś niecierpliwy. Naszego ślubu też pewnie doczekać się nie możesz?
Tomek: Prawdę mówiąc trochę się boję tej chwili. Koledzy ciągle mi coś gadają o utraconej bezpowrotnie wolności itd.
Ania: Jak zwykle szczery do bólu. Cenię to u ciebie, ale czasem mógłbyś oszczędzić mi tej bezpośredniości.
Tomek: No cóż, nazwisko zobowiązuje… A propos, namyśliłaś się już, jak będziesz się nazywać?
Ania: Z tym właśnie mam pewien kłopot.
Tomek: Nad czym tu deliberować. Przecież od razu słychać, że „Anna Weredyk” brzmi dostojniej niż „Anna Przekorka”.
Ania: Tego wcale nie jestem pewna. Jeśli nazwisko zobowiązuje, to w moim przypadku przynajmniej od razu wiadomo, czego się spodziewać.
Tomek: W moim też! Choć przyznaję, że moje nazwisko jest nieco trudniejsze – ale za to jakie piękne. Ale przecież wiesz, co znaczy – człowiek, który zawsze mówi prawdę. Piękne nazwisko.
Ania: Czy piękne, to rzecz gustu. A czy faktycznie wiemy, co ono oznacza, to też rzecz wątpliwa. Bo co to niby znaczy: „mówić prawdę”?
Tomek: Wybacz, ale to wiedzą już dzieci: „mówić prawdę” to mówić, jak jest.
Ania: Przydałoby się tu trochę więcej precyzji. Nieraz ten, kto mówi, jak nie jest, też mówi prawdę.
Tomek: No dobra. Czuję, że wiesz, o co mi chodzi, ale chyba w tej chwili mówi nie Ania, ale Przekorka. Niech będzie: jeśli ktoś mówi, jak jest, i tak rzeczywiście jest lub jeśli ktoś mówi, jak nie jest, i rzeczywiście tak nie jest, to wtedy mówi prawdę.
Ania: Czyli z prawdą mamy do czynienia wtedy, gdy to, co się mówi, zgadza się z rzeczywistością?
Tomek: Właśnie tak – lepiej bym tego nie ujął.
Ania: No pięknie. Być może niektórzy ludzie bez przeszkód zaakceptują takie rozumienie prawdy. Jednak ludzie mądrzy, gdy tylko bliżej przyjrzą się każdemu jego składnikowi, będą mieć wątpliwości.
Tomek: Nie pierwszy raz mylisz mądrość z przekorą i szukaniem dziury w całym. Zdążyłem się przyzwyczaić. A jakież to składniki rozumienia prawdy wyróżniasz i jakie masz co do nich wątpliwości?
Ania: No patrz. Kiedy stwierdziliśmy, że prawda jest wtedy, kiedy to, co się mówi, zgadza się z rzeczywistością, pojawiły nam się właściwie trzy rzeczy: to, co się mówi, rzeczywistość i to, że się mają zgadzać. No ale co to właściwie znaczy: „to, co się mówi”? Czy chodzi Ci o konkretnie wypowiadane zdania?
Tomek: A czemu by nie?
Ania: Bo wtedy napisane zdania nie mogłyby być prawdziwe.
Tomek: Uff… Napisane też mogą być. I tylko pomyślane też – już nie musisz pytać. I każde takie zdanie, jeśli tylko zgadza się z rzeczywistością, jest prawdą.
Ania: OK. Ale coś za dużo byłoby tych prawd. Jeśli kilka razy powiedziałbyś lub napisał, lub tylko pomyślał, że moja kawa jest zimna, to czy wypowiedziałbyś kilka prawd? A jeślibyś mówił lub pisał o mojej kawie w różnych językach, wtedy też byłoby wiele prawd?
Tomek: Nie wiele, ale jedna, bo każde zdanie byłoby o tym samym – o twojej zimnej kawie.
Ania: Nadal mi się to nie podoba: zbyt wiele różnych rzeczy mogłoby być prawdziwymi. Napisane zdanie to po prostu pewien napis – atrament na papierze; wypowiedziane zdanie to jakaś seria dźwięków. I to wszystko może być prawdą?
Tomek: Ależ te napisy i serie dźwięków, w jakich bądź językach, wyrażają ten sam sens. To ten sens jest zgodny z rzeczywistością.
Ania: Och, to mamy coś nowego: sens. Cóż to jest? Bo zdanie przeczytać lub usłyszeć potrafię, ale sensu jakoś nie bardzo.
Tomek: Od razu chciałabyś wszystko widzieć lub słyszeć! Przecież rozumiesz sens zdań, chociaż to nie jest coś, co da się zobaczyć lub dotknąć! Sens jest w myśli albo lepiej: jest pewną myślą.
Ania: Wpadłeś, mój drogi, z deszczu pod rynnę. Czyją myślą? Przyznasz, że myśli jest wiele: moje, twoje, sąsiadki. Znów masz wiele prawd o jednym i tym samym.
Tomek: Racja. W takim razie ten sens jest jednym sensem wielu myśli, a nie myślą samą. Niech będzie. To nie przeszkadza, aby jednak istniał w myśli.
Ania: A jakże on może istnieć w różnych myślach, będąc jeden i ten sam? Chyba nie chcesz powiedzieć, że jest częścią wspólną różnych myśli, bo wtedy te myśli byłyby ze sobą złączone. Jakoś nie mogę sobie wyobrazić, że moja myśl złączona jest z myślą pani Hani spod piątki, gdy w tym samym czasie oglądamy naszą ulubioną reklamę proszku do prania i myślimy coś prawdziwego o niej.
Tomek: No tak, sam bym sobie tego nie życzył. Wychodzi więc na to, że sens istnieje gdzieś ponad myślą.
Ania: To jest jeszcze dziwniejsze: nie istnieje ani w fizycznym świecie, ani w myśli. Czyżbyś wierzył w jakiś osobny świat, w którym sensy sobie istnieją?
Tomek: Czemu nie? Jeśli tego wymaga prawda? Ale zostawmy to. Mamy przecież randkę. Nie lepiej cieszyć się ze swojej obecności?
Ania: Ależ kochanie, ja się bardzo dobrze bawię! Nie daje mi jeszcze spokoju druga strona medalu – owa rzeczywistość, z którą zgadzać się ma zdanie czy też ostatecznie twój sens. Jeśli prawdą jest, że moja kawa jest zimna, i jeśli to zdanie zgadza się z rzeczywistością, to chyba nie masz na myśli całej rzeczywistości?
Tomek: No pewnie, że nie. Chodzi tylko o twoją kawę.
Ania: Ale prawdą jest też, że kawa jest czarna i że jest mokra. Czy takie zdania też zgadzają się po prostu z kawą? Mówią przecież o niej coś innego. W ogóle zachodzę w głowę, jak jakiekolwiek zdanie może zgadzać się z moją kawą. O co chodzi z tą zgodnością?
Tomek: Och, to proste. Zdanie, czy też raczej jego sens, jest zbudowane z podmiotu i orzeczenia. Uczyliśmy się o tym na lekcjach polskiego. Otóż zdanie zgadza się z rzeczywistością, jeśli składniki zdania mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości.
Ania: No to jak to będzie z moją kawą?
Tomek: Odpowiednikiem podmiotu zdania: „Kawa jest czarna” jest sama kawa, a odpowiednikiem orzeczenia jest jej bycie czarną. Albo jeszcze inaczej: rzeczownikowi w podmiocie odpowiada kawa, przymiotnikowi po słowie „jest” odpowiada czerń kawy, a słowu „jest” odpowiada coś, co łączy jakoś kawę i czerń.
Ania: Ho, ho! Uzbierało się tego.
Tomek: Niby czego?
Ania: No tych rzeczy, które są potrzebne, żeby zdanie zgadzało się z rzeczywistością. Zaczęliśmy od kawy, a tu nagle wyskakuje jeszcze jakaś czerń, a tuż za nią czai się pewnie zimno i mokrość, skoro prawdą jest, że kawa jest zimna i mokra. O łączniku nie wspomnę…
Tomek: Nie widzę w tym nic niezwykłego. Istnieją przedmioty i ich cechy.
Ania: W przedmioty wierzę, natomiast cechy są dla mnie równie tajemnicze, jak sensy. Poza tym niepostrzeżenie (skąd ja to znam?) zmieniłeś pogląd: zdania według ciebie odpowiadają nie przedmiotom, lecz przedmiotom razem z ich cechami.
Tomek: Nie przesadzaj z tą tajemniczością. Bez cech znane nam rzeczy niczym by się nie różniły. A co do zmiany poglądu, to może jest to raczej jego uściślenie. Taki przedmiot wraz z jego cechą można nazwać faktem. I już masz ładne sformułowanie: zdanie (czy też jego sens) jest prawdziwe, jeśli zgadza się z faktem.
Ania: Niech Ci będzie, choć nadal cechy są dla mnie podejrzanymi osobnikami. Więc powiadasz, że mamy jeszcze fakty, oprócz przedmiotów i cech? Hmm.…
Tomek: Co znowu? Nie widzę nic niewłaściwego w faktach. Fakt to po prostu to, jak się rzeczy mają. Zresztą zamiast o faktach można mówić o stanach rzeczy, jeśli wolisz.
Ania: Ale widzisz, prawdą też jest, że moja kawa nie jest ciepła. Czy istnieje fakt, z którym zgadza się to zdanie?
Tomek: No pewnie. Można go nazwać negatywnym faktem lub negatywnym stanem rzeczy.
Ania: Co to by było? Czy wtedy musimy wierzyć w nie-ciepło, które kawa posiada? Nie umiem sobie wyobrazić nie-ciepła.
Tomek: Ale już z kolorami poszłoby ci łatwiej. Nie-zieleń to byłby po prostu jakikolwiek inny kolor. Gdyby się uprzeć, to i dla ciepła, i dla każdej innej cechy znaleźlibyśmy jakąś nie-cechę czy też cechę negatywną, skoro już tak mówimy.
Ania: O nie mój drogi! Jeśli mówisz, że kawa nie jest biała, i wierzysz, że fakt zgodny z tym zdaniem polega na posiadaniu przez kawę nie-bieli, to ta nie-biel nie może być jakimś innym kolorem, ale po prostu nie-bielą i niczym więcej. Jeśli nie-biel byłaby na przykład czernią, to Twój negatywny stan rzeczy byłby po prostu jakimś pozytywnym stanem rzeczy.
Tomek: Dziwię się, że uważasz to za coś złego – przecież nie lubisz nowych rodzajów przedmiotów. Ale masz rację, że te cechy negatywne są podejrzane. Może więc coś takiego cię przekona: negatywny fakt nie polega na posiadaniu negatywnej cechy, ale na nieposiadaniu normalnej cechy.
Ania: Zamienił stryjek siekierkę na kijek… Ale mam twórczego narzeczonego. Szkoda, że to tylko słowotwórstwo i nic więcej.
Tomek: Zmieniam ci nazwisko z Przekorka na Złośliwka.
Ania: Bardzo śmieszne. Jak już się pośmiejesz, to zwróć jeszcze uwagę, że w twoich nowych negatywnych stanach rzeczy masz swoje negatywne posiadanie, ale nie możesz mieć pozytywnej cechy, której akurat przedmiotowi odmawiasz.
Tomek: Znów muszę ci ulec. W takim razie trzeba przyznać, że zdanie: „Kawa nie jest biała” jest prawdziwe dzięki temu, że kawa jest czarna. I już…
Ania: No brawo. Czyli zmieniasz swoje rozumienie zgodności?
Tomek: Na razie tego nie widzę, ale oświeć mnie.
Ania: W tym pozytywnym stanie rzeczy, który przywołałeś, tylko kawa jest odpowiednikiem czegoś z przytoczonego zdania. Gdzie więc ta zgodność?
Tomek: Znów masz rację. Ale to nie szkodzi. Wystarczy, że jest coś w świecie, dzięki czemu to zdanie jest prawdziwe. Można rzec, że ten pozytywny fakt czyni prawdziwym zdanie przeczące.
Ania: Do tego, że mam rację, radzę ci się przyzwyczajać, mój drogi. Okroiłeś już znacznie to swoje rozumienie prawdy. Wcześniej pełna zgodność, a teraz jakieś „czynienie prawdziwym”. Dobrze, że nie powiedziałeś: „uprawdziwianie”, bo inaczej to ty wynosiłbyś śmieci do końca życia.
Tomek: Uff… Kamień z serca. Rozumiem, że teraz już wszystkie wątpliwości związane z twoim nowym nazwiskiem zostały rozwiane.
Ania: Nie tak szybko. Kto powiedział, że to będzie moje nazwisko? A co w takim razie czyni prawdziwym zdanie: „Idealny mąż nie istnieje”. Raczej nie ów mąż, bo przecież prawdą jest, że go nie ma.
Tomek: Tym razem nie znajdziesz dziury w całym. Cały świat czyni to zdanie prawdziwym. Wszystko, co istnieje, i tylko to.
Ania: A cóż to jest: „wszystko”? Co to znaczy?
Tomek: Wszystko to to, co istnieje, i nic więcej.
Ania: A więc twoje „wszystko” to jest cały świat plus fakt, że niczego więcej nie ma?
Tomek: Tak właśnie.
Ania: No i znowu przemyciłeś jakiś negatywny stan rzeczy. To twoje czynienie prawdziwym też chyba nie może się ostać.
Tomek: Zaraz my się nie ostaniemy w tej kawiarni. Kelner właśnie idzie, żeby powiedzieć, że już zamykają. No to szybko: zmieniasz nazwisko?
Ania: Nie. Obstaję przy swoim.
Tomek: Jak prawdziwa przekorka…
W kawiarni siedział i podsłuchiwał
Marek Piwowarczyk
Marek Piwowarczyk – Filozof, zajmuje się ontologią (metafizyką) i filozofią religii, pracuje na Wydziale Filozofii KUL, gdzie prowadzi zajęcia z epistemologii i filozofii religii.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
Skomentuj