Satyra

Piotr Bartula: Moralne dylematy wykładowcy i kaznodziei. Wykład do użytku wewnętrznego 

Satyra, Moralne dylematy wykładowcy i kaznodziei. Wykład do użytku wewnętrznego, Piotr Bartula
W praktyce życia często mylimy względne opinie o prawdzie z nią samą, powodując niekończące się ciągi nieszczęść. Mądrzy ludzie wiedzą, że niekiedy lepsze od prawdy jest dyplomatyczne kłamstwo, głoszone dla pomyślności wspólnoty politycznej.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2024 nr 6 (60), s. 39–40. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Szanowni Państwo!

W związku z naszym dzisiejszym spotkaniem przypomina mi się opinia Arystotelesa, który głosił wyższość prawdy nad przyjaźnią: „Platon przyjacielem, lecz większą przyjaciółką prawda”. Osobiście zawsze uważałem, że jest odwrotnie – że przyjaźń jest ważniejsza niż prawda. Nie przeczytałem żadnej książki dla prawdy, a tylko dlatego, że polecił mi ją przyjaciel. Dzięki temu było o czym konwersować przez wiele lat, choćby w podróży. Oczywiście wrogiem prawdy nie jest przyjaźń, lecz umyślne wprowadzanie bliźnich w błąd plus kłamstwa hybrydowe: postprawda, ketman, mit, ideologia.

Przyjaciel z czasów studenckich zwrócił moją uwagę na komentarz Oswalda Mosleya (przywódcy brytyjskich faszystów) do wystąpienia Karla Poppera z 1946 r.: „Kilka lat temu Dr Popper wniósł na uniwersytet londyński środkowoeuropejską przedsiębiorczość i erudycję i w swojej książce Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie zdemaskował jako faszystów właściwie wszystkich wybijających się myślicieli od Platona do Hegla. Z radością przyjąłem ten podarunek oraz wyraziłem uznanie dla tej opinii. Potwierdza bowiem ona od dawna już żywione przeze mnie podejrzenia, że wszyscy geniusze to faszyści” (Mosley 1972, s. 318). Przytoczona opinia faszystowskiego polityka jest o tyle interesująca, że nie różni się w istocie od twierdzenia liberalnego filozofa. Nawet jeżeli jest ona fałszywa, to niespodzianie obaj panowie byli w tej sprawie ze sobą zgodni. Tworzeniu czarnej legendy Platona (dobrego/złego geniusza) najbardziej przysłużył się wszak Popper – platonik w teorii poznania i krytyk platońskiej filozofii państwa. W swojej kultowej (niegdyś) książce uznał go za wroga wolnego społeczeństwa oraz promotora wszelkich utopistów, faszystów, totalitarystów… Można wątpić, czy Platon, poczęstowany tak dziwnymi epitetami podczas podróży do Syrakuz, zrozumiałby sens nieznanych wówczas terminów… Popper chciał zdemaskować „faszyzm” Platona, ale zrobił tylko polityczną przysługę Mosleyowi. Był to zatem miecz obosieczny, bo któż nie chce mieć Platona po swojej stronie? Oczywiście wektory sympatii były przeciwnie skierowane: to, co obrażało uczucia Karla – radowało serce Oswalda. Nasuwa się pesymistyczny morał: jak w polityce, tak samo w filozofii polityki nie liczy się prawda, tylko zaangażowanie ideowe – wrogowie są dla siebie wzajemnie szkodliwi, źli, kłamliwi. Uniemożliwia to rozstrzyganie konfliktów odmiennych „religii politycznych” w drodze racjonalnej dyskusji, w którą wierzył Popper.

Warte przypomnienia wydaje mi się jego rozróżnienie na kubłową i reflektorową koncepcję nauki. Podejście reflektorowe – zgodnie z którym nauka rzuca światło na przedmiot swojego badania, aby poddać próbie falsyfikacji hipotezy naukowe i mity polityczne – stanowi jakoby podstawę obiektywizmu. Stanowi radykalne przeciwieństwo zapełniania kubła własnego umysłu śmieciami samopotwierdzeń i środowiskowych samoutwierdzeń. Fakt, że człowiek woli żyć na własnych śmieciach niż w świecie, w którym wiedza istnieje niezależnie od tego, co „ja wiem”, znajduje potwierdzenie w zjawisku tzw. baniek informacyjnych. Żaden plemienny tubylec nie chce ich opuścić i staje się w końcu dzikusem okładającym „innego” maczugą odmowy prawa do istnienia w prawdzie (ergo: do istnienia!). W myśl powszechnej zasady wzajemnego „banowania i opluwania” powstały dzisiaj Autokłamliwe Wsplujnoty Biesiadne. Ludzie z monadycznych kubłów made in Doxa nie widzą niczego poza sobą: „Granicą mojego świata jest tęgość wiadra Authentic Fact”.

Subtelną odmianę tyranii „faktów autentycznych” dobrze ilustruje znana przypowiastka pt. Nowe szaty cesarza. Kto tychże nie widzi, uchodzi za głupiego człowieka, który nie nadaje się na posadę: „Nikt się nie chciał przyznać, iż nic nie widzi, gdyż okazałoby się, że nie jest zdatny do urzędu i że jest w dodatku straszliwie głupi. Nowe suknie cesarza zachwyciły całą ludność stolicy” (Andersen 1928, s. 42). Mowa tu oczywiście o zmuszaniu obywateli (oby tylko symbolicznym) do fałszywego postrzegania rzeczywistości. Na opinii społeczności nie zależy tylko dziecku, tylko ono nie potrzebuje posady.

Sam stałem się swego czasu ofiarą symbolicznej przemocy przeciwników olimpiady w Pekinie w 2008 r., którzy w ramach walki o wolny Tybet nakleili na mojej teczce napis: „Pekin – igrzyska obłudy”. Tak bezwiednie przyozdobionym spacerowiczem byłem przez dwa tygodnie. Był to rodzaj towarzyskiego kłamstwa, albowiem uchodziłem w Mieście za tego, kim nie byłem (choć stać się mogłem). Nieznani aktywiści ideologiczni uczynili ze mnie żywy transparent swojej politycznej opinii, mylonej z uniwersalną – bo bynajmniej nie moją – prawdą, podczas gdy ja nie czułem się stroną w tej sprawie. Nie wiadomo, co jest gorsze: zostać przez „prawdaków” społecznie wykluczonym czy przymusowo zapisanym do ideologicznej „rodziny zastępczej” w sferze publicznej; bo co innego w prywatnej – tutaj zawsze można filozofować w masce.

W praktyce życia często mylimy względne opinie o prawdzie z nią samą, powodując niekończące się ciągi nieszczęść. Mądrzy ludzie wiedzą, że niekiedy lepsze od prawdy jest dyplomatyczne kłamstwo, głoszone dla pomyślności wspólnoty politycznej. Platon chwalił prawdę, ale także pożyteczne kłamstwa: „Zatem jeżeli w ogóle ktokolwiek, to rządzący w państwie mają prawo kłamać; albo w stosunku do wrogów, albo do własnych obywateli, dla dobra państwa. A inny nikt niech czegoś takiego nie próbuje” (Platon, tłum. 1948, s. 131). Istotnie, moralna zasada, w myśl której mówienie prawdy byłoby nakazem bezwarunkowym, stawia pod znakiem zapytania możliwość istnienia jakiegokolwiek społeczeństwa. Dowody na to znajdujemy we wnioskach, jakie z tej zasady wyciągnął Immanuel Kant. Posunął się on bowiem aż do stwierdzenia, że przestępstwem byłoby okłamanie mordercy, który by nas zapytał, czy aby prześladowany przez niego nasz przyjaciel nie ukrył się w naszym domu. Oczywiście w domu takiego Robespierre’a Prawdy nie chciałbym nigdy się schronić. Udałbym się raczej do willi „kłamliwego” Niccola Machiavellego, dającego przynajmniej szansę na przetrwanie: „Ten wyszedł lepiej, który lepiej umiał używać natury lisa. Lecz konieczne jest umieć dobrze tę naturę upiększać i być dobrym kłamcą i obłudnikiem; ludzie tak są prości i tak naginają się do chwilowych konieczności, że ten, kto oszukuje, znajdzie zawsze takiego, który da się oszukać”. (Machiavelli, tłum. 2005, s. 70). Chociaż nie należy chwalić kłamstwa, to można zapytać, czy aby każdy (tu: prześladowca) ma prawo do prawdy.

Od tego momentu („moment Machiavellego”) wszyscy filozofowie polityczni muszą się zmagać z pytaniem o kłamliwość istoty ludzkiej, moraliści zaś – odpowiadać na pytanie (wysłowione jeszcze dobitniej przez Tomasza Hobbesa), czy zamknęli drzwi swojego mieszkania przed wyjściem na wykład akademicki lub na niedzielną mszę. Wykładowcy i kaznodzieje mają dylemat moralny – czy powiedzieć uczniom/wiernym prawdę wynikłą z beznamiętnej obserwacji: „Można bowiem o ludziach w ogóle powiedzieć, że są niewdzięczni, zmienni, kłamliwi, unikający niebezpieczeństw i chciwi zysku” (Machiavelli, tłum. 1972, s. 194), czy raczej, śladem Kanta, pouczać bliźnich, iż zatajenie własnych zamiarów przed przeciwnikiem politycznym, które doradzał swemu księciu Machiavelli, zagraża moralności i prawu, ale także samej polityce: „Kłamstwo szkodzi bowiem zawsze, jeżeli nie innemu człowiekowi, to ludzkości w ogóle, czyniąc bezużytecznym samo źródło prawa” (Kant, tłum. 2006, s. 205–206).

I z czystym sumieniem dodać: Nie zamykajcie drzwi.

TW Ketman


Warto doczytać:

  • I. Kant, O domniemanym prawie do kłamstwa z pobudek miłości własnej, w: tegoż, Rozprawy z filozofii historii, tłum. T. Kupś i in., Kęty 2006.
  • N. Machiavelli, Wybór pism, tłum. J. Gałuszka i in, Warszawa 1972.
  • N. Machiavelli, Książę, tłum. Cz. Nanke, Kęty 2005.
  • Platon, Państwo, t. 1, tłum. W. Witwicki, Warszawa 1948.

Zainspiruj się:

  • H. Ch. Andersen, Nowe szaty Cesarza, w: tegoż, Książę Świniarek oraz inne bajki, tłum. F. Mirandola, Warszawa 1928.

Pozostałe źródła:

  • O. Mosley, My Life, Londyn 1972.

Piotr Bartula – dr hab., prof. UJ, pracownik naukowy Zakładu Filozofii Polskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego, eseista. Zajmuje się polską i zachodnią filozofią polityki, twórca tzw. testamentowej teorii sprawiedliwości. Autor książek: Kara śmierci – powracający dylemat, August Cieszkowski redivivus, Liberalizm u kresu historii, Dzieła zebrane, Aspołeczne „my”, Dzieła pośmiertne znalezione za życia. Najczęściej uczęszczane miejsca: Uniwersytet i jazz club.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 4.0.

W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.

< Powrót do spisu treści numeru.

 

2 komentarze

Kliknij, aby skomentować

    • Ps. Immanencja a etyka!? – a cóż to za fałszywa opozycja?
      Jeśli etyka ma być jedynie transcendentna, to czy w ogóle może być ludzka? A może wystarczy uciąć ten metafizyczny balast – i oto moralność, czysta, operacyjna, osadzona w świecie, w relacjach, w rzeczywistości.
      Brzytwa Ockhama? Proszę bardzo – przetnijmy zbędne byty, odetnijmy nadmiar hipotez i zobaczmy, co zostanie. A zostanie człowiek – i jego odpowiedzialność. Bez ucieczki w wyższe instancje.
      A „spółka”? Niech zostanie tam, gdzie jej miejsce – w podręcznikach historii filozofii, a nie w dyktacie nad ludzkim sumieniem.
      AD 2025

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy