Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2021 nr 3 (39), s. 38–39. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Moderator: Uczcijmy śmierć naszego Patrona minutą ciszy. […] Poproszę teraz Profesora Skończonego o wygłoszenie referatu pt. Horror Infinitum. Czas start: 15 minut.
Prof. Sk. PŻ: Spotkanie dzisiejsze skłania do refleksji nad względnością przemijającego czasu. O ile w 430 roku p.n.e. wyobrażenie przyszłych lat istnienia naszego Instytutu zdawało się nieskończonością, te same lata przeszłości zdają się mgnieniem oka. Muszę też wskazać na trudność w realizacji podjętego tematu. Mam ledwie 15 minut, by odnieść się swoim wątpiącym/słabym umysłem do idei nieskończoności (która może być zresztą zwykłym złudzeniem). Sądzę, że sto minut to byłoby za mało, a i tysiąc lat niewiele zmieni. Równie trudno na kartce papieru A4 pisać o nieskończoności, jak ograniczonym umysłem uchwycić Boga. Równie trudno w czasowym królestwie ziemskim pomieścić wiecznotrwałe Królestwo Boże, jak w nietrwałych płucach, sercu i mózgu zdybać nieskończoną duszę.
W tytule naszej konferencji tkwi pewna sprzeczność, albowiem nasz Patron – owoc bezczasowej strzały Amora z 490 p.n.e. – powinien żyć. Aby umrzeć, musiałby wszak przebyć całą drogę życia, a to właśnie – na mocy jego ożywczych paradoksów – jest niemożliwe. Śmierć jest za duża, aby zmieścić się w życiu.
Moderator: Proszę zakończyć przydługi wstęp. Każdy ze zgromadzonych chce mieć swoje 15 minut sławy. Już św. Anzelm z Canterbury nieskończony umysł Boga spostrzegł w swoim skończonym rozumie. Jeżeli Profesor Skończony swój tekst dopieści, to się w nim nieskończoność zmieści.
Prof. Sk. PŻ: Czytałem oczywiście, że mała nieskończoność ludzkiego umysłu może pomieścić dużą nieskończoność istnienia jako konieczną cechę Boga. Są jednak liczne wątpliwości na temat takiego związku logicznego. Wolę raczej mówić o autobiografii: miałem matkę i ojca, a matka moja miała ojca i matkę itd. ad infinitum; ojciec mój też miał ojca oraz matkę, a jego ojciec miał… itd. ad infinitum. Twierdzę tedy, że każdy z nas ma niepoliczalną liczbę przodków. Choć każdoczasowa populacja jest ograniczona, to retrospektywna ludzkość zmierza ku nieskończoności.
Moderator: Przy tak osobliwej „logice” nie dziwi brak awansu na stopień Profesora Nieskończonego. Byłaby to może prawda, gdy pominąć monogamiczną parę zero, przed którą była tylko Nicość.
Prof. Sk. PŻ: W dziedzinie racjonalnej epistemologii nieskończoności rzeczywiście jestem ignorantem. Zawsze chciałem być mistykiem, wyczekiwałem na znak, na wizję, na cud. Nie było mi to jednak dane, przeciwnie niż Simone Weil, którą podziwiam za życie tak skierowane ku nieskończoności, jak u innych usta są skierowane ku szklance piwa: „Nieskończona błogość jest stanem, w którym patrzeć to jeść”. Trzydziestoczteroletnia anorektyczka transcendentalna odniosła wielki sukces: siedem osób obecnych na pogrzebie jej nieśmiertelności w Ashford. Wezwany ksiądz spóźnił się na pociąg i nie przybył. Dwie nieskończoności się rozminęły, dzieła pozostały.
Moderator: Proszę nie zbaczać w dygresje, bo pozostało niewiele czasu. Szerszą wersję przedstawi Pan w tekście artykułu, ale nie dłuższym niż 6 tys. znaków. Przewidywany termin druku: rocznica urodzin naszego Patrona.
Prof. Sk. PŻ: Mam sporo wątpliwości, czy artykuł dostarczę na czas. Musi się on przecież składać ze wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Wstęp zaś ze wstępu do wstępu, rozwinięcia wstępu do wstępu i zakończenia wstępu do wstępu. I tak dalej – ad infinitum. Nie będę mógł zatem nigdy ruszyć z kopyta. Z tych samych powodów nie może się ruszyć koń, biegacz, żółw, czapla… „Szereg alefów w nieskończoność pełznie./ I nieskończoność, unieskończoniona/ Zamiera w sobie, przez siebie zdradzona…/ Punkt się rozprzężył w n‑wymiarów przestrzeń/ I przestrzeń klapła/ Jak przekłuty balon./ Dech wyszedł cały. Tak nicość dyszy/ Sama własną pustką/ I każde coś gnębi w czasie, który stanął./ Hop! Szklankę piwa!”
Moderator: Radziłbym opatrzyć przytoczenie przypisem, bo grozi Panu strzała plagiatowego systemu Zenon! I awans na Profesora Nieskończonego znowu przeleci przed nosem.
Prof. Sk. PŻ: Hop! Szklanka piwa! Podaję przypis: Stanisław Ignacy Witkiewicz, Tumor Mózgowicz (patrz/słuchaj także: Marek Grechuta, musical Szalona Lokomotywa). Aby uniknąć plagiatu, musiałbym śledzić niepoliczalne teksty-epitafia ludzkości. Wszystko, co tu mówimy, było już kiedyś powiedziane. „Pewność, że wszystko jest napisane, unicestwia nas lub czyni widmami. Znam okolice, w których młodzi ludzie padają na kolana przed księgami i po barbarzyńsku całują stronice, ale nie potrafią odcyfrować ani jednej litery” (J.L. Borges, Fikcje). Gdyby jednak tekst (mój!) jakimś cudem powstał, to zostanie jeszcze paradoks czytelnika, który musi przeczytać połowę mojego tekstu, a wcześniej połowę połowy tekstu itd. ad infinitum. Tak więc i on nie ruszy z kopyta. Komizm tej sytuacji wyjaśnia zanik czytania książek w czasach obecnych. A nieprzeczytana książka jest niczym karmnik bez ptaków, płyta bez słuchacza, nieskończoność bez skończoności.
Doktor Lei Pecz, filozofka haiku: Muszę się wtrącić. Pana wypowiedź pokazuje, że czapla nie tylko jest ofiarą nieskończoności – wszak nigdy nie może ruszyć „z kopyta” – ale także smuci ją skończoność karmnika. Gdyby karmnik był nieskończenie wielki, pomieściłby także czaple, a nie tylko wróbelki. Przepraszam za rym. Sztuka haiku przyłapuje nieskończoność w mniej niż momencie: „Błyskawica-/ Krzyk czapli/ Dźgnął ciemność” (Basho).
Moderator: Pani Doktor, będzie czas na pytania z sali. Co do upadku czytelnictwa, obraża Pan Profesor studentów, których jest tutaj wielu. Lepiej niech sam powie, ile książek przeczytał, a ile trwa dziewiczo na regałach. Chyba nie więcej niż w Bibliotece Babel Borgesa.
Prof. Sk. PŻ: Pamiętam jego opowiadanie pt. Pamiętliwy Fuenes. Bohater wskutek upadku nabył zdolność zapamiętywania wszystkiego: żyłek, załamań i plamek liścia, ad infinitum. Ile zyskał na nieskończonej pamięci, tyle stracił na zdolności widzenia całości liścia. Tekst Fuenesa nie mógłby się nigdy skończyć, bo nie może się zacząć.
Moderator: Zaczynam się bać. Do puenty proszę.
Prof. Sk. PŻ: Spokojnie, nie jestem pamiętliwy. Tylko wskutek umiejętności zapominania człowiek może się rozwijać. Dzięki temu udało się zmieścić w krótkim wystąpieniu tyle szkiców do nieskończoności. Zrealizowała się łaska zstępowania sensu z nieba idei na strony maszynopisu. Zaistniał cud kreacji wcielonej w 6 tys. znaków bez spacji. Od tego wysiłku wypadło mi sporo włosów z filozoficznej głowy. Czy jestem już łysy?
Moderator: Paradoks łysego rozważa sekcja Eubulidesa z Miletu o nieznanej dacie urodzin. Tam występują tylko Profesorowie Nieskończeni. Ale widzimy już, że skończoność bez nieskończoności istnieć nie może – omnis determinatio est negatio. Uczcijmy zakończone wystąpienie niekończącymi się oklaskami!
Piotr Bartula – doktor habilitowany, pracownik naukowy Zakładu Filozofii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, eseista. Zajmuje się polską i zachodnią filozofią polityki, twórca tzw. testamentowej teorii sprawiedliwości. Autor książek: Kara śmierci – powracający dylemat, August Cieszkowski redivivus, Liberalizm u kresu historii.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Zuzanna Bołtryk
Skomentuj