Satyra

Piotr Bartula: Kto nie pracuje, ten gra na fortepianie

Kto nie pracuje, ten gra na fortepianie; Piotr Bartula
Ankieta dotycząca pracy. Pośmiertnie odpowiedziały trzy osoby filozoficzne.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 5 (59), s. 45–47. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Adam Smith

Praca i cena to awers i rewers monety społecznego świata. Moim zdaniem praca nie może być ścisłą podstawą ustalania cen – choćby z tego powodu, że nie sposób porównać ze sobą różnych rodzajów tej działalności. Trzeba by obliczać i bilansować nie tylko czas i poziom trudności pracy, ale też tak nieuchwytne i niemierzalne czynniki jak pomysłowość czy uzdolnienia pracujących. Wynikły stąd podział pracy jest źródłem bogactwa narodów (choć niejedynym).

Interesuje mnie przede wszystkim wartość wymienna towarów, dlatego pojęcie ceny jest dla mnie tożsame z pojęciem wartości. Rzeczywista cena towarów jest zawsze zmienna, nie odzwierciedla jakiejś stałej wartości towarów, która miałaby być podstawą tzw. ceny słusznej. „Dla człowieka, który przedmiot nabył i który chce go zbyć lub wymienić na coś innego, rzeczywistą wartością tej rzeczy jest wysiłek i trud, którego sobie zaoszczędza, a którym może obciążyć innych ludzi” (Smith 1954, s. 38–39). Wartością towarów nie jest zatem wcielona w nie praca, lecz praca innych ludzi, wcielona bądź potencjalna, którą możemy nabyć w zamian za towar nienależący już do nas. Wartość (cena) rzeczywista dóbr/usług rynkowych ujmowana jest przeze mnie od strony efektywnych nabywców, a nie od strony bezpośrednich wytwórców. To gra rynkowa pomiędzy kupującymi i sprzedającymi, a nie tylko sama praca, tworzy rzeczywistą wartość (cenę) towarów.

Powiedziałem kiedyś, że praca nigdy nie waha się co do swojej wartości, więc może być podstawą określania i porównywania rzeczywistej wartości dóbr. Z małym jednakowoż zastrzeżeniem. Wartość ta jest niezmienna, gdy patrzymy od strony pracowników najemnych, którzy za każdym razem muszą poświęcić na jej wykonanie tyle samo wygód, swobody, zadowolenia. Dla przedsiębiorców natomiast równe ilości wykonanych zadań w różnych okresach mogą mieć różną wartość. Praca bowiem jest także towarem i jej wartość (cena) zmienia się w zależności od ilości pieniądza lub innych dóbr, jakie musimy za ową pracę zapłacić. To – tak bardzo piętnowane z moralnej perspektywy – ujęcie pracy łatwo poprzeć historycznymi przykładami. Pojawienie się dużej liczby rąk do pracy, większej, niż może zatrudnić kapitał społeczeństwa, zawsze powoduje obniżenie wartości owej pracy (i tym samym ceny). Zysk nie jest także objawem chciwości czy wyzysku, lecz informacją zwrotną, że pracuję dobrze, że moja praca ma sens. I wtedy dopiero mogę sobie zagrać na fortepianie Odę do badań nad naturą i przyczynami bogactwa narodów.

August Cieszkowski

Pogarda dla materialnej strony życia, wyrażana z pozycji rzekomego arystokratyzmu ducha, jest anachronizmem świadczącym o niezrozumieniu nowoczesności: „Umysłowiec przeto gardzący dziś przemysłowcem wyszedłby chyba na śmiesznego ubiegłych wieków ciurę” (Cieszkowski 1863, s. 746). Sekularyzacja eschatologii nie służy mi do potępienia materialnego wymiaru życia ludzkiego lecz przeciwnie – jest równoznaczna z uwzniośleniem ekonomii, a nawet sakralizacją pracy produkcyjnej: „Najlepsze instytucje moralne dla zapuszczenia korzeni potrzebują gruntu, w którym by skarb był zakopany” (tamże, s. 745). Odrzucam iluzoryczność „romantycznego” domniemania o sprzeczności ekonomii objawienia i ekonomii materialnej ludzkości. Pomiędzy tymi dwoma porządkami zachodzi daleko idąca zależność, a niekiedy nawet całkowita zbieżność celów. Jestem głęboko przekonany, że interesy materialne służą interesom moralnym i religijnym ludzkości. „Bez środków owej siły ruch pracy nadającej, której jednym z największych ognisk kapitał, najpiękniejsze pomysły kiełkować nie zdołają, najdoskonalsze się nie ostoją” (Cieszkowski, s. 167). Przyszły ład Królestwa Bożego nie powstanie z woli chwilowego centrum władzy posługującej się ideologią dobrobytu, a tylko przez doskonalenie się wszystkich ludzi, dzięki cierpliwej, codziennej pracy dla postępu. Próby przemierzania dróg prywatnych ambicji i historycznych dystansów na skróty, „bez pracy”, w imię rewolucyjnych utopii, powodują zawsze błędy gospodarcze, regresy polityczne i moralne. Do rewolucyjnego skoku na Eschatologiczny Bank i „uchylania się od pracy” zachęcali czerwoni socjaliści – z jakim skutkiem, wiadomo.

Dzisiaj to samo robią populistyczne rządy, ulegające podszeptom różnych ekonomicznych szarlatanów, którzy namawiają do emisji fikcyjnego pieniądza kredytowego. Królestwo Boże musi być zasłużone i nie łudźcie się, że będzie Wam dane za darmo bądź na kredyt. Oderwanie uprawnień socjalnych od obowiązków obywatelskich to droga do fałszywej polityki społecznej – równia pochyła wiodąca do kredytów opar­tych na hipotezach, a nie na hipotekach. Historyczny etap życia na kredyt musicie przezwyciężyć i zabrać się do twórczej i pożytecznej pracy celem dostąpienia Królestwa Bożego „organicznej ludzkości”. Skończył się czas łaski, nastał czas zasługi gwoli „chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”: to wizja zapewnienia każdemu proporcjonalnego minimum socjalnego. Dopiero w dniu ogłoszenia świętej amnestii narodów i powstania Spełni Ludów zagramy sobie na polifortepianie Odę do radości Beethovena.

Thorstein Veblen

Znane jest zapewne wszystkim przeciwstawienie pracy i konsumpcji. Proponuję, aby wzbogacić pojęcie konsumpcji o tzw. konsumpcję na pokaz właściwą „klasie próżniaczej”, do której notabene aspirują wszyscy ludzie (Veblen 2008, s. 80). Nie jest bowiem przesadne twierdzenie, że mniemanie człowieka o samym sobie wzrasta w miarę korzystania z dóbr nieużytecznych, marnotrawstwa na pokaz i konsumpcji na pokaz. Tyle jestem wart – myśli niejeden – ile wydaję na rzeczy niekonieczne, nawet kosztem potrzeb naturalnych, np. prokreacji. Wyjaśniam, że „konsumpcja na pokaz” jest zawsze związana z unikaniem produkcyjnej pracy. Jej substytutem jest jednak praca nad rytuałem i strojem, co stwarza elitarne wartości estetyczne. Stopniowo wnikają one w tkankę społeczną, zmieniając powszechne gusta z wulgarnych i pospolitych na wyrafinowane. Trafnie wyraził tę prawdę Joseph Schumpeter: „Królowa Elżbieta nosiła jedwabne pończochy. Dążeniem normalnego kapitalisty nie jest jednak dostarczenie jedwabnych pończoch królowym, lecz osiągnięcie tego, by były one dostępne dla pracownicy fabryki i to za coraz mniejszy wysiłek w pracy” (1947, s. 67). Owa „konsumpcja na pokaz” okupiona jest jednak od dziecka wysiłkiem wytwarzania rytualnych form, gorsetów, ćwiczenia smaków, sposobów zachowywania się, bywania, zasiadania, jedzenia, etykiety, reguł spotkań towarzyskich, przejażdżek, bali, uprawiania sportów, fikcyjnej lub realnej działalności charytatywnej. Ludzie poświęcający na to swój czas i siły wyznawali, że wszystkie te czynności, a także związane z nimi dbałość o strój i inne objawy tzw. próżnowania na pokaz są niezwykle uciążliwe, ale niestety nieuniknione.

Nie byłoby wielką przesadą stwierdzenie, że rygoryzm form życia, któremu poddana była „warstwa próżniacza” niewiele różnił się od reżimu, któremu poddano w XIX w. robotnika najemnego, pracującego przy taśmie produkcyjnej, co plastycznie pokazywał miliarder (i przekonany komunista) Charlie Chaplin w filmie pt. Współczesne czasy. Kto nie pracuje w fabryce, ten gra na fortepianie do niemych filmów, czyta książki, a nawet je pisze. Spróbujmy to jednak zrobić bez pracy nad gamą i nutami: C*G E E G*F D D „Wlazł kotek na płotek” C*C E G „i mruga” / nad gramatyką i składnią zdania: „Ala ma kota”.

Anonimowy donos

Autor niniejszej ankiety należy do klasy próżniaczej, której państwo płaci za czytanie książek. A społeczeństwo musi na to pracować i nie ma czasu czytać!


Warto doczytać:

  • A. Cieszkowski, O drogach Ducha, t. 2 (III.), Poznań 1863, s. 746.
  • A. Cieszkowski, Ojcze nasz, t. 2: Wezwanie, Poznań 1899.
  • A. Smith, Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów, tłum. G. Wolff, O. Einfeld, Z. Sadowski, t. 1, Warszawa 1954.
  • Joseph A. Schumpeter, Capitalism, Socialism and Democracy, New York 1947.
  • Th. Veblen, Teoria klasy próżniaczej, tłum. J. Frentzel-Zagórska, Warszawa 2008.

Piotr Bartula – dr hab., prof. UJ, pracownik naukowy Zakładu Filozofii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, eseista. Zajmuje się polską i zachodnią filozofią polityki, twórca tzw. testamentowej teorii sprawiedliwości. Autor książek: Kara śmierci – powracający dylemat, August Cieszkowski redivivus, Liberalizm u kresu historii, Dzieła zebrane, Aspołeczne „my”, Dzieła pośmiertne znalezione za życia. Najczęściej uczęszczane miejsca: Uniwersytet i jazz club.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0.

W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Małgorzata Uglik


Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy