Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 6 (60), s. 46. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Filozofia moralna Immanuela Kanta zazwyczaj kojarzy się z postulatem chłodnego wypełniania obowiązków i radykalnym oddzielaniem sfery rozumu od sfery emocji – traktowanej wręcz jako zagrażającej moralności. Czy owe skojarzenia rzeczywiście oddają istotę myśli moralnej filozofa z Królewca? Współcześnie coraz częściej podważa się to podejście. Przyjmuje się, że Kant traktuje szeroko rozumiane emocje jako ważne dla realizacji słusznego moralnie działania.
Czym są Kantowskie emocje?
Sam Kant oczywiście nie posługiwał się terminem „emocje”, który – zaczerpnięty z psychologii – zadomowił się w filozofii dopiero ok. 200 lat temu. Jeśli jednak przyjąć, że emocje to stany psychiczne zawierające element zmysłowego odczucia, element oceny, odniesienie do konkretnego obiektu i motywację do działania, stany te możemy przyporządkować do dwóch kategorii z Kantowskiej antropologii: 1) władzy uczucia (wyższej i niższej) oraz 2) niższej władzy pożądania (wyższą jest rozumna wola), którą reprezentują przede wszystkim zmysłowe pragnienia i skłonności.
Jak widzimy, Kantowski podmiot to złożona struktura. Posiada on trzy władze: poznania, pożądania i uczucia. Wszystkie pozostają w relacji ze sobą nawzajem – zarówno władza pożądania, jak i uczucia są podatne na wpływ rozumu. Wyższa władza uczucia jest bezpośrednio związana z rozumem – uczucia wyższe mają w nim źródło. Rozum może też jednak do pewnego stopnia oddziaływać na niższe (zmysłowe) władze pożądania oraz uczucia i dlatego np., zdaniem Kanta, ponosimy moralną odpowiedzialność za zakorzenienie się w nas destrukcyjnych namiętności (to wynik naszych zaniedbań), a afekty możemy tonować. Błędem jest zatem przypisywanie Kantowi wizji moralnego sprawcy jako samego „czystego rozumu”, a tym samym tezy o radykalnym oddzielaniu sfery rozumu – domeny wolności i etyki – od sfery emocji – rzekomo biernej i pozamoralnej.
W służbie moralności
Wielu współczesnych interpretatorów Kanta przyznaje, że według filozofa z Królewca emocje posiadają wartość instrumentalną w moralności – po pierwsze, wspierają moralne poznanie, po drugie, dostarczają inspiracji do moralnego działania i, po trzecie, stanowią przeciwwagę dla „radykalnego zła w naturze ludzkiej”. O pierwszej roli emocji piszą m.in. Nancy Sherman (2007, s. 37–38) i Barbara Herman (1996, s. 81–82), zwracając uwagę, że według Kanta do właściwego spełniania obowiązków dobroczynności konieczna jest wrażliwość, która nakierowuje naszą uwagę na potrzeby innych i pozwala dostrzec więcej, niż umożliwia to chłodny rozum czy niezaangażowana obserwacja. Kant pisze w ten sposób o wrażliwości moralnej m.in. w Antropologii w ujęciu pragmatycznym (tłum. 2005a, 104).
Drugą funkcję, jaką emocje – zdaniem Kanta – spełniają w moralności, podkreśla Christine Korsgaard (1999). Choć, by trzymać się klasycznej interpretacji Kanta, moralna motywacja nie jest motywacją emocjonalną, to zmysłowe pragnienia mogą inspirować nas do podejmowania dobrych działań. Altruistyczne emocje bardzo często wyrywają nas z bierności. Kant pisze na ten temat wprost w Metafizyce moralności:
[…] naszym obowiązkiem jest nie omijać miejsc, gdzie znajdują się biedacy […], lecz odwiedzać je; nie stronić od izb chorych lub od więzień dla dłużników itp., aby uniknąć bolesnego współczucia, któremu nie można się oprzeć; […] ponieważ to uczucie jest jednym z danych nam przez naturę bodźców, skłaniających nas do czynienia tego, czego przedstawienie obowiązku samo przez się nie mogłoby sprawić (tłum. 2005b, s. 457).
Z kolei Henry Allison (2003, s. 167) i Anne M. Baxley (2010, s. 166–169) zwracają uwagę, że Kant traktuje współczucie jako przeciwwagę dla radykalnego zła obecnego w naturze ludzkiej (zło „radykalne” oznacza dla Kanta nie zło „skrajne” czy „ekstremalne”, ale po prostu „źródłowe”, od łac. radix – „korzeń”). Jest to nieeliminowalna podatność człowieka na pokusy, skłonność do przedkładania zaspokajania egoistycznych pragnień nad prawo moralne (Kant, tłum. 1993, 30–54). Szczególnie jesteśmy narażeni na usprawiedliwianie zaniedbywania praktyk dobroczynności – w związku z tym, że nie mamy ścisłego obowiązku wypełniania żadnego szczegółowego aktu pomocy. Pielęgnowanie współczucia daje odpór tym tendencjom.
Zdaniem Kanta jesteśmy bezpośrednio zobowiązani do przyczyniania się do szczęścia innych, a przyjmując, że emocje takie jak współczucie poprawiają naszą zdolność do promowania dobra innych i przynoszenia ulgi w cierpieniu, mamy pośrednią powinność pielęgnowania naszych naturalnych uczuć w służbie moralności. Co ważne, filozof z Królewca odróżnia współczucie jako aktywną postawę od biernego zarażania się uczuciem. W Metafizyce moralności wskazuje, że współczucie leży u podstaw obowiązku ludzkiej postawy, zwanego humanitas (Kant 2005b, 456–457). Ten zaś może wiązać się albo, po pierwsze, z naszą zdolnością i wolą dzielenia z innymi uczuć – humanitas practica, czyli aktywnym wczuwaniem się w stan wewnętrzny drugiej osoby, albo, po drugie, z naszą naturalną receptywnością – odczuwaniem radości lub smutku z innymi, biernym zgrywaniem się emocjonalnym z drugim człowiekiem – humanitas aestethica (tamże). Tylko w tym pierwszym przypadku współczucie ma znaczenie dla moralności.
Uczucia… moralne!
Kant, oprócz zwracania uwagi na instrumentalną wartość emocji w moralności, pisze wprost o „uczuciach moralnych” w sensie ścisłym, wartościowych samych w sobie. Jest to przede wszystkim szacunek dla prawa moralnego, ale też moralna satysfakcja czy żal.
Szacunek dla prawa stanowi, według filozofa z Królewca, istotę motywacji moralnej. W Uzasadnieniu metafizyki moralności wykorzystuje to pojęcie do zdefiniowania obowiązku moralnego (ze względu na który należy podejmować słuszne działanie). Ten jest bowiem, zdaniem Kanta, „koniecznością czynu wypływającą z poszanowania prawa” (tłum. 2021, 400). Szacunek dla prawa to z jednej strony rzeczywiste uczucie, a więc zjawisko, które angażuje naszą zmysłowość, ale z drugiej strony jest określane jako „aprioryczne”, ponieważ jego źródłem jest rozum. Powstaje w następstwie uświadomienia sobie przez człowieka wartości moralnego prawa.
Satysfakcją moralną nazywa Kant przyjemne uczucie, które powstaje w wyniku spełnienia obowiązku. Co ważne, przyjemność ta musi być skutkiem, a nie przyczyną naszego działania. W przeciwnym razie taki czyn staje się czynem o charakterze hedonistycznym (Kant, tłum. 2005b, 396, 460). Kant uważa je za uczucie moralne, ponieważ koniecznie wiąże się ze świadomością posiadania cnoty (tamże, s. 391). Kiedy natomiast nie spełnimy moralnego obowiązku, pojawia się w nas często poczucie winy i żal. Czujemy wówczas wzgardę wobec siebie za popełnione czyny (Kant, tłum. 2002, 37–38, 87–88).
Beznamiętne zasady?
Warto ponadto zauważyć, że człowiek, wedle Kanta, nie kieruje się w swoim postępowaniu moralnym bezpośrednio imperatywem kategorycznym, czyli obiektywną zasadą woli, lecz maksymami – subiektywnymi zasadami (Kant, tłum. 2005b, s. 421, przypis). Imperatyw jedynie testuje maksymy. Jest to o tyle ważna uwaga, że maksymy dostarczają zmysłowego komponentu naszemu działaniu – ponieważ są wyrazem naszego indywidulanego „ja”, naszych interesów i preferencji, doświadczeń i odczuć. Nasza emocjonalność kształtuje treść maksym, na podstawie których podejmujemy konkretne działania – również te wartościowe moralnie.
Kant, skoncentrowany głównie na zadaniu uprawomocnienia normatywności moralnego działania, siłą rzeczy mniej miejsca w swoich pismach poświęcił rozwijaniu psychologii moralnej. Nie oznacza to jednak, że nie doceniał wagi emocjonalności w moralnej praktyce.
Paginacja boczna w odwołaniach pochodzi z wydania kanonicznego: I. Kant, Gesammelte Schriften, Hrsg. Königlich Preußische Akademie der Wissenschaften, Berlin 1900.
Warto doczytać:
- H. E. Allison, Kant’s theory of freedom, Cambridge 2003.
- A. M. Baxley, Kant’s Theory of Virtue, New York 2010.
- B. Herman, The Practice of Moral Judgment, Cambridge 1996.
- I. Kant, Religia w obrębie samego rozumu, tłum. A. Bobko, Kraków 1993.
- I. Kant, Krytyka praktycznego rozumu, tłum. B. Bornstein, Kęty 2002.
- I. Kant, Antropologia w ujęciu pragmatycznym, tłum. E. Drzazgowska, P. Sosnowska, Warszawa 2005.
- I. Kant, Metafizyczne podstawy nauki o cnocie, tłum. W. Galewicz, Kęty 2005.
- I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, tłum. M. Wartenberg, Kęty 2021.
- K. Korsgaard, Self-Constitution in the Ethics of Plato and Kant, „The Journal of Ethics” 1999, No. 3, s. 1–29.
- N. Sherman, Cnota według Kanta: pedanteria czy namiętność?, tłum. J. Klimczyk, P. Łuków, „Etyka” 2007, t. 40, s. 21–48.
Marta Ratkiewicz-Siłuch – dr, absolwentka filozofii teoretycznej KUL. Interesuje się zagadnieniami z zakresu etyki, metaetyki, psychologii moralnej i filozofii działania oraz filozofią moralną Immanuela Kanta. Prywatnie żona Damiana i mama Stasia. Pasjonatka sztuk wszelakich i zapalona cyklistka.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Ps. “A więc jednak!”
Zatem etyka… niechrześcijańska!?
Vide: JCh, myśl i dzieło, ST/Biblia/NT etc.
AD 2025
Ps. „A więc jednak!” – a więc co? Tryumf taniej retoryki?
Bo jeśli etyka „niechrześcijańska” to dla Pana problem, to czyżby chrześcijańska była jedyną możliwą? Jedyną słuszną? Jedyną w ogóle!?
Vide: historia idei, filozofia moralna, pluralizm etyczny, rzeczywistość…
ST/Biblia/NT – owszem, ale czyż nie są one również zapisem sporów, zmian, reinterpretacji, negocjacji wartości?
A może jednak – zamiast zamykać dyskusję na „JCh, myśl i dzieło” – należałoby ją otworzyć?
Bo jeśli etyka musi być chrześcijańska, to czy w ogóle jest jeszcze etyką, czy już tylko dogmatem?
AD 2025