Antropologia Artykuł Opinie

Paweł Pijas: Argument z wampiryzmu przeciw transhumanizmowi

pijas baner
Pragnę argumentować, że projekt transhumanistyczny jest utopią, której ziszczenie się nie może być przedmiotem naszych racjonalnych pragnień i dążeń. W tym celu wykorzystuję zmodyfikowaną wersję argumentacji, którą sformułował Bernard Williams w tekście Sprawa Macropulos: Refleksje nad nudą nieśmiertelności.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2017 nr 6 (18), s. 49. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku  PDF.


Na początek musimy ustalić, jak rozumiemy pojęcie transhumanizmu. Jeżeli transhumanizm ma oznaczać entuzjastyczny program jedynie „punktowych”, technicznych bądź medycznych eliminacji rozmaitych przykrości związanych z ludzką kondycją, a zwłaszcza chorób i wad rozwojowych (tutaj punktem odniesienia będzie norma medyczna), jak np. przywrócenie pełnej sprawności osób z uszkodzonymi zmysłami czy też niepełnosprawnych ruchowo, to przy pewnych założeniach (sprawiedliwa dostępność rozwiązań) nie widzę w nim nic zdrożnego, a przynajmniej nic, co byłoby bardziej problematyczne moralnie niż medycyna uwikłana w gospodarkę rynkową. Wydaje się jednak, że taki „miękki” transhumanizm nie jest celem samych transhumanistów. Dążą oni raczej do całościowej transformacji bytu ludzkiego w kierunku istot postludzkich. Za pomocą rozmaitych rozwiązań bioinżynieryjnych pragną oni wykreować istoty, które znacznie będą od nas się różnić pod względem długości życia (być może określenie „długość życia” przestanie mieć sens, ponieważ będą to istoty nieśmiertelne), możliwości fizycznych i intelektualnych.

Rozmaicie można argumentować przeciwko takiemu projektowi, wskazując na jego podejrzany moralnie charakter. Chciałbym jednak skupić się na innej kwestii, ponieważ w pierwszej kolejności uważam, że cel „twardego” transhumanizmu należy odrzucić przede wszystkim dlatego, że nie może być on przedmiotem naszych racjonalnych dążeń i pragnień. Zarówno w kulturze niskiej, jak i wysokiej mamy przedstawienia istot, które osiągnęły stan postludzkiej kondycji – są to na przykład wampiry. Mówimy o istotach obdarzonych nieśmiertelnością oraz znacznie potężniejszych od nas w aspekcie siły fizycznej i zdolności intelektualnych, ale zwróćmy uwagę, że zasadnicza większość tych obrazów koncentruje się na przedstawieniu wampirów jako istot skazanych na nieszczęście i głównym wyjaśnieniem tego faktu nie jest to, że taką istotą staje się poprzez złamanie reguł moralnych lub że istota taka musi łamać reguły moralne, aby utrzymać się w istnieniu (chodzi tutaj oczywiście o picie krwi istot żywych), chociaż z pewnej perspektywy jest to ważne wytłumaczenie i można sformułować analogiczny zarzut pod adresem transhumanizmu.

Głównym problemem owej postludzkiej kondycji jest właśnie sam fakt przekroczenia typowo ludzkich ograniczeń. Wydają się one warunkiem emocjonalnej, wolitywnej i intelektualnej spójności naszego życia, ponieważ dopiero w ich perspektywie nasze uczucia, działania i przekonania otrzymują odpowiednie „zabarwienie” i głębię, mogą się stać elementem naszej pomyślności i satysfakcji życiowej, w skrócie: mogą nadać naszemu życiu sens i smak. Gdy wyeliminujemy te ograniczenia, nasze „ja” zostanie skazane na w gruncie rzeczy bardzo jałowe powtarzanie przeżyć w długich okresach czasu i zatracimy umiejętność traktowania ich poważnie (wampiry cechuje defetyzm, nihilizm, apatia – warto na to zwrócić uwagę). Ten „sens w ramach ograniczeń” może być wyjaśniany ewolucyjnie (przystosowanie mózgu i umysłu do standardowych ram czasowych ludzkiego życia biologicznego) bądź moralnie (dopiero wtedy byt osobowy wydaje się spójny z wolnością, racjonalnością i moralną odpowiedzialnością). Tak czy owak powoduje on, że nie możemy racjonalnie pragnąć i dążyć do stanu, w którym przekroczymy uwarunkowania, w ramach których możemy być szczęśliwi i spełnieni. A skoro my nie możemy tego racjonalnie pragnąć, to w istocie nikt nie może tego racjonalnie pragnąć. Quod erat demonstrandum. Transhumanizm jest więc dla nas zagrożeniem.


Paweł Pijas – doktor filozofii, asystent w Instytucie Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego, absolwent Kolegium MISH KUL i Wydziału Filozofii KUL. Zainteresowania badawcze: etyka, epistemologia, historia filozofii (M. Scheler, F. Nietzsche, B. Williams), metafilozofia.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

3 komentarze

Kliknij, aby skomentować

  • Bardzo dobry artykuł. Co do transhumanizmu, to należny pamiętać o tym, że jest on jedynie mały kroczkiem do ostatecznego celu , a nie celem samym w sobie, trzeba zrozumieć, jakie są moralne i intelektualne podstawy transhumanizmu. Funkcjonowanie człowieka, w największym stopniu ogólności należy rozpatrywać na dwóch przeciwstawnych płaszczyznach: posłuszeństwu Bogu- postęp, choć podział ten może wydawać się absurdalnych dla współczesnego człowieka przesiąkniętego na wskroś fałszywa ideologią materializmu, to ludzie kiedyś byli mądrzejsi i już dawno doszli do wniosku, że albo się rozwijają albo , są posłuszni Bogu i dążą do zbawienia, żeby był wilk syty i owca cała to wymyślili gnozę, Bóg istniej i stworzył świat , ale nie interesuje się jego losem, to przekonanie umożliwia to, że ludzie ” spuszczają się z boskiego łańcucha” i mogą dowolnie kształtować świat, by w ostateczności stać się równi Bogu, co do kwestii technicznych transumanizmu to napisałem swojego czasu taki oto artykuł: http://finktank.pl/2017/11/15/osobliwosc-ktora-nadejdzie/

  • Z mojego punktu widzenia, tekst ciekawy i trafny z wyjątkiem poniższego. 

    …” co byłoby bardziej problematyczne moralnie niż medycyna uwikłana w gospodarkę rynkową.

    Smutne jest to, że ciągle wśród nas, a tym bardziej wśród ludzi ze sporą wiedzą filozoficzną- jak autor niniejszego artykułu, są tacy dla których dobrowolna, oparta na zaufaniu współpraca, wydaje się moralnym problemem.
    Autor najprawdopodobniej sugeruje tutaj rozwiązania etatystyczne, czyli polityczne,a te jak wiadomo z teorii jak i z praktyki zawierają w sobie immanentny element trucizny najgorszej z możliwych. 

    Dla rozwinięcia tej myśli, posłużę się krótkim artykułem dr Jakuba Bożydara Wiśniewskiego

    Wszelkie rzekome uzasadnienia etatyzmu są w ostatecznym rachunku uzasadnieniami mitologicznymi czy też quasi-religijnymi — ich celem jest powołanie do istnienia deus ex machina, który umożliwi tzw. władzy wyjęcie się spod zasad powszechnie obowiązującej moralności.

    Kiedyś twierdziło się np., że przedstawiciele tzw. klasy rządzącej mają prawo inicjować przemoc wobec życia, wolności i własności innych, gdyż są oni bogami, a konwencjonalna moralność obowiązuje wyłącznie śmiertelników. Później twierdziło się, że co prawda nie są oni bogami, ale są wyłącznymi przedstawicielami bogów, co — na zasadzie przechodniości — również stawia ich ponad jakimikolwiek moralnymi ograniczeniami. Dziś natomiast twierdzi się, że nie są oni przedstawicielami klasycznie rozumianych bogów, ale hipostazami rozmaitych plemiennych bądź ideologicznych świeckich bożków, takich jak “naród”, “lud”, “społeczeństwo”, “wola powszechna”, itp. Cel jest jednak zawsze ten sam — ideologiczne rozgrzeszenie największego z terytorialnych agresorów i jego klienteli z działań, które w wykonaniu każdego innego byłyby z miejsca uznane za głęboko niemoralne.

    Wszelkie uzasadnienia pseudo-techniczne są w tym kontekście wtórne wobec wymienionych wyżej uzasadnień mitologicznych — np. twierdzenie, jakoby monopolistyczny aparat agresji był niezbędny do przeciwdziałania powstawaniu rynkowych monopoli, z miejsca ignoruje fakt, iż ów aparat sam jest najniebezpieczniejszym i najgłębiej zakorzenionym monopolem, zdolnym do najbardziej niszczycielskich manipulacji rynkiem. Jak wyżej — powszechnie uznane definicje, czy to moralne, czy ekonomiczne, nie dotyczą bogów ani świeckich bożków.

    Innymi słowy, argumentując przeciwko etatyzmowi, należy zawsze pamiętać, że ma się do czynienia nie tyle z ideowym poglądem, co z ideologicznym przesądem, który swoje źródło bierze w konieczności ciągłego zakłamywania rzeczywistości, jeśli rzeczywistość ta ma tolerować zinstytucjonalizowaną niemoralność. I choć nie jest tak, że w związku z tym argumentowanie przeciwko etatyzmowi to z konieczności rzucanie grochem o ścianę, to jednak należy mieć świadomość, że jest to proces, który — chcąc być skutecznym — wymaga nie tylko solidnego logicznego zaplecza, ale też ogromnych pokładów psychicznej siły, moralnej odwagi i organizacyjnej determinacji. Przesądy są zazwyczaj żywotniejsze niż świadome i uczciwe błędy, ale — w przeciwieństwie do logicznych faktów i poprawnych argumentów — nawet one nie są na szczęście nieśmiertelne.

    • Szanowny Panie,

      dziękuję za komentarz, pozwoli Pan jednak, że nie będę rozpoczynał polemiki, Pana post bowiem dotyczy mojej uwagi na marginesie, a nie głównej linii argumentacyjnej.

      Pozdrawiam serdecznie,
      PP

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy