Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2021 nr 5 (41), s. 51–53. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Filip Kobiela: W jednym ze swoich artykułów zwrócił Pan uwagę na to, że w Polsce skąpi się Lemowi miana filozofa. Jakie są główne powody, dla których zasługuje on, by być nazywanym filozofem?
Paweł Okołowski: Są dwa główne powody deprecjonowania filozofii Lema. Po pierwsze niewspółmierność dwóch języków, z których korzystał – beletrystyki oraz eseistyki. Pierwszy jest piękny literacko, miejscami urzekający, ale i bezpieczny – jak to w przypadku fabuł; drugi bywa „kostropaty”, suchy, ciężki, naszpikowany naukową nowomową, eksperymentalny znaczeniowo, nie strukturalnie. Ten język dyskursywny, choć aspirujący do prawdy, zraża czytelników. Po co się męczyć z Lema Summą, skoro można poczytać choćby Głos Pana, nie mówiąc o Pirxie? Ignorancja, nieznajomość stanowczych poglądów Lema to jedna z przyczyn jego niedoceniania. (Na angielski z dzieł filozoficznych tego autora przełożono jedynie Summę; w 2021 r. mają się w USA ukazać Dialogi!)
Ale jest i druga przyczyna, ważniejsza: poglądy filozoficzne Lema, o ile już do kogoś dotrą (choćby z felietonów czy wywiadów, artykułowanych eleganckim przecież językiem), wydają się fragmentaryczne, nieuzasadnione, ale przede wszystkim „staroświeckie”. Choć zatem autor ten aspiruje do prawdy, zraża niektórych swoją „stereotypową apodyktycznością” albo wręcz samą apodyktycznością czy samą „stereotypowością”. Mylą się: Lem nie jest ani stereotypowy, ani przyczynkarski, ani fanatyczny. Dlatego właśnie zasługuje na miano filozofa. Otóż całość jego pism zawiera filozoficzny system – tj. zbiór poglądów na wszystkie najważniejsze sfery rzeczywistości. Nadto ten zespół tez jest nad wyraz spójny logicznie; jest ekstensywny (obszerny) poznawczo i intensywny zarazem.
Jaki był główny przedmiot namysłu filozoficznego Lema oraz jego najważniejsze tezy?
Lem namyślał się nad światem przez 60 lat. I metodą Newtona – by continuous thinking (przez ciągłe myślenie) – doszedł do pewnych idei, tyle że nie na polu fizyki, a metafizyki. Rozpoznał mianowicie główne rysy rzeczywistości i człowieka w niej zanurzonego. Przedmiot jego zainteresowań był, można rzec, totalny, dlatego wolno mówić o systemie filozoficznym. A co ustalił, co głosił? Oto jego zasadnicze tezy, niejako dla Lema emblematyczne. Po pierwsze, Lem był pandeterministą czy tychistą, uznawał, że całym kosmosem, a więc i nami, włada los, poprzez fatum i przypadek – które się przeplatają. Fatum stanowią prawa przyrody, ale dla nas istnieją i inne fata: osobnicze geny, epoka, w której przypadnie komuś żyć, oraz „przydzielona” wspólnota, choćby polska. Mylą się zatem „kowale losu”: losu nie wykuwamy, to on nas wlecze za sobą. Mimo to Lem upierał się przy wolnej woli: jakiś margines luzu jednak w działaniach mamy (jak u Epikura). Po drugie, z pierwszego wynika, że „technologia jest zmienną niezależną cywilizacji” (nazywam tę tezę Lema „główną” – bo jest w każdej jego książce dyskursywnej), co znaczy – że nie jest nam podległa, rozwija się sama, w kierunkach zawczasu nieznanych. O to, na przykład, Lem toczył przez 40 lat spór z Leszkiem Kołakowskim, „kowalem losu” właśnie. Po trzecie, z pandeterminizmu wynika także, że ludzie nie są równi – ani z urodzenia, ani z otoczenia. Jedyna równość – zresztą będąca tylko powinną – to równość wobec prawa. Inteligencją, usposobieniem, temperamentem i charakterem osoby różnią się nieusuwalnie. To już w Dialogach zostało dokładnie wyłożone. I jak to się może podobać w epoce „kultu równości”?
A Lem nie mówi tu niczego ekstrawaganckiego, przyłącza się do Platonów, Arystotelesów i Epikurów, mając za sobą genetykę molekularną. Ale, po czwarte, ten filozof idzie jeszcze dalej, przyłącza się do św. Augustyna i Schopenhauera, głosząc, że bywają ludzie z urodzenia źli, że ciąży nad rodzajem ludzkim grzech pierworodny. To współczesna wersja predestynacji, zamarkowana tuż po wojnie w opowiadaniu Hauptsturmführer Koestnitz, a później rozwijana dyskursywnie.
Jakie były poglądy Lema dotyczące religii i etyki?
Lem był agnostykiem (to, po piąte), ale stanowczo popierał Kościół – tj. chrześcijańską obyczajowość. Stanowi ona, jego zdaniem, najlepszą tamę dla zła. Można rzec: Lem odrzucał Boga jako Stwórcę, ale nie jako Prawodawcę. A religię, ujmując ją całościowo, rozumiał. Stąd jego kolejna teza, szósta – constantowska czy schopenhauerowska – że religia jako taka jest niezniszczalna, bo bierze się z pewności śmierci; jest „odtrutką na śmierć” czy „protezą” w jej obliczu. Po siódme wreszcie, Lem wchodził w spory z Kościołem – ale jedynie soteriologiczne, czyli moralne. Dopuszczał aborcję w sytuacjach tragicznych, generalnie ją odrzucając. To samo z eutanazją – ma być tylko dla konających, którzy się jej domagają. Podobnie z karą śmierci – wyłącznie dla tych, którzy udowodnili czynem swoje diabelstwo. Na transplantacje Lem przyzwalał jako na zło nieuchronne, wynik tragizmu epoki, potępiając je wszak jako neokanibalizm. (Tak jak prostytucji czy narkotyków, zupełnie zwalczyć się nie da, bo ludzie „zbytnio ich chcą”). Biotechnologię zaś humanoidalną, czyli fabrykowanie ludzkich tkanek – która nieuchronna jeszcze nie jest – potępiał jako neomengelizm, dopuszczając sporadycznie. Lem był w etyce – i głoszonej, i stosowanej – rygorystą, choć umiarkowanym. Stanowisko jego jest jednak spójniejsze logicznie niż poglądy Kościoła. Przeciwstawiał się kultowi życia, a ten w naszych czasach tożsamy jest z konsumeryzmem. Za nim zaś czai się Wielki Inkwizytor, totalizm. Kościół tego jeszcze w pełni nie pojął, wzmacniając ten kult choćby zbytnim miłosierdziem. Chrystianizm nie może jednak wielbić samego życia, a tylko życie na modłę Chrystusa. Ale to Kościół wszak jest siłą sprawczą dziejów, nie Lem.
Jaki był stosunek Lema do demokracji?
Demokracja to sam mechanizm przejmowania władzy – w powszechnym głosowaniu. Tak jest najlepiej, myślał Lem. Ale tylko wówczas, kiedy za tym mechanizmem stoi jakaś konstruktywna siła. Stanowi ją państwo prawa, ustrój ludzi wolnych, tzn. mogących przede wszystkim myśleć i mówić, co chcą. I to jest teza ósma Lema: państwo prawa może wydać z siebie tylko wspólnota przeniknięta duchem demokratyzmu, a demokratyzm ma być typu wolnościowego, nie równościowego (socjalistycznego). Może Amerykanie docenią Lema filozofa, kiedy zauważą, mając własny przekład Dialogów, że dał w nich apologię demokratyzmu à la Jefferson. A taki duch wyrasta tylko z silnej obyczajności. W Polsce mógłby zaistnieć, gdyby nie nasze narodowe przywary. Tego dotyczyła znaczna część publicystyki Lema w III Rzeczpospolitej.
Został do omówienia Rozum, to po dziewiąte. Mogą istnieć rozumy różnych rzędów, mówi Lem, ludzki jest stopnia najniższego. Ale każdy inny także stanowi syntezę intelektu i czucia, dysponując wolą. Nie skonstruujemy takiego, może się jedynie zrodzić sam. Także się z Innym nie skomunikujemy, chyba że miałby wolę się do nas „zniżyć”.
Pańska pierwsza książka o Lemie Materia i wartości. Neolukrecjanizm Stanisława Lema wskazuje na Lukrecjusza jako duchowego przodka Lema. Nie jest to zapewne jedyne źródło inspiracji pisarza?
Lukrecjusz Lema nie inspirował, do Lukrecjusza Lem jest podobny w efektach twórczości, bezwiednie. Bodaj raz tylko go wymienia i to pobocznie – w rozmowach z Beresiem. Lema inspirowała z jednej strony nauka: Eddington, Heisenberg, Kapica, von Neumann, Wiener, Watson i Crick. A z drugiej strony chrześcijański system wartości i Schopenhauerowski, czyli w istocie Augustyński, pogląd na naturę ludzką. To dwie merytoryczne inspiracje. A próbując je łączyć czy uzgadniać, starał się używać formy zaczerpniętej od Russella czy Poppera, czy, zwłaszcza, z rodzimej szkoły lwowsko-warszawskiej; był racjonalistą. Nikogo przy tym spośród owych trzech „inspiratorów” nie zadowolił: ani Kościoła, ani scjentystów; może częściowo uczonych. Stworzył bowiem nie „neoscjentyzm”, nie „neoaugustynizm”, nie ich hybrydę, ale coś oryginalnego, homogenicznego myślowo. A jego całe dzieło przypomina zaś, w głównych rysach, De rerum natura Lukrecjusza.
Jakie dzieła Lema mają najbardziej filozoficzny charakter?
Podstawowe filozoficzne prace Lema to Dialogi, Golem XIV czy Moloch, a przede wszystkim Tako rzecze Lem; są i dopełniające, głównie Sex Wars i Krótkie zwarcia, zawierające filozofię praktyczną. Są też fundamentalne, a lapidarne artykuły jak Wizja filozofa na krze (zob. s. 65 tego numeru) czy Lubią albo muszą. Z Summą technologiae jest ten problem, że pisana była w „fazie utopijnej” myślenia Lema, należy ją więc czytać włącznie z późniejszymi komentarzami.
Niektóre utwory beletrystyczne Lema z lat 50. noszą piętno socrealizmu. Z drugiej strony niepublikowany wówczas utwór Korzenie jest satyrą na komunizm. Jaki był stosunek Lema do marksizmu?
Nie jest pewne, czy Korzenie powstały za stalinizmu. Być może stanowią później dopisane „alibi”. Lem faktycznie w latach 1949–1956 „wspierał system”, do czego później się ze wstydem przyznał (a wypominał brak takiej skruchy Kołakowskiemu). Zapewne też częściowo w socjalizm wówczas wierzył (nie w komunizm), może pod wpływem ojca. To historycy muszą ustalić. Ale postawę Lem zmienił, chociaż jeszcze w latach 60. wierzył w postęp. Wypowiadał się też z uznaniem o Leninie i potędze ZSRR. Czynił to z przekonaniem, widząc w świecie potwierdzenia tez Marksa. Ale jakich tez? No właśnie, Marks i ZSRR to dwie różne sprawy. Z Marksa Lem przyjmował, i trwał w tym do końca, jedynie dwie idee: destrukcyjności kapitału oraz materializm dziejowy. Pierwsza nie kłóci się z nauką Chrystusa o „wielbłądzie i uchu igielnym”, tyle że do potępienia osobniczej lichwy Marks dodał teorię jej „społecznego nośnika” – którego nie widać, a który jest przemożny. Materializm historyczny nie jest zaś żadnym materializmem, tylko socjologią. Lem był zdania, że, inaczej niż z prawami przyrody, żadnych praw rządzących społeczeństwem nie znamy. Poza namiastką, którą dał Marks. A ten twierdził, że materialne warunki ludzkiego życia wymuszają, w skali społecznej, określone sposoby zachowań, te z kolei powołują kolektywne sposoby myślenia. To się Lemowi jawiło racjonalne, a przeciwny jakiś „idealizm dziejowy” nie. To się zgadza z „tezą główną” – o technologii. Zgadza się i z Fleckiem (którego wyznawcą był Lem), bo style myślowe walczą ze sobą w jednakich warunkach życia (w danej epoce), i zgadza ze św. Augustynem. Ten ostatni głosił przecież, że kształt dziejów nie zależy od nas, ale od łaski Bożej i jej braku. Jakie warunki „da Bóg”, tak się zachowujemy, a nie odwrotnie. Tyle, oto cały Lema marksizm. W istocie to krytyka konsumpcjonizmu i „chciejstwa”.
Czy jako uczeń Bogusława Wolniewicza mógłby Pan przedstawić, w jaki sposób profesor wypowiadał się o filozofii Lema?
Z najwyższą atencją. Kiedyś profesor powiedział mi, że jadąc w 1957 r. pociągiem, przeczytał w gazecie („Nowa Kultura”) Paradoks wskrzeszania z atomów. Lem go zachwycił – artyzmem i logiką. Odtąd śledził kolejne jego prace. Niemal w każdej książce Wolniewicza Lem jest wymieniany – a to, że „zasłużył na literackiego Nobla”, a to, że „największy polski filozof II połowy XX wieku”, a to, że „najbardziej zbliżył się w całej filozofii najnowszej do wydania jakiejś nowej i nośnej idei”. Nawiasem mówiąc, filozofie obu tych wybitnych postaci są bardzo zbliżone – co może brzmieć paradoksalnie. Niemal identyczne są w merytorycznych szczegółach. Różnią się zaś metafizyczną ramą – jakby to samo malowidło Boscha rozmaicie oprawić; różni je fasada – u Wolniewicza bardziej barokowa, a u Lema gotycka. Inna jest też optyka dzieła – u Lema panoramiczna, u Wolniewicza – teleskopowa. No i Lem ze Lwowa, a Wolniewicz z Torunia. Z oboma przypadek mnie zetknął, a fatum związało.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Paweł Okołowski – dr hab., adiunkt w Zakładzie Filozofii Religii Wydziału Filozofii UW; uczeń profesorów Bogusława Wolniewicza i Zbigniewa Musiała. W filozofii racjonalista i augustynista; zajmuje się głównie problematyką aksjologiczną i antropologiczną, także systemami Lema i Wolniewicza. Opublikował trzy książki: Materia i wartości. Neolukrecjanizm Stanisława Lema (2010), Między Elzenbergiem a Bierdiajewem. Studium aksjologiczno-antropologiczne (2012), Filozofia i los. Szkice tychiczne (2015). Nowa książka Głos Pana Lema. Szkice z filozofii człowieka, wartości i kosmosu. W stulecie urodzin autora Summy – złożona do druku (2021).
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Stanisław Lem, 1970, w bibliotece w Klinach; copyright © by Tomasz Lem; za: www.roklema.pl (za pozwoleniem posiadacza praw autorskich)
Skomentuj