Myślenie krytyczne

KM #17. „Sam sobie przeczysz!” – czyli wersja negatywna argumentu ad hominem

„Pozwól, że zacytuję Twoje słowa z ostatniego posiedzenia naszej komisji: «za ciężką pracę należy się adekwatne wynagrodzenie». Teraz zaś mówisz, że pracownicy służby zdrowia bezprawnie dostają nagrody i premie – a przecież w ostatnich kilku latach niemało się musieli napracować. Nie widzisz tu sprzeczności?”.

Wokół argumentów ad hominem powstało niemało zamieszania, również terminologicznego. Przede wszystkim utożsamia się ten rodzaj argumentacji z argumentami ad personam lub atakami ad personam, co jest błędne – argumenty te mają różne schematy, a „przytyki” osobiste (ataki ad personam) to jeszcze inna sprawa. Ale o tym kiedy indziej. Drugie nieporozumienie polega na złej sławie, jaka towarzyszy argumentom ad hominem – nawet pośród logików zdarza się, że uznaje się je za argumenty nierzetelne, chwyty erystyczne lub manipulacje.

Najprościej rzecz biorąc, argumenty ad hominem („dostosowane do człowieka”), nazywane też argumentami ex concessis (z przyznania), polegają na użyciu jako przesłanek twierdzeń akceptowanych przez rozmówcę/odbiorcę. Słowem, jest to powołanie się na czyjąś spójność – albo w celu uzasadnienia jakiegoś twierdzenia za pomocą zaakceptowanych przez rozmówcę twierdzeń, albo w celu wykazania sprzeczności, a przez to wymuszenia na rozmówcy odrzucenia któregoś z twierdzeń. Dlatego rozróżnia się dwa rodzaje argumentów ad hominem: wersję negatywną i pozytywną. Oba argumenty mają wspólną cechę (odwołują się do spójności rozmówcy), ale mają różne schematy argumentacyjne. Szeroki przekrój takich argumentów w obu wersjach dostarczają nam Platońskie dialogi. W tym felietonie poświęcimy uwagę tylko wersji negatywnej.

Ad hominem á la Sokrates

Zwykle w dialogach Platona argumentacja Sokratesa dzieli się na dwie części – w pierwszej z nich Sokrates doprowadza swojego rozmówcę do sprzeczności, a w drugiej przedstawia argumentację pozytywną, uzasadniając swoje przekonania. Jednak w obu tych częściach przesłanki, którymi się posługuje, wprowadzane są przez pytania do jego rozmówcy. Notabene zwykle są to pytania zamknięte, na które rozmówcy odpowiadają „tak” (pardon, „Naturalnie, że tak, na Zeusa!”) lub „nie” („Żadną miarą, Sokratesie!”) – co doprowadza ich do zguby (aby jej uniknąć, na znaczącą część z nich powinni odpowiadać „to zależy” lub zauważyć, że dane pytanie Sokratesa jest błędnie sformułowane – ale wówczas Platońskie dialogi straciłyby na swoim uroku!).

Wracając jednak do argumentów ad hominem po sokratejsku – rozważmy przykład negatywnej wersji argumentu ad hominem z dialogu Hippiasz Mniejszy. Dyskusja między Sokratesem a Hippiaszem rozpoczyna się tezą, którą stawia ten drugi, że „Achilles jest prawdomówny i prosty, a Odyseusz obrotny i fałszywy”. Sokrates rozpoczyna serię pytań, w której Hippiasz najpierw przystaje na to, że ludzie fałszywi muszą posiadać pewną zdolność do oszukiwania, są zatem obrotni. Dalej Hippiasz zgadza się na to, że człowiek fałszywy jest również i mądry, a następnie na to, że ludzie bez tej zdolności do kłamania, ludzie nieobrotni i głupi nie mogą być fałszywi:

Sokrates: Ludzie fałszywi, powiadasz, to niby nie­zdolni do zrobienia czegoś, jakby chorzy, czy też to zdolni do zrobienia czegoś?

Hippiasz: Zdolni, mówię ci i to bardzo mocno do wielu różnych rzeczy, a między innymi do oszuki­wania ludzi.

Sokrates: Zatem zdolni, zdaje się, będą wedle twego zdania i ludzie obrotni. Czy tak?

Hippiasz: Tak.

Sokrates: A oni są obrotni i oszukają z głupoty i nierozsądku, czy z szelmostwa i rozsądku pewnego?

Hippiasz: Z szelmostwa przede wszystkim i z rozsądku.

Sokrates: Więc są rozsądni, jak się zdaje?

Hippiasz: Tak, na Zeusa, i to bardzo nawet!

Sokrates: A jeśli są rozsądni, to nie wiedzą, co robią, czy wiedzą?

Hippiasz: I bardzo dobrze wiedzą i dlatego też źle robią.

Sokrates: A jeśli wiedzą to, co wiedzą, czy są głupcami, czy ludźmi mądrymi?

Hippiasz: Mądrzy są przecież, właśnie w tym, w oszukiwaniu.

Sokrates: Poczekajże; przypomnijmy sobie, co ty mówisz. Powiadasz, że ludzie fałszywi są zdolni i rozsądni, i mają wiedzę, i mądrzy są w tym, w czym są fałszywi?

Hippiasz: A powiadam przecież.

Sokrates: A ludzie prawdomówni i fałszywi są różni od siebie i skrajnie przeciwni jedni drugim?

Hippiasz: Mówię to. […]

Sokrates: Więc, niby krótko mówiąc: ludzie fałszywi są mądrzy i zdolni do kłamania?

Hippiasz: Tak.

Sokrates: A człowiek niezdolny do kłamania i głupiec nie mógłby być fałszywym?

Hippiasz: Tak się rzeczy mają (Platon 1958, s. 17–18).

Stąd już bardzo prosta droga do zaprzeczenia tezie, którą postawił Hippiasz – rzecz w tym, że Sokrates tę drogę zobaczył znacznie wcześniej (zupełnie jak wytrawny szachista widzi możliwość zamatowania w sześciu ruchach do przodu), a Hippiasz dopiero ją ujrzy:

Sokrates: Wiesz, żeś Achil­lesa nazywał rzetelnym, a Odyseusza fałszywym i obrotnym.

Hippiasz: Tak.

Sokrates: A teraz nie widzisz, że jeden i ten sam okazuje się i kłamcą, i rzetelnym. Tak, że jeśliby kłamcą był Odyseusz, to będzie i rzetelnym, a jeśli rzetelnym Achilles, to i kłamcą. I ci ludzie nie różnią się od siebie i nie są sobie przeciwni, tylko podobni? (Tamże).

Teraz, gdy Hippiasz zauważył, gdzie zawiodły go zaakceptowane wcześniej twierdzenia (udzielone odpowiedzi), które doprowadziły go do uznania, sprzecznego z jego tezą, twierdzenia  („Zarówno Achilles jak i Odyseusz są kłamcami i ludźmi rzetelnymi”), zaczyna żałować swojej „krótkowzroczności”.

Hippiasz: Sokratesie, ty zawsze jakoś tak kręcisz; odrywasz sobie najbardziej podchwytliwe słowo, tego się trzymasz i czepiasz się drobiazgów, a nie walczysz o całą kwestię, o którą chodzi. (Tamże, s. 23–24).

Być może wydaje się Wam, Drodzy Czytelnicy, że argument Sokratesa jest sofistyczny – istna kanonada pytań z fałszywymi alternatywami lub ekwiwokacjami. To prawda, argument nie jest wolny od błędów, ale sposób argumentowania jest jak najbardziej rzetelny – Sokrates wyprowadza z tezy Hippiasza oraz kolejnych twierdzeń, na które ten przystaje, wniosek, na który nie można przystać (absurd). W samej strukturze argumentu nie ma błędów i nie jest ona erystyczna – to po prostu krytyka danej tezy oparta na innych twierdzeniach, które wydają się (dla rozmówcy) akceptowalne. (Tadeusz Kotarbiński uznawał argumenty ad hominem za nierzetelne dopiero wtedy „gdy mówca, sam tego cudzego przekonania nie podzielając, udaje, że je podziela, aby stworzyć pozory wspólnej platformy”. Zob. Kotarbiński 1960, s. 211).

Schemat argumentu ad hominem w wersji negatywnej i jego ocena

Wersja negatywna argumentu z przyznania to taka, w której doprowadza się rozmówcę do sprzeczności za pomocą uznanych wcześniej twierdzeń (jest więc to rodzaj szerszej taktyki reductio ad absurdum). Należy tu jednak poczynić dwie ważne uwagi. Po pierwsze, w argumentach ad hominem nie chodzi o to, by zaatakować drugą osobę lub skompromitować ją przez spektakularne wykazanie sprzeczności (np. sugerując niekompetencję). Takie argumenty, których wniosek zwykle dotyczy osoby zamiast kwestii dyskutowanej, nazywamy argumentami ad personam. Po drugie, warto zauważyć, że „używać” w argumencie można nie tylko wypowiedzianych przez rozmówcę twierdzeń (lub przezeń uprzednio zaakceptowanych), ale powoływać się można również na jego działania, które mogą stać w sprzeczności z jakimiś twierdzeniami. Czasem ta sprzeczność może nawet zachodzić między dyskutowanym twierdzeniem a uznanym przez rozmówcę autorytetem!

W najprostszej postaci schemat argumentacyjny argumentów ad hominem wygląda następująco:

P1. Osoba A twierdzi X oraz twierdzi Y.

P2. X jest sprzeczne z Y.

W. Osoba A powinna porzucić X lub Y.

Schemat podsuwa nam już kryteria oceny argumentów, które najlepiej wyrazić w formie pytań krytycznych:

  1.     Czy rozmówca na pewno wyraził lub zgodził się na twierdzenie oraz twierdzenie Y? (Jeżeli to my jesteśmy tym rozmówcą, wówczas pytanie należy zadać w pierwszej osobie).

To kryterium broni nas przed (zamierzonym lub niezamierzonym) przeinaczeniem czyichś lub naszych słów. Jest ono szczególnie istotne, bo – zwłaszcza w dyskusjach medialnych – często w ten sposób atakuje się chochoła, czyli krytykuje przeinaczoną, a nie właściwą wypowiedź rozmówcy. 

  1.     Czy twierdzenia Xsą dobrze uzasadnione? Czy któreś z nich można porzucić lub zmodyfikować tak, by uniknąć sprzeczności? 

Rzecz jasna nikt z nas nie lubi zmieniać zdania, zwłaszcza gdy się go do tego skłania w dyskusji (a tym bardziej o to trudno, gdy rzecz się dzieje przed audytorium), jednak czasem wystarczyłoby się po prostu wycofać z któregoś z twierdzeń – obojętnie czy jest to odpowiedź na zadane wcześniej pytanie, wypowiedziane wcześniej twierdzenie czy podjęte w przeszłości działanie. Przecież zawsze można to zrobić! Być może gdyby Hippiasz o tym pomyślał wcześniej, argumentacja Sokratesa byłaby jałowa (ale wówczas jej lektura nie dawałaby takiej przyjemności!). Warto też dodać, że nie musi to być zupełna zmiana zdania czy wycofanie się z postawionego wcześniej twierdzenia – czasem wystarczy drobna modyfikacja („Jak teraz o tym myślę, to nieco inaczej bym to powiedział…”). 

  1.     Czy rzeczywiście zachodzi zarzucana sprzeczność?

To zwykle najważniejszy punkt oceny negatywnych argumentów ad hominem dlatego, że często zarzucana sprzeczność w ogóle nie zachodzi! Tutaj też leży manipulacyjny potencjał argumentów ad hominem – dane twierdzenie może być do pogodzenia z innym, lecz czasem w ferworze dyskusji można tego nie zauważyć. Dlatego też o erystycznym wykorzystaniu argumentów ad hominem pisał Artur Schopenhauer w Erystyce:

Sposób 16. Argumenta ad hominem lub ex concessis. Przy każdym twierdzeniu przeciwnika musimy badać, czy ono w jakiś sposób, choćby tylko pozornie, nie znajduje się w sprzeczności z czymś, co przeciwnik powiedział lub przyznał wcześniej, bądź też z regułami jakiejś szkoły, sekty, którą on pochwala i aprobuje […] bądź wreszcie z jego własnym sposobem postępowania (Schopenhauer 2012, s. 74–75).

Te trzy pytania mogą się bardzo przydać, gdy następnym razem natraficie na argument ad hominem – jeżeli każde z tych kryteriów będzie spełnione, argument można uznać za mocny. Jeśli jednak chcielibyście taki argument podważyć, należy „uderzyć” w któreś z tych kryteriów.


Fałszywa alternatywa – nieformalny błąd logiczny polegający na wymuszaniu wyboru między dwiema (lub więcej) opcjami, z których zwykle jedna jest bardziej niekorzystna lub fałszywa. Stąd wnioskuje się o prawdziwości drugiego twierdzenia lub zasadności wyboru drugiej opcji. Błąd najczęściej można wykazać, pokazując, że można również wybrać inne opcje lub że wcale wybierać nie trzeba.

Ekwiwokacja – nieformalny błąd logiczny polegający na używaniu danego pojęcia w różnych znaczeniach w obrębie tego samego argumentu.


Warto doczytać: 
T. Kotarbiński, Kurs Logiki, Warszawa 1960.
Platon, Hippiasz Mniejszy, tłum. W. Witwicki, Warszawa 1958.
A. Schopenhauer, Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów, 2012.


Jakub Pruś – dr, pracuje w Instytucie Filozofii Akademii Ignatianum w Krakowie. Redaktor czasopisma „Forum Philosophicum”. Zajmuje się teorią argumentacji i logiką prawniczą. Miłośnik szachów, zapasów i śpiewania kołysanek.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

2 komentarze

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy