Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2022 nr 6 (48), s. 6–8. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Termin „konsumpcja” pochodzi od łacińskiego consumo, -ere, -sumpsi, -sumptum i ma dwa zasadnicze znaczenia. Pierwsze to „zużyć, zużytkować coś, wyłożyć na coś pieniądze”, ale także „poświęcać na coś czas, spędzać czas na czymś”. Drugie znaczenie to „niszczyć, gubić, gnębić, ginąć, przemijać”, odnoszące się zarówno do ludzi, jak i do rzeczy, ale także „tracić, marnować, trwonić”. Z kolei łacińskie consumptio, -onis (od consumere) znaczy „zużycie, zniszczenie”. I wreszcie consumptor, -oris – „ten, kto coś niszczy, pochłania” (Wielki słownik łacińsko-polski, red. M. Plezia, t. 1, Warszawa 1959, s. 726).
Konsumpcjonizm, czy nieco szerzej – świat konsumpcji, jest pewną obiektywną postacią rozwoju społecznego opartą na pożądaniu dóbr i płynącej stąd przyjemności, a jego istotą jest łączenie pożądania i przyjemności z lękiem. Im bardziej coś jest przez nas pożądane i towarzyszy temu silniejsza przyjemność, tym większy odczuwamy strach przed utratą czy niezaspokojeniem. Ów świat konsumpcji można byłoby nieco metaforycznie określić, w ślad za Ryszardem Kapuścińskim, jako świat, w którym „jadłospis zastępuje Dekalog” (R. Kapuściński, Lapidarium IV, Warszawa 2000, s. 118). Jest to rzeczywistość, w której dochodzi do radykalnego przewartościowania wartości. Wartości absolutne, na których najczęściej fundowano wszelkiego rodzaju stosunki społeczne, na podstawie których starano się opisywać rzeczywistość, ustąpiły miejsca przede wszystkim wartościom konsumpcyjnym, a szerzej rzecz ujmując – wartościom utylitarnym.
Życie – wielkim jabłkiem i wieczną podróżą
Konsumpcjonizm nie pojawił się oczywiście dopiero w XX czy XXI w., gdyż pierwsze niemal instytucjonalne jego formy zrodziły się już w starożytności. Przybieranie agresywnie konsumpcyjnej postawy przez społeczeństwa jest procesem, który zapoczątkowany został w drugiej połowie XX w., a na przestrzeni dwóch ostatnich dziesięcioleci staje się powoli ideologią dominującą we współczesnym świecie, ideologią zyskującą pewne formy instytucjonalne, których jeszcze kilkadziesiąt lat temu nie było. Owe zinstytucjonalizowane formy konsumpcjonizmu to przede wszystkim miejsca, w których bez najmniejszych przeszkód możemy oddawać się zaspokajaniu niczym nieskrępowanej potrzeby konsumowania. Wśród tychże miejsc wymienić należy w pierwszej kolejności nową generację centrów handlowych, w których można nie tylko zrobić wszelkiego rodzaju zakupy, ale również obejrzeć film w wyposażonej w najnowocześniejsze osiągnięcia techniki filmowej sali projekcyjnej, zajrzeć (właśnie „zajrzeć” w znaczeniu „znaleźć się tam nieco przypadkowo i bez odpowiedniego przygotowania”) do galerii obrazów. Klient, oddając się potrzebie zaspokojenia swoich pragnień, może spędzić nawet kilka dni w megacentrum handlowym połączonym z parkiem rozrywki. Głód z kolei można zaspokoić w coraz modniejszych restauracjach tematycznych należących do sieci drogich lokali, a w wystroju wnętrza, wyglądzie obsługi przypominających czy to las tropikalny, czy nawiązujących do znanego filmu, czy do świata muzyki rockowej.
Idąc w ślad za Erichem Frommem, można powiedzieć, iż świat konsumpcji to świat, w którym
[…] każde pragnienie musi zostać natychmiast zaspokojone, żadna chęć nie może być frustrowana (Fromm 1996, s. 169).
To świat, w którym zaznajemy rozrywki polegającej przede wszystkim na
[…] satysfakcji płynącej z konsumowania i «wchłaniania»; towarów, widoków, potraw, napojów, papierosów, ludzi, wykładów, książek, filmów – wszystko to jest konsumowane, połykane. Świat jest jednym wielkim przedmiotem naszego apetytu, wielkim jabłkiem, wielką butlą, wielką piersią; jesteśmy wiecznie oczekującymi, wiecznie pełnymi nadziei i wiecznie rozczarowanymi oseskami (tamże, s. 171–172).
W świecie konsumpcji życie jest swoistą podróżą, w której nie tyle chodzi o dotarcie do celu, ile o bycie w drodze. Osiągnięcie celu, realizacja pożądania stanowią dla konsekwentnego konsumenta zanegowanie sensu życia, stają się bowiem źródłem spełnienia (które swoją drogą bywało istotną ideą społeczeństwa nowoczesnego). Osiągnięcie celu wprawia podmiot-konsumenta w stan monotonii rodzącej poczucie nudy, a na to nie może sobie pozwolić, gdyż jego celem jest używanie życia i w tym dążeniu nie może się zatrzymać.
Co mi z tego przyjdzie?
Przy takim rozumieniu kategorii świata konsumpcji jego podstawy aksjologicznej szukać należy w sferze wartości utylitarnych. Kluczową sprawą jest więc precyzyjne określenie, co będzie się rozumieć pod pojęciem wartości utylitarnych. Najczęściej za cenne w znaczeniu utylitarnym uznaje się to, co jest pożądane i osiągalne, to, co jest zdolne zaspokoić czyjeś pożądanie i potrzeby, to, co jest pożyteczne. Pożytek ten odnosi się przede wszystkim do relacji podmiot (lub określona wspólnota podmiotów) – świat zewnętrzny i określa sens działań zmierzających do zapewnienia przetrwania podmiotowi w owym świecie. Pożyteczne jest wszystko to, co zapewnia przetrwanie, co przyczynia się ponadto do zwiększenia komfortu trwania. Mamy tu więc do czynienia z pewną pragmatyczną (mającą na uwadze korzyść) relacją podmiot – świat zewnętrzny, której wartość polega na zapewnieniu podmiotowi jak najlepszych momentów trwania. Nie da się ustalić w pełni obiektywnych kryteriów tak pojmowanego pożytku, gdyż są one zmienne nie tylko czasowo, ale również dochodzi do ich różnicowania w różnych kulturach. W tej ogólnej definicji wartości utylitarnej znajdujemy zatem odwołanie do łacińskiego znaczenia pojęcia utilitas, co znaczy „użytek, przydatność, pożytek, korzyść, usługa”. Wspólną cechą tych wartości jest fakt, że są one wartościami dla kogoś i są z natury względne.
Ponieważ świat konsumpcji fundowany jest na wartościach utylitarnych, które, jak powiedzieliśmy, z natury są względne, bywa on postrzegany jako miejsce, gdzie mamy do czynienia albo z dramatycznym wręcz kryzysem wartości, szczególnie wartości moralnych, albo tylko z ich przewartościowaniem. Świat konsumpcji to miejsce, w którym dochodzi do konfrontacji dwóch porządków aksjologicznych, metaforycznie rzecz ujmując – czasu postu, z dominacją wartości absolutnych, determinujących głównie sferę moralności, z czasem karnawału, z jego wartościami utylitarnymi, z natury swej relatywnymi. Mówienie o dramatycznym kryzysie wartości czy wręcz nihilizmie aksjologicznym (negowaniu istnienia wartości) w świecie konsumpcji z całą pewnością jest chwytliwe i nośne medialnie, ale jednocześnie wyjątkowo populistyczne. Nie przecząc oczywiście istnieniu faktycznego kryzysu, lepiej mówić o radykalnym przewartościowaniu wartości pociągającym za sobą niewątpliwie poważne zagrożenie moralne.
Świat konsumpcji, gdy spoglądamy nań z pewnego dystansu, gwarantującego w miarę obiektywny ogląd, jawi się jako świat, w którym nade wszystko dominuje absolutyzacja przyjemności najczęściej utożsamiana ze szczęściem i dobrem oraz niemal powszechna ucieczka przed odpowiedzialnością moralną. W konstytuowaniu świata konsumpcji i przede wszystkim konsumenta istotną rolę odgrywa konieczność zaspokojenia potrzeby doznawania przyjemności. Choć należy pamiętać, że mimo iż przyjemność jest jednym z fundamentów tworzących ten świat i jego obywateli, nie oznacza to, że wcześniej była człowiekowi obca. Diogenes Laertios pisał:
Jeżeli są ludzie, którzy nie wybierają przyjemności, to jest to możliwe – wyjaśniają cyrenaicy – wskutek tego, że ich władze umysłowe są nie w porządku (Diogenes Laertios 1982, s. 126).
Podstawowym pytaniem sfery moralnej globalnego świata konsumpcji jest egoistyczne pytanie: „Co mi z tego przyjdzie?”. Moralność pojmowana m.in. jako troska, jako odpowiedzialność za drugiego człowieka zostaje sprowadzona do formuły „nic mi do tego”. Przecież dbałość o dobro, godność Innego nie przyczyni się do zaistnienia tego, co dla mnie, jako konsumenta, wartościowe, czyli nie przysporzy mi przyjemności, nie uczyni mnie bardziej szczęśliwym, nie usprawni mojej pogoni za szczęściem. Dodatkowo konsumencka ekspansja szczęścia nie ogranicza się już tylko do nabywania coraz to nowych i coraz to liczniejszych produktów, ale obejmuje obdarowywanie innych ludzi nabytymi produktami, co jest podnoszone do rangi powinności moralnej. W ten sposób zyskuje się możliwość mierzenia zarówno szczęścia, jak i moralnej cnoty, a miarą tą jest wartość, za jaką nabywa się dany towar. Dokonuje się tym samym rzecz niebezpieczna, a mianowicie zrównanie wartości moralnej z wartością ekonomiczną, a kult szczęścia staje się kultem dóbr konsumpcyjnych, galerie handlowe zaś zaczynają pełnić rolę świątyń konsumpcyjnego kultu. Nabywane w nich towary przybierają postać relikwii i ikon religii praktykowanej przez konsumentów. Pierwszym niezbędnym krokiem na drodze prowadzącej poza ten świat gdzieś, gdzie znów pojawią się wartości inne niż utylitarne, szczególnie wartości moralne, jest uświadomienie sobie, w czym tak naprawdę tkwimy; dopiero później możemy szukać rozwiązania, o ile oczywiście pojawi się taka potrzeba. Pozostaje mieć nadzieję.
Warto doczytać
- G. Ritzer, Magiczny świat konsumpcji, Warszawa 2001.
- E. Fromm, Zdrowe społeczeństwo, tłum. A. Tanalska-Dulęba, Warszawa 1996.
- Diogenes Laertios, Żywoty i poglądy słynnych filozofów, tłum. I. Krońska, Warszawa 1982.
Lesław Hostyński – prof. dr hab., kierownik Katedry Etyki w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Autor wielu monografii (m.in. Wartości utylitarne, Wartości w świecie konsumpcji, Karnawał czy post? O moralnych zagrożeniach w świecie konsumpcji, O przyjemności. Od starożytnej hedone po oświeceniowy libertynizm i utylitaryzm) oraz redaktor pism Henryka Elzenberga. Główne dziedziny zainteresowań to: aksjologia, etyka, historia etyki polskiej, bioetyka.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Małgorzata Uglik
Skomentuj