Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2025 nr 1 (61), s. 46–48. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
Szanowni Naturaliści!
Piszę do Was ten list, ponieważ śniło mi się, że Wasza doktryna wywyższyła naturę nad metafizykę moralności. Swoją filozofią zatarliście różnicę między niebem gwiaździstym a imperatywem kategorycznym. Zapomnieliście, że wola moralno-prawna jest czymś innym niż wola naturalno-psychologiczna. O ile ta pierwsza jest założoną w człowieku racjonalnością, stanowiącą źródło norm służących do samoosądów (psujących nam dobry humor), o tyle ta druga warunkuje ludzkie zachowania w świecie fenomenów natury. A więc i sama przez naturalny świat jest determinowana. W każdym ludzkim czynie tkwi kwalifikacja moralna tegoż czynu, jako odkryta przez rozum norma; dziejące się zaś życie stymulują tylko naturalne impulsy przykrości i przyjemności vel szczęścia i nieszczęścia. W świecie natury człowiek jest zaledwie pragnącym żyć owadem czy robakiem. Każda przyjemność jest dobra z natury, ale nie każda jest godna wyboru: „Nie o to chodzi, czy to lub owo się dzieje, ale o to, że rozum sam przez się nakazuje, co dziać się powinno” (Kant, tłum. 1984, s. 408). Wola etyczna obowiązuje na płaszczyźnie norm i powinności, tym samym kłamstwo/kradzież/zbrodnia zawierają w sobie swoje własne unicestwienie. Okradając kogoś – okradasz sam siebie, znieważając kogoś – znieważasz siebie, zabijając kogoś – zabijasz sam siebie.
Powiadacie: „Cóż z tego, że ktoś sam siebie widzi takim, jakim powinien być, skoro biochemia ciała i psychiki blokuje wszelkie korekty praktycznego działania w świecie. Układ nagrody i kary jest zespołem ośrodków mózgu i dróg nerwowych, które sterują stanami przyjemności oraz regulują nastrój”. Ja odpowiadam, że prawo odpłaty (ius talionis), stawiające granicę naturalnemu instynktowi pomsty, zostało przez Was zbezczeszczone jako nośnik bezużytecznego rygoryzmu moralnego. Zważcie na to, że kiedy zorganizowane społeczeństwo przestanie wierzyć, że przestępcy zostaną ukarani stosownie do ich winy, rozpowszechni się samozwańczy odwet. Mściwość, jako naturalna skłonność ludzi, zrzuci z siebie władztwo rozumu, który służy społeczeństwu rządzonemu przez prawo. Przestaliście rozumieć, że etyczna słuszność polega na tym, iż krzywdziciel nie może się domagać, aby naruszone przez niego dobra pozostawały w jego przypadku pod opieką prawa, które sam obalił; że bezprawne odjęcie komuś życia jest równoznaczne z unicestwieniem człowieczeństwa w sobie. W Waszym świecie lincz i wendetta nałożą na konkretnych przestępców cierpienia, na jakie, w opinii konkretnych poszkodowanych, zasługują. Zniknie mitręga retrybucji procesowej, która w swym usiłowaniu przywrócenia ładu moralnego dzięki kontradyktoryjnej procedurze, jest odległa i trudna. Zemsta zaś będzie dla zainteresowanych bliska, łatwa, łączona z naturalną („słodką”) delektacją.
Według mnie kara dla istot wolnych jest słuszna, choć nie jest do niczego potrzebna. Według Was kara jest potrzebna, choćby nawet nie była słuszna – wystarczy, że odstrasza czy zaspokaja instynkt zemsty. Kiedyś filozoficznie fantazjowałem: „Gdyby nawet społeczeństwo obywatelskie miało się rozwiązać, bo tak postanowili jego członkowie (powiedzmy, że chodzi o lud żyjący na jakiejś wyspie, który pragnie ją opuścić, rozpraszając się po całym świecie), to odsiadujący więzienie morderca musi zostać stracony, zanim to nastąpi, tak aby każdy odczuć mógł wagę jego zbrodniczych czynów” (Kant, tłum. 2005, s. 128). Przestaliście wierzyć w sprawiedliwą karę dla umyślnego przestępcy, którego ja obdarzyłem godnością, rozumnością, wolnością i świadomością własnej nikczemności. Zaczniecie go traktować jako uwarunkowanego środowiskowo lub genetycznie szczura, którego właściwości opisze język neuropsychologii. Następnie poddacie przymusowemu leczeniu, wszczepicie mechaniczną pomarańczę lub zastosujecie elektromagnetyczne biczowanie mózgu. Znikną spory dotyczące grzechu, winy, łaski, wymiaru kary. W ich miejsce wkroczy terapia i nauka o resocjalizacji. Przy założeniu bowiem, że działanie ludzkie jest wytworem impulsów psychologicznych czy neurofizjologicznych (np. będących skutkiem nierównowagi pomiędzy dopaminą a serotoniną), istnieją podstawy do przypuszczenia, iż impulsy te pojawiają się u wielu osób – jeszcze przed zaistnieniem ich jawnych czynów. Prędzej czy później podejmiecie więc korekcyjne kroki, zanim szkody zostaną wyrządzone. Wszyscy mieszkańcy „naturalistycznego Królewca” zostaną poddani (już w dzieciństwie) psychologicznym testom oraz symulowanym sytuacjom umożliwiającym wykrycie wirusa socjopatycznego i/lub psychopatycznego czynu, nim jeszcze zostanie on dokonany.
Niepojęte, bo może zbyt abstrakcyjne stało się dla Was to, że ofiara zachowuje uprawnienie do osądzenia swojego oprawcy, tak jak on sam musiałby siebie osądzić, gdyby stał w jej miejscu, kiedy już odeszła z tego świata; że krzywdziciel musi do siebie powiedzieć: „Nie mogę dalej pozostawać pod opieką prawa, którem sam obalił”. Cofniecie się w końcu do Apokalipsy Stanu Natury, gdzie nie będzie granic dla okrucieństwa, albowiem kryminaliści określą konkretne sposoby odpłaty. W Waszym świecie „oko za oko” będzie znaczyło dokładnie „twoje oko za moje oko”, „mój ząb za twój ząb”. Nikt już nie będzie traktował zabójcy kobiety lub mężczyzny, chorego lub zdrowego, gminnego lub szlachetnego, Żyda lub Greka, czarnego lub białego, młodego lub starego, biednego lub majętnego, szpetnego lub urodziwego, tak, jak on potraktował drugiego człowieka. Zabójcę Żyda dopadną Żydzi, sadystę zgodnie z naturą jego sadyzmu „ukarzą” sadyści, chciwca zgodnie ze stopniem jego chciwości – chciwcy, gwałcicielem zgodnie z naturą jego czynu zajmą się gwałciciele, zabójcami z pobudki rasistowskiej – rasiści o odwrotnym wektorze nienawiści. Znikną różnice moralne i poznawcze pomiędzy egzekucją a mordem, portfelem własnym i cudzym, celą zakonną i więzienną. Różnica pomiędzy złodziejem a sędzią sprowadzi się do odmiennej strategii przetrwania, spowodowanej odmiennością ich genotypów.
Śmiesznym frazesem stało się dla Was moje żądanie, ażeby istoty ludzkie cieszyły się respektem. Oznacza ono bowiem, że traktowanie ich surowo jest usprawiedliwione faktem, iż jako podmioty dwurozumne mogą to zrozumieć i zaakceptować. Nie będziecie już dawać wiary przestępcom tłumaczącym – w moim imieniu – że cenią naturalne życie niżej niż człowieczeństwo w sobie. Nie oddacie im czci jako istotom pojmującym, iż życie okryte hańbą zbrodni jest czymś gorszym od nieistnienia, lecz potraktujecie niczym obiekt naturalny z rozpoznanym zanikiem hipokampu. Uwierzyliście chyba potomkom niewolnika Zenona z Elei, który karany przez swego pana za kradzież mógł doń mówić: „Za co mnie karzesz, skoro sama konieczność losu (genetyka i chemia mózgu) uczyniła mnie tym, kim jestem. Przyznaj, że ta sama konieczność zmusza cię do bicia mnie bez zbędnej gadaniny o winie i karze”.
Trafnie pisał o mnie Leszek Kołakowski: „Ludzkość nie jest dla Kanta obiektem naturalnym, w przyrodzie danym, a człowieczeństwo nie jest pojęciem zoologicznym, lecz moralnym” (2006, s. 186). Nic dodać, nic ująć. Dla Was ludzkość jest li tylko gatunkiem, a jednostki ludzkie li tylko sumą swoich anatomicznych części. Myśląc o triumfie naturalizmu, miewam koszmary: niebo gwiaździste we mnie, a prawo moralne pod glebą ziemistą! Służący Lampe obudził mnie dzisiaj słowami: „Już czas na terapię behawioralną!”. Chyba jest na usługach organizacji „Nature Boys”.
Niedoczekanie Wasze!
I. K. (przez Piotra Bartulę)
Warto doczytać:
- I. Kant, Uzasadnienie metafizyki moralności, Warszawa 1984.
- I. Kant, Metafizyka moralności, Warszawa 2005.
- L. Kołakowski, Kant i zagrożenia cywilizacji, w: Czy diabeł może być zbawiony i 27 innych kazań, Kraków 2006, s. 184–193.
Piotr Bartula – dr hab., prof. UJ, pracownik naukowy Zakładu Filozofii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, eseista. Zajmuje się polską i zachodnią filozofią polityki, twórca tzw. testamentowej teorii sprawiedliwości. Autor książek: Kara śmierci – powracający dylemat, August Cieszkowski redivivus, Liberalizm u kresu historii, Dzieła zebrane, Aspołeczne „my”, Dzieła pośmiertne znalezione za życia. Najczęściej uczęszczane miejsca: Uniwersytet i jazz club.
Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0.
W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.
< Powrót do spisu treści numeru.
Ilustracja: Małgorzata Uglik
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.
Skomentuj