Tekst opublikowany w ramach działu Wypowiedzi absolwentów, zbierającego głosy naszych Czytelników, dzielących się doświadczeniem tego, jak osoba o wykształceniu filozoficznym odnajduje się w realiach współczesnego świata.
Na pierwszym roku studiów chodziłem równocześnie na filozofię i amerykanistykę. Podobał mi się jeden i drugi kierunek, ale studiowanie amerykanistyki było bardziej „małżeństwem z rozsądku”, za to filozofia „miłością od pierwszego wejrzenia”. Poligamia jest w Polsce zabroniona, więc trzeba było się zdecydować. Wybrałem sercem i postanowiłem kontynuować romans już tylko z filozofią.
Jeśli chodzi o poszukiwanie pracy, to moje filozoficzne wykształcenie nigdy nie miało większego znaczenia. Sytuacja się jednak zmienia, gdy pracę już znajdziemy. Gdybym miał wskazać trzy największe zalety „filozofowania” w swoim zawodzie to byłyby to:
1) możliwość lepszego rozumienia motywacji innych (myślenie spekulatywne ma kolosalną przyszłość);
2) osiągnięcie większej otwartości umysłu przy rozwiązywaniu problemów;
3) osiągniecie większej kreatywności i orygnianlności podczas twórczego działania.
Co do wpływu filozofii na życie, to temat rzeka. By uniknąć frazesów, skupię się na pryncypiach. Zacznę od negatywów. Wydaje mi się, że to, co jest dopuszczalne, a czasami nawet pożądane w filozoficznym światku, niekoniecznie przydaje się w towarzystwie „niefilozofów”. Mam skłonność do dyskutowania, sprawia mi przyjemność wymiana poglądów, lecz wielu traktuje to jako kłótliwość i krytykanctwo. Wydaje mi się także, iż sam stałem się świadomą ofiarą umiłowania rozumu, kosztem emocji. Czyli w swoich decyzjach staram się kierować raczej tym pierwszym kosztem drugiego. Ciągła świadomość samego siebie i własnych ograniczeń, która chroni przed różnymi niepowodzeniami, jest bronią obosieczną, bo zabrania nam przeżywania doświadczeń, które wstępnie oceniamy jako nieracjonalne. Umiłowanie rozumu zamiast być siłą napędową, często staje się więc hamulcem. W określonych przypadkach zabija odwagę.
Filozofia nie jest jednak taka zła. Oprócz poznania wyjątkowo interesujących ludzi, z którymi mam szczęście przyjaźnić się do dzisiaj, nauczyła mnie krytycznego myślenia (także o niej samej) , nonkonformizmu, dystansu do rzeczywistości, uczciwości intelektualnej, pokory. Ale największym odkryciem było to, że przestałem wierzyć, że jestem najmądrzejszy na świecie. „Odzyskałem wzrok” i zobaczyłem, że można się z drugim nie zgadzać, a jednocześnie przyznać, że ta osoba wnioskuje tak samo racjonalnie jak ja. Szacunek dla odmiennych poglądów to największa nauka płynąca z uprawiania filozofii. Dla mnie świadomość tego była swoistym nawróceniem. Mam po prostu wrażenie, że dzięki filozofii stałem się lepszym człowiekiem.
Michał Lipka – wiek: 34 lata; wykształcenie: ukończone studia filozoficzne jednolite magisterskie (5‑letnie) na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawała II; wykonywany zawód: bibliotekarz.
Skomentuj