Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 1 (49), s. 15–17. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Piękno i sztuka (łącznie i z osobna) fascynowały filozofów od zarania dziejów. Najpotężniejsze umysły miały rozmaite pomysły na to, jak wyjaśnić niezaprzeczalną siłę przyciągania owych fenomenów pomimo tego, że są, wydawałoby się, bezużyteczne, a przynajmniej niekonieczne. Skąd bierze się intensywna przyjemność, jaką nam oferują?
Obecnie, obok całego bogatego dorobku filozoficznej refleksji nad pięknem i sztuką, dysponujemy jeszcze jedną potężną hipotezą próbującą wyjaśnić te zjawiska, a jest nią estetyka ewolucyjna. Kluczową tezą tego podejścia jest konstatacja, że bezużyteczność piękna i sztuki jest jedynie pozorna. Choć wydają się raczej trwonić cenne zasoby potrzebne do przetrwania, czemuś jednak w planie ludzkiej (i nie tylko ludzkiej) ewolucji służą, a mianowicie adaptacji. W teorii ewolucji zakłada się, że ludzkość w toku zmian rozwija i przekazuje dalej te cechy, które zwiększają nasze szanse na przetrwanie; sprawiają, że odczuwamy przyjemność, patrząc na obiekty, które naszym przodkom zapewniały poczucie bezpieczeństwa (rozległe widoki) czy zwiększały atrakcyjność seksualną.
Jednocześnie doświadczamy piękna i sztuki jako zjawisk niezwykle złożonych, różnorodnych, o wysokim stopniu subiektywności, w pewnym sensie wyjątkowych. Wytwarza to swego rodzaju napięcie pomiędzy uniwersalnością preferencji estetycznych a różnorodnością ich aktualizacji. Czy teoria ewolucji jest w stanie przeprowadzić nas bezpiecznie i przekonująco przez te labirynty piękna i sztuki?
Poszukując odpowiedzi na swoje pytania, estetyka ewolucyjna czerpie przede wszystkim z dwóch obszarów badań naukowych: neuroestetyki i psychologii ewolucyjnej. Można powiedzieć za Anjanem Chatterjee (Chatterjee 2013), że neuroestetyka dostarcza odpowiedzi na pytanie „jak?”, czyli stanowi źródło wiedzy na temat tego, jak mózg reaguje na piękno/sztukę, natomiast w psychologii ewolucyjnej znajdujemy odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”, czyli jak to się stało, że nasz mózg tak właśnie reaguje na piękno/sztukę.
Warto jeszcze na wstępie zaznaczyć, że estetyka ewolucyjna podejmuje zarówno temat piękna, które objawia się również, a może przede wszystkim, poza sztuką, jak i sztuki, jako swego rodzaju aktywności niekoniecznie powiązanej z pięknem. Zajmiemy się więc tymi dwoma obszarami po kolei.
Piękno: w poszukiwaniu uniwersaliów
Zacznijmy od piękna. Najczęściej badanym i najlepiej zbadanym w neuroestetyce obszarem jest percepcja ludzkiej twarzy i ludzkiego ciała. Wspomniany wcześniej Chatterjee zauważył, że pomimo istnienia bardzo różnorodnych obiektów doświadczanych przez nas jako piękne można wskazać trzy uniwersalne cechy twarzy, która jest odbierana i oceniania jako atrakcyjna. W tym miejscu w głowie Czytelnika czy Czytelniczki ma prawo pojawić się wątpliwość: „Chwileczkę, jakie uniwersalne cechy twarzy, skoro wiemy, jak bardzo ideały piękna potrafią różnić się historycznie i kulturowo?”. Faktycznie: na te uniwersalne cechy decydujące o atrakcyjności ludzkich twarzy nakładają się rozmaite zwyczaje kulturowe takie jak zdobienie twarzy na różne sposoby, fryzury, ozdoby. W konkretnych przypadkach znaczenie mają również preferencje indywidualne. Jednak w badaniach utrzymuje się zadziwiająca stałość pewnych cech niezależnie od tego, jak przejawiają się w różnych kulturach.
Jakie to są zatem elementy? Można wyróżnić trzy. Na pierwszym miejscu znajduje się symetryczność – to właśnie ten efekt, w którego uzyskaniu pomaga nam makijaż. (Warto zaznaczyć, że na poziomie całego ciała atrakcyjność przejawia się również w określonych proporcjach). Zwróćmy uwagę, że w najbardziej klasycznej, sformułowanej już w starożytności i królującej niemal niepodzielnie przez dwa tysiące lat teorii piękna, zwanej właśnie dzięki jej trwałości wielką teorią piękna, również definiowano piękno jako wyliczaną niemal matematycznie harmonię, proporcję i symetryczność elementów. Badania neuroestetyczne nad atrybutami atrakcyjnej twarzy wydają się potwierdzać te dawne filozoficzne intuicje. Drugą uniwersalną cechą atrakcyjnej twarzy jest jej typowość (która, podkreślmy, nie jest tożsama z przeciętnością), trzecią zaś – bycie twarzą wyraźnie „męską” lub „kobiecą”, czyli mającą cechy wskazujące na poziom estrogenów lub testosteronu. Wszystkie te trzy elementy odbierane są przez mózg jako sygnały zdrowia i płodności.
Sztuka: mechanizm adaptacyjny czy produkt uboczny ewolucji?
A co ze sztuką? Wydaje się, że w łonie samej teorii ewolucji nie ma zgody co do tego, czy stanowi ona sama w sobie mechanizm adaptacyjny czy raczej jego produkt uboczny. Niektórzy twierdzą, że powszechna obecność sztuki każe nam myśleć o niej w kategoriach instynktu (jak zresztą bezpośrednio wskazuje tytuł najważniejszej pracy Denisa Duttona – Instynkt sztuki). Są również filozofowie czerpiący z dorobku estetyki ewolucyjnej, którzy nie odrzucają wprawdzie tezy o związku sztuki z adaptacją, ale wskazują, że istnieje tak wielkie historyczne i geograficzne zróżnicowanie aktywności i przedmiotów określanych przez nas parasolowym pojęciem sztuki, iż przedmioty te nie mogą być wyrazem tego samego instynktu, a co najwyżej produktem ubocznym innych mechanizmów przystosowawczych. Spór ten dotyczy zarówno sztuki w ogóle (jako sfery ludzkiej kultury), jak i adaptacyjnej lub ubocznej funkcji jej poszczególnych przejawów.
Faktem jest, że jakaś forma sztuki, podobnie jak języka, wykształciła się spontanicznie w każdej znanej nam ludzkiej kulturze. Ta uniwersalność obecności sztuki, pomimo jej rozmaitych przejawów, musi być w jakiś sposób ewolucyjnie znacząca. Co więcej, pomimo doświadczanej różnorodności jesteśmy w stanie znaleźć w niej pewne uniwersalne cechy. Dutton podaje jako przykład upodobanie do wymyślonych fabuł – mogą one przyjmować różną postać, ale przyjemność, jaką w nich znajdujemy, jest uniwersalna ponadkulturowo.
Niemniej jednak jeśli będziemy postrzegali sztukę jako wytwarzanie pięknych przedmiotów, a tak zdaje się ją postrzegać Dutton, to również tutaj znajdziemy pewne powszechniki. Jeśli, mówi Dutton, mamy do czynienia z dwoma mechanizmami ewolucyjnymi, selekcją naturalną sprzyjającą przetrwaniu i doborem płciowym, to oba są wzmacniane za pomocą działań artystycznych. Te pozornie bezużyteczne piękne przedmioty i przedstawiania stanowią w istocie demonstrację wielu cech i sprawności sprzyjających przetrwaniu, o charakterze przystosowawczym, podobnie jak słynny ogon pawia czy gniazda altannika. Gdy mamy do czynienia z umiejętnie opowiedzianym dowcipem, pięknym obrazem, poruszającą emocjonalnie muzyką, wciągającą historią czy pięknie wyrzeźbioną rękojeścią – dokonuje się pokaz umiejętności, biegłości, dyspozycji, kunsztu. I w wypadku sztuki, jak twierdzi Dutton, to właśnie w sposobie wykonania leży piękno, które dostrzegamy w przedmiocie.
Co może estetyka ewolucyjna, a czego nie może
Nasze estetyczne gusty i zainteresowania nie tworzą racjonalnego systemu dedukcyjnego, są raczej przypadkowym splotem adaptacji, przedłużeń adaptacji i szczątkowych upodobań oraz preferencji estetycznych
– pisze Dutton pod koniec Instynktu sztuki (Dutton 2019, s. 364). Zdanie to dobrze podsumowuje to, co w estetyce ewolucyjnej cenne i zarazem nieco rozczarowujące.
Jako zalety estetyki ewolucyjnej można wskazać jej empiryczność, osadzenie w rzeczywistych doświadczeniach i wytworach ludzkich, w przeciwieństwie do wielu spekulatywnych podejść w estetyce. Warto również podkreślić charakterystyczne dla estetyki ewolucyjnej odejście od eurocentrycznego kanonu sztuki oraz antropocentrycznego podejścia do wartości estetycznych. Pokazała ona sztukę i piękno jako coś, czego wartości nie musimy nieustannie dowodzić jako estetycy czy artyści, podczas gdy w potocznym odbiorze jawi się to jako bezużyteczne. Estetyka ewolucyjna nadaje spójności i sensu tym zróżnicowanym realizacjom „instynktu sztuki” dzięki ujęciu ich jako wyrazu ewolucyjnie ukształtowanej ludzkiej natury. Pozwoliła odpowiedzieć na pytanie o uniwersalność upodobania do symetrii czy preferencji pejzażowych odsłoniętych przez Vitalija Komara i Alexandra Melamida w ich słynnym projekcie „Najbardziej pożądany obraz”. Te preferencje pejzażowe bowiem, zgodnie z tzw. hipotezą sawanny, kierują się w stronę przedstawień ukazujących zakodowane w naszych mózgach sprzyjające przetrwaniu obrazy bezkresów sawanny.
Wydaje się jednak, że estetykę ewolucyjną cechuje pewna płaskość czy też jednowymiarowość. Przy szerokim i niejasnym rozumieniu adaptacji przypomina trochę samospełniające się proroctwo – jeśli założymy, że wszystko, co ludzie robią, ma jakąś funkcję adaptacyjną, to prędzej czy później jakąś znajdziemy. Tym samym estetyka ewolucyjna wtłacza nas w jeden scenariusz możliwego wyjaśniania zróżnicowanych i złożonych zjawisk. Nawet jeśli na poziomie zupełnie podstawowym wydaje się wiele wyjaśniać, jeśli chodzi o uniwersalia, pozostawia nas z pewną bezradnością w obliczu różnorodności i złożoności tego, co nieuniwersalne. W tym sensie trochę rozczarowuje, bo nie może nas doprowadzić do żadnych oryginalnych wniosków. Widać to wyraźnie na przykładzie wspominanych wyżej neuroestetycznych badań nad pięknem twarzy wyjaśnianych doborem płciowym. Badają one w istocie atrakcyjność, czyli zdolność danego obiektu do przyciągnięcia i utrzymania uwagi innego osobnika. Czy to jednak wyczerpuje zagadnienia związane z pięknem?
Warto doczytać
- A. Chatterjee, The Aesthetic Brain: How We Evolved to Desire Beauty and Enjoy Art, Oxford 2013.
- S. Davies, The Artful Species: Aesthetics, Art, and Evolution, Oxford 2012.
- E. Dissanayake, Homo Aestheticus: Where Art From From and Why, New York 1992.
- E. Dissanayke, Hipoteza artyfikacji i jej znaczenie dla kognitywizmu, neuroestetyki i estetyki ewolucyjnej, „Kultura – Społeczeństwo – Edukacja” 2015, nr 2, s. 183–210; https://doi.org/10.14746/kse.2015.2.12 (dostęp: 13.12.2022).
- D. Dutton, Instynkt sztuki, tłum. J. Luty, Kraków 2019.
- N. Etcoff, Przetrwają najpiękniejsi, tłum. D. Cieśla, Warszawa 2002.
- J. Luty, Sztuka jako adaptacja, Kraków 2018.
- R.O. Prum, Ewolucja piękna, tłum. K. Skonieczny, Kraków 2019.
Monika Bokiniec – filozofka, socjolożka, tłumaczka, pracuje w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego. W filozofii bada relacje między sztuką a moralnością, zagadnienia związane z humorem oraz płcią kulturową. Jako pracująca matka trójki małych dzieci na razie nie ma wolnych chwil, ale jak już będzie je miała, wróci do śpiewania w chórze.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Florianen vinsi’Siegereith
Skomentuj