Artykuł Logika Teoria argumentacji

Krzysztof A. Wieczorek: #17. Argumenty z konsekwencji

Osoba A: Powinnaś zażyć ten lek! Gorączka ci po nim szybko spadnie. Osoba B: Czy ten lek faktycznie ma działanie przeciwgorączkowe? Czy szybki spadek gorączki jest w moim przypadku dobry? Czy lek nie ma groźnych skutków ubocznych?

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2018 nr 3 (21), s. 28–29. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku  PDF.


Podczas dyskusji często zdarza się, że ktoś próbuje nas nakłonić do podjęcia pewnego działania (wprowadzenia nowego prawa, poparcia jakiegoś rozwiązania itp.), wskazując na pozytywne rezultaty, do których jego zdaniem działanie to niechybnie doprowadzi; lub też, przeciwnie, próbuje nas powstrzymać przed zrobieniem czegoś, ostrzegając, że będzie to mieć niepożądane konsekwencje. Powstaje wtedy tzw. argument z konsekwencji (odpowiednio – pozytywnych lub negatywnych), z łaciny argumentum ad consequentiam, który opiera się na następującym schemacie:

Przesłanka 1: A doprowadzi do B.
Przesłanka 2: B jest czymś pożądanym (lub niepożądanym).
Konkluzja: Zatem należy (lub nie należy) uczynić A.

Przesłanka druga takich argumentów jest zwykle uznawana za oczywistą i jako taka bywa często pomijana przez ich autorów. Oto przykładowy argument z pozytywnych konsekwencji:

Gdy studenci będą musieli płacić za studia, zaczną się bardziej przykładać do nauki, a jednocześnie będziemy mogli dać podwyżki najlepszym wykładowcom. Zatem wprowadzenie powszechnej opłaty za studia to dobry pomysł.

A to z kolei argument z negatywnych konsekwencji:

Gdy w pobliżu naszego miasta zostanie zbudowana elektrownia atomowa, prędzej czy później możemy się spodziewać groźnej dla mieszkańców awarii lub nawet katastrofy, która pochłonie wiele ofiar. Dlatego musimy stanowczo sprzeciwić się budowie takiej elektrowni.

Argumenty z konsekwencji często chodzą parami

Obydwa typy argumentów z konsekwencji pojawiają się zwykle, gdy rozważane jest wprowadzenie jakiegoś nowego prawa, zmiana obowiązujących przepisów, gdy planowane jest jakieś przedsięwzięcie itp. Zwolennicy zmian wskazują na ich spodziewane pozytywne skutki, co ma służyć przekonaniu niedowiarków, że zmiany te warto przeprowadzić. Z kolei przeciwnicy nowych rozwiązań straszą ich możliwymi niepożądanymi konsekwencjami, starając się w ten sposób studzić optymizm drugiej strony i w efekcie zapobiec wprowadzeniu zmian.

Przykładowo, gdy parę lat temu w Polsce debatowano nad wprowadzeniem zakazu palenia w lokalach gastronomicznych, z jednej strony słyszeliśmy argumenty, że warto taki zakaz wprowadzić, ponieważ uchroni on wiele osób przed chorobami spowodowanymi wdychaniem szkodliwego dymu. Z drugiej strony pojawiały się jednak głosy, że wprowadzenie takiego przepisu przyczyni się do bankructwa wielu barów i restauracji – przestaną bowiem odwiedzać je klienci, którzy nie będą mogli zapalić ulubionego papierosa przy kawie czy drinku. Podobnie wiele argumentów z konsekwencji – zarówno pozytywnych, jak i negatywnych – padało, gdy niedawno toczyła się w Polsce dyskusja nad wprowadzeniem zakazu handlu w niedzielę.

Nietrudno zauważyć, że duża część wszelakich kampanii wyborczych to nic innego jak walka na argumenty ad consequentiam. Kandydaci każdej startującej w wyborach partii z jednej strony roztaczają piękne wizje, do jakich to wspaniałych rezultatów doprowadzą ich przyszłe rządy, z drugiej strony ostrzegają przed negatywnymi konsekwencjami, do których niechybnie doprowadziłoby zwycięstwo ich przeciwników.

Czy możemy zgodzić się z przesłankami?

Ocena argumentów z konsekwencji, choć nie jest trudna co do zasady, może sprawić trochę problemów. Często wymaga ona bowiem wyjścia poza sam wąsko rozumiany argument i nieco szerszego spojrzenia na sprawy, których on dotyczy. Potrzebne są do tego umiejętności wchodzące w skład tego, co zwykle określamy mianem krytycznego myślenia.

Zanim przyjmiemy konkluzję argumentu ad consequentiam – czyli zgodzimy się, że pewne działanie należy wykonać lub że należy się przed nim powstrzymać – powinniśmy dokładniej przyjrzeć się jego przesłankom. Tak więc przede wszystkim musimy zastanowić się, jak duże są szanse, że postulowane w argumencie działanie A rzeczywiście doprowadzi do wymienionego w nim skutku B. Dla kogoś, kto słabo orientuje się w dziedzinie, której dotyczy argument, może być to czasem trudne. Dlatego, gdy jest to możliwe, warto w takich przypadkach zasięgnąć opinii eksperta, który potrafi w miarę wiarygodnie oszacować prawdopodobieństwo spowodowania określonego skutku przez pewne działanie. Rozsądne jest także sprawdzenie, czy podobne działanie było już kiedyś podejmowane w przeszłości (np. czy został już gdzieś wprowadzony przepis, o jakim mowa w argumencie), a jeśli tak, to jakie przyniosło to rezultaty.

Warto zastanowić się również nad drugą, często niewypowiedzianą wprost, przesłanką argumentu z konsekwencji. Czy wymieniony w argumencie skutek, do którego pewne działanie ma doprowadzić, jest faktycznie taki dobry (argumenty z pozytywnych konsekwencji) lub taki zły (argumenty z konsekwencji negatywnych), jak twierdzi argumentujący? W niektórych przypadkach może okazać się, że wcale nie jest to takie oczywiste.

Czy przesłanki dobrze uzasadniają konkluzję?

Jeśli przesłanki argumentu uznamy za akceptowalne, powinniśmy w dalszej kolejności zbadać, czy dobrze uzasadniają one konkluzję. W tym kontekście musimy przede wszystkim zadać sobie pytanie: Czy działanie A, oprócz skutku B, o którym mowa w argumencie, nie wywoła również innych konsekwencji C, o wartości przeciwnej do B? Na przykład, czy wprowadzenie pewnego przepisu oprócz niewątpliwych korzyści w jednej dziedzinie, nie spowoduje jednocześnie poważnych problemów w innej? Czy straty, jakie dane działanie może przynieść, nie przewyższą spodziewanych zysków z jego wykonania?

Rozważenie tego wszystkiego nie jest proste i często nie prowadzi do jednoznacznych odpowiedzi. Pewnym ułatwieniem może być tu wspomniany wyżej fakt, że argumenty z konsekwencji często występują w parach – w reakcji na argument z konsekwencji pozytywnych powstają argumenty z konsekwencji negatywnych i odwrotnie. Zanim podejmiemy więc ostateczną decyzję, czy zgodzić się z konkluzją pewnego konkretnego argumentu, warto wysłuchać racji obu stron sporu i spróbować te racje możliwie bezstronnie zważyć.


Krzysztof A. Wieczorek – adiunkt w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Śląskiego. Interesuje go przede wszystkim tzw. logika nieformalna, teoria argumentacji i perswazji, związki między logiką a psychologią. Prywatnie jest miłośnikiem zwierząt (ale tylko żywych, nie na talerzu). Amatorsko uprawia biegi długodystansowe.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Fotografia: puckillustrations

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy