Artykuł Filozofia kultury

Piotr Biłgorajski: Humor w kulturze: od wykrywania fałszu do unikania prawdy

Popularna ewolucjonistyczna teoria humoru głosi, że rozbawienie jest reakcją na błędy poznawcze, które są niekorzystne dla naszego przetrwania. Zgodnie z tą koncepcją natura motywuje nas do wykrywania wszelkich niespójności, nagradzając to przyjemnym doznaniem – śmiechem. W tym kontekście opowiadanie dowcipów to ćwiczenie się w sztuce wykrywania fałszu, co jest przecież warunkiem poznania. Tak więc humor, jako siła napędowa umysłu, to poważna sprawa, dotyczy wszak kwestii prawdy. Tutaj nie ma się z czego śmiać.

Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2019 nr 1 (25), s. 22–23. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF.


Uzależnienie od humoru

W ewolucjonistycznej perspektywie z humorem jest jak z cukrem. Cukier ma przyjemny smak nie dlatego, że jest słodki, ale dlatego, że jest (dla nas) dobry. Nasze kubki smakowe odczuwają smak cukru jako przyjemny, ponieważ cukier jest niezbędny dla naszego organizmu (dostarcza energii). Analogicznie śmiech, czyli przyjemna reakcja na humor, nie wynika ze śmieszności ukrytej w żarcie, ale jest nagrodą za zidentyfikowanie jakiejś sprzeczności w przedstawionym stanie rzeczy. Umiejętność identyfikacji sprzeczności jest korzystna dla naszego bycia w świecie, stąd potrzeba śmiechu. Z drugiej strony to, co przyjemne, bywa najczęściej konsumowane w nadmiarze. Chociaż w przypadku cukru lekarze od lat przestrzegają o jego negatywnych skutkach dla zdrowia, to na pierwszy rzut oka nie jest jasne, jakie są objawy przedawkowania humoru. Skrajną reakcją na najśmieszniejszy dowcip świata byłaby oczywiście śmierć ze śmiechu, ale oprócz efektów fizjologicznych humor, jako związany z kwestiami poznawczymi, oddziałuje także na nasze idee i wartości. Powstaje więc pytanie, czy nadmiar humoru może być szkodliwy dla kultury.

XX wieku większość ludzi doświadczało kultury poprzez telewizję, którą dzisiaj coraz szybciej zastępuje Internet. Amerykański pisarz i krytyk kultury popularnej David Foster Wallace wskazywał, że popularność seriali komediowych i innych programów rozrywkowych była odpowiedzią na konserwatywną mentalność lat 50. i próbą wykazania hipokryzji mającej kryć się za fasadową moralnością mieszkańców amerykańskich suburbiów. Moralizatorskie produkcje z wczesnych lat telewizji zostały wykpione w sitcomach typu Świat według Bundych czy kreskówkach takich jak South Park lub Simpsonowie. Telewizja nie tylko wyśmiewała staroświeckie konwenanse, ale, jak sądził Wallace, „tresowała widzów do wyśmiewania się z wzajemnego pomiatania sobą telewizyjnych postaci, do postrzegania śmieszności jako metody społecznego dialogu i najdoskonalszej formy artystycznej”. Zdaniem Wallace’a coś, co zaczęło się jako bunt wobec hipokryzji amerykańskiego społeczeństwa, zaczęło rozprzestrzeniać się na całą kulturę i nabierać rozpędu. Rozkręconej karuzeli śmiechu nikt już nie potrafił zatrzymać.

Tyrania ironii

Kultura popularna znalazła swoje ideologiczne zaplecze w filozofii postmodernistycznej. Postmodernizm odrzuca tzw. wielkie narracje: przekonanie o istnieniu obiektywnych wartości, wiarę w postęp czy istnienie Boga. Postmodernizm zakłada, że nie istnieje obiektywna prawda, że moralność jest względna, a rzeczywistość może być interpretowana na nieskończenie wiele sposobów, przy czym żadna interpretacja nie ma uprzywilejowanej pozycji. Sztuka postmodernistyczna cechuje się świadomym mieszaniem różnych gatunków, odniesieniami do samej siebie (bohaterowie postmodernistycznych książek lub filmów często „wiedzą”, że są postaciami fikcyjnymi) oraz ironią, której celem jest pokazanie, że nic nie jest tym, na co wygląda. Umberto Eco nazywa postmodernizm epoką utraconej niewinności i ilustruje to postawą „człowieka, który kocha jakąś wykształconą kobietę i wie, że nie może jej powiedzieć »kocham cię rozpaczliwie«, ponieważ wie, że ona wie (i że ona wie, że on wie), że te słowa napisał już Liala”. Postawa postmodernistyczna jest więc akceptacją „wyzwania przeszłości” – w świecie, gdzie wszystko już zostało powiedziane, pozostaje tylko świadome powtarzanie tego, co było, ale w sposób ironiczny, z „przymrużeniem oka”. Wyraźnie obserwujemy to w kinie. Nawiązania do filmów z poprzedniej epoki są zwykle podszyte humorem: James Bond ustami Daniela Craiga pyta kpiarsko, czy wygląda na kogoś, komu robi różnicę, czy jego Martini jest wstrząśnięte lub zmieszane, a Luke Skywalker w nowych Gwiezdnych wojnach dla taniego gagu wyrzuca za plecy swój miecz świetlny.

Zdaniem Wallace’a postmodernistyczny humor wyrażony w postaci ironicznej pełni jednak głównie funkcję negatywną: jest krytyczny i destrukcyjny. Dekonstrukcja stanowi sztukę dla sztuki, nie proponując w zamian nic pozytywnego. Wallace sądził nawet, że w postmodernistycznej kulturze panuje tyrania ironii. Największą kompromitacją, jakiej obawiają się uczestnicy postmodernistycznej kultury, jest niezrozumienie dowcipu, czyli szczera i naiwna reakcja na ironię. W tym kontekście publiczne głoszenie wartości, emocji i słabości to wystawianie się na pośmiewisko. W popularnych serialach komediowych zawsze występuje ten jeden bohater, który bierze wszystko na poważnie, i to on jest najczęstszym obiektem żartów. Konwencja postmodernistycznej rozrywki wymaga, żeby nie mówić nic na serio. „Jakie to skrajnie banalne, że pytasz, co naprawdę mam na myśli” – wyraża hipsterski ironista, czyli nowoczesny asceta, który przybiera znudzoną minę, ponieważ znużenie i zblazowanie jest synonimiczne z byciem cool, zaś cynizm świadczy o znajomości istoty rzeczy: wszystko już było, a w obiektywną prawdę wierzą tylko naiwniacy.

Nowa szczerość

Wallace nie zakazuje nam jednak śmiechu, jak robił to Jorge, niewidomy bibliotekarz z Imienia róży. Wallace, niczym Artur z Tanga Sławomira Mrożka, buntuje się przeciwko kulturze ironii, uczulając nas na destrukcyjny potencjał humoru – wskazywanie fałszu, jeśli nie jest zrównoważone propozycją czegoś pozytywnego, prowadzi do nihilizmu. W przeciwieństwie do bohatera Mrożka, dla którego przywrócenie obiektywnej hierarchii wartości jest poprzedzone tragedią, Wallace zachęca do sentymentalnego buntu przeciwko buntownikom: w świecie ironistów, post-postmodernistyczny buntownik odznaczać się będzie post-ironią, czyli dziecięcą odwagą, by hołubić i wcielać w życie zasady prostoduszności: szczerość i naiwność. Co stanowi ryzyko nowej autentyczności? Coś najgorszego – śmieszność. Ale kto powiedział, że bycie buntownikiem jest łatwe?


Piotr Biłgorajski – doktorant w Instytucie Filozofii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W pracy zajmuje się eksperymentami myślowymi. Posiada wygodny fotel.

Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

< Powrót do spisu treści numeru.

Ilustracja: Małgorzata Uglik

Numery drukowane można zamówić online > tutaj. Prenumeratę na rok 2024 można zamówić > tutaj.

Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.

Skomentuj

Kliknij, aby skomentować

Wesprzyj „Filozofuj!” finansowo

Jeśli chcesz wesprzeć tę inicjatywę dowolną kwotą (1 zł, 2 zł lub inną), przejdź do zakładki „WSPARCIE” na naszej stronie, klikając poniższy link. Klik: Chcę wesprzeć „Filozofuj!”

Polecamy