Felieton Myślowe niesubordynacje

Małgorzata Szostak: Bestia

Become the Beast wilk
Stań się drapieżcą. Nie musimy się kryć. Czy ja cię przerażam? – a może wreszcie czujesz, że żyjesz? / Czujesz głód? – czy wyje w twoim wnętrzu? Czy on cię przeraża? Czy może czujesz, że żyjesz? – śpiewa Karliene, która opanowała mój świat na parę tygodni. Drapieżca, bestia w potocznej wyobraźni kojarzy się ze złem i niebezpieczeństwem – podobnie agresja, którą – coraz bardziej się o tym przekonuję – trzeba odczarować dla dobra nas wszystkich. Co by było, gdybyśmy wypuścili bestię, którą tłamsimy głęboko w środku, a z której istnienia wielu nawet nie zdaje sobie sprawy? Czy zaczęłaby się mścić, czy może pobiegłaby wolno? Boimy się drapieżników. Become the Beast – śpiewa Karliene. Jest wielka szansa, że gdybyśmy jej posłuchali, przestalibyśmy kąsać wściekle jak zaszczute zwierzęta – i wzięli życie w swoje ręce.

Ostatnio czuję się jak łowca. Postanowiłam poszukać pracy w sektorze, do którego nigdy wcześniej nie miałam poważnego stosunku. Wychodzę w przestrzeń całkowicie dla mnie nową – wciągam kotwicę na pokład i odpływam, nie widząc na horyzoncie żadnego konkretnego celu – jest to uczucie i piękne, i podniecające. Tylko ja, mój statek i szerokie wody. Perspektywa ta rozchodzi się i na inne sfery mojego życia. A apetyty rosną. Czuję głód – i śpiewając z Karliene na cały głos, odpowiadam, że tak, czuję, że żyję.

Become the Beast Karliene to obecnie hymn mojej duszy – i znów, jak w przypadku kołysanki Śpij królewno, o której pisałam w jednym z felietonów, nie odbieram jej jako piosenki o miłości, ale dwóch pierwiastkach w jednej osobie – gdzie jeden wzywa drugi do pójścia za nim, jak wilk wołający swą watahę.

Nieracjonalnym mężczyźnie Woody’ego Allena główny bohater, pełen poczucia bezsensu istnienia filozof-nihilista, także odnajduje w sobie drapieżcę – i dopiero wtedy czuje, jak w jego ciało wraca siła, a krew na nowo pulsuje w żyłach. Decyzja, którą podejmuje, jest niemoralna, ale nie o nią tu idzie. Wiara we własną sprawczość, wpływ na świat odmienia jego stosunek do życia i do rzeczywistości. Bycie drapieżnikiem ostatecznie zostało w filmie potraktowane dosłownie, ale gdyby wyabstrahować z całości jeden aspekt – czyn, związane z nim ryzyko i poczucie posiadania wpływu na świat – można by się pogodzić z terapeutyczną funkcją tego filmu. Literatura i sztuka  mają niezwykłą moc, jakiej pozbawione są wszelkie czysto teoretyczne rozważania – inspirują i celowo angażują emocje, które przez twórców traktowane są poważnie. I jakże słusznie, bo przecież emocje to życie.

Podobno ludzie, którzy nie panują nad swoją agresywnością albo którzy są bierni i bezwolni, często mają poczucie zamknięcia w sobie jakiejś ciemności – bestii, którą trzymają ukrytą przed oczami innych, a także swoimi własnymi. Trwają w uporczywym strachu, że w końcu wydostanie się na zewnątrz, dlatego podejmują wszelkie kroki po temu, by ją zdusić i uciszyć. Lecz w sytuacjach trudnych, gdy emocje rosną i przesłaniają racjonalne myślenie, czują jej groźbę – odbija się w ich oczach, które zdają się mówić, że jeszcze trochę, jeszcze chwila, a pokażę im (współpracownikom, mężowi, żonie, dzieciom, sąsiadom, psom), do czego jestem zdolny. Jest to groźba o tyle poważna, że nie stoi za nią racjonalna decyzja, ale uczucie przytłoczenia czy bycia zagnanym pod ścianę, skąd nie ma ucieczki. Zamknięcie bestii nie pozbawia agresywności, tylko uczucia kontroli i sprawczości.

A gdyby tę bestię oswobodzić, wypuścić na bezkresną przestrzeń? Przyjąć, że po prostu jest, i nie zaprzeczać jej istnieniu? A nawet pójść dalej – nie klasyfikować jej jako złej? Gdyby tak uczynić, zniknąłby i strach przed nią. Nie jest ani zła, ani dobra. Po prostu jest. Tak jak dłonie są. Dłonie służą do wielu rzeczy: mogą tworzyć, budować, leczyć, ale mogą też niszczyć, kaleczyć, zadawać śmiertelne ciosy. Drapieżnik przywraca uczucie sprawczości, siłę, mobilizuje do działania, ale to, jakiego rodzaju będzie to działanie, należy już do naszego wyboru. I tu dopiero pojawia się moralność. Nie w naturze drapieżnika, nie w decyzji jego oswobodzenia – lecz w tym, co w jedności z nim uczynisz. Dokonujesz wtedy świadomego wyboru: możesz być dobry albo zły. Bestia sama w sobie nie powinna podlegać ocenie, choć właśnie tak się dzieje. Dokonujemy samosądów na sobie i innych. Uwięziona będzie kąsać ze strachu bądź wściekłości, na wolności może polować na ofiary. Uwięziona jest zastraszona i nieprzewidywalna, na wolności jest silna i nieustraszona. Z bestią uwięzioną możemy czynić dobrze lub źle, ale zawsze ze strachu (bądź nienawiści – i takiego zła jest chyba na świecie najwięcej). Z bestią uznaną i uwolnioną możemy czynić dobro lub zło z wyboru.

Pieśń Karliene to hymn dla wszystkich tych, którzy budzą w sobie dzikość, nieposłuszeństwo, drapieżność, którzy trzymają życie w swoich rękach, kreują je, wykorzystując dane warunki. Poruszają się po świecie swobodnie, miękko kładąc łapy na dzikim podłożu. Przestrzeń nie musi być dla nich znana i przewidywalna – wręcz przeciwnie – byłoby to nienaturalne. Te osoby są niebezpieczne, bo są wolne. Stanowią zagrożenie, bo są wolne. Nie dadzą się kontrolować, bo same trzymają ster w rękach. Takim drapieżcą jest dla mnie na przykład blogerka Somos Dos – samotna matka z córką od ponad pięciu lat będąca w podróży po całym świecie (tu się o nich dowiedziałam – to dobry wstęp: www.vanillaisland.pl; a tu sam blog, którego lekturę z całego serca polecam: www.somosdos.pl). Gdy piszę o drapieżności, polowaniu, byciu niebezpiecznym, nie myślę więc o krwawych łowach, lecz o polowaniu na życie, posiadaniu apetytu i zaspokajaniu go. Różnica pomiędzy drapieżnością a agresywnością jest taka, jak pomiędzy drapieżnikiem a zwierzęciem zaszczutym. Jak pomiędzy „ja chcę” a „ja muszę / tak trzeba / tak się robi”. Jak pomiędzy wyborem a przekonaniem co do jego braku.

A oto pieśń o bestii. Posłuchajcie: youtube.com.


Małgorzata Szostak – obecnie piszę, pracuję w redakcji „Filozofuj!”, mam Łukasza, dzieci, lubię chodzić na spacery z pieskami, ale bez smyczy. Mam też przeszłość na uniwersytecie: byłam doktorantką na polonistyce w Gdańsku, ale to rzuciłam; specjalizowałam się w metodologii badań językoznawczych, wcześniej ukończyłam specjalizację z filmoznawstwa i teatrologii oraz krytyki artystycznej; jestem też absolwentką filozofii na UG. A w przyszłości chcę zostać wiedźmą.

Kolejny felieton z cyklu „Myślowe niesubordynacje” ukaże się za dwa tygodnie.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy