Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2021 nr 5 (41), s. 68–69. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Wielu pisarzy i myślicieli wysławianych za życia spotkało szybkie zapomnienie po śmierci. Ich dzieła – chociaż dobrze pasowały do potrzeb i oczekiwań własnego czasu – nie okazały się interesujące dla następnych pokoleń. W historii filozofii nowożytnej przykładem takiego pośmiertnego zapomnienia jest Herbert Spencer (1820–1903), myśliciel sławny niegdyś z tego, że przeniósł idee Darwina do filozofii i nauk społecznych. Spencera za życia nazywano nowym Arystotelesem i stawiano mu pomniki, natomiast po śmierci, w XX w., stopniowo przestawał być czytany, a dziś interesują się nim głównie historycy
idei.
Aktualność Lema
Stanisław Lem reprezentuje odwrotną tendencję. Za życia jego twórczość traktowana była często jako pisarstwo rozrywkowe. Kolejne jego powieści i opowiadania nie znajdowały głębszego oddźwięku w kręgach akademickich, a poważne walory intelektualne jego twórczości pozostawały dla czytelników i krytyków zakryte humorystycznymi czy przygodowymi fabułami. Czytanie recenzji pierwodruków poszczególnych utworów Lema jest pouczające jako przypomnienie szeregu nieporozumień, z których literaturoznawstwo polskie długo nie mogło się wyzwolić.
Recenzje
W 1961 r., kiedy ukazał się Pamiętnik znaleziony w wannie – dziś uznawany za jedną z najważniejszych składowych w korpusie dzieł fabularnych Lema – zrecenzowali ten utwór między innymi dwaj ówcześni koryfeusze krytyki literackiej, Włodzimierz Maciąg i Stefan Lichański. Pierwszy z nich napisał w miesięczniku „Twórczość”:
Lem nie dociera po prostu do nowej jakości przeżycia, do czegoś z kręgu biologii, na tych najwyższych piętrach literackich on nas zabawia znanymi nam już treściami. […] Lem szuka właśnie nowych jakości, nowych ludzi, nowych postaw. Podejmuje konstrukcje filozoficzne, przypomina o duszy, o Bogu, o granicach poznania. I właśnie przy tych ambicjach pozostaje pisarzem o wyobraźni inżynierskiej. […] Ale wszystkie pomysły istnieją ciągle jako świat zewnętrzny, metafizyka Lema jest zawsze w mózgu, w liczbach – nigdy w trzewiach. […] Lem jako artysta wyobraża sobie świat jako wielki i skomplikowany mechanizm, jako kolosalną maszynę, którą można rozkręcać, badać rodzaje ruchu, nawet można pytać o budownictwo i jego zamiary. Zdaje mi się jednak, że to, czym żyje literatura, jest z innej sfery pojęć. Ona żyje tym właśnie, co w człowieku obce mechanistyczności […]. Pamiętnik znaleziony w wannie jest niewątpliwie nowością na tle poprzedniej twórczości Lema. Ale nowość ta przypomniała te same skazy (czy właściwości) pisarskiej wyobraźni. (Maciąg 1961, s. 111–114)
Natomiast Lichański rozpoczął od pochwały autora, ale tylko po to, aby w kolejnych akapitach zdeprecjonować jego nowy utwór:
Stanisław Lem jest dla mnie jednym z najbardziej interesujących polskich pisarzy współczesnych. […] Jego znaczenie polega […] na tym, że stawia on nowe zagadnienia, nowe propozycje intelektualne, całkowicie rozbieżne z tym, koło czego kręci się nieustannie środowisko ludzi pióra. […] Z tym wszystkim jest to przecież pisarz, który częściej budzi wątpliwości i sprzeciwy niż uznanie. Posiada fenomenalny wręcz talent do psucia kapitalnych pomysłów. Jego książki robią takie wrażenie, jakby się pisały „same”, jakby autor wyczerpywał swój zapał na samym ustawieniu sytuacji wyjściowej, a dalszy ciąg pracy traktował jako „odwalanie” roboty koniecznej, ale już nie za wiele go obchodzącej.
I tak np. w Pamiętniku znalezionym w wannie najlepszy jest właściwie Wstęp, stanowiący odrębną nowelę […]. [Powieść ta] jest utworem raczej nieudanym. Autor poszedł w nim wyraźnie w kierunku farsy. Farsa jednak konwencjonalizuje w swoisty sposób przedstawiane zagadnienia, sytuacje i charaktery; odrealnia je, by wydobyć z nich maksimum śmieszności. Zmierza nieuchronnie ku czystej zabawie i dlatego pod względem skuteczności nie dorównuje komedii […]. (Lichański 1962, s. 136–142)
Zmiana na lepsze
Czytając takie opinie, a dałoby się z nich zestawić obszerną antologię, można zrozumieć, dlaczego Lem przez całe życie narzekał na swoich krytyków i uważał się za twórcę niezrozumianego.
Dopiero w latach 80. XX w. zaczęły się pojawiać konkretne poważne propozycje interpretacyjne dotyczące jego twórczości, z pracami Jerzego Jarzębskiego i Małgorzaty Szpakowskiej na czele. Trend ten rozwija się do dziś i mamy obecnie już co najmniej kilkanaście rzetelnych monografii podejmujących różne wątki i tematy Lemowego dorobku – choć jak dotąd ani w Polsce, ani na świecie nie powstała jeszcze kompleksowa monografia ujmująca całość tej twórczości.
Co dalej?
A taka monografia jest coraz bardziej potrzebna. W XXI w. to, co napisał Lem, nie tylko nie utraciło aktualności, jak dzieła wielu innych pisarzy ubiegłowiecznych, lecz na niej zyskało. W obliczu problemów dręczących cywilizację ludzką w bieżącym stuleciu coraz lepiej widać, jak trafne były rozważania autora Solaris na tematy takie jak choćby zagrożenia społeczne powstające wskutek gwałtownego rozwoju nauki i techniki, niejednoznaczność aksjologiczna procesów składających się na ten rozwój, wreszcie – niedopasowanie norm i wzorców społecznych zakładanych jako oczywiste przez twórców kolejnych wynalazków do rzeczywistych norm użytkowania tych wynalazków.
Te i inne sprawy, dyskutowane przez Lema często w przebraniu komizmu czy groteski, a w istocie śmiertelnie poważne, w obecnych czasach są o wiele bardziej konkretnymi problemami naszego świata niż były nimi w drugiej połowie XX w., kiedy poza niejasnym widmem zagłady nuklearnej problemami ludzkimi (zwłaszcza w krajach bloku wschodniego) były raczej niedobory techniczne niż nadmiary. Któż mógł wtedy przypuszczać, że cywilizacja znajdzie się na skraju zbiorowego załamania nerwowego wskutek działania komputerów osobistych? Tylko Stanisław Lem.
Paweł Majewski – Pracownik Instytutu Kultury Polskiej UW, ostatnio wydał Święto języka. Szkice o relacjach między światem, słowem a umysłem ludzkim (Warszawa 2019).
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Skomentuj