Artykuł Filozofia społeczna Wywiady

Największy problem jest z pojęciem nadmiaru – Wywiad z prof. Romanem Kubickim

Mężczyźni biesiadują przy wspólnym stole; mężczyzna na lewo korzysta ze smartphone'a; mężczyzna po środku kroi glob ziemski; mężczyzna po prawo konsumuje pożywienie.
Wywiad z prof. Romanem Kubickim, specjalistą z dziedziny filozofii kultury.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2022 nr 6 (48), s. 27–29. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Czym jest konsumpcjonizm?

Słowo „konsumpcjonizm” pochodzi od łacińskiego consumptio – „spożycie” oraz consumere – „spożywać”. Etymologia wiąże zatem konsumpcję z fundamentalnymi funkcjami życiowymi. Bez konsumowania powietrza, wody, białka itp. nie ma przecież życia. Jednak w przeciwieństwie do czasownika „konsumować” rzeczownik „konsumpcjonizm” nie jest niewinny. Wskazuje bowiem na określony sposób życia, który najczęściej jest krytykowany z bardzo różnych punktów widzenia. Przed konsumpcjonizmem, czyli nadmiernym przywiązywaniem się do materialnych dóbr świata doczesnego, ostrzegali już filozofowie starożytni, w szczególności – cynicy i stoicy. Także ideolodzy wczesnego chrześcijaństwa wiązali moralny upadek człowieka z jego nadmiernym uzależnieniem się od wartości życia doczesnego.

Św. Augustyn (zob. na s. 15 tego numeru) nie miał wątpliwości:

Każdy staje się tym, co miłuje. Miłujesz zali ziemię? Tako i w nią się obrócisz. Miłujesz zali Boga? Tako powiadam ci, że Jego dostąpisz (Augustyn, In epist. Joan. ad Parth, II, 2, 14; [za:] Taylor 2001, s. 242).

Czym jest ziemia, przed miłowaniem której ostrzega Augustyn? W meta­forycznym języku Platona możemy powiedzieć, że tworzy ją rzeczywistość jaskini, która więzi nas swoją pozorną urodą. Dlaczego uroda jaskini jest pozorna? Dlatego, że wszystko, co jest nią obdarzone, przemija. W mniej metaforycznym języku współczesnego świata powiemy natomiast, że na ową ziemię składają się dobra materialne (zaspokajające bezpośrednie potrzeby życiowe) oraz te, które czerpiemy z relacji z innymi ludźmi. Najbardziej spektakularnym przykładem tych drugich dóbr jest chyba władza – zarówno ta, którą my sprawujemy nad innymi ludźmi, jak i ta, której sami podlegamy. Możemy do dóbr społecznych dołączyć także miłość i przyjaźń, nienawiść i rywalizację, sympatię i wrogość… Podział dóbr na materialne i społeczne jest oczywiście mocno „naciągany” zwłaszcza we współczesnym technologicznie rozwiniętym świecie, w którym nawet zwykły bochenek chleba nafaszerowany jest wieloma społecznymi uwikłaniami związanymi z jego produkcją i dystrybucją.

Największy problem jest z przywołanym dwukrotnie pojęciem nadmiaru. Jak odróżnić odpowiednie konsumowanie ziemskich dóbr od przesadnego? Bernard de Mandeville, holendersko-angielski myśliciel, już na początku XVIII w. pisał:

Jeżeli luksusem ma być wszystko […], co nie jest człowiekowi […] bezpośrednio konieczne do życia, w takim razie nic innego prócz zbytku nie ma na świecie (Mandeville 1957, s. 102).

Czy ta uwaga dotyczyła wszystkich żyjących wówczas ludzi? Mandeville opisuje najpewniej życiowe dylematy ludzi względnie zamożnych i bogatych, pomija – bezrobotnych i żebraków.

Dwudziestowieczni filozofowie – m.in. chrześcijański Gabriel Marcel i marksizujący Erich Fromm (zob. na s. 7 tego numeru), nawiązując do tej opozycji odpowiedniości i nadmiaru, rozróżniali dwa porządki: „być” i „mieć”, pomiędzy którymi każdy z nas próbuje brać odpowiedzialność za własne życie. To napięcie rozgrywa już się jednak na egzystencjalnej scenie rozwiniętego i niewyobrażalnie dynamicznego kapitalizmu, w którym konsumpcjonizm pełni funkcję znaczącej siły napędowej.

Jaka aksjologia leży u podstaw konsumpcjonizmu?

Z jednej strony konsumpcjonizm słusznie kojarzy się ze skrajnym indywidualizmem. Nie ma w nim miejsca ani na miłość bliźniego, ani na jakąkolwiek odpowiedzialność za niego. Każdy z nas skupia się na sobie – na potrzebach, których zaspokajanie wyznacza najważniejszy horyzont naszego życia.

Jednak owo skupianie się na sobie ma również swoją historię. W formacjach przedkapitalistycznych konsumpcyjny stół był niewielki i tylko niewielu ludzi znajdowało w nim dla siebie stabilne i wygodne miejsce. Powierzchnię stołu niewyobrażalnie powiększył dojrzały kapitalizm; dziś prawie każdy z nas sięga po wyłożone na nim przyjemności. Choć przyjemność przyjemności nierówna. Jeśli przyjemność wypoczynku wydaje się dobrem powszechnym, radość z posiadania własnego jachtu lub samolotu – niekoniecznie.

Mimo tych różnic konstytutywna dla konsumpcjonistycznego świata idea życia, które polega na oddawaniu się możliwie licznym przyjemnościom, wciąż uwodzi nas swym nie elitaryzmem, lecz egalitaryzmem. Ponieważ konsumpcyjna scena jest – powtórzę – obszerna, prawie każdy może na niej odegrać znaczącą dla siebie rolę. Inni ludzie nie kojarzą się nam z zagrożeniem: z faktu, że mój sąsiad konsumuje właśnie golonkę, nie wynika, że nie może ona uprzyjemniać także mojego obiadu. W ten sposób ujawnia się druga, zdecydowanie społeczna, strona konsumpcjonizmu.

Nie potrzebuję pomocy bliźniego, by samemu zjeść golonkę. Faktem jednak jest, że konsumowana w towarzystwie innych ludzi smakuje bardziej. Bliźni, wyrzucani z mojego świata drzwiami konsumpcyjnego egotyzmu i egoizmu, wracają na scenę mojego życia jako konieczni świadkowie przeżywanych przeze mnie pragnień i przyjemności. Jako konsumenci wciąż kochamy naszych bliźnich; współpracujemy z nimi jednak nie po to, by tworzyć jakieś nowe dobra, lecz po to, by dobra zastane wspólnie smakować.

Rzecz jasna, konsumowane przez nas dobra nie biorą się z niczego, lecz są efektem naszej pracy, najczęściej wspólnej i – chyba zawsze – wymagającej. Mimo to wydaje nam się, że jest inaczej, że pojawiają się one w naszym świecie jako forma uznania dla zasobności naszych kont i związanych z nimi naszych konsumpcyjnych możliwości i apetytów. To kolejna manna zesłana nam z nieba – tym razem z nieba skomputeryzowanej i zautomatyzowanej produkcji, przenoszonej konsekwentnie na margines społecznej percepcji. W konsumpcjonistycznym świecie proces wytwarzania materialnych dóbr zawłaszczony zostaje przez intymną sferę publicznego życia; dlatego pot jest estetycznie i medialnie legalny nie w fabryce lub na polu, lecz w siłowni, na boisku, korcie oraz w alkowie i na górskim szczycie. Wiem, że wyrażenie „intymna sfera publicznego życia” brzmi nieco dziwnie; by je nieco rozjaśnić, dodam jedynie, że należą do niej także m.in. ścieki, cmentarze, szpitale i – uwaga – także coraz częściej szkoły wyższe.

Czy możemy powiedzieć, że wartości witalne konstytuują hominem consumentem?

Wartości witalne powinny być zdecydowanie źródłem światła jednoznacznie życzliwego życiu. Światło wartości konsumpcjonistycznego świata jest pod tym względem kapryśne. Z jednej strony uwodzi niebem wspomnianej przed chwilą golonki, z drugiej – straszy piekłem drzemiących w niej cholesterolu i trójglicerydów.

Czy to przyjemność jest głównym czynnikiem, który determinuje konsumpcjonistyczny styl życia? 

W książce Zofii Kossak Bez oręża, publikacji, która jest genialnym zapisem życia Franciszka z Asyżu, jest scena, w której Święty, zaproszony na obiad przez bogobojną mieszczkę, konsumuje przyrządzone przez nią danie. Franciszka przeraża to, że zaczyna mu ono smakować. Dlatego dosypuje do potrawy szczyptę popiołu, by w ten sposób uniezależnić się od jej powabów. Morał z tej historii jest banalny. Bohaterami i bohaterkami konsumpcjonistycznego świata są afrodyzjaki i przyprawy: pamiętamy o nich w kuchni, w sypialni, w samochodzie, na spacerze itd.

Co tak naprawdę „zniewala” (o ile coś takiego istnieje) konsumentów?

Zniewala nas to wszystko, co nas tworzy, ponieważ tworzy nas takich, a nie innych. Nie mylę się tylko wtedy, kiedy narzekam na brak wolności. Najpewniej mylę się, gdy doświadczam jej nadmiaru. Rzecz jasna, chodzi o wolność, której jedyną granicą jest wolność drugiego człowieka.


Warto doczytać

  • B. Mandeville, Bajka o pszczołach, tłum. A. Glinczanka, Warszawa 1957.
  • Ch. Taylor, Źródła podmiotowości. Narodziny tożsamości nowoczesnej, tłum. M. Gruszczyński, O. Latek, A. Lipszyc, A. Michalak, A. Rostkowska, M. Rychter, Ł. Sommer, Warszawa 2001.

Roman Kubicki – filozof kultury i sztuki, estetyk; autor m.in. książki Egzystencjalne konteksty dzieła sztuki. Studium z pogranicza estetyki i filozofii kultury; współautor (z Z. Baumanem i A. Zeidler-Janiszewską) Życia w kontekstach. Rozmów o tym, co za nami i o tym, co przed nami; profesor na Wydziale Filozoficznym UAM, którego jest dziekanem, oraz na Wydziale Edukacji Artystycznej i Kuratorstwa UAP; kierownik Zakładu Filozofii Kultury; członek KNF PAN; redaktor naczelny „Sensus Historiae”.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Anna Koryzma

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy