Artykuł Epistemologia

Marek Błaszczyk: Relatywizm i jego cień

Błaszczyk relatywizm sofiści
Relatywizm zdaje się stanowić signum temporis współczesności. Można nawet odnieść wrażenie, że jest ona tyleż „wiekiem interpretacji” (Gianni Vattimo), co właśnie „wiekiem relatywizmu”.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 4 (28), s. 46–47. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Mówiąc o relatywizmie, poszukując jego filozoficznych źródeł, nie można nie odwołać się do rozpoznań sofistów, zwłaszcza Protagorasa. Sofiści, jak powszechnie się przyjmuje, zapoczątkowali antropologiczny (i relatywistyczny właśnie) zwrot starożytnej filozofii greckiej. Odszedłszy od poszukiwań „zasady świata” (arché), przede wszystkim interesowali się człowiekiem i „sprawami ludzkimi” – etyką, retoryką, polityką i sztuką. Co ciekawe, termin „sofista” najczęściej wywołuje dziś negatywne skojarzenia. Sofistą bowiem nazywamy kogoś, kto – uciekając się do pilnie wykoncypowanego „podstępu” – próbuje nas do czegoś przekonać; kogoś, kto usiłuje ukryć prawdę, stwarzając przy tym jej pozory. Warto jednak zaznaczyć, że pierwotne znaczenie terminu „sofista” jest zupełnie inne – jak najbardziej pozytywne. Sofista, przypomnijmy, to przecież „mędrzec”, „znawca”, „posiadacz wiedzy”. Negatywny wizerunek sofistów upowszechnił natomiast żywo polemizujący z nimi Sokrates. Platon określał sofistów jako „płatnych łowców młodych i bogatych ludzi”; Arystoteles z kolei uważał, że sofistyka jest „mądrością pozorną”. Tak oto sofiści uznani zostali za wprowadzających w błąd i nauczających dla własnego zysku intelektualnych szarlatanów, którzy wyżej cenią sobie efektowne przemowy niźli „umiłowanie prawdy” i rzetelne do niej docieranie.

Homo mensura omnium

Sofiści jednak – pozostawmy na boku ich osobistą reputację – wnieśli do myśli filozoficznej coś całkowicie nowego. Zaczęli bowiem, jak nadmieniliśmy wyżej, stawiać filozofii cele praktyczne, a nie jedynie teoretyczne, czyniąc „problem człowieka” (tego, co swoiście ludzkie) centralnym przedmiotem swoich rozważań. Protagoras, jeden z najwybitniejszych sofistów, głosił, że „człowiek jest miarą wszystkich rzeczy” (homo-mensura). Formuła ta szybko stała się niezwykle popularnym wyrazem filozoficznego relatywizmu. Nie istnieje, powie Protagoras, żadne absolutne kryterium prawdy, żadne nadnaturalne – transcendentne wobec ludzkiego bytu – źródło wewnątrzświatowych wartości. Niemożliwe jest tym samym obiektywne („czyste”) poznanie naukowe. Wszelkie prawdy o świecie zdają się być bowiem odniesione (zrelatywizowane właśnie) do specyfiki władz poznawczych konkretnego człowieka, który ów świat i zachodzące w nim przemiany próbuje opisać, nazwać czy zdefiniować. Mówiąc inaczej: wszelkie wypowiedzi na temat otaczającej nas rzeczywistości jawią się jako funkcje naszych własnych doświadczeń, ponieważ zawsze formułowane są one z naszej li tylko perspektywy i „z uwagi na” nas samych. Słowem, są one nieustannie zakotwiczone w naszym sposobie bycia-w-świecie. Jedynym kryterium poznania świata i występujących w jego obrębie fenomenów może być więc tylko sam człowiek.

Rozpatrzmy dla przykładu taką oto sytuację. Wieje wiatr. Ponad wszelką wątpliwość, trzymając się tylko zdrowego rozsądku, zarówno ja, jak i mój przyjaciel wyraźnie czujemy jego powiewy. Jednak już samo odczucie wiejącego wiatru ewidentnie nas różni. Podczas gdy dla mnie wiatr ten nie wydaje się mroźny, mój kompan marznie. Wiatr nie jest zatem sam w sobie zimny albo ciepły, zimno albo ciepło nie stanowi o jego istocie, lecz może być on jedynie odczuwany jako zimny lub ciepły, nieprzyjemny lub przyjemny. Gdy pytam zaś przyjaciółkę, jaki kolor ma sukienka, którą właśnie ogląda na sklepowej wystawie, bez wahania mówi mi, że wrzosowy; ja widzę jednak kolor fioletowy, który dla niej zasadniczo różni się od wrzosowego. Oznacza to, że choć rozmawiamy o tej samej rzeczy, to jednak widzimy ją inaczej; każde z nas na swój własny sposób ją postrzega. Nie mogę więc widzieć owej sukienki oczami przyjaciółki, tak jak ona nie może jej zobaczyć moimi. Nie mogę także odczuć wiejącego wiatru dokładnie tak samo, jak mój kolega, tak jak on nie jest w stanie w pełni wczuć się w moje jego odczuwanie. Wniosek zdaje się być nieuchronny: nikt nie może doświadczać świata moimi zmysłami. To, co dla mnie jest ciepłe, przyjemne czy radosne, dla drugiego może być chłodne, nieprzyjemne i smutne. Sukienka, która według mnie jest fioletowa, dla kogoś innego będzie wrzosowa, fiołkowa czy śliwkowa. Nie istnieje zatem obiektywne poznanie, absolutna prawda i ahistoryczna istota danej rzeczy. To człowiek jest jej miarą.

Relatywizm dzisiaj

Wielu współczesnych filozofów krytykuje esencjalizm. Można nawet powiedzieć, że wywodzący się z myśli sofistów relatywizm stanowi dziś dominującą perspektywę badawczą. Egzystencjaliści ujmują rzeczywistość zawsze z punktu widzenia konkretnego człowieka, negując przy tym istnienie odwiecznych, absolutnych wartości (zarówno moralnych, jak i poznawczych) oraz apriorycznych, uniwersalnych norm postępowania, w tym nakazów, zakazów czy ludzkich powinności. Człowiek, powie Jean-Paul Sartre, czołowy przedstawiciel francuskiego egzystencjalizmu, jest nie tylko twórcą, kreatorem wewnątrzświatowego sensu, ale i jedynym jego „strażnikiem”; jedynym sędzią tego, co może uchodzić za słuszne, prawdziwe i obowiązujące.

Mówiąc inaczej: jednostka nadaje sens wedle własnego (subiektywnego) rozeznania, wartościuje i ocenia zawsze z perspektywy swojego własnego doświadczenia bycia-w-świecie. A skoro człowiek nie ma z góry przypisanej istoty, skoro został „wrzucony” w istnienie, skoro jest bytem historycznym, to i świat, w którym przyszło mu egzystować, owej niezmiennej istoty (esencji) nie może posiadać. Sartre zaznacza tutaj, że „egzystencja poprzedza esencję”. To niezwykle nośne filozoficznie sformułowanie (podzielane przez znakomitą większość myślicieli egzystencjalnych rozmaitego autoramentu) oznacza, że człowiek najpierw jest (egzystuje), a dopiero później się definiuje i stale przy tym dookreśla w swym istnieniu. Inaczej rzecz ujmując: jednostka nie tyle „jest”, co egzystuje. To zaś oznacza: „staje się”, jest bowiem „subiektywnie przeżywanym projektem”. A jeśli kondycja ludzka nie jest czymś statycznym, lecz dynamicznym, jeśli podlega ona ustawicznym zmianom, heraklitejskiemu „wiecznemu płynięciu”, to ludzkie interpretacje świata i swego w nim położenia siłą rzeczy są relatywne, względne, tymczasowe.

Relatywizm promują dziś także różnego typu filozofie postmodernistyczne. Nie tylko podkreślają one niemożność dotarcia do skrywającej się pod wierzchnią warstwą zjawisk esencji (istoty), niemożność uchwycenia jednej, niepowątpiewalnej, absolutnej prawdy o świecie, lecz owych wysiłków w ogóle nie podejmują. Postmoderniści konstatują bowiem, że owa ponadhistoryczna prawda po prostu nie istnieje, mamy raczej do czynienia z „kopiami bez oryginału”. Podtrzymywanie w świadomości społecznej przekonania o realnym istnieniu transcendentaliów może natomiast służyć – jako „przemoc symboliczna” – celom ideologicznym. Mówiąc krótko: nie istnieje prawda, światopogląd czy teoria, której nie można zdekonstruować.

Nie można nie wspomnieć, że współczesny relatywizm – zwłaszcza w kontekście teorii interpretacji – wiele zawdzięcza spostrzeżeniom Friedricha Nietzschego („nie istnieją fakty, lecz tylko interpretacje”) czy Rolanda Barthesa („śmierć autora”). Ale nie tylko im. Cień relatywizmu sięga bowiem daleko.


Marek Błaszczyk – doktorant Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zainteresowania naukowe: filozofia egzystencji, antropologia filozoficzna, filozofia hermeneutyczna. Kontakt: marek_blaszczyk@onet.eu.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

lustracja: hikolaj2

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

4 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Czy ja dobrze rozumiem, że relatywista poważnie traktujący siebie nie jest w stanie stwierdzić niczego, chyba, że na końcu zawsze doda coś w stylu: “oczywiście każdy z was może myśleć inaczej i ja wcale nie upieram się przy tym, co właśnie stwierdziłem”? Tylko w takim wypadku, po co w ogóle stwierdzać?

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy