Artykuł Ontologia

Peter Simons: O konieczności pochodzenia

konieczność pochodzenia
Teza o konieczności pochodzenia jest stanowiskiem metafizycznym, które spopularyzował Saul Kripke w swoich wykładach na Uniwersytecie w Princeton pt. Nazywanie a konieczność. Jednym z wielu zagadnień, które Kripke w nich omawiał, było pytanie o to, czy przedmioty indywidualne mają własności istotne.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 1 (31), s. 16–17. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Własność jest istotna, gdy przedmiot nie mógłby bez niej istnieć. Ta myśl była powszechna w filozofii średniowiecznej, ale w XX wieku popadła w niełaskę, głównie dlatego, że chodzi o pojęcie modalne, a więc takie, które mówi coś o konieczności i możliwości. Możemy je tak określić, ponieważ w swoim językowym sformułowaniu zawiera wyrażenie „nie mógłby”. Pojęcia modalne były krytykowane jako niespójne przez wpływowych filozofów analitycznych takich jak Bertrand Russell i Willard V.O. Quine. Kripke, który wsławił się semantycznymi analizami systemów logiki modalnej, w swoich wykładach z Princeton chciał wykazać, że tego typu pojęcia są spójne i ważne, a pojęcie konieczności pochodzenia jest jednym z nich.

Roboty i ludzie

Wyobrażając sobie sytuację, w której jakiś przedmiot istnieje, ale nie posiada określonej własności, możemy ustalić, czy jest to własność istotna. Jeśli możemy to zrobić, to własność, którą bierzemy pod uwagę, nie jest własnością istotną. Możemy sobie wyobrazić, że Donald Trump nie wygrał wyborów w 2016 roku i nie został prezydentem Stanów Zjednoczonych. Taki scenariusz jest spójny, a więc bycie prezydentem nie jest własnością istotną Donalda Trumpa. Trudno jednak sobie wyobrazić, że Donald Trump nie jest człowiekiem, ale na przykład robotem. Wydaje się więc, że bycie człowiekiem jest własnością istotną Donalda Trumpa. Oczywiście moglibyśmy sobie wyobrazić, że odkryliśmy, iż prezydent USA jest robotem, a nie człowiekiem, ale w tej sytuacji nie byłoby tak, że faktyczny Trump jest robotem, ale nasze przekonanie, że prezydent jest człowiekiem, okazałoby się fałszywe. Sam Donald Trump, który faktycznie jest człowiekiem, nie mógłby być robotem ani czymkolwiek innym niż tylko człowiekiem.

Teza o konieczności pochodzenia – być może lepiej byłoby ją nazywać tezą o istotności pochodzenia – głosi, że przedmiot indywidualny, który jest materialny, nie mógłby zaistnieć, gdyby był wytworzony z innych materiałów niż faktycznie jest. W przypadku Donalda Trumpa tymi materiałami są plemnik i komórka jajowa, które łącząc się, stają się komórką, z której rozwinął się Trump. W przypadkach bytów nieożywionych, na przykład drewnianego stołu, bycie zrobionym z konkretnego kawałka drewna jest własnością istotną, która determinuje fakt bycia tym, a nie innym stołem.

Inne stanowiska

Ten pogląd należy jednak odróżnić od kilku podobnych stanowisk. Nie mówi on bowiem, że określony przedmiot musiał zaistnieć, ale tylko tyle, że jeżeli zaistniał, to musi składać się tworzących go pierwotnie materiałów. Nie przeczy temu, że gdy przedmiot już zaistniał, to można wymienić materiał, z którego się składa, i jest czymś przypadkowym, jaki będzie to materiał. Pogląd ten nie zakłada również, że czas albo miejsce, w których przedmiot zaczyna istnieć, są istotne dla tego przedmiotu. Zapłodnienie, w wyniku którego powstał Trump, mogło mogło nastąpić wcześniej lub później niż moment, w którym faktycznie się wydarzyło. Mogło również zdarzyć się gdzie indziej. Ten sam stół mógł zostać wykonany w innym warsztacie, w innym czasie i przez inną osobę. Pogląd ten nie mówi nic na temat przedmiotów takich jak liczby, zdarzenia i procesy, które choć istnieją w czasie i przestrzeni, to nie są złożone z materii.

Jako szeroka generalizacja na temat elementów, które konstytuują przedmiot, teza o konieczności pochodzenia jest poprawna. Jednak jeśli będziemy rozumieć ją jako pozbawioną wyjątków zasadę, która dotyczy pierwotnych składników przedmiotu na każdym poziomie i w każdej skali, to należałoby ją uznać za skrajnie niepoprawną. Możemy odwołać się do artefaktu, który posłuży nam za przykład. Współczesny samolot pasażerski posiada kilka głównych elementów: kadłub, dwa skrzydła, podwozie, dwa lub cztery silniki i ogon. Racjonalnie jest uznać, że gdyby każda z tych części użyta pierwotnie do zbudowania samolotu była inna, to powstałby samolot inny od tego, który faktycznie powstał. Jednak taki samolot zazwyczaj składa się z kilku milionów części, również tak małych jak śruby.

Wymiana części

Założenie, że potencjalna wymiana choćby tylko jednej części miałaby skutkować powstaniem zupełnie innego samolotu, wydaje się mało przekonujące i nie przystaje do typowych sposobów identyfikowania artefaktów. W przypadku stołu możemy wyobrazić sobie, że stolarz ściera lub nie kilka więcej wiórów ze swojego dzieła. Takie działanie również skutkowałoby powstaniem innego stołu, jeśli trzymać się dosłownego rozumienia tej tezy. Jeśli przyjrzymy się poziomowi atomowemu, to pogląd ten wyda się jeszcze mniej wiarygodny. Dodanie lub odjęcie pojedynczego atomu z komórki, z której powstanie Donald Trump, nie oznaczałoby, że Trump nie zacznie istnieć. Dla naturalnie dużych przedmiotów, takich jak planety, gwiazdy i galaktyki, teza ta jest jest jeszcze bardziej niewiarygodna. Jest jasne, że nasze słońce nie mogłoby wyłonić się z zupełnie innego obłoku pyłu i gazu, którego żadna część nie miałaby nic wspólnego z tym, jak rzeczywiście powstało słońce. Jednak nie ma dokładnej proporcji pierwotnej materii słońca, którą powinno ono posiadać, żeby być naszym słońcem. Jeśli jakiś przedmiot zaczyna istnieć dzięki długiemu procesowi rozwoju, jak ma to miejsce w przypadku gwiazd, wysp albo samolotów, nie ma jednego momentu, w którym przedmiot byłby kompletny. Mniejsze części przedmiotu, które w czasie jego powstawania są w nim albo w jego pobliżu, nie są w ścisłym sensie ani jego częścią, ani elementem zupełnie obcym. Biorąc to pod uwagę, teza o konieczności pochodzenia jest do przyjęcia, jeżeli rozumie się ją odpowiednio szeroko, jako odnoszącą się do największych pierwotnych i materialnych części przedmiotu. Jeśli jednak przyjąć jej ścisłe rozumienie, to okazuje się, że nie spełnia naszych wymogów ujmowania przedmiotów materialnych. Choć nie jest niespójna, przestaje być wiarygodna i interesująca.

Tłumaczenie: Błażej Gębura


Peter Simons – emerytowany profesor filozofii w Trinity College Dublin. Specjalizuje się w metafizyce, filozofii języka i logice, jest też znawcą historii filozofii analitycznej. Wydał m.in. książki Parts. A Study In Ontology (1987) oraz Philosophy and Logic in Central Europe from Bolzano to Tarski. Selected Essays (1992). W wolnym czasie lubi spacerować, śpiewać w chórze, słuchać muzyki klasycznej, a także pisać zabawne wiersze o filozofach, które można znaleźć na jego stronie internetowej: https://sites.google.com/site/petermsimons/miscellany

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Małgorzata Uglik

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

1 komentarz

Kliknij, aby skomentować

  • Kontr tezy, kontr stanowiska… skutek, efekt?! Ślepa uliczka!? Co zatem na to wielki Arystoteles?! Na pewno prościej, jaśniej, sensowniej i zgodnie z prawdą, stanem faktycznym, rzeczywistością. 

    A Donald Trump jest ok, najbardziej znienawidzony człowiek na ziemi, antysystemowiec, zwolennik życia i przeżycia, choć były Demokrata.

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy