Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2022 nr 4 (46), s. 34–35. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Odprawa posłów greckich
Tragedia Jana Kochanowskiego opisuje historię bezpośrednio poprzedzającą wojnę trojańską. Do Troi przybywają posłowie króla Grecji Menelausa i żądają wydania jego żony – Heleny, porwanej przez syna trojańskiego króla. Stary król Priam zwołuje naradę, w której biorą udział jego liczni doradcy oraz syn Parys vel Aleksander.
Trojanin Antenor, prawdziwy mąż stanu, adekwatnie ocenia sytuację. Potępia zachowanie Aleksandra, który pogwałcił wszelkie zasady gościnności – uwiódł i porwał żonę gospodarza. Proponuje bezwarunkowe oddanie Heleny Grekom. I choć Aleksander próbuje go przekonać do zmiany zdania, Antenor twardo stoi na swoim stanowisku, kierując się dobrem całego królestwa. Nie pomagają odwołania Aleksandra do przyjaźni, która ich łączy. Pozostaje nieugięty, wierny prawdzie i dobru swojej ojczyzny. Wie, do czego doprowadzi nieroztropne zachowanie Aleksandra.
Niestety większość doradców króla Priama ulega perswazji i przekupstwu jego syna. Cyniczny i wyrachowany Aleksander mętnie tłumaczy, że Helena została mu przyobiecana przez boginię Wenus, ponadto Grecy znacznie wcześniej wyrządzili wiele szkód Trojańczykom. Porwanie Heleny można więc potraktować jako odwet za te krzywdy. Sprzymierzeńcy Aleksandra nawoływali też do narodowej solidarności z synem króla. W następstwie głosowania król Priam musiał odprawić posłów greckich, a konsekwencją tej decyzji była wyniszczająca Trojan wojna.
Dobro wspólne i mądrość polityczna
Lektura Odprawy posłów greckich może być świetną okazją do refleksji nad kategorią mądrości politycznej i dobra wspólnego.
Znamienny jest fragment dzieła Kochanowskiego:
Wy co pospolitą władacie/
a sprawiedliwość w ręku trzymacie […]/
Miejcie to przed oczyma zawżdy swojemi/
Żeście miejsce zasiedli boże na ziemi.
Autor odwołuje się w nim do argumentu z odgrywania roli Boga, który w tym kontekście oznacza decydowanie przez rządzących o losie obywateli. Mądry polityk musi zawsze mieć na uwadze to, że jego decyzje są brzemienne w skutkach nie tylko dla niego samego, lecz dla wszystkich obywateli jego kraju. Ich dobro, wspólne dobro, musi stanowić punkt odniesienia wszelkich rozporządzeń.
Termin dobro wspólne nie ma dziś, w dobie pluralizmu i wielokulturowości, dobrej prasy. Jak twierdzą krytycy używania tego pojęcia, nie istnieje coś takiego jak jeden model dobrego życia – wspólny dla wszystkich. Tradycyjne, maksymalistyczne, ujęcia dobra wspólnego koncentrowały się na ustaleniu celu ludzkiego życia. W Arystotelesowskim rozumieniu jest nim szczęście, ale szczególnie pojęte – jako eudajmonia, aktualizacja typowo ludzkich potencjalności, czyli spełnienie się danej osoby jako człowieka. Jej osiąganie jest, zdaniem Arystotelesa, możliwe drogą doskonalenia cnót. Ponieważ człowiek jest istotą społeczną, pełnię rozwoju może uzyskać, jedynie żyjąc we wspólnocie. Celem państwa jest zatem zagwarantowanie obywatelom możliwości, by spełniali się jako ludzie.
Takie ujęcie dobra wspólnego budzi wiele zastrzeżeń wśród współczesnych liberałów, którzy nie są skorzy do akceptowania jednego, ściśle określonego modelu ludzkiego doskonalenia się. Wszelkie zuniwersalizowane i zobiektywizowane koncepcje szczęścia traktują jako opresywne – zagrażające wolności człowieka. Proponują prostsze rozumienie dobra wspólnego jako dobrobytu wszystkich obywateli. Niezależnie od tego, w jaki sposób obywatele by się między sobą różnili – filozofią życia, religią, kulturą i tradycją – istnieją takie dobra, które są potrzebne wszystkim, m.in. pokój, bezpieczeństwo ekonomiczne, możliwość rozwoju, wolność sumienia i wyznania. John Rawls tego rodzaju dobra nazywa dobrami pierwotnymi (można oczywiście podjąć dyskusję na temat zawartości tzw. koszyka pierwotnych dóbr). Władza polityczna musi w swoich decyzjach zadbać o zaspokajanie tych dóbr. Kiedy rządzący kierują się w swoich decyzjach dobrem własnym, czy to indywidualnym czy partyjnym, zamieniają się w despotów i doprowadzają do degeneracji państwa.
Aleksander vs. Antenor
Kochanowski zestawia ze sobą dwóch bohaterów, którzy mają wpływ na decyzje polityczne króla Troi. Aleksander kieruje się swoim prywatnym interesem, chęcią zatrzymania Heleny, z której uczynił swoją nałożnicę i niewolnicę, oraz źle pojętą dumą, która nie pozwala mu wycofać się ze swojej wcześniejszej nieroztropnej decyzji. Nie zważa na tragiczne konsekwencje. Gotowy jest poświęcić pokój i bezpieczeństwo Trojan, by postawić na swoim.
Zupełnie odmienną postawę przyjmuje Antenor, który trzeźwo ocenia aktualną sytuację. Potrafi oddać sprawiedliwość Grekom, rozumie ciężar przewinienia Aleksandra niezależnie od przyjaźni, która ich kiedyś łączyła. Jego punkt widzenia jest znacznie szerszy niż prywatny interes czy interes grupy, którą reprezentuje. Jest gotowy zaryzykować swoją pozycję i zaufanie króla, krytykując postępki jego syna. Myśli o dobru Troi oraz przyszłości jej mieszkańców.
Wielu współczesnych polityków pojmuje pełnioną rolę jako okazję do realizacji swoich indywidualnych celów. Niektórzy są nawet gotowi „podpalić świat”, by ziścić swoje cele polityczne. Mądry polityk musi mieć zawsze na uwadze dobro obywateli, myśleć o długofalowych konsekwencjach swoich działań – iść drogą Antenora, w żadnym razie Aleksandra.
Warto doczytać
- Arystoteles, Polityka, tłum. L. Piotrowicz, Warszawa 2022.
- J. Rawls, Teoria sprawiedliwości, tłum. M. Panufnik, J. Pasek, A. Romaniuk, Warszawa 2010.
Natasza Szutta – dr hab. filozofii, prof. UG. Pracuje w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Gdańskiego. Specjalizuje się w etyce, metaetyce i psychologii moralności. Pasje: literatura, muzyka, góry i nade wszystko własne dzieci.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Skomentuj