Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2023 nr 2 (50), s. 38–39. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Złośnica Kasia
Kasia jest starszą córką bogatego i dobrodusznego mieszczanina z Padwy – Baptisty Minoli. Dziewczyna ma bardzo trudny charakter. Wszyscy w okolicy znają ją jako swarliwą pannę z językiem ostrym jak brzytwa. Kasia jest niezwykle uparta i nie znosi sprzeciwu. Gotowa dąsać się i awanturować bez wyraźnego powodu. Nie powstrzymuje się także przed stosowaniem przemocy fizycznej. Jej największą ofiarą jest śliczna i dobra jak anioł młodsza siostra Bianka. Nauczona, że jakikolwiek sprzeciw wobec Kasi nie ma najmniejszego sensu, najczęściej stara się schodzić jej z drogi. Zdarza się bowiem, że nawet pokorne przytakiwanie jest w stanie rozzłościć Kasię i doprowadzić ją do rękoczynów.
O względy Bianki zabiegają w Padwie liczni młodzieńcy. Jednak Baptista stawia twardy warunek: najpierw za mąż musi wyjść Kasia! Cóż robić? – zastanawiają się konkurenci Bianki i tylko na chwilę stają się sprzymierzeńcami. Trzeba znaleźć Kasi męża! Na szczęście trafia się Petruchio, bardziej zainteresowany posagiem niż samą panną. To szczwany lis, który znajduje dobry sposób na poradzenie sobie z Kasią. Wychowuje ją, stosując metodę odwróconego lustra. Pokazuje jej, jak to jest być ofiarą cudzych humorów. I czyni to bardzo skutecznie. Po tej terapii Kasia już dłużej nie chce się złościć. Chce tylko spokoju i wzajemnego szacunku.
Kim jest autentyczna Kasia? I co oznaczałoby zachęcanie jej do bycia autentyczną?
Autentyczność
Jak rozumieć autentyczność oraz zachętę do bycia osobą autentyczną? Autentyczne „ja” zakłada szczerość – harmonię między naszymi wewnętrznymi stanami: m.in. myślami, uczuciami, skłonnościami, wyborami oraz ich wyrazem. A to wymaga jakiegoś stopnia samoświadomości czy samowiedzy, czyli głębszej refleksji nad sobą, nad tym, kim jestem.
Co wobec tego oznaczałby nakaz bycia autentycznym? Czy to to samo, co po prostu nakaz bycia sobą? Ale co właściwie oznacza „być sobą”? Czy Kasia była sobą jako złośnica, czy raczej była sobą, gdy uświadomiła sobie, że nie chce już dłużej żyć w stanie wiecznej wojny wszystkich ze wszystkimi? A szczególnie ze swoim mężem Petruchiem, który chcąc pokazać jej, jak to jest być ofiarą cudzego awanturnictwa, potrafił złościć się dużo bardziej niż ona.
Ostatni numer „Filozofuj!” w 2023 roku jest w zagrożeniu. Wspomożesz jego wydanie? Szczegóły > tutaj.
Dwa oblicza autentyczności
W potocznym rozumieniu autentyczność oznacza wyzbycie się wszelkich konwencji, zasad i norm narzuconych przez środowisko w toku wychowania. Hasło „Bądź sobą!” nawołuje do uwolnienia się od wszystkiego, co nas jakoś „ugniata”, ogranicza i tłamsi. Problem w tym, że nie do końca wiadomo, kim jest to prawdziwe „ja”? Czy jest ono czymś dzikim i szalonym? Czy lokalizuje się w naszych biologicznych popędach i indywidualnych skłonnościach? Czy oznacza całkowitą i niczym nieskrępowaną wolność? Przy takim ujęciu złośnica Kasia, która daje upust swoim emocjom, nie dbając przy tym o to, jak inni ludzie się z tym czują, byłaby kwintesencją autentyczności. Wprawdzie sam Shakespeare nie pozwala sądzić, że złośnica podejmowała jakąkolwiek refleksję nad swoim zachowaniem, pozwólmy sobie jednak na założenie, że utożsamiała się ze swoim postępowaniem, akceptowała siebie taką, jaką była, i w tej odsłonie miała poczucie realizacji pełni swojej nieskrępowanej wolności. Można by wówczas powiedzieć, że w pełni spełniała postulat „bycia sobą”. Czy jednak ktokolwiek z nas chciałby tak pojmowaną autentyczność traktować jako wartość? Czy chcielibyśmy z taką Kasią obcować?
A może prawdziwe „ja” oznacza coś zgoła innego? Może bardziej autentyczna jest odmieniona Kasia, ponieważ coś przeżyła, czegoś doświadczyła na własnej skórze i zrozumiała, że nie akceptuje swojego zachowania, gdy sama staje się adresatem podobnego? Nie chce, by ktoś odnosił się do niej w taki sposób, jak ona odnosiła się do innych. Ponieważ oczekuje, by ją szanowano i kochano, odtąd będzie starała się szanować i kochać innych. Szekspirowska odmieniona Kasia wprawdzie samodzielnie nie poszukiwała dróg swojego rozwoju, niekoniecznie też sama chciała zainicjować taki proces, lecz skorzystała z okazji, którą zaoferował jej Petruchio. Co z tego, że odtąd jej zachowanie wpisuje się w określone konwencje i normy dobrego zachowania, które są społecznie utrwalone i przekazywane z pokolenia na pokolenie? Ważne, że doszła do nich sama i dlatego – jak można przypuszczać – będzie starała się być im wierna.
Trudno nazwać autentyczność dobrem samym w sobie, ponieważ jej dobro jest uzależnione od tego, kim jest prawdziwe „ja”. Jeśli jest ono mądre, to będą z niego wypływały rzeczy dobre i nawoływanie do bycia autentycznym będzie bardzo pożądane. Jeśli natomiast czyjeś prawdziwe „ja” będzie zdeprawowane i pozbawione dobrej woli, to trudno przypuszczać, że nawoływanie do bycia autentycznym przyniesie cokolwiek dobrego.
Natasza Szutta – dr hab. filozofii, prof. UG. Pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Gdańskiego. Specjalizuje się w etyce, metaetyce i psychologii moralności. Pasje: literatura, muzyka, góry, ogród i nade wszystko własne dzieci.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Anna Koryzma
Ps. Wielki, uniwersalny, ponadczasowy W. Szekspir! Uwaga, tylko w tłumaczeniu M. Słomczyńskiego, a nie S. Barańczaka… nie pytajcie: why!?