Artykuł Filozofia w literaturze

Natasza Szutta: O wdzięczności i niewdzięczności

ojciec Goriot i jego dwie córki
Nie ma chyba w literaturze bardziej tragicznej postaci ojca niż Balzakowski Goriot – umierający w samotności starzec, który wszystko oddał swoim córkom. Choć prawdą jest, że je niebywale rozpieścił, to nie ma chyba czytelnika, który powiedziałby, że zasłużył sobie na taki los.

Tekst ukazał się w „Filozofuj” 2019 nr 2 (26), s. 38–40. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Ojciec Goriot

Tytułowy bohater powieści Ojciec Goriot Honoriusza Balzaca to człowiek niegdyś bardzo bogaty. Dorobił się w czasie Rewolucji Francuskiej na spekulacjach żywnością, gdy jej ceny gwałtownie rosły. Bardzo ciężko pracował, by zapewnić bezpieczny los swojej rodzinie. Po śmierci ukochanej żony całą miłość przelał na córki. Spełniał wszystkie ich zachcianki i nie szczędził pieniędzy na ich wychowanie. Zatrudniał najlepsze guwernantki, które dbały o wykształcenie oraz maniery Anastazji i Delfiny. Goriot zapewnił im także awans społeczny. Anastazja wyszła za mąż za człowieka z tytułem barona, natomiast Delfina za bogatego bankiera. To właśnie wejście córek w świat wyższych sfer XIX-wiecznej Francji zgubiło ojca Goriot.

Jako zwykły handlarz nie bardzo pasował do towarzystwa zięciów. Nie potrafił się stosownie w nim zachowywać. Jego niskie pochodzenie oraz brak manier szybko zaczęły przeszkadzać nie tylko mężom córek, ale także im samym. Przestał być mile widzianym gościem w ich domach. Córki znajdowały czas dla ojca Goriot wyłącznie wówczas, gdy popadały w tarapaty finansowe. Choć obie otrzymały od niego duże posagi, znacznie większe od renty, którą sam sobie pozostawił na zabezpieczenie przyszłego losu, ich pieniędzmi dysponowali mężowie. Ponieważ nikt nigdy nie szczędził Anastazji i Delfinie pieniędzy na zaspokajanie nawet najbardziej ekskluzywnych zachcianek, a „bywanie w towarzystwie” – jak wiadomo – zobowiązuje do noszenia najlepszych toalet i kosztownych klejnotów, często prosiły ojca, by je ratował, gdy popadały w długi. Anastazja nie tylko wyciągała pieniądze od ojca dla siebie, ale także dla swojego uzależnionego od hazardu kochanka. Goriot zupełnie zaślepiony miłością do swoich córek najpierw oddał im oszczędności, następnie zastawił swoje kosztowności oraz pozbawił się – i tak już bardzo uszczuplonej – renty, by na końcu stać się zwykłym nędzarzem.

Umierał w strasznych męczarniach, nie tyle fizycznych, choć ból rozsadzał mu czaszkę, co psychicznych, bo uświadomił sobie, kim przez lata był dla tych, które szczerze i oddanie kochał. Jego jedynym pragnieniem były odwiedziny córek. Tylko one mogłyby ukoić cierpienie ojca Goriot. Niestety tego nie doczekał. Umarł w przekonaniu, że córki, które tak bardzo kochał i którym poświęcił wszystko, co miał, nigdy nie potrafiły okazać mu wdzięczności. Nie kochały go.

Ocena niewdzięczności

Świadkiem najgłębszego nieszczęścia ojca Goriot nie były „anioły”, lecz zwykli ludzie z licznymi grzeszkami i słabościami charakteru, m. in. student Eugeniusz Rastignac, który nie miał moralnych oporów, by przyjąć pozycję kochanka i utrzymanka Delfiny, a jednak postawa córek wobec bezgranicznie kochającego je ojca głęboko nim wstrząsnęła. Sam czule opiekował się starcem i do ostatnich chwil robił wszystko, by je sprowadzić i ukoić ból upokorzonego ojca. O niegodziwości córek byli przekonani wszyscy świadkowie konania ojca Goriot: młody lekarz Bianchon, mieszkańcy i służba pensjonatu pani Vauquer.

Nie znam czytelnika Balzakowskiej powieści, którym smutny los ojca Goriot by nie wstrząsnął. Dlaczego? Nie tyle chodzi o przekonanie o obowiązku wyrażania szacunku wobec rodziców, bo ci mogą zasługiwać na miłość lub nie – bywają tacy, którzy głęboko krzywdzą swoje dzieci – lecz o przekonanie o obowiązku wdzięczności, jednocześnie głęboko powiązane z poczuciem niesprawiedliwości.

Przyjmując jakikolwiek dar, niejako zobowiązujemy się do jego uznania, podziękowania i w miarę swoich możliwości odwdzięczenia się ofiarodawcy. Niestety ludziom czasem trudno nawet przyznać się do tego, że cokolwiek od kogoś otrzymali. Córki Goriot zachowywały się tak, jakby wszystko, cokolwiek dawał im ojciec, po prostu im się należało. Zdawały się zupełnie nie rozumieć położenia, w jakim się znajdował. Mimo że widziały wciąż pogarszające się warunki jego życia, nie przestawały domagać się finansowego wsparcia, nic w zamian mu nie ofiarując, nawet odrobiny ciepła i troski. To ta jawna niewdzięczność budzi w czytelnikach moralne oburzenie.

Aprioryczność vs aposterioryczność sądów moralnych

Skąd w nas to oczekiwanie uczynienia zadość sprawiedliwości? Czy jego źródłem są wyłącznie normy moralne funkcjonujące w tradycji, kulturze, najbliższym otoczeniu społecznym, w którym zostaliśmy wychowani? Czy może należy ich szukać znacznie głębiej?

Paul Bloom w książce pt. To tylko dzieci przywołuje liczne, bardzo ciekawe badania przeprowadzone już na kilkumiesięcznych maluchach. Są to eksperymenty, których wyniki mogą prowadzić do wniosku, że jesteśmy wyposażeni w coś w rodzaju moralnego zmysłu, który od najwcześniejszych lat, a nawet miesięcy naszego życia, pozwala identyfikować dobro i moralne zło.

Jeden z ciekawszych eksperymentów (wielokrotnie powtarzany w różnych wersjach) został przeprowadzony na dziewięciomiesięcznych dzieciach. Maluchy obejrzały przedstawienie kukiełkowe, w którym jedna z lalek z trudem próbowała wdrapać się na górę. W trakcie tych zmagań pojawiała się druga kukiełka, która starała jej się pomóc, popychając ją do góry. Zaraz po tym pojawiała się trzecia kukiełka, która przeszkadzała pierwszej kukiełce osiągnąć swój cel. Stawała na górze i spychała ją w dół. W następnym przedstawieniu kukiełka, która wcześniej wspinała się na górę, przyglądała się pozostałym bohaterkom pierwszego przedstawienia – raz pomagającej kukiełce, raz przeszkadzającej, po czym przytulała się do kukiełki, która jej wcześniej przeszkadzała.

Maluchy zupełnie nie potrafiły tego zrozumieć. Popadały w rodzaj osłupienia – bardzo długo przyglądały się temu, co się wydarzyło, podczas gdy w grupie kontrolnej, która oglądała scenę z przytuleniem pomagającej kukiełki, dzieci szybko traciły zainteresowanie. Czas patrzenia jest kluczem do odczytania efektów tego typu eksperymentów. Małe dzieci znacznie dłużej przyglądają się czemuś, co jest dla nich nieoczekiwane, zaskakujące, po prostu dziwne.

W kolejnej fazie tego eksperymentu, gdy na stole położono kukiełkę pomagającą i przeszkadzającą, dzieci znacznie chętniej wybierały kukiełkę, która pomagała. Można z tego wnioskować o jakimś naturalnym pragnieniu obcowania z dobrem.

Bloom przywołuje także inne badania na szesnastomiesięcznych dzieciach, dotyczące równości i sprawiedliwości. W podobnych przedstawieniach kukiełkowych tym razem zwierzątka – lew i niedźwiedź – dzieliły pomiędzy osła i krowę kolorowe krążki. Podczas gdy jeden dzielił po równo, drugi z nich dawał dwa krążki osłu, natomiast krowa nie otrzymywała nic. Na pytanie, które ze zwierząt jest dobre, maluchy wskazywały to zwierzątko, które dzieliło po równo.

Ciekawe jest też to, że już dziewiętnastomiesięczne dzieci mają zalążki poczucia sprawiedliwości w rozumieniu dzielenia dóbr według zasług. W jednym z eksperymentów dzieci oglądały scenkę, w której bohaterowie zajęci zabawą zostali poproszeni o posprzątanie zabawek, do czego ochoczo wspólnie się zabrali, za co potem mieli być wynagrodzeni. Obserwujące maluchy bardzo długo przyglądały się scenie nierównego podziału nagród pomiędzy bohaterów scenki. Jak sądzą eksperymentatorzy, z tego powodu, że zupełnie nie spodziewały się nierównego podziału nagród. I odwrotnie, w eksperymencie, w którym jeden z bohaterów scenki sprzątał, a drugi dalej się zajmował zabawą, obserwujące maluchy długo przyglądały się równemu podziałowi nagród. Jak sądzą eksperymentatorzy, wydało im się to dziwne.

Oczywiście tego typu badaniom i wnioskom z nich wyprowadzanym towarzyszą liczne wątpliwości i dyskusje, ale czyż nie wnoszą one wiele ciekawych argumentów do dyskusji w sporze o aprioryczność i aposterioryczność kryteriów moralnego wartościowania? Czy „wiedza”, oczekiwanie, poczucie „sprawiedliwości i niesprawiedliwości” kilku i kilkunastomiesięcznych dzieci może być wyłącznie efektem ich socjalizacji, czy ma ona raczej charakter wrodzony?

Wdzięczność a wychowanie moralne

Wracając do ojca Goriot, trzeba powiedzieć, że nie byłby tak nieszczęśliwy, gdyby nauczył swoje córki wdzięczności. Jak pokazują najnowsze badania w dziedzinie psychologii pozytywnej, w ten sposób uczyniłby je same także szczęśliwszymi.

Wiele badań empirycznych wskazuje na to, że poczucie wdzięczności jest silnie skorelowane z poczuciem własnego szczęścia oraz ze skłonnością do prospołecznych zachowań. Ciekawe, że osoby potrafiące odczuwać wdzięczność wobec innych ludzi oraz losu, który je spotyka, mają więcej życiowej energii i są po prostu zdrowsze. Żywią więcej pozytywnych emocji niż negatywnych. Częściej przebaczają i więcej rozumieją. Mniej czują zazdrość i nie czują nienawiści. Są empatyczne i skłonne do pomocy innym. Dzięki temu mają więcej przyjaciół, czują się akceptowane i bardziej w siebie wierzą.

Wdzięczność ujmuje się także jako moralną cnotę – stałą i nabytą dyspozycję, którą można wypracować. Dlatego powstało wiele programów wychowawczych, już realizowanych w różnych placówkach edukacyjnych w wielu krajach na świecie. W ich ramach dzieci uczą się zauważać dobro ofiarowywane im przez innych ludzi, dziękować za nie i je odwzajemniać. Proponuję także dorosłym rozpocząć wychowanie samych siebie do postawy wdzięczności – nauczenie się dostrzegać wszelkiego dobra, które otrzymujemy od innych i od losu, zaprzestania koncentrowania się jedynie na krzywdach i nieszczęściach. Jeśli wierzyć tym badaniom, powinno nam się wszystkim żyć znacznie lepiej.


Natasza Szutta – filozof, pracownik Uniwersytetu Gdańskiego, specjalizuje się w etyce, metaetyce i psychologii moralności. Pasje: literatura, muzyka, góry i nade wszystko swoje dzieci.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Zuzanna Bołtryk

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy