Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 4 (28), s. 13–15. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
W filozofii mówi się o różnych rodzajach relatywizmu. Mówi się zatem o relatywizmie ontologicznym, kulturowym, semantycznym czy epistemologicznym (teoriopoznawczym). Skupię się na tym ostatnim, czyli zajmującym się sposobami poznawania rzeczywistości, zarówno pod kątem przedmiotów owego poznania, jak i formułowania teorii. Warto zauważyć też, że zagadnienie relatywizmu teoriopoznawczego zazębia się z problemem pojęcia prawdy, czy też z przyjmowaną przez danego filozofa koncepcją prawdy. A tych znamy co najmniej kilka, np. korespondencyjną czy koherencyjno-koncesualną. Ta pierwsza mówi, że dany sąd jest prawdziwy wtedy, kiedy jest zgodny z rzeczywistością, druga, że jest prawdziwy (dla danego podmiotu czy podmiotów) wtedy, kiedy da się spójnie włączyć w szereg zdań już istniejących i pasuje do obrazu świata przez nie stwarzanego. Przyjęcie określonej koncepcji prawdy wpływa na to, jakie stanowisko w teorii poznania przyjmiemy, a że jest wiele koncepcji prawdy – w teorii poznania też mamy wiele stanowisk.
Spór o relatywizm to bez wątpienia jeden z najważniejszych sporów filozofii. Co najmniej od czasów filozofii starożytnej, w szczególności Protagorasa oraz sofistów, aż po czasy współczesne, po Ludwika Flecka i Thomasa Kuhna, mamy do czynienia z różnymi wersjami sporu o relatywizm teoriopoznawczy. Na przykład moim zdaniem łączy się on z relatywizmem kulturowym, wszak wiedza jest produktem kultury.
Spór o relatywizm teoriopoznawczy
Chciałbym przywołać pewną polemikę i związaną z nią kontrowersję, która dobrze oddaje istotę sporu o relatywizm teoriopoznawczy. Mam na myśli dyskusję Ludwika Flecka z Tadeuszem Bilikiewiczem dotyczącą statusu zdania (tj. tego, czy jest ono relatywne, czy obiektywne), brzmiącego – uwaga –
Normalna ludzka ręka ma pięć palców.
Jak widać, filozoficzne spory o relatywizm teoriopoznawczy nie zawsze dotyczą teorii naukowych, choć z nimi są kojarzone, ale mogą dotyczyć teorii skupiających się na tzw. prostych faktach, o których wydawałoby się – tak podpowiada nam zdrowy rozsądek – nie mogą powstać odmienne teorie. Otóż mogą. Bilikiewicz twierdzi, że niemożliwe jest, aby powstały dwie odmienne teorie na temat tak prostego faktu jak to, że normalna ludzka dłoń liczy sobie pięć palców. Uważa, że jest to fakt, z którym muszą zgodzić się wszyscy trzeźwo myślący, nawet jeśli mają odmienne style myślowe, tzn. żywią różne przekonania i wyobrażenia względem rzeczywistości. To nie jest kwestia wiedzy, a oglądu – twierdzi Bilikiewicz.
Fleck o niewspółmierności i pojęciach
Fleck skupia się przede wszystkim na świadectwach etnograficznych, które omawia dosyć szczegółowo. Jego zdaniem, aby wygłosić tego typu zdanie, „proste, stwierdzane naocznie”– jak nazywa je Bilikiewicz – należy operować odpowiednimi pojęciami ogólnymi, takimi jak „palec”, „ręka”, trzeba znać abstrakcyjne liczby oraz potrafić liczyć w pewien sposób. Są to rzeczy zdeterminowane przez określony styl myślowy. Całe zdanie zatem, twierdzi Fleck, wyrażające w naszym stylu myślowym niewątpliwy fakt, może być dla innych stylów bez sensu, z tego na przykład względu, że nie znają one pojęć abstrakcyjnych (co jest wynikiem braku pisma). W pewnych społecznościach pierwotnych nie występuje pojęcie palca, lecz odrębne nazwy na poszczególne palce, mogą nie być znane liczby większego rzędu, na przykład powyżej trzech istnieje „wiele” czy „dużo”. Fleck zauważa, że pytanie, ile palców ma normalna ludzka ręka, jest w takich społecznościach praktycznie bez sensu. W tym kontekście używa on terminu „niewspółmierność”, który kilka dekad później stanie się jednym z naczelnych w filozofii nauki. Fleck chce przez to podkreślić, że teorie niektórych społeczeństw pierwotnych na temat „ludzkiej dłoni” nie są sprzeczne z naszymi, lecz właśnie niewspółmierne. Nie da się wykazać ich sprzeczności, bo nie ma wspólnej miary, na podstawie której moglibyśmy to zrobić. Autor Powstania i rozwoju faktu naukowego zauważa, że są to nie tylko różnice językowe, ponieważ używanie dla określenia liczby pięć słowa „mnóstwo”, „ręka” czy „wszystko” ma zupełnie inny zakres niż słowo „pięć”. W naszym stylu myślowym, czyli zgodnie z naszą wiedzą, „normalna ludzka ręka” jest pięciopalczasta, gdyż sposób liczenia, który przyporządkowuje każdemu palcowi osobną cyfrę, należy do sposobu, w jaki żyjemy, tj. jak myślimy i działamy (liczymy).
Jaki wpływ mają pojęcia na postrzeganie świata?
Można by teraz powiedzieć tak: dobrze, faktycznie istnieją odmienne teorie na temat ilości posiadanych palców, ale nie popadajmy w szaleństwo, gdyż to, co mówi Fleck, to przykład różnic werbalnych (słownych), a nie różnic co do sposobu widzenia świata (tutaj: ludzkiej dłoni). Sprawa komplikuje się w tym momencie jeszcze bardziej, gdyż powstaje pytanie, czy różnice werbalne są różnicami w widzeniu świata i czy oglądany przedmiot (tutaj ludzka dłoń) dla wszystkich ludzi, niezależnie od ich wiedzy, jawi się jako taki sam. A w konsekwencji, co ma decydować o prawdziwości tego zdania: wiedza „wyprzedzająca” doświadczenie percepcyjne czy nasz ogląd?
Można by powiedzieć, i to podpowiada zdrowy rozsądek, że nawet ktoś, kto nie operuje pojęciem „palca”, „liczby”, „normalnej ręki”, i tak będzie widział normalną ludzką rękę jako posiadającą pięć palców. Jest to „naoczny fakt”, o którym mówi Bilikiewicz. Odwołując się do teorii widzenia Flecka, szczególnie zaś tego, co pisze o nierozerwalnej relacji elementów czynnych (teorii) i elementów biernych (efektów zastosowania tej teorii), należałoby powiedzieć, że widzenie „normalnej ludzkiej dłoni” jako pięciopalczastej wynika ze ślepoty na elementy bierne naszego stylu myślowego. Wedle Flecka nie widzę tego, co „naprawdę” się przede mną znajduje, widzę to, czego zostałem nauczony widzieć, percypuję zgodnie ze swoim stylem myślowym, który wyrobił we mnie nawyk przyporządkowywania każdemu z palców osobnej cyfry (choć dawno już o nim zapomniałem). Widzenie dłoni jako pięciopalczastej nie jest zgodne z rzeczywistością, lecz ze stylem myślowym, a niemożliwym jest wykazanie, że akurat ten jeden „pasuje” do rzeczywistości na zewnątrz mnie. Akurat ten styl myślowy, który podpowiada nam nasz zdrowy rozsądek, pasuje „lepiej”, bo nauczyliśmy się w ten sposób liczyć, możemy tę wiedzę i określone zdania pogodzić z innymi.
Patrząc w tej chwili na swoją dłoń, jestem przekonany, że mam przed sobą rzeczywistość „samą w sobie”. Niemożliwe wydaje mi się, aby można było inaczej na nią spojrzeć. A może jednak się da? Aż chciałoby się powiedzieć, że dla filozofa najciekawsze niekiedy jest to, co pod ręką… i co jest ręką. Filozofia to sztuka komplikowania rzeczywistości.
Michał Rydlewski – doktor filozofii, etnolog, filozof i literaturoznawca. Adiunkt w Zakładzie Medioznawstwa Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Autor książki Żeby widzieć, trzeba wiedzieć. Kulturowy wymiar percepcji wzrokowej.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Jędrzej Pawlaczyk
Skomentuj