Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2022 nr 6 (48), s. 32–33. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Poprzedni odcinek tego cyklu zakończyłem stwierdzeniem, że szeroko rozumiana logika zajmuje się badaniem różnorodnych związanych z językiem problemów i zjawisk, które czasem mogą nam utrudniać myślenie i komunikację. Jednym z takich zjawisk, z którym wszyscy często się spotykamy, jest wieloznaczność wyrażeń językowych.
Wyobraźmy sobie młodego człowieka, który przyjechał do Krakowa z zamiarem podjęcia tam studiów, w związku z czym poszukuje jakiegoś miejsca, w którym mógłby zamieszkać. Na słupie ogłoszeniowym znajduje on kartkę z napisem: „Wynajmę mieszkanie w Krakowie”. Uradowany dzwoni pod podany w ogłoszeniu numer telefonu, aby poznać więcej szczegółów, i… słyszy, że dodzwonił się do innego studenta, który podobnie jak on poszukuje dla siebie jakiegoś lokum. Przyczyną nieporozumienia, które zaszło w takiej sytuacji, jest oczywiście dwuznaczność zwrotu „wynajmę mieszkanie”, który można zrozumieć albo jako „wynajmę mieszkanie od kogoś”, albo jako „wynajmę mieszkanie komuś”. Piszący ogłoszenie miał na myśli pierwsze z tych znaczeń, a ten, który je przeczytał, sądził, że chodzi o drugie.
Dwa rodzaje wieloznaczności
Wieloznaczność wypowiedzi może powstawać na dwa sposoby. Po pierwsze, może być ona wynikiem tego, że jakieś słowo ma dwa lub więcej znaczeń – z taką właśnie sytuacją mieliśmy do czynienia w przykładzie z poprzedniego akapitu. Mówimy wtedy o wieloznaczności leksykalnej (lub słownikowej). Inny przykład tego typu wieloznaczności znajdujemy w wypowiedzi: „Mój znajomy kupił sobie ostatnio zamek”. Ponieważ słowo zamek może oznaczać różne rzeczy, słysząc takie zdanie, nie wiemy, o co w nim faktycznie chodzi.
Zdarza się jednak również tak, że każde użyte w wypowiedzi słowo jest jednoznaczne, a mimo to wypowiedź tę można rozumieć na dwa sposoby. Za przykład niech posłuży tu często przywoływany w tym kontekście rzekomy fragment raportu policyjnego, w którym czytamy, że „podejrzany zakopał łup razem z żoną i teściową”. Inny przykład to znany z internetowych memów napis widniejący na tabliczce jednego z budynków Uniwersytetu Szczecińskiego: „Ośrodek badań i studiów nad cierpieniem w Głogowie”. W tych i podobnych im przypadkach za wieloznaczność odpowiada składnia zdań – zostały one tak nieszczęśliwie skonstruowane, że można je rozumieć na dwa sposoby. Tego typu składniowe wieloznaczności nazywane są w logice amfiboliami.
Nie każda wieloznaczność jest błędem
Wieloznaczności mogą wywoływać efekt humorystyczny, tak jak dwie przytoczone wyżej amfibolie, ale czasem mogą też prowadzić do poważniejszych nieporozumień. Wyobraźmy sobie, że ktoś stwierdza: „Papież źle oceniał stan wojenny w Polsce”. Zdanie to możemy rozumieć albo tak, że papież oceniał stan wojenny negatywnie, albo też tak, że, zdaniem autora tych słów, papież mylił się w swojej ocenie stanu wojennego. Niezależnie od tego, które z tych znaczeń miała na myśli osoba wypowiadająca takie zdanie, może się zdarzyć, że odbiorca jej słów zrozumie je opacznie. Podobnie niektórych czytelników (w tym autora tego artykułu) wprowadził w błąd nagłówek notatki, która kiedyś ukazała się w prasie: „Zygmunt zabił w południe”. Wbrew temu, co mogłoby się niektórym wydawać, tytuł ten nie stanowił wstępu do kroniki kryminalnej, ale odnosił się do faktu, że pewnego dnia o godzinie dwunastej na Wawelu został uruchomiony dzwon Zygmunt.
Możliwość spowodowania nieporozumienia sprawia, że wygłoszenie zdania wieloznacznego uznawane jest na ogół za błąd logiczny. Nie jest tak jednak zawsze. Nie mówimy o błędzie, gdy kontekst takiej pozornie wieloznacznej wypowiedzi wyraźnie wskazuje, o jaką interpretację chodzi jej nadawcy. Trudno na przykład zarzucić popełnienie błędu komentatorowi meczu hokejowego, gdy mówi, że „nasi zawodnicy ustawili zamek w tercji obronnej przeciwnika”. Tutaj oczywiste jest, że teoretycznie wieloznaczne słowo „zamek” na pewno odnosi się do specyficznego sposobu rozgrywania krążka podczas gry w hokeja, a nie do budowli warownej czy też do mechanizmu zamykającego drzwi. Gdy podczas rozmowy dwóch studentów przed początkiem roku akademickiego jeden rzuca: „Muszę wynająć jakieś mieszkanie”, to jasne jest, że poszukuje on lokum dla siebie, a nie, że jest właścicielem kilku mieszkań, z których jedno chce oddać komuś w czasowe płatne użytkowanie. W tego typu przypadkach zarzucanie mówiącemu, że popełnił błąd wieloznaczności, byłoby dużą przesadą. Błędem jest natomiast wypowiedzenie wieloznacznego zdania zawsze wtedy, gdy kontekst nie precyzuje, jak należy je rozumieć.
Ekwiwokacja
Wieloznaczność może powodować też powstanie innego błędu logicznego – tzw. ekwiwokacji. Z błędem tym (albo z celowo popełnionym nadużyciem) mamy do czynienia wtedy, gdy ktoś we wnioskowaniu używa wieloznacznego słowa lub zwrotu dwukrotnie, za każdym razem jednak w innym znaczeniu. Spójrzmy na przykład na takie wnioskowanie: „Każdy, kto jest pełnoletni, może sobie kupić samochód. Każdy, kto może sobie kupić samochód, jest bogaty. Zatem każdy, kto jest pełnoletni, jest bogaty”. Wnioskowanie to wydaje się opierać na niezawodnym trybie sylogistycznym: Każde A jest B. Każde B jest C. Zatem każde A jest C. Jednocześnie jego przesłanki, gdy rozpatrujemy każdą z nich osobno, są prawdziwe. Dlaczego zatem prowadzi ono do jawnie fałszywego wniosku? Podstęp tkwi tu oczywiście w zwrocie „może sobie kupić samochód”. Abyśmy mogli obie przesłanki uznać za prawdziwe, zwrot ten w pierwszej z nich powinien oznaczać „ma prawo kupić samochód”, natomiast w drugiej „stać go na kupno samochodu”. A skoro tak, to wnioskowanie opiera się w rzeczywistości na schemacie: Każde A jest B1. Każde B2 jest C. Zatem każde A jest C, który na pewno nie jest niezawodny.
W powyższym przykładzie ekwiwokacja była w miarę łatwa do odkrycia. Trudniej zauważyć ją w argumentach, po których nie oczekuje się logicznej doskonałości (czyli wynikania wniosku z przesłanek), a jedynie dostarczenia dobrych powodów do przyjęcia danej konkluzji. Spójrzmy na przykład na taki, zasłyszany kiedyś, argument: „Polska jest krajem demokratycznym, a w krajach demokratycznych rządzi większość. Dlatego w Polsce powinni rządzić katolicy, skoro to oni stanowią większość”. Czy takiemu rozumowaniu można coś zarzucić? Odpowiedź na to pytanie zostawiam Czytelnikom. Podpowiem tylko, aby dobrze przyjrzeć się słowu „większość”.
Krzysztof A. Wieczorek – profesor uczelni w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Śląskiego. Interesuje go przede wszystkim tzw. logika nieformalna, teoria argumentacji i perswazji, związki między logiką a psychologią. Prywatnie jest miłośnikiem zwierząt (ale tylko żywych, nie na talerzu). Amatorsko uprawia biegi długodystansowe.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Paulina Belcarz
Skomentuj