Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2021 nr 3 (39), s. 36–37. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Dżuma to paraboliczna powieść Alberta Camusa, której nie da się czytać jak powieści przygodowej z wartką akcją. Filozofom to jednak nie przeszkadza, ponieważ książka pełna jest ciekawych refleksji nad sensem życia w obliczu cierpienia i śmierci. Fikcyjna historia pogrążonego w śmiertelnej chorobie miasta Oran rozgrywa się w latach 40. ubiegłego stulecia. Można ją czytać jako parabolę ledwie co zakończonej II wojny światowej, która rozlała się po świecie niczym choroba zakaźna, pochłaniając miliony ludzkich istnień.
Doktor Rieux
Głównym bohaterem i narratorem powieści Camusa jest doktor Bernard Rieux. To całkowicie oddany swoim pacjentom lekarz. Niezwykle uczciwy i zrównoważony. Nie ulega żadnym naciskom, samodzielnie analizuje fakty i ocenia sytuację. Od początku do końca epidemii wie, co powinien robić i bardzo ciężko pracuje, niosąc pomoc zakażonym pacjentom. Traktuje swój zawód jako szczególne powołanie. Nawet osobiste tragedie ani na chwilę nie wywołują u niego wątpliwości czy zniechęcenia. Mimo olbrzymiego doświadczenia nigdy nie oswaja się ze śmiercią i cierpieniem. Robi wszystko, co tylko możliwe, by ratować życie swoim pacjentom. Tak nakreślony bohater powieści urasta do rangi moralnego świętego.
Moralni święci w debacie etycznej
Do debaty etycznej termin „moralny święty” został wprowadzony przez J.O. Urmsona w artykule Saints and Heroes (1958), a upowszechniła go m.in. Susan Wolf artykułem Moral Saints (1982). Nie ma on bezpośredniego związku z kanonem religijnych świętych, choć wielu z nich zasługuje na to miano. Moralni święci to osoby, które szczerze troszczą się o dobro innych ludzi. Całkowicie i z wielkim zaangażowaniem poświęcają się pracy dla nich. Czują się szczęśliwi, gdy inni są szczęśliwi, dlatego też chętnie rezygnują z realizacji swoich interesów. Nadto posiadają podstawowe cnoty etyczne jak cierpliwość, uważność, umiarkowanie, opiekuńczość, miłosierdzie.
Susan Wolf argumentuje, że po pierwsze w realnym świecie tacy ludzie nie istnieją, a po drugie, nawet gdyby istnieli, to musieliby być strasznie nudni i nikt nie chciałby się z nimi przyjaźnić. Ktoś taki musiałby przecież nieustannie pracować nad swoim moralnym charakterem, poświęcać cały swój czas i środki dla potrzebujących, a to oznaczałoby, że nie miałby już czasu na nic innego, jak „czytanie powieści wiktoriańskich, granie na oboju czy doskonalenie swojego backhandu” ani tych wszystkich moralnie neutralnych umiejętności oraz cech charakteru, jak np. cyniczne lub sarkastyczne poczucie humoru, za które przede wszystkim kochamy swoich bliskich i przyjaciół. Zdaniem Wolf moralna kondycja wcale nie musi być w ludzkim życiu czymś najważniejszym, a system wartości nie musi mieć struktury hierarchicznej z wartościami moralnymi umieszczonymi na jej szczycie.
Znaczenie kondycji moralnej w naszym życiu
Zastanawiając się nad argumentami Wolf w kontekście Dżumy Camusa, odkrywamy, że faktycznie niewiele wiemy o doktorze Rieux poza tym, że z oddaniem angażuje się w pomoc ofiarom epidemii i jest w swoim działaniu anielsko cierpliwy i miłosierny. Camus bardzo skąpo kreśli tę postać. Nic nie pisze o pasjach doktora – nie wiadomo, jaką książkę ostatnio czytał, jakiej muzyki słucha albo komu kibicuje w sportowych rozgrywkach. Czy ma poczucie humoru? Nie znajduję w książce żadnego fragmentu, który pozwalałby go odkryć. Wiemy tylko, że z troską myśli o swojej chorej żonie, która na kilka dni przed zamknięciem miasta wyjechała do sanatorium. Trzeba jednak przyznać, że Rieux jest na tyle skoncentrowany na ratowaniu chorych w Oranie, że nie przeżywa zbyt emocjonalnie rozstania z żoną. To jednak z pewnością nie obojętność, ale raczej typ osobowości, który utrudnia mu okazywanie silnych emocji, albo może cnota umiarkowania, nad którą latami pracował. Trudno też odnaleźć fragment, w którym doktor wypowiadałby się źle o innych osobach. Jest pewne, że ludzie z otoczenia Rieux czują jego życzliwość i akceptację. Artykuł Wolf nie jest krytyką moralnych świętych, raczej głosem sprzeciwu wobec teoretyków moralności, by nie monopolizowali wartości i nie redukowali ich jedynie do tych moralnych. Jest próbą zwrócenia uwagi na to, że można być osobą zachwycającą, nie będąc moralnie doskonałą.
Z Susan Wolf można dyskutować, formułując różne argumenty. Pierwszy może dotyczyć negacji istnienia moralnych świętych. Jeśli rozumiemy przez nich ludzi moralnie doskonałych, to oczywiście tacy nie istnieją. Można jednak nieco osłabić ten ideał, kwalifikując do zbioru moralnych świętych tych, którzy znacznie przewyższają swoją kondycją moralną ludzi przeciętnych i zbliżają się do ideału świętości. W każdej kulturze istnieją przykłady takich ponadprzeciętnie moralnie dobrych ludzi. Reakcją na ich sposób postępowania jest podziw moralny.
Po drugie moralną świętość osiąga się nieco inaczej niż wysokiej klasy specjalistyczne umiejętności, np. wirtuozerię w graniu na instrumencie muzycznym czy na boisku do piłki nożnej. Trudno taką „karierę” zaplanować i krok po kroku realizować. Wiele zależy od okoliczności życia; niektóre z nich sprzyjają rozwijaniu się w takim kierunku, inne wręcz przeciwnie. Przede wszystkim jednak intencją moralnych świętych nie jest stanie się moralnym świętym, lecz działanie na rzecz innych i w ten sposób przyczynianie się do ich szczęścia. „Moralną świętość” nabywa się jedynie „przy okazji”.
Po trzecie wreszcie takie niezwyczajne warunki jak stan epidemii, wojny czy innych zawirowań, gdy życie i bezpieczeństwo ludzkie są zagrożone, objawiają – jak się wydaje – pewną hierarchiczność wartości, której Wolf się sprzeciwia. Być może doktor Rieux w normalnych warunkach byłby nudnym kompanem do towarzyskich spotkań. Jednak gdyby Wolf znalazła się w trudnej życiowo sytuacji i musiała zdecydować, komu oddać w opiekę swoje dziecko albo kogoś bliskiego, to – jak sądzę – szukałaby kogoś takiego jak Rieux, ze względu na jego wysokie kwalifikacje zawodowe i moralne.
Ktoś mógłby powiedzieć, że jednak kwalifikacje zawodowe, które mają wartość moralnie neutralną, w kontekście epidemii dużo więcej znaczą niż moralne. Z tym także można dyskutować. Nie chcę bynajmniej powiedzieć, że kwalifikacje zawodowe Rieux niewiele znaczą, a jedynie to, że domagają się one wzmocnienia kwalifikacjami moralnymi. Tę potrzebę świetnie oddaje pierwszy rozdział Dżumy, w którym doktor Rieux odważnie diagnozuje sytuację epidemiologiczną i toczy spór z innym medykiem, Richardem, przekonując włodarzy miasta o potrzebie wprowadzenia środków nadzwyczajnych. Nadto, gdyby doktor Rieux posiadał jedynie wysokie kwalifikacje zawodowe, ale miał moralnie zły charakter, mógłby na różne sposoby wykorzystywać swoich pacjentów. Jak powiadają – „przyjaciół poznaje się w biedzie” – moralni święci są bardziej skłonni do pomocy niż ktokolwiek inny i choćby z tego powodu warto się z nimi przyjaźnić.
Natasza Szutta – dr hab. filozofii, prof UG. Pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Gdańskiego. Specjalizuje się w etyce, metaetyce i psychologii moralności. Pasje: literatura, muzyka, góry i nade wszystko swoje dzieci.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Zuzanna Bołtryk
Skomentuj