Artykuł Estetyka

Monika Bokiniec: Mózg wraca na sawannę, czyli ewolucyjne ujęcie piękna i sztuki

Na początku lat 30. XX w. pochodzący z Polski charakteryzator gwiazd Hollywood Max Factor skonstruował urządzenie zwane mikrometrem (lub kalibratorem) urody. Za pomocą ruchomych metalowych taśm urządzenie to pozwalało określić dokładne proporcje ludzkiej twarzy. Miało za zadanie wykrywać najmniejsze niesymetryczności, które następnie były wyrównywane dzięki makijażowi. Jak wiadomo, Max Factor zbudował imperium kosmetyczne, które istnieje do dzisiaj. Czy intuicyjnie wiedział na temat piękna coś, co obecnie odkrywamy w badaniach naukowych?

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 1 (49), s. 15–17. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Piękno i sztuka (łącznie i z osobna) fascynowały filozofów od zarania dziejów. Najpotężniejsze umysły miały rozmaite pomysły na to, jak wyjaśnić niezaprzeczalną siłę przyciągania owych fenomenów pomimo tego, że są, wydawałoby się, bezużyteczne, a przynajmniej niekonieczne. Skąd bierze się intensywna przyjemność, jaką nam oferują?

Obecnie, obok całego bogatego dorobku filozoficznej refleksji nad pięknem i sztuką, dysponujemy jeszcze jedną potężną hipotezą próbującą wyjaśnić te zjawiska, a jest nią estetyka ewolucyjna. Kluczową tezą tego podejścia jest konstatacja, że bezużyteczność piękna i sztuki jest jedynie pozorna. Choć wydają się raczej trwonić cenne zasoby potrzebne do przetrwania, czemuś jednak w planie ludzkiej (i nie tylko ludzkiej) ewolucji służą, a mianowicie adaptacji. W teorii ewolucji zakłada się, że ludzkość w toku zmian rozwija i przekazuje dalej te cechy, które zwiększają nasze szanse na przetrwanie; sprawiają, że odczuwamy przyjemność, patrząc na obiekty, które naszym przodkom zapewniały poczucie bezpieczeństwa (rozległe widoki) czy zwiększały atrakcyjność seksualną.

Jednocześnie doświadczamy piękna i sztuki jako zjawisk niezwykle złożonych, różnorodnych, o wysokim stopniu subiektywności, w pewnym sensie wyjątkowych. Wytwarza to swego rodzaju napięcie pomiędzy uniwersalnością preferencji estetycznych a różnorodnością ich aktualizacji. Czy teoria ewolucji jest w stanie przeprowadzić nas bezpiecznie i przekonująco przez te labirynty piękna i sztuki?

Poszukując odpowiedzi na swoje pytania, estetyka ewolucyjna czerpie przede wszystkim z dwóch obszarów badań naukowych: neuroestetyki i psychologii ewolucyjnej. Można powiedzieć za Anjanem Chatterjee (Chatterjee 2013), że neuroestetyka dostarcza odpowiedzi na pytanie „jak?”, czyli stanowi źródło wiedzy na temat tego, jak mózg reaguje na piękno/sztukę, natomiast w psychologii ewolucyjnej znajdujemy odpowiedzi na pytanie „dlaczego?”, czyli jak to się stało, że nasz mózg tak właśnie reaguje na piękno/sztukę.

Warto jeszcze na wstępie zaznaczyć, że estetyka ewolucyjna podejmuje zarówno temat piękna, które objawia się również, a może przede wszystkim, poza sztuką, jak i sztuki, jako swego rodzaju aktywności niekoniecznie powiązanej z pięknem. Zajmiemy się więc tymi dwoma obszarami po kolei.

Piękno: w poszukiwaniu uniwersaliów

Zacznijmy od piękna. Najczęściej badanym i najlepiej zbadanym w neuro­estetyce obszarem jest percepcja ludzkiej twarzy i ludzkiego ciała. Wspomniany wcześniej Chatterjee zauważył, że pomimo istnienia bardzo różnorodnych obiektów doświadczanych przez nas jako piękne można wskazać trzy uniwersalne cechy twarzy, która jest odbierana i oceniania jako atrakcyjna. W tym miejscu w głowie Czytelnika czy Czytelniczki ma prawo pojawić się wątpliwość: „Chwileczkę, jakie uniwersalne cechy twarzy, skoro wiemy, jak bardzo ideały piękna potrafią różnić się historycznie i kulturowo?”. Faktycznie: na te uniwersalne cechy decydujące o atrakcyjności ludzkich twarzy nakładają się rozmaite zwyczaje kulturowe takie jak zdobienie twarzy na różne sposoby, fryzury, ozdoby. W konkretnych przypadkach znaczenie mają również preferencje indywidualne. Jednak w badaniach utrzymuje się zadziwiająca stałość pewnych cech niezależnie od tego, jak przejawiają się w różnych kulturach.

Jakie to są zatem elementy? Można wyróżnić trzy. Na pierwszym miejscu znajduje się symetryczność – to właśnie ten efekt, w którego uzyskaniu pomaga nam makijaż. (Warto zaznaczyć, że na poziomie całego ciała atrakcyjność przejawia się również w określonych proporcjach). Zwróćmy uwagę, że w najbardziej klasycznej, sformułowanej już w starożytności i królującej niemal niepodzielnie przez dwa tysiące lat teorii piękna, zwanej właśnie dzięki jej trwałości wielką teorią piękna, również definiowano piękno jako wyliczaną niemal matematycznie harmonię, proporcję i symetryczność elementów. Badania neuroestetyczne nad atrybutami atrakcyjnej twarzy wydają się potwierdzać te dawne filo­zoficzne intuicje. Drugą uniwersalną cechą atrakcyjnej twarzy jest jej typowość (która, podkreślmy, nie jest tożsama z przeciętnością), trzecią zaś – bycie twarzą wyraźnie „męską” lub „kobiecą”, czyli mającą cechy wskazujące na poziom estrogenów lub testosteronu. Wszystkie te trzy elementy odbierane są przez mózg jako sygnały zdrowia i płodności.

Sztuka: mechanizm adaptacyjny czy produkt uboczny ewolucji?

A co ze sztuką? Wydaje się, że w łonie samej teorii ewolucji nie ma zgody co do tego, czy stanowi ona sama w sobie mechanizm adaptacyjny czy raczej jego produkt uboczny. Niektórzy twierdzą, że powszechna obecność sztuki każe nam myśleć o niej w kategoriach instynktu (jak zresztą bezpośrednio wskazuje tytuł najważniejszej pracy Denisa Duttona – Instynkt sztuki). Są również filozofowie czerpiący z dorobku estetyki ewolucyjnej, którzy nie odrzucają wprawdzie tezy o związku sztuki z adaptacją, ale wskazują, że istnieje tak wielkie histo­ryczne i geograficzne zróżnicowanie aktywności i przedmiotów określanych przez nas parasolowym pojęciem sztuki, iż przedmioty te nie mogą być wyrazem tego samego instynktu, a co najwyżej produktem ubocznym innych mechanizmów przystosowawczych. Spór ten dotyczy zarówno sztuki w ogóle (jako sfery ludzkiej kultury), jak i adaptacyjnej lub ubocznej funkcji jej poszczególnych przejawów.

Faktem jest, że jakaś forma sztuki, podobnie jak języka, wykształciła się spontanicznie w każdej znanej nam ludzkiej kulturze. Ta uniwersalność obecności sztuki, pomimo jej rozmaitych przejawów, musi być w jakiś sposób ewolucyjnie znacząca. Co więcej, pomimo doświadczanej różnorodności jesteśmy w stanie znaleźć w niej pewne uniwersalne cechy. Dutton podaje jako przykład upodobanie do wymyślonych fabuł – mogą one przyjmować różną postać, ale przyjemność, jaką w nich znajdujemy, jest uniwersalna ponadkulturowo.

Niemniej jednak jeśli będziemy postrzegali sztukę jako wytwarzanie pięknych przedmiotów, a tak zdaje się ją postrzegać Dutton, to również tutaj znajdziemy pewne powszechniki. Jeśli, mówi Dutton, mamy do czynienia z dwoma mechanizmami ewolucyjnymi, selekcją naturalną sprzyjającą przetrwaniu i doborem płciowym, to oba są wzmacniane za pomocą działań artystycznych. Te pozornie bezużyteczne piękne przedmioty i przedstawiania stanowią w istocie demonstrację wielu cech i sprawności sprzyjających przetrwaniu, o charakterze przystosowawczym, podobnie jak słynny ogon pawia czy gniazda altannika. Gdy mamy do czynienia z umiejętnie opowiedzianym dowcipem, pięknym obrazem, poruszającą emocjonalnie muzyką, wciągającą historią czy pięknie wyrzeźbioną rękojeścią – dokonuje się pokaz umiejętności, biegłości, dyspozycji, kunsztu. I w wypadku sztuki, jak twierdzi Dutton, to właśnie w sposobie wykonania leży piękno, które dostrzegamy w przedmiocie.

Co może estetyka ewolucyjna, a czego nie może

Nasze estetyczne gusty i zainteresowania nie tworzą racjonalnego systemu dedukcyjnego, są raczej przypadkowym splotem adaptacji, przedłużeń adaptacji i szczątkowych upodobań oraz preferencji estetycznych

– pisze Dutton pod koniec Instynktu sztuki (Dutton 2019, s. 364). Zdanie to dobrze podsumowuje to, co w estetyce ewolucyjnej cenne i zarazem nieco rozczarowujące.

Jako zalety estetyki ewolucyjnej można wskazać jej empiryczność, osadzenie w rzeczywistych doświadczeniach i wytworach ludzkich, w przeciwieństwie do wielu spekulatywnych podejść w estetyce. Warto również podkreślić charakterystyczne dla estetyki ewolucyjnej odejście od eurocentrycznego kanonu sztuki oraz antropo­centrycznego podejścia do wartości estetycznych. Pokazała ona sztukę i piękno jako coś, czego wartości nie musimy nieustannie dowodzić jako estetycy czy artyści, podczas gdy w potocznym odbiorze jawi się to jako bezużyteczne. Estetyka ewolucyjna nadaje spójności i sensu tym zróżnicowanym realizacjom „instynktu sztuki” dzięki ujęciu ich jako wyrazu ewolucyjnie ukształtowanej ludzkiej natury. Pozwoliła odpowiedzieć na pytanie o uniwersalność upodobania do symetrii czy preferencji pejzażowych odsłoniętych przez Vitalija Komara i Alexandra Melamida w ich słynnym projekcie „Najbardziej pożądany obraz”. Te preferencje pejzażowe bowiem, zgodnie z tzw. hipotezą sawanny, kierują się w stronę przedstawień ukazujących zakodowane w naszych mózgach sprzyjające przetrwaniu obrazy bezkresów sawanny.

Wydaje się jednak, że estetykę ewolucyjną cechuje pewna płaskość czy też jednowymiarowość. Przy szerokim i niejasnym rozumieniu adaptacji przypomina trochę samospełniające się proroctwo – jeśli założymy, że wszystko, co ludzie robią, ma jakąś funkcję adaptacyjną, to prędzej czy później jakąś znajdziemy. Tym samym estetyka ewolucyjna wtłacza nas w jeden scenariusz możliwego wyjaśniania zróżnicowanych i złożonych zjawisk. Nawet jeśli na poziomie zupełnie podstawowym wydaje się wiele wyjaśniać, jeśli chodzi o uniwersalia, pozostawia nas z pewną bezradnością w obliczu różnorodności i złożoności tego, co nieuniwersalne. W tym sensie trochę rozczarowuje, bo nie może nas doprowadzić do żadnych oryginalnych wniosków. Widać to wyraźnie na przykładzie wspominanych wyżej neuroestetycznych badań nad pięknem twarzy wyjaśnianych doborem płciowym. Badają one w istocie atrakcyjność, czyli zdolność danego obiektu do przyciągnięcia i utrzymania uwagi innego osobnika. Czy to jednak wyczerpuje zagadnienia związane z pięknem?


Warto doczytać

  • A. Chatterjee, The Aesthetic Brain: How We Evolved to Desire Beauty and Enjoy Art, Oxford 2013.
  • S. Davies, The Artful Species: Aesthetics, Art, and Evolution, Oxford 2012.
  • E. Dissanayake, Homo Aestheticus: Where Art From From and Why, New York 1992.
  • E. Dissanayke, Hipoteza artyfikacji i jej znaczenie dla kognitywizmu, neuroestetyki i estetyki ewolucyjnej, „Kultura – Społeczeństwo – Edukacja” 2015, nr 2, s. 183–210; https://doi.org/10.14746/kse.2015.2.12 (dostęp: 13.12.2022).
  • D. Dutton, Instynkt sztuki, tłum. J. Luty, Kraków 2019.
  • N. Etcoff, Przetrwają najpiękniejsi, tłum. D. Cieśla, Warszawa 2002.
  • J. Luty, Sztuka jako adaptacja, Kraków 2018.
  • R.O. Prum, Ewolucja piękna, tłum. K. Skonieczny, Kraków 2019.

Monika Bokiniec – filozofka, socjolożka, tłumaczka, pracuje w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego. W filozofii bada relacje między sztuką a moralnością, zagadnienia związane z humorem oraz płcią kulturową. Jako pracująca matka trójki małych dzieci na razie nie ma wolnych chwil, ale jak już będzie je miała, wróci do śpiewania w chórze.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Florianen vinsi’Siegereith

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy