Dzieci, ryby i psy
Opowieść przytoczona na wstępie nie mogła mieć źródła w jednym nieudanym tygodniu życia jej narratora. Frustracja jest czymś, co narasta w nas miesiącami, niekiedy latami, aż w końcu znajduje swój wyraz w najwspanialszej poezji dnia codziennego, rytmicznym narzekaniu, wieńczonym wyszukanymi refrenami obelg. Język, metafory, porównania i związki frazeologiczne, które stosujemy w takich opowieściach, także nie powstają z dnia na dzień – to bardziej sprawa pokoleń i przyswojenia pewnych przyjętych już form wysławiania i obrazowania. Dlaczego w tej historii jest aż tyle „psa”? Dlaczego oskarżamy to zwierzę o tyle bezeceństw, plugastw i występków? Dlaczego zarzucamy mu niedoskonałości i przypisujemy motywy, które zarezerwowane być powinny tylko dla tego wspaniałego zwieńczenia natury, jakim jest nasz gatunek?
Mechanizm projekcji odkryty już przez Freuda, a następnie bardzo dogłębnie przeanalizowany i opisany przez jego córkę, Annę, a potem przez emerytowanego amerykańskiego profesora psychologii Uniwersytetu w Kansas, Davida S. Holmesa, pozwala naszej psychice utrzymać integralność, zyskać orientację i zachować wysokie mniemanie na swój temat poprzez przypisanie otaczającym nas osobom, innym żywym istotom i obiektom naszych negatywnych i nieakceptowanych poglądów, zachowań, uczuć i cech. Zniekształcona w ten sposób rzeczywistość wydaje się może mniej przyjazna, ale my zachowujemy czyste sumienie. Psie „grzechy” dają nam klarowny obraz otaczającego nas świata – krzywda jest częścią jego bezrozumnej, zwierzęcej natury. Wina nie leży zatem po naszej stronie: ego zachowuje czyste konto.
Gatunkowy szowinizm domaga się jednak ostrego sprzeciwu. Musimy w tym wyręczyć naszych braci mniejszych – przecież konsekwentnie pozbawiamy ich głosu. Żaden pies nie poskarży się na złe traktowanie, a co dopiero na szarganie jego opinii i używanie nieprzychylnych porównań i metafor. Żaden pies nie napisze do słownika frazeologicznego postscriptum wyjaśniającego, że to zwierzę wcale nie jest największą niedolą, która spadła na rodzaj ludzki. A może jednak psy próbują domagać się od nas większej sprawiedliwości w ocenie ich roli i zasług? Może próbują?… Cóż, psy szczekają, karawana idzie dalej.
Psia miara
„Człowiek jest miarą wszechrzeczy” – to zdanie starożytnego sofisty Protagorasa jest najstarszym i najbardziej znanym hasłem relatywizmu epistemologicznego (dotyczącego teorii poznania). To my, w zależności od warunków, w jakich się znajdujemy i naszych potrzeb, decydujemy o tym, co uznać za prawdziwe – teza zwalczana radykalnie przez Sokratesa, dzisiaj nie budzi już jednak tak głośnego sprzeciwu. Dlaczego jednak mielibyśmy się ograniczać tylko do ludzkiego punktu widzenia? Rozszerzmy twierdzenie Protagorasa o psią miarę. Spróbujmy spojrzeć na sprawę oczami psa.
Udomowiony przez człowieka, hodowany i selekcjonowany pod kątem bardzo konkretnych zadań, zawsze sumiennie spełniał swoje obowiązki. Wierny, wytrzymały i pokorny – gotowy postawić dobro swojego właściciela nad swoje życie. Pomagający nam w niezliczonych sprawach: wytrwale poszukuje ludzi pod gruzami zawalonych budynków, ratuje zagubionych w górach turystów, oddaje swój węch i widzenie w służbę niewidomym, pomaga nam dochodzić do zdrowia i dotrzymuje towarzystwa, wnosząc w nasze życie wiele ciepła i radości. Czy bycie głównym obiektem międzygatunkowej projekcji jest rzeczywiście główną korzyścią, którą chcemy uzyskać z jego pokornego usposobienia? Czy ma to być jedyną nagrodą za jego spolegliwość?
Nie możemy także zapomnieć o jeszcze jednej podstawowej przysłudze, którą pies od zawsze świadczy człowiekowi: jego czujność, sprawność i przywiązanie czynią z niego najlepszego obrońcę naszych domostw i naszego dobytku. Jest on prawdziwym stróżem naszych spokojnych snów. Czy to wytrwale warując przy drzwiach naszych mieszkań, czy doglądając naszych stad, czy w końcu z nosem pełnym rozmaitych zapachów przeczesując bagaże na lotnisku w poszukiwaniu niebezpiecznych pakunków, pies zawsze wspiera i buduje poczucie naszego bezpieczeństwa. Nie zwiększymy własnego poczucia spokoju, burząc spokój naszych czworonogów niehumanitarnym traktowaniem i nazewnictwem. Jeżeli już musimy dokonywać jakiejś projekcji, to raczej pójdźmy za wskazaniem innych starożytnych filozofów, cyników (od gr. kynikós – psi) i przypiszmy sobie cechy właściwe dla psów: skromność, wytrzymałość, umiejętność przeżycia w trudnych warunkach i niebaczenie na opresyjne normy narzucane spontaniczności.
Homo homini canis est?
W zamierzchłych czasach funkcja obronna psa sprowadzała się przede wszystkim do ochrony przed dzikimi zwierzętami oraz krewkimi współplemieńcami lub przedstawicielami innych społeczności pierwotnych. W taki sposób pies pod okiem swojego hodowcy, człowieka, uznany może być za symbol całej ludzkiej kultury. Poprzez naszą rozumną pielęgnację (w języku łacińskim colere oznacza właśnie pielęgnowanie, uprawę i stąd pochodzi słowo „kultura”) stał się naszym orężem w walce z dziką, niekiedy groźną naturą. Wywodząc się od wilka, stał się za sprawą ludzkich zabiegów naszym głównym obrońcą przed swoim najbliższym krewnym.
Motywacja wilka była zawsze prosta i wcale nie przynosi ujmy temu zwierzęciu. Jako drapieżnik, ilekroć jego ścieżki skrzyżowały się z naszymi, próbował uszczknąć dla siebie choćby kawałek z naszego bogactwa. Taki jest porządek natury, jest ona nierówną grą sił, w której ostatecznie i tak wygrywa życie. Dlatego głód wilka odgonionego przez naszego psiego obrońcę także nie może być widziany jako coś godnego pożądania. Problem jest jednak znacznie bardziej skomplikowany. Albowiem pies od zawsze musiał się konfrontować z jeszcze jednym rodzajem zagrożenia, zupełnie innym „wilkiem”.
O takich wilkach pisał już Tomasz Hobbes. Angielski filozof odwołując się do osławionego sformułowania Plauta, jednoznacznie stwierdzał: „Człowiek człowiekowi wilkiem” (z łac. Homo homini lupus est). To taki wilk sieje prawdziwe spustoszenie, to on jest dla nas prawdziwym zagrożeniem, to o takim wilku mówimy, że nie należy go wywoływać z lasu. Wszyscy go znamy i wszyscy się go lękamy. Przed takim wilkiem uchronić nas może pies, zarówno ten, który strzeże naszego domostwa, jak i ten, którego jako obraz prawdziwego tryumfu kultury nosimy również w sobie. Dlatego im bardziej nasza cywilizacja ciąży w stronę dominacji tego, co bezrozumne i agresywne, im bardziej nasza kultura ulega korozji pod żrącym działaniem jadu drzemiących w nas bestii, tym bardziej szanujmy i wysławiajmy psa. I mówmy o nim prawdziwie, czyli dobrze.
Warto doczytać:
A. Freud, Ego i mechanizmy obronne, Warszawa 2016.
T. Hobbes, Lewiatan, Warszawa 2016.
D.S. Holmes, Dimensions of projection, „Psychological Bulletin”, 69(1968), s. 248–268.
D.S. Holmes, Projection as a defense mechanism, „Psychological Bulletin”, 85(1978), s. 677–688.
A. Krokiewicz, Zarys filozofii greckiej, Warszawa 2000.
Marcin Krupowicz – absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim. Nauczyciel w 2 Społecznym Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Międzynarodowymi im. Pawła Jasienicy STO w Warszawie. Z reguły dużo gada. Niekiedy stara się także słuchać, przede wszystkim innych ludzi, ale także dużo dobrej muzyki. Miłośnik jazdy na rowerze.
Skomentuj